Newsletter KP

Pierwszy raz od 1989 roku [Newsletter KP]

Wybory to bodaj ostatnia z demokratycznych instytucji, która dotąd funkcjonowała w Polsce bez poważniejszych potknięć. Zastrzeżeń do nich można mieć wiele – od ordynacji w wyborach parlamentarnych, która wielu z nas odbiera reprezentację, po procedury głosowania, które części uprawnionym nie pozwalały oddać głosu. Nigdy jednak nie było powodu, by podważać legalność wyborów lub kwestionować ich wynik.

Co tydzień redakcja Krytyki Politycznej poleca Wam w newsletterze najciekawsze teksty ostatnich dni. Czytelniczki i czytelnicy, którzy są zapisani na newsletter, dostali poniższy tekst już wczoraj. W tym tygodniu newsletter przygotował Marek Jedliński. Zapiszcie się na newsletter, a regularnie będziecie dostawać od nas autorski przegląd tygodnia.

*

Wybory w Polsce nie budziły zasadniczych wątpliwości. Teraz, pierwszy raz od 1989 roku, tracimy to przekonanie. Czy o przygotowanych w pośpiechu wyborach będzie można powiedzieć, że są zgodne z prawem, równe, tajne i powszechne? Czy będzie możliwa obywatelska kontrola liczenia oddanych głosów?

Dzisiaj nie wiemy jeszcze, czy wybory 10 maja się odbędą. Zgadzamy się co do tego, że odbyć się nie powinny, bo przeprowadzone w warunkach pandemii nie będą w pełni wolne – potwierdził to przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. Nie ma jednak zgody, czy − jeśli PiS jednak do wyborów doprowadzi − wziąć w nich udział czy nie.

Zdaniem Kingi Dunin udział w nielegalnych wyborach jest nie do pogodzenia z przywiązaniem do praworządności. Opozycja nie dorasta do nadzwyczajnej sytuacji i poprzestaje na frazesach, więc to my musimy podjąć decyzję: „bojkot jako działanie, a nie po prostu zaniechanie, jako akt polityczny, wydaje mi się całkiem sensownym wyborem obywatelskim. Polityka to nie tylko partyjne szachy, a jakąś decyzję trzeba podjąć i nadać jej znaczenie polityczne”.

Inwigilujmy władzę, a nie bojkotujmy – plan awaryjny na wybory majowe

Do bojkotu namawia również Kinga Stańczuk. Bojkot to jedyny (sensowny) wybór – pisze. Wybory przeprowadzone wbrew konstytucji i rozsądkowi „będą miały fundamentalne znaczenie. Będą granicą między państwem z problemami a państwem autorytarnym”. Udział w tych wyborach byłby legitymizowaniem bezprawia – uznaniem, że nawet jeśli wybory urągają zasadom demokracji, i tak pogodzimy się z ich wynikiem.

Inwigilujmy władzę, a nie bojkotujmy – plan awaryjny na wybory majowe

Michał Sutowski widzi to inaczej. Bojkot miałby sens, gdyby przeprowadzili go wszyscy poważni kontrkandydaci Andrzeja Dudy. „Ogłoszenie bojkotu przez »społeczeństwo obywatelskie«, ale już nie przez liderów opozycji byłoby dla opinii publicznej, a więc masy wyborczej, zupełnie niezrozumiałe”. Skoro opozycja uchyla się od bojkotu, a nie jest też w stanie udzielić poparcia jednej wspólnej kandydatce czy kandydatowi, pozostaje nam głośno krzyczeć: te wybory są nielegalne. A jeśli się jednak odbędą? „Patrzeć gnojom na ręce. Zorganizować wielką akcję inwigilacji władzy przez obywateli. Skoro mówiliśmy, że wybory to farsa, to teraz to udowodnimy. Zbieramy gigantyczny materiał dowodów na to, że cały wyborczy bajzel, jaki PiS ściągnął na głowę Polakom, faktycznie narusza standardy demokracji, ochrony życia narodzonego, a także rozum i godność człowieka”.

(Uwaga: z tego tekstu dowiecie się też, że stan opozycji jest znacznie bardziej opłakany, niż wynikałoby to z jej spotów wyborczych. Ostrzegaliśmy!)

Inwigilujmy władzę, a nie bojkotujmy – plan awaryjny na wybory majowe

Na koniec Jakub Majmurek zastanawia się nad tym, jakie mogą być konsekwencje (udanego) bojkotu wyborów. Posypią się oskarżenia o „kradzież wyborów”, znaczna część z nas uzna, że prezydent pełni swój urząd bezprawnie. „Bojkot, który nic nie zmieni, będzie wyłącznie krzykiem bezradności niepisowskiej części opinii publicznej”. Skończy się na oskarżeniach: dlaczego oddaliście władzę bez walki? A dlaczego wy nie zbojkotowaliście bezprawnych wyborów? Skutkiem nie będzie mobilizacja, ale rozsypka opozycji i jej elektoratu. No chyba że wybór prezydenta nie zostanie uznany, a w ślad za bojkotem przyjdą wielkie demonstracje uliczne. To jednak „może się okazać początkiem drogi bez powrotu poza liberalną demokrację. Nietrudno zgadnąć, jak Kaczyński zareaguje, gdy zobaczy, że mandat wyznaczonego przez niego prezydenta jest realnie kwestionowany na ulicach, w sądach, ratuszach”.

Koronawirus zamyka nas w domach, prawica otwiera szampana

Jarosław Kaczyński potrafi to bez pudła: gdy mierzymy się z jednym, drugim, trzecim i czwartym potężnym kryzysem – klimat, susza, pandemia, krach w gospodarce – on wywołuje piąty i zmusza nas, byśmy poświęcili mu kilka tygodni naszej uwagi (i prawie cały newsletter). W redakcji od tego jednak jesteśmy, by ogarniać to wszystko naraz. Z autorem wydanej przez Krytykę Polityczną książki Pokolenie ’89 Michał Sutowski rozmawiał o tym, jak wywołany pandemią kryzys odbije się na życiu dzisiejszych dwudziestolatków. Bo chociaż wirus jest groźniejszy dla osób starszych, to pokolenie młodsze, które nigdy nie miało zaspokojonych podstawowych potrzeb, jak mieszkanie czy stabilna praca, też nie będzie mieć wesoło. „Wejście na rynek pracy w momencie recesji rzutuje na całe życie prywatne oraz na zdrowie, nie tylko na karierę zawodową. Takie osoby przez całe życie mają relatywnie niższe zarobki i pracują więcej, ale też częściej się rozwodzą i mają niższą dzietność. Notują wyższą śmiertelność na choroby w rodzaju zawałów serca, ale też z powodu przedawkowania narkotyków” – tłumaczy Jakub Sawulski.

Dzisiejsi dwudziestolatkowie nie będą mogli nawet wyemigrować, bo nie będzie dokąd

Pandemia, a za nią lockdown, wydają się przyspieszać wiele procesów, które trwały już od dłuższego czasu. Niczym specjalnie nowym nie jest np. praca zdalna z „domowego biura” – teraz po prostu z przywileju nielicznych stała się koniecznością dla wielu. Ale kiedy zagrożenie wirusem minie, czy praca powróci do biur? Bartosz Migas przewiduje, że nie. Jeśli okaże się, że praca zdalna nie pogarsza rachunku zysków i strat korporacji, a może go nawet poprawia, rozgości się w naszych domach na dobre. A dalej? W i tak już rozwarstwionym społeczeństwie pojawi się nowy podział: na „klasę domową”, uprzywilejowaną tylko pozornie, bo nigdy nie wychodzącą z pracy i nieustannie podglądaną przez firmowe komputery, i „klasę outdoorową”, pracującą poza domem, jak dotychczas, ale w coraz bardziej uciążliwych warunkach. Jedną z pierwszych ofiar tego nowego modelu padnie kodeks pracy, ale czekają nas o wiele głębsze zmiany, kiedy te dwie klasy pracowników przestaną się ze sobą spotykać.

Narodziny klasy domowej

Co się jeszcze nasila? Radykalizacja skrajnej prawicy. Świat pełen lęku i ograniczeń wolności coraz bardziej zaczyna spełniać wizję prawicowych radykałów. Na kwarantannie każda kobieta jest kurą domową – twierdzą ekstremiści. „Tego właśnie chciał Bóg” – mówi Lori Alexander, autorka konserwatywnego chrześcijańskiego bloga, na którym uczy kobiety, jak „zachować trzeźwość, kochać i być posłuszną mężowi”. Claire Provost z magazynu „openDemocracy” podsumowuje aktywizację skrajnie konserwatywnych, antykobiecych, homofobicznych i faszyzujących ugrupowań.

Koronawirus zamyka nas w domach, prawica otwiera szampana

Czytacie nasze książki i bardzo nas to cieszy! Dziś polecamy jedną z najnowszych publikacji Wydawnictwa Krytyki Politycznej: Cięcia. Mówiona historia transformacji Joanny Wawrzyniak i Aleksandry Leyk.  To zbiór wspomnień pracowników i pracownic przedsiębiorstw, które zostały sprywatyzowane w latach 90. XX wieku i stały się własnością międzynarodowych korporacji. Dojmujący brak polskiej Ludowej historii został właśnie, chociaż częściowo, nadrobiony.

**
Jeśli chcesz co tydzień otrzymywać nasz newsletter – zapisz się.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij