Kraj

To będzie przejęcie majątku skarbu państwa przez Kościół

Rada Ministrów wydała rozporządzenie o usunięciu z granic Świętokrzyskiego Parku Narodowego terenu o powierzchni 1,35 ha na Łyścu, czeka ono tylko na podpis premiera Morawieckiego. Nasz narodowy, kulturowy i przyrodniczy skarb znów zagarnie Kościół. Interweniują posłowie Lewicy, a 18 stycznia pod sejmem odbędzie się protest.

Łysiec, czyli Łysa Góra, była świętą górą Słowian. Jeszcze za czasów Bolesława Krzywoustego toczono o to miejsce krwawe walki. Może właśnie z powodu gwałtownej chrystianizacji za pomocą ognia i miecza nie zachowało się tam zbyt wiele archeologicznych artefaktów, prócz śladów przemysłu jeszcze z drugiego stulecia przed naszą erą. Benedyktyni sprowadzeni na to miejsce i ufundowany w XII wieku romański klasztor na szczycie były jak pieczęć Kościoła anektującego górę. Z czasem ludzie zapomnieli o Słowianach, zostali chrześcijanami, ale jak dawniej pielgrzymowali właśnie tutaj. Cały ten teren należy do Narodowego Parku Świętokrzyskiego, do skarbu państwa, czyli do nas wszystkich. Teraz rząd chce go oddać Kościołowi.

10 grudnia 2021 roku Rada Ministrów wydała rozporządzenie o usunięciu z granic Świętokrzyskiego Parku Narodowego terenu o powierzchni 1,35 ha na Łyścu. Jako że znalazł się w ten sposób pod zarządem starosty kieleckiego, zostanie przekazany lub odsprzedany Zakonowi Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, który z racji użytkowania tego terenu ma prawo do zakupu po preferencyjnej cenie.

1,35 ha − do takiej przestrzeni roszczą sobie prawa oblaci urzędujący na Łysej Górze. Wniosek, by teren objąć ochroną, pojawił się jeszcze za czasów zaborów w 1908 roku. Później żaden rząd, ani II RP, ani PRL, ani III RP, nie zgodził się, by oddać ten teren zakonowi. Wręcz przeciwnie, w kolejnych krokach od 1920 roku obejmował go ochroną, aż w 1950 utworzono Świętokrzyski Park Narodowy, powiększony dodatkowo w 1996 roku.

Tabliczka przy bramie klasztoru na górze Łysiec. Fot. Jakub Szafrański

Kościół jednak nie odpuszczał, aż Jan Szyszko za pierwszego rządu PiS obiecał, że klasztor stanie się własnością zakonu. Teraz brakuje już tylko podpisu premiera Morawieckiego, byśmy utracili Łysiec na rzecz Kościoła.

Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze zwołuje na protest w tej sprawie we wtorek 18 stycznia pod sejmem o godzinie 18.00.

Wycięcie enklawy z parku narodowego nie było jednak wcale proste. Jeszcze się nie zdarzyło, by teren parku narodowego okrawać. Oddanie tych 1,35 ha stanie się więc niebezpiecznym precedensem. Kolejne zakony, na przykład w Tatrach, mogłyby domagać się przejęcia kapliczek czy kościołów leżących na terenach Tatrzańskiego Parku Narodowego. Inne instytucje, grupy lobbingowe, również mogłyby zechcieć skorzystać z tej drogi. Świadomi tego kolejni dyrektorzy ŚPN stanowczo nie wyrażali zgody na zakusy Kościoła. I w ostatnich latach jeden po drugim tracili stanowisko, aż ich miejsce zajął dyrektor Jan Reklewski, bardziej skłonny do ustępstw.

Skarb za garść paciorków

Według przepisów zmiany granic parku narodowego można dokonać tylko wtedy, kiedy udowodni się, że teren utracił swe przyrodnicze i kulturowe wartości. Dotąd jednak wszystkie jednostki naukowe, w tym Rada Naukowa ŚPN, stanowczo sprzeciwiają się tej tezie.

− Projekt rozporządzenia jest niezgodny z Ustawą o ochronie przyrody, w tym sensie, że nie zachodzą słynne przesłanki ustawowe − mówi Łukasz Misiuna ze Stowarzyszenia M.O.S.T., ornitolog, chiropterolog, specjalista do spraw zarządzania zasobami przyrody i środowiska, który od początku walczy o Łysiec.

Ekolodzy, czarownice współczesności

czytaj także

To znaczy, że walory kulturowe i przyrodnicze są. „Obecny stan wartości przyrodniczych i kulturowych tego obszaru nie odbiega zasadniczo od stanu, jaki istniał w momencie powoływania ŚPN, dlatego też nie może być mowy o ich utracie” − czytamy w Uchwale Rady Naukowej ŚPN z lipca 2021 roku. Rada zauważa, że to dopiero redukcja obszaru parku narodowego, a zwłaszcza tworzenie enklaw w ich obrębie, powoduje obniżenie wartości i zagrożenie dla roślin i żyjących tam zwierząt.

Raport z badań zespołu naukowego zebranego przez Stowarzyszenie M.O.S.T., przeprowadzonych od sierpnia do grudnia roku 2020, dowodzi, że ten niewielki obszar jest skarbem. Łysiec jest cenny pod względem geologicznym, archeologicznym, kulturowym i historycznym, a także przyrodniczym. Znajdziemy tu niemal dwustuletnie jodły, niemal stuletnią buczynę, ale też całą listę cennych, unikatowych w skali kraju, wymierających, objętych ochroną grzybów, porostów i roślin łąkowych, do tego oczywiście chrząszcze, pajęczaki, pasikoniki, 38 gatunków ptaków, dziewięć gatunków ssaków i przynajmniej pięć gatunków nietoperzy.

Powalony buk Jagiełły, pomnik przyrody na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego na górze Łysiec. Fot. Jakub Szafrański

− Całe tak zwane plateau − opowiada Misiuna − to jest rezerwat archeologiczny „Łysa Góra”, który chroni sanktuarium „pogańskie” z zachowanym wałem kultowym, to jest też zabytek chroniony przez konserwatora zabytków, ale jest to również pomnik historii ustanowiony przez prezydenta Polski Andrzeja Dudę w 2017 roku. Mamy więc trzy różne formy ochrony dotyczące samych wartości kulturowych.

− Historia tego miejsca jest przebogata, sięga czasów przedchrześcijańskich. Nie wiadomo dokładnie, z jakiego czasu pochodzi wał kultowy, który uznawany jest za świadectwo tego, że Łysiec był świętą górą Słowian. Po chrzcie Polski przynajmniej dwukrotnie przez młode państwo przetoczyły się krwawe bunty przeciw nowej wierze, za Mieszka II i Bolesława Krzywoustego. Właśnie za Bolesława Krzywoustego postanowiono zaznaczyć tu obecność Kościoła katolickiego. Mimo przejścia na chrześcijaństwo w tym miejscu wciąż odbywały się pogańskie rytuały, a to bardzo raziło władzę i Kościół. Powstanie klasztoru przyjmuje się na XII wiek, przez długie lata był on celem pielgrzymek królów polskich. To stąd pochodzi najstarszy napisany po polsku dokument, czyli Kazania świętokrzyskie. Później mieściło się tu carskie więzienie, w czasie wojny niemiecki obóz jeniecki. Historia tego miejsca jest przebogata − podkreśla Misiuna.

Niesamowite Słowianki. „Tutaj nawet drzewa inaczej szumią”

Rzeczywiście trudno udowodnić, że szczyt Łyśca jest bezwartościowy. Minister Michał Woś wpadł jednak na inny pomysł. Zaproponował mianowicie wymianę: 1,34 ha enklawy na szczycie Łyśca za 62 ha pod wsią Grzegorzowice.

− To śródpolna enklawa leśna, oddalona o około 9−10 km od granic parku. Ten las wartościami przyrodniczymi nawet nie zbliża się do tego, co jest na Łyścu − mówi nam Łukasz Misiuna.

Oczywiście i taki las nabierze walorów, jak mu się da czas i spokój, jednak wartość jest nieprzymierzalna. Proponuje się nam garść szklanych paciorków za prawdziwy skarb.

− Oblaci od bardzo dawna próbują uzyskać ten teren, choć oni upierają się, że ma to być „odzyskanie”, jednak teren ten nigdy do oblatów nie należał − mówi Łukasz Misiuna. − Tak naprawdę to, co ma się wydarzyć, to znowu przejęcie majątku skarbu państwa przez Kościół. Jest to pewnego rodzaju polityczna darowizna. Na Łyścu odbywają się rozmaite spotkania polityków i biznesmenów z zakonnikami. To konglomerat polityczno-biznesowo-religijny.

Oburzające? Ale to nic nowego, historia sojuszu ołtarza i tronu jest tak długa jak historia Polski − od 966 roku.

Pozostałości po wczesnosłowiańskim wale kultowym na górze Łysiec. Fot. Jakub Szafrański

Co jeszcze można zrobić?

Rozporządzenie krytycznie oceniły wszystkie możliwe eksperckie środowiska: Polska Akademia Nauk, a w niej Komitet Biologii Środowiskowej oraz Instytut Ochrony Przyrody, Państwowa Rada Ochrony Przyrody, wspomniana już Rada Naukowa Świętokrzyskiego Parku Narodowego, a także sejmowa komisja prawnicza.

O sprawie pisano do papieża Franciszka i Komisji Europejskiej.

23 organizacje apelowały do ministry środowiska i klimatu Anny Moskwy, tłumacząc, że Łysiec jest skarbem takim jak Wawel, jak Zamek Królewski.

Kościelna krucjata niszczy demokrację i zagraża bezpieczeństwu polskich kobiet i dzieci

Próbowano za działania na szkodę ŚPN przed sądem postawić usłużnego władzy i Kościołowi dyrektora parku Jana Reklewskiego. Niestety, prokuratura, tak dziarska i chyża, jeśli chodzi o napisy na kościelnych murach, w tym przypadku nie dopatrzyła się niczego niewłaściwego.

Od dawna zaangażowana w ratowanie Łyśca jest również Nowa Lewica. Posłanka Anita Sowińska, która monitoruje tę sprawę od 2019 roku, złożyła ostatnio poselską interwencję na ręce premiera Morawieckiego z apelem, by nie podpisywał haniebnego rozporządzenia. Czytamy tam: „Pozbawienie ŚPN tak cennego obszaru dla naszej tożsamości narodowej będzie wydarzeniem kładącym się cieniem na całym polskim rządzie i historii naszego kraju; zniweczy ponadstuletnie działania polskich patriotów, którzy postulowali ochronę tego miejsca jeszcze w czasach zaborów”. Na tę interpelację wciąż nie ma odpowiedzi.

W zbiorach Muzeum Misyjnego klasztoru Oblatów znajduje się wiele eksponatów z zagrożonych gatunków zwierząt. Fot. Jakub Szafrański

− Właśnie mija 14 dni, w czasie których premier powinien nam odpowiedzieć − mówi posłanka Anita Sowińska. − Będziemy się o to dowiadywać.

Anita Sowińska złożyła też wniosek do prezesa NIK o przeprowadzenie kontroli procesu wyłączania enklawy na szczycie Łyścia z terenu ŚPN. Wniosek uzasadniała licznymi niezgodnościami proceduralnymi, zignorowaniem procesu konsultacji, zlekceważonymi głosami ekspertów, możliwością niedopełnienia obowiązku i działania na szkodę ŚPN przez jego dyrektora Jana Reklewskiego, lobbingiem Kościoła katolickiego i polityków w całym procesie. Przypomniała, że Komisja Majątkowa, w której skład wchodzili przedstawiciele Kościoła i MSWiA, już w 2002 roku uznała, że zakon oblatów nie ma podstaw, by żądać zajmowanych przez siebie budynków.

− NIK miał jakąś kontrolę w zeszłym roku w ŚPN, nie ma jeszcze jej wyników, natomiast nieoficjalnie wiemy, że tamten raport NIK w ogóle nie dotyczy Łyśca. Tu wnosimy natomiast o tę konkretną sprawę − tłumaczy nam posłanka Anita Sowińska.

− To, co oni proponują, czyli zamianę bezcennych dla naszej kultury 1,35 ha na 64 ha lasu gospodarczego, jest niedorzeczne − mówi Sowińska. − Zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i prezydent Duda w kampanii wyborczej obiecywali, że wzmocnią parki narodowe, tymczasem wszędzie słychać piły, również w tych najcenniejszych lasach. Cały czas czekamy na ustawę o parkach, która ma się niby pojawić na początku roku 2022, ale najwyraźniej nie jest priorytetowa. Od 20 lat nie powstał żaden nowy park narodowy!

− Zgodnie z polskim prawem ostatnią instancją jest Trybunał Konstytucyjny. Jeżeli premier podpisze, możemy ten projekt Rady Ministrów jako niekonstytucyjny zgłosić do TK − mówi Łukasz Misiuna. − W naszej ocenie zgody z konstytucją nie ma. Jest to park narodowy. Zapisy w konstytucji mówią, że państwo bierze na siebie odpowiedzialność za dobra kultury, przyrody oraz zapewnia obywatelom dostęp do informacji i udział w sprawach dotyczących procedur środowiskowych. Ten zapis jest też regulowany Ustawą o ochronie przyrody. Projekt rozporządzenia jest niezgodny z ustawą, w tym sensie, że nie zachodzą słynne przesłanki ustawowe. Poza tym były minister środowiska, Michał Woś, przeprowadził konsultacje niezgodnie z prawem, to znaczy nie dotrzymał terminów. Pomimo naszych protestów, sprzeciwów formalnych.

A jeśli się nie uda…

Już teraz obserwuje się rosnącą presję wielu tysięcy pielgrzymów na ten niewielki przecież obszar. Poprzednia dyrekcja parku chciała wprowadzić limit osób, czemu przyklaskiwali ekolodzy, ale to nie spodobało się Kościołowi i ówczesnemu ministrowi środowiska Kowalczykowi, który stwierdził, że limitowanie osób idących przez park ogranicza swobodę wyznania. Tymczasem to, co się tam dzieje, to nie ciche, skromne pielgrzymki, ale odpusty, w czasie których kwitnie handel dewocjonaliami i kiełbasą, masowe imprezy, głośne koncerty, zjazdy motocykli, trabantów. Dziesięć lat temu wrażenie robiło tam 300 motocykli, ostatnio była to impreza na 3,5 tysiąca osób.

Kiedy premier Morawiecki podpisze rozporządzenie, oblaci będą mogli tam zrobić, co zechcą. Na tym maleńkim, ale unikatowym terenie powstanie najprawdopodobniej centrum pielgrzymkowo-turystyczne, gotowe podejmować tysiące osób, być może wycięte zostaną drzewa, które „zasłaniają widok”.

Trzymając w rękach malutkie dzieci, kobiety usiadły na świeżo wyciętych konarach drzew

Zdewastowanie będzie groziło wałowi kultowemu, który już ucierpiał na stawianiu podestu widokowego. A przede wszystkim utracimy coś, co powinniśmy ze wszystkich sił chronić, bo stanowi nasze historyczne i kulturowe dziedzictwo, wciąż pełne tajemnic.

− To będzie precedens w historii Polski, jeszcze nie zdarzyło się, by park narodowy został zmniejszony, tak naprawdę, wykradziony − mówi Sowińska. − Oczywiście inne grupy lobbystyczne, biznes, politycy, przecież widzimy, że politycy wykupują działki od Kościoła, mogą zechcieć w ten sam sposób rozkraść nasze wspólne dziedzictwo kulturowe.

Klasztor oblatów na górze Łysiec. Fot. Jakub Szafrański

Będzie to znak naszych czasów, widomy pomnik zdrady własnego społeczeństwa, od której zaczął się w Polsce sojusz ołtarza i tronu ponad tysiąc lat temu i który wciąż trwa. A oparty jest na pogardzie do ludzi i żądzy władzy, która kupczy tym, do czego nie ma prawa, co nie należy do niej, ale do całego społeczeństwa. Te tysiąc lat temu było to słowiańskie sanktuarium, dziś skarb przyrodniczy i historyczny. Będzie to kolejny, po zamachu na prawa kobiet, krok w tył od demokracji, której Kościół nigdy nie sprzyjał, bo sam jest niedemokratyczny, jest hierarchiczny, a demokracji nie zna i nie ceni. I historia demokracji na ogół zaczyna się wtedy, gdy kończy się historia sojuszu ołtarza i tronu. Czego życzę nam i Łysej Górze jak najprędzej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij