Świat

Walka o wodę. Gdy trwa susza, wystarczy iskra

Niejedna wielka rzeka ma swój początek w Afganistanie, ale przez wieki nawadniała także sąsiednie regiony i państwa. Dziś w Azji Mniejszej daje się we znaki długotrwała susza, a wraz z nią narastają konflikty o dostęp do wody.

Afganistan jest piątym krajem świata najbardziej narażonym na kryzys związany ze zmianami klimatu. Mimo upływu dwóch lat od zakończenia wojny domowej talibom nie udało się opanować kryzysu humanitarnego, w który stoczyło się ich państwo. Dwie na trzy osoby spośród ponad 40 milionów mieszkańców wciąż są uzależnione od pomocy humanitarnej z zagranicy.

Błyskawiczne przejęcie władzy przez talibów skutkowało utworzeniem rządu, w którym priorytetem była lojalność wobec przywódców rewolucji. W konsekwencji zarządzanie krajem oddano w ręce osób, którym brakowało odpowiednich kompetencji, specjalistycznej wiedzy i doświadczenia. Dysfunkcyjność obecnych rządów pogłębiła masowa migracja krajowych elit odpowiedzialnych za gospodarowanie krajem oraz odsunięcie kobiet od pełnionych przez nie stanowisk w sektorze publicznym. Według raportu Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju z 2021 roku niemal 97 proc. afgańskiego społeczeństwa groziło zsunięcie się poniżej poziomu biedy.

Grondecka: Odmawiając pomocy talibom, Zachód skazuje Afgańczyków na śmierć

Trwająca od trzech lat susza sprawiła, że kryzys spowodowany niedoborami wody pitnej jest obecnie jednym z największych wyzwań, przed którymi stoją talibowie. Afganistan należy do światowej czołówki państw najmocniej narażonych na zmiany klimatu – od 1950 roku temperatura wzrosła tam o ok. 1,8 stopnia Celsjusza, a to dwa razy więcej niż średnia światowa. Szczególnie odczuwa to sektor rolniczy, który odpowiada za 30 proc. PKB kraju.

Wieloletnie zaniedbania w sposobie zarządzania zasobami wodnymi, brak politycznej stabilizacji oraz niepowodzenia reżimu w walce z naprzemiennie występującymi tam powodziami i suszami spowodowały, że afgański kryzys humanitarny zdaje się nie mieć końca. Według badaczy z IHE Delft – działającego pod auspicjami UNESCO międzynarodowego ośrodka edukacji wodnej, „interwencje reżimu w sektorze wodnym miały w dużej mierze charakter retoryczny, czego celem było zdobycie poparcia społecznego i legitymizacji rządów”.

Rolnicy z afgańskiej prowincji Chost uczą się technik irygacyjnych. Fot. Julianne M. Showalter/flickr.com

Kryzys wodny w Afganistanie może mieć daleko idące konsekwencje dla całego regionu, ponieważ niezdolność talibów do zrównoważonego gospodarowania zasobami wodnymi wpływa również na sąsiednie kraje. Helmand, Kabul, Amu/Panj, Harirud czy Murghab to rzeki transgraniczne, które mają swe źródło w afgańskim interiorze i kontynuują swój bieg w sąsiednich państwach. Według raportu IHE ograniczenie ich przepływu przez afgański rząd może spotęgować już istniejące problemy niedoborów wody w Iranie, Pakistanie, Uzbekistanie czy Turkmenistanie, a w przyszłości prowadzić do lokalnych konfliktów.

Iskra

W maju tego roku świat obiegła wiadomość o zbrojnych starciach na granicy Afganistanu i Iranu, w wyniku których zginęły trzy osoby. Incydent ujawnił toczący się od dziesięcioleci konflikt, który nie dotyczy terytorium, ale praw do zasobów wodnych. W przeszłości rządy obydwu krajów prowadziły wzmożoną współpracę gospodarczą i polityczną w zakresie bezpieczeństwa czy tranzytu, jednak przejęcie władzy przez sunnickich talibów mocno ograniczyło wspólne działania.

Helmand jest najdłuższą rzeką Afganistanu. Bierze swój początek w górskich okolicach Kabulu, a kończy 800 kilometrów dalej, w irańskim jeziorze Hamund – największym słodkowodnym jeziorze tego kraju. Jezioro było niegdyś kolebką starożytnych cywilizacji, dziś większość jego powierzchni to pustynia. Zachodni Afganistan i wschodni Iran to miejsca najmocniej odczuwające przeciągające się od lat susze. Kwestię podziału zasobów rzecznych próbowano rozwiązać w 1973 roku, lecz irańsko-afgański traktat, który miał regulować podział wody pomiędzy krajami, nigdy nie został oficjalnie ratyfikowany, więc egzekwowanie ustaleń leżało raczej w gestii honorowych postanowień niż oficjalnego prawa międzynarodowego.

W marcu 2021 roku, po ponad 60 latach prac, afgański rząd oficjalnie otworzył tamę Kamal Khan, która przecina rzekę Helmand. Susza, która rok później nawiedziła przygraniczne rejony wschodniego Iranu, spowodowała wybuch społecznych protestów. Irański premier Ibrahim Raiss próbował wymusić na afgańskim rządzie zwiększenie przesyłu wody do kraju i oskarżył talibów o celowe ograniczenie przepływu rzeki. Kryzys rozmów dodatkowo przypieczętowało otwarcie kolejnej afgańskiej zapory na transgranicznej rzece – tamy Kajaki, co w ostateczności doprowadziło do wymiany ognia i śmierci żołnierzy. Błyskawiczna reakcja rządów obydwu państw skutecznie zablokowała możliwą eskalację konfliktu.

Afgańskie prowincje Kandahar i Helmand, przez które płynie budząca spór rzeka, uważane są za matecznik Talibów. Zarówno ze względów praktycznych, jak i propagandowych, rządzący Afganistanem radykałowie nie będą skłonni iść na większe ustępstwa wobec Iranu. Na razie sytuacja w regionie wydaje się stabilna, lecz postępujący kryzys spowodowany niedoborami wody w regionie, może niewątpliwie spowodować kolejne erupcje przemocy w najmniej spodziewanym momencie.

Azja Mniejsza

Mająca swe źródła w afgańskim Hindukuszu Amu-daria jest najdłuższą rzeką Azji Centralnej. Amu-daria ciągnie się przez ponad 2,5 tysiąca kilometrów, przemierzając Afganistan, Tadżykistan, Turkmenistan i Uzbekistan, po czym kończy swój bieg. Tradycyjnie zasilała wody Jeziora Aralskiego, lecz obecnie, w wyniku fatalnego zarządzania jej wodami przez radzieckich planistów, ginie w sieci nieszczelnych kanałów irygacyjnych i wyschniętych delt przy obumarłym jeziorze – kiedyś czwartym co do wielkości słodkowodnym zbiorniku świata.

Początków przedłużającego się konfliktu o zasoby wodne rzeki można szukać w radzieckim dziedzictwie scentralizowanej gospodarki wodnej, które bazowało na intensywnych uprawach bawełny w dorzeczu Amu-darii. Późniejsze pojawienie się państw narodowych zrodzonych z chaosu rozpadu Związku Radzieckiego jeszcze bardziej skomplikowało sytuację, gdyż każdy kraj walczył o utrzymanie stałego dostępu do wód Amu-darii.

Spór pogłębiały regionalne praktyki irygacyjne, partykularne plany rozwoju energetyki wodnej poszczególnych państw czy kurczące się rozmiary Morza Aralskiego. Jednak podpisanie porozumienia z Ałmaty w 1991 roku przez cztery powstałe po rozpadzie ZSRR państwa – Uzbekistan, Kirgistan, Turkmenistan i Tadżykistan, pozwoliły określić przydziały wód dla każdego z nich. Niestety, Afganistan, w którym rodzi się rzeka, nie został w tych ugodach uwzględniony.

Mencwel: Pokłóćmy się wreszcie o wodę

W marcu ubiegłego roku afgański wicepremier Abdul Ghana Baradar ogłosił rozpoczęcie budowy wodnego megaprojektu talibów – kanału Qosh Tepa. Mierzący 285 kilometrów długości i szeroki na 152 metry sztuczny ciąg wodny będzie odprowadzał wody z Amu-darii i przemieni 550 tysięcy hektarów jałowych pustyń północnych rubieży kraju w żyzne pola, które pomogą wykarmić 20 milionów Afgańczyków cierpiących dzisiaj głód. Ambitne założenia afgańskiego rządu mogą mieć jednak daleko idące konsekwencje dla państw leżących w dole rzeki.

Jeziora Band-e Amir w środkowym Afganistanie. Fot. Johannes Zielcke/Flickr.com

Planowane przekierowanie nawet 17 kilometrów sześciennych wód rzeki rocznie na pewno nie pozostanie bez wpływu na państwa Azji Mniejszej. Mniejsza ilość wód oznacza mniejsze dochody z produkcji rolnej, co przekłada się na spadek zysków z handlu i zwiększa uzależnienie od importu jedzenia. Najmocniej odczuje to Uzbekistan. Ze względu na zmniejszenie ilości wody płynącej Amu-darią w połączeniu z trwałą suszą spowodowaną zmianami klimatu kraj ten może utracić nawet jedną czwartą swoich zasobów wodnych.

Bank Światowy prognozuje, że do 2050 roku w wyniku kurczących się zasobów wodnych i postępującego pustynnienia region Azji Centralnej może utracić około 30 proc. dochodów z rolnictwa i zmusić ponad pięć milionów osób do emigracji.

Najmodniejsze kolory sezonu w H&M? Te, które spływają rzekami Bangladeszu

W obliczu wciąż kurczących się światowych zasobów wody pitnej rosną obawy i spekulacje na temat jej potencjalnego wykorzystania jako potężnego narzędzia geopolitycznego. Coraz częściej pojawiające się zalążki konfliktów o dostęp do rzek i zbiorników wód, jak ma to miejsce m.in. w Afganistanie, na granicy chińsko-indyjskiej czy w Egipcie, w niedalekiej przyszłości mogą przeistoczyć się w pełnowymiarowe wojny.

Według raportu Narodów Zjednoczonych Woda i zmiana klimatu z 2020 roku światowe zużycie wody pitnej w ciągu ostatniego stulecia wzrosło sześciokrotnie. O ile dla Polski nie musi to mieć większych konsekwencji, dla wielu regionów świata woda może się okazać surowcem wartym o wiele więcej niż ropa czy złoża kopalin. A pozbawieni wody ludzie będą oczywiście przenosić się tam, gdzie będzie jeszcze co pić.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij