Świat

W Kijowie powstaje największe na Wschodzie muzeum Holokaustu. „Będzie koniem trojańskim Putina”

Ukraina zasługuje na własną, niezależną politykę historyczną i uczciwe mówienie o udziale ukraińskich nacjonalistów w Zagładzie. Tymczasem to oligarchowie Putina inwestują dziś w muzeum w kijowskim Babim Jarze i chcą z niego zrobić wehikuł do promowania własnej narracji historycznej. Rozmowa z Yohananem Petrovskym-Shternem.

Babi Jar jest miejscem jednego z największych masowych mordów Holokaustu. We wrześniu 1941 roku, w trakcie kampanii nazistowskich Niemiec przeciwko Związkowi Radzieckiemu, przez dwa dni rozstrzelano tu 33 771 Żydów.

Mordy trwały przez cały okres okupacji i pochłonęły łącznie około 100 tysięcy mieszkańców Kijowa. Upamiętnienie zbrodni po wojnie uniemożliwiły władze sowieckie, zaś w samym jej miejscu stworzyły park kultury i rozrywki.

Po uzyskaniu przez Ukrainę niepodległości podjęto szereg inicjatyw, by odzyskać to miejsce dla pamięci o masakrze w Babim Jarze. Niedawno zaangażowali się w to także… ludzie Władimira Putina. Realizowany obecnie projekt Babyn Yar Holocaust Memorial Center krytykowany jest ze względu na zaangażowanie oligarchów bliskich Putinowi oraz kontrowersyjne koncepcje dyrektora artystycznego Ilji Chrżanowskiego.

Projekt Centrum Pamięci Ofiar Holokaustu Babi Jar. Fot. babynyar.org/Querkraft Architekten/Kieran Fraser Landscape Design

W związku z 80. rocznicą masakry w Babim Jarze rozmawiamy z historykiem Yohananem Petrovskym-Shternem o kontrowersjach wokół projektu, a także o historii Holokaustu w Ukrainie i sporach o pamięć ofiar.

Aleksander Palikot i Jerzy Sobotta: Rozmawiamy tuż przed 80. rocznicą masowych mordów na Żydach w Babim Jarze. Plan zbudowania w tym miejscu muzeum Babyn Yar Holocaust Memorial Center (BYHMC) nazywa pan intrygą Władimira Putina. Dlaczego?

Yohanan Petrovsky-Shtern: Bo kierując się przede wszystkim pragnieniem prestiżu, pieniędzy i rozpoznawalności, wpływowi politycy w Ukrainie postanowili wesprzeć kilku rosyjskich nuworyszy, którzy chcą zainwestować ogromne środki w powstanie muzeum w Babim Jarze. Władimir Putin razem z Władisławem Surkowem wykorzystują tych trzech czy czterech oligarchów, którzy inwestują swoje pieniądze w tutejsze muzeum, jako swoje marionetki. Neoimperialni rosyjscy ideologowie chcą w ten sposób narzucić Ukrainie mylącą i szkodliwą wizję historii.

Jednak ukraińska opinia publiczna i społeczeństwo obywatelskie nie popierają tego projektu. Większość popiera projekt ukraiński, zatwierdzony przez ukraińskie władze różnych szczebli. Jednak lokalny projekt został zignorowany przez administrację prezydenta Zełenskiego.

Co jest takiego oburzającego w projekcie, który jest realizowany z rosyjskim wsparciem?

Stawianie takiego muzeum w miejscu masowej egzekucji uważam za nieakceptowalne etycznie. Ten gigantyczny projekt, promowany jako najbardziej spektakularne muzeum Holokaustu w Europie Wschodniej, jest obrazą dla powszechnej kultury pamięci. Rosyjski filmowiec Ilja Chrżanowski i kierujący projektem startup-manager Maks Jakower chcą zbudować w miejscu masakry 100 tysięcy ludzi atrakcję na miarę Disneylandu. Budują Park Rozrywki „Holocaust” z instalacjami i grami dokładnie w miejscu, w którym ludzie byli całymi grupami rozbierani, wrzucani do dołów i rozstrzeliwani z broni maszynowej. To obrzydliwe.

Na czym polega problem z narracją, którą forsuje to muzeum? I jaką rolę w sporze tym odgrywa kwestia kolaboracji i ukraińskiego nacjonalizmu?

Aktualnie konieczne jest, aby badacze reprezentujący żydowski punkt widzenia i badacze reprezentujący punkt widzenia ukraińskich nacjonalistów spotkali się i zaczęli pracę nad pogodzeniem dwóch narracji, nawet jeśli ostatecznie zajmie to sto lat. Natomiast ludzie, którzy planują ten nowy Holocaust Disneyland, nie są zainteresowani tymi niuansami. Oni chcą podkreślania współpracy nazistów i ukraińskich nacjonalistów. To jest dla nich kluczowe.

Jaką perspektywę historyczną ma pan na myśli? Jaka jest tutaj główna linia sporu?

Rosyjscy propagandyści i ich marionetki ignorują fakt, że wojna rozpoczęła się 1 września 1939 roku, a nie 22 czerwca 1941 roku. Nie chcą uznać, że los europejskich Żydów został przypieczętowany rozbiorem Polski między nazistów i Sowietów, kiedy Hitler i Stalin wprowadzili w życie pakt Ribbentrop-Mołotow.

W latach 1939–1941 miała miejsce, jak to określił Timothy Snyder, „podwójna okupacja”. Najpierw Sowieci wkroczyli do zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi, a następnie zajęli kraje bałtyckie. Dwa lata później naziści ponownie zajęli te terytoria i zniszczyli wszystkie pozostałości jakichkolwiek instytucji społecznych, które nie zostały zmiażdżone przez Sowietów. Ta podwójna destrukcja stworzyła pustkę, czarną otchłań, w której doszło do gwałtownej eskalacji przemocy, a masowe mordy stały się możliwe.

Zrozumienie i przedstawienie tego okresu nie jest możliwe bez odniesienia się do kluczowej pośredniej współpracy Sowietów i nazistów w latach 1939–1941. Stąd też istnieje również sowiecka odpowiedzialność za Holokaust. Ale Rosjanie nie mogą znieść słuchania tej historii do tego stopnia, że w zeszłym roku administracja Putina wprowadziła do rosyjskiego prawa karnego paragraf obciążający prawnie każdego, kto publicznie kwestionuje albo w ogóle poddaje refleksji rolę Sowietów w zniszczeniu nazistowskich Niemiec.

Sądzi pan, że Babyn Yar Holocaust Memorial Center będzie realizować tę narrację historyczną?

Tak, tylko najpierw zastanowią się, jak przedstawić ją w sposób hybrydowy. Będą mówić o sowieckich próbach podniesienia na duchu marginalizowanej mniejszości żydowskiej w zachodniej Ukrainie od 1939 roku. Dysponują wysokiej klasy historykami gotowymi tworzyć własne narracje zaspokajające potrzeby kremlowskich sponsorów. Ale tak czy inaczej, nigdy nie powiedzą tego, co właśnie powiedziałem, ponieważ Rosjanie absolutnie zaprzeczają jakiejkolwiek odpowiedzialności Związku Radzieckiego za Holokaust.

Dlaczego to właśnie pamięć historyczna w Ukrainie znajduje się w centrum tego sporu?

Każda dyskusja historyczna jest dziś bardzo upolityczniona, zwłaszcza na temat tego, czym była i jest Ukraina. Dla Rosjan jest to poważny problem. Oficjalna rosyjska historiografia mówi, że nie ma czegoś takiego jak Ukraina. Rosja, choć pojawiła się na mapie dziejów na długo po upadku Rusi Kijowskiej, ma być jej prawdziwą następczynią, a Ukraina zaś jest dziwnym tworem, który powinien zostać ponownie włączony do ziem rosyjskich, których częścią był od zawsze.

Idea ukraińskiej niepodległości jest nie do przyjęcia nawet dla rosyjskich liberałów. Ukraińska wersja historii jest o wiele bardziej złożona. Mówimy o absolutnie nieporównywalnych wizjach tego, czym jest i czym była Ukraina. Próba ograniczenia narracji historycznej Ukrainy jest bardzo widoczna w rosyjskich mediach.

Dlaczego ukraińska administracja i prezydent Zełenski zdecydowali się wesprzeć projekt, który – jak pan przekonuje – jest narzędziem w putinowskiej wojnie hybrydowej? Dlaczego do jego rady nadzorczej weszli tacy ludzie jak białoruska noblistka Swiatłana Aleksijewicz, były minister spraw zagranicznych Niemiec Joschka Fisher, były prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski czy prezes Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder?

Odpowiedź jest bardzo prosta: ignorancja, prestiż i pieniądze. Poprzez takie kosztowne projekty ukraińskim politykom zawsze udaje się wzbogacić, bezpośrednio lub dzięki nowym koneksjom. Wśród tych osób nie widzę żadnej poważnej refleksji nad tym, co robią.

A ci wybitni ludzie, tacy jak Kwaśniewski, Lauder, a także francuski ksiądz Patrick Desbois, który niedawno dołączył do klubu, po prostu nie wiedzą, o czym mówimy. Są kompletnymi ignorantami w kwestii tego, czym był Babi Jar przez ostatnie 80 lat dla zwykłych Kijowian, dla ukraińskich Żydów i dla ukraińskich dysydentów.

A co z ludźmi, którzy prowadzą ten projekt? Ilja Chrżanowski też nie jest znany jako zwolennik Putina.

Mówimy o inwestycji wartej około 100 milionów dolarów. To więcej, niż zainwestowano w Muzeum Polin w Warszawie, które kosztowało około 80 milionów. Myślę, że Chrżanowski jest po prostu niezwykle cyniczny. Być może nie brakuje mu wiedzy i talentu, na pewno jest kompetentnym profesjonalistą, ale przede wszystkim jest pierwszorzędnym cynikiem.

Projekt Centrum Pamięci Ofiar Holokaustu Babi Jar. Fot. babynyar.org/Querkraft Architekten/Kieran Fraser Landscape Design

Negocjacje na temat współfinansowania BYHMC toczą się również z niemieckim rządem. Co powiedziałby pan, gdyby Niemcy zdecydowali się na wsparcie projektu?

Kto zna się na tym, jak skutecznie prowadzić wojnę hybrydową? Niemcy? Francuzi? Amerykanie? Nie, Rosjanie. To rosyjskie know-how, dzięki któremu Rosjanie doskonale wiedzą, jak sobie z takimi negocjacjami radzić. Przyciągnęli do projektu wielkie nazwiska, takie jak Natan Szaranski i Ronald Lauder, Michael Friedman i German Khan. Teraz prowadzą negocjacje z Niemcami. Jeśli rząd w Berlinie się zgodzi na ich propozycje, pomoże Putinowi promować jego neoimperialistyczne idee w stylu Russia Today w samej Ukrainie.

Czy widzi pan jakieś pozytywne rozwiązanie tej sytuacji?

Nie ma wątpliwości, że Ukraina potrzebuje własnego ośrodka upamiętnienia Holokaustu. Uważam, że rządy, które zamierzają uczestniczyć w projekcie BYHCM, a przede wszystkim rząd niemiecki, powinny poprzeć alternatywny projekt ukraiński. Jest on opracowywany od lat, zatwierdzony przez liczne gremia naukowe i administracyjne i stara się ostrożnie nawigować pomiędzy różnymi narracjami na temat Babiego Jaru. Uważam, że grupa ludzi zdolnych do przewartościowania swoich działań powinna wyjść z tego przedsięwzięcia.

Z kolei rząd ukraiński powinien przestać ignorować masowe protesty przeciwko rosyjskiemu udziałowi w tym projekcie. Musimy zrobić wszystko, by Babi Jar pozostał miejscem przyzwoitym i pełnym szacunku, odwiedzanym przez Ukraińców, Żydów i wszystkich innych. Musi pozostać miejscem upamiętnienia ofiar.

Projekt Centrum Pamięci Ofiar Holokaustu Babi Jar. Fot. babynyar.org/Querkraft Architekten/Kieran Fraser Landscape Design

A co z dyskusją o udziale Ukraińców w Holokauście? Państwo ukraińskie jest dziś gotowe zmierzyć się z tą sprawą?

Ukraińcy muszą też włączyć pamięć o Holokauście do swojej narodowej historiografii. Osobiście popieram każdą wizję ukraińskiej historii, która uwzględnia mniejszości etniczne: Tatarów krymskich, Romów, Żydów, Rosjan, Polaków, czeskich mennonitów i innych. Taka wizja jest rozwijana już jakiś czas w dyskursie akademickim, ale teraz musi być wprowadzona do edukacji i sfery publicznej.

**
Yohanan Petrovsky-Shtern (ur. w 1962 r. w Kijowie, w Ukraińskiej SRR) jest historykiem, filologiem i eseistą. Profesor judaistyki i historii Żydów na Wydziale Historii Uniwersytetu Northwestern. Opublikował ponad sto artykułów oraz siedem książek poświęconych historii i kulturze Żydów w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest również artystą, którego prace pojawiły się w kilku muzeach, w tym w Spertus Museum Gallery w Chicago i Ukrainian Museum w Nowym Jorku.

Wywiad przeprowadzili Aleksander Palikot i Jerzy Sobotta. Aleksander Palikot jest dziennikarzem specjalizującym się w zagadnieniach związanych z polityką, społeczeństwem i kulturą w Europie Środkowo-Wschodniej. Jerzy Sobotta jest dziennikarzem radiowym niemieckiej rozgłośni Bayerischer Rundfunk oraz autorem „Süddeutsche Zeitung” zajmującym się polityką, kulturą i filozofią.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij