Nauka

Nauce potrzeba kontrkultury

Nauka kieruje polityką szczepień i walką ze skutkami zmian klimatycznych, ale nie może decydować o wszystkim. Genetycznie zaprojektowane limfocyty T do zwalczania raka będą kosztować 475 tysięcy dolarów, chociaż koszt ich produkcji wyniesie tylko 25 tysięcy. Czy to nadal medycyna, czy już rozbój w biały dzień? O tym muszą zdecydować nie naukowe, ale humanitarne względy.

Wiedza o mózgu była w mojej rodzinie tematem rozmów przy stole, często warunkiem orzekania o prawdziwości stwierdzeń. Chcesz porozmawiać o sztuce? Bez wiedzy o mózgu się nie wywiniesz. Interesuje cię wymiar sprawiedliwości? Nie możesz osądzać o czyjejś poczytalności, zanim nie zajrzysz mu do głowy tomografem. Nauka pomaga nam precyzyjnie myśleć, jednak jej ograniczenia są również naszymi – bo przecież, poza matematyką, żadna wizja rzeczywistości nie może osiągnąć statusu całkowitej pewności. Postęp stwarza iluzję, że zmierzamy ku głębszej wiedzy, kiedy w istocie niedoskonałe teorie wywodzą nas na manowce.

Ten konflikt ma znaczenie w obecnej dobie antynauki, kiedy ultraprawicowi działacze kwestionują zmiany klimatyczne i inne niedawne odkrycia. W wydanej w 2018 roku książce Enlightenment Now (Czas oświecenia) Steven Pinker opisuje drugi zamach na naukę,  przychodzący tym razem z głównego nurtu akademii i sztuki. Czy to jednak źle? Dziewiętnastowieczny romantyzm był pierwszym ruchem skierowanym przeciwko oświeceniu, a my nadal widzimy jego skutki w obszarach takich jak ochrona środowiska, ascetyzm oraz etyka działania i sumienia.

Postprawda: odporna na fakty

czytaj także

W obecnej, nowej dobie oświecenia ponownie potrzebujemy romantyzmu. W przemówieniu  „Polityka i sumienie” z 1984 roku, mówiąc o fabrykach i dymiących kominach na horyzoncie, czeski dysydent Václav Havel wyjaśniał, dlaczego: „[Człowiek] myślał, że wytłumaczy przyrodę i zapanuje nad nią – a w rezultacie zniszczył ją i wyobcował się z niej” [tłum. Piotr Godlewski]. Havel nie występował przeciwko uprzemysłowieniu; opowiadał się jedynie za sprawiedliwymi stosunkami pracy i ochroną środowiska.

Te problemy pozostają aktualne. Począwszy od użycia genetycznie modyfikowanych nasion i akwakultury do sprawowania kontroli nad łańcuchem pokarmowym, aż po wojskowe pomysły na genetycznie modyfikowaną broń biologiczną, władzę sprawuje się za pomocą patentów i finansowej kontroli nad podstawowymi dziedzinami życia. Francuski filozof Michel Foucault w swojej książce „Wola wiedzy” z 1976 roku postrzegał to jako „techniki służące ujarzmianiu ciał i kontroli populacji” [tłum. Bogdan Banasiak, Krzysztof Matuszewski]. Jako że na tej nowej arenie są zarówno zwycięzcy, jak i przegrani, nie dziw, że niektórzy będą stawiać opór.

Kapitalizm ma dla ciebie wyjątkową ofertę: testy DNA!

Stoimy dziś u progu nowej rewolucji w dziedzinie ludzkiej kontroli nad formami życia, jaką daje narzędzie do edytowania genów, Crispr-Cas9. Dzięki niemu możemy zmieniać kolor motylich skrzydeł i majstrować przy dziedzicznym kodzie genetycznym ludzi. W tym nowoodkrytym krajobrazie, najeżonym pytaniami natury etycznej, łatwo stracimy orientację, jeśli zbyt wiele wiary położymy w nauce, zapominając o poczuciu człowieczeństwa i wierze w prawa człowieka.

Nauka powinna leżeć u podstaw polityki szczepień i walki ze skutkami zmian klimatycznych – nie może jednak określać wszystkich wartości. Dla przykładu, naukowcy wyceniają obecnie nowe leki tak wysoko, jak pozwala rynek. I tak terapia genetyczna służąca przywróceniu wzroku kosztować ma 850 tys. dolarów, zaś pierwsze genetycznie zaprojektowane limfocyty T zwalczające raka– aż 475 tys. dolarów: ośmiokrotność przeciętnego dochodu w Stanach Zjednoczonych, chociaż koszt ich produkcji szacuje się na jedyne 25 tys. dolarów. Czy to nadal medycyna, czy już rozbój w biały dzień? O tym muszą zdecydować nie naukowe, ale humanitarne względy.

Podczas gdy nauka staje się brutalną grą rynkowych sił i praw patentowych, sceptycy i romantycy pośród nas muszą wtrącić swoje trzy grosze. I już to czynią. Zaledwie 7% rodziców zdecydowało się wziąć udział w bezpłatnym badaniu, które oferuje sekwencjonowanie genomu noworodków. Pozwala to sądzić, że podchodzą do takich badań z rezerwą, obawiając się, do czego mogą wykorzystać te dane firmy ubezpieczeniowe, korporacje i władze państw. Proponowane przez Pinkera rozwiązanie polega na wstrzyknięciu nauce dawki świeckiego humanizmu – elastycznego pojęcia dobra, które opierałoby się presji finansowej. Czy jednak możemy polegać na tym, że technologowie wykażą się taką dobrą wolą? Wszak dziś w biotechnologii niepodzielnie rządzi rynek. Współcześni romantycy mają prawo niepokoić się o to, jakie motywy przyświecają jeśli nie samej nauce, to przynajmniej naukowcom.

Ożywcza siła romantyzmu polega na wzmacnianiu znaczenia człowieczeństwa wobec postępu nauki i rozrostu scjentyzmu – komercyjnego i powierzchownego manipulowania wiedzą naukową, wykraczającego daleko poza uprawnione wnioski ze zgromadzonych dowodów. Artyści epoki romantyzmu, którzy uznali naszą peryferyjną pozycję w świecie opisanym przez Galileusza, malowali drobne sylwetki ludzi na tle wielkich krajobrazów, których skala podkreślała napięcie między nauką jako zasadą organizującą świat a niezgłębionymi tajemnicami przyrody. Według historyka nauki Stevena Shapina z Uniwersytetu Harvarda, nasza obecna fascynacja nauką wywodzi się z niepokoju wywołanego tym napięciem, czy może poczuciem, że skoro już nic się tak naprawdę nie liczy, przynajmniej w nauce musimy mieć oparcie. Według Shapina (2015), dzisiejszy nawrót scjentyzmu jest nie tyle rozwiązaniem dysonansu między tym „jak jest, a jak być powinno”, co symptomem bolączek, jakie ten dysonans wywołuje.

Podwójna helisa: historia sławy i grzechu

Romantyzm skończył się ostatecznie wraz z dwudziestowiecznym rozwojem przemysłu, jednak wraz ze schyłkiem romantyzmu możemy stracić zdolność do introspekcji, a wręcz osobiste poczucie sumienia i odpowiedzialności. Napięcie cechujące romantyzm – podejrzenie, że przyroda swoim istnieniem wykracza poza domenę ludzkiego rozumu – wymaga czynnej kontemplacji i pracy sumienia. Ewolucja biologiczna naprawdę zachodzi, a nauka ma racjonalny sens, ale kuglarskie lub wyrachowane posługiwanie się jej zdobyczami stwarza ryzyko dla nas wszystkich.

W 1817 roku poeta John Keats nazwał to „zdolnością negatywną”, tj. zdolnością do podtrzymywania niepewności i poczucia zwątpienia. W wykładzie pt. „Wola wiary” (1896) psycholog William James ubolewał, że naukowi absolutyści uzurpują sobie prawo do regulowania nam życia. Swój sprzeciw uzasadniał tym, że „nauka wszakże organizuje ten niepokój w rutynową, swoją tak zwaną metodę weryfikacji, ale tak bardzo rozmiłowała się we własnym wynalazku, że sama prawda przestała się dla niej liczyć”.

Ożywcza siła romantyzmu polega na wzmacnianiu znaczenia człowieczeństwa wobec postępu nauki.

To napięcie odczuwamy i dziś. Największy klincz nastąpił nie tyle między nauką a autorytetem instytucji religijnych, co między pierwotnym poczuciem jedności człowieka z przyrodą a autorytetem instytucji naukowych. W powszechnym dzisiaj mniemaniu romantyzm bezpowrotnie odszedł. Jednak napięcia między romantyzmem a siłami pierwotnego oświecenia znów dają o sobie znać. Przechodzimy kulturowe przebudzenie – pewnego rodzaju romantyczne odrodzenie – ponieważ dociekania naukowe nie są w stanie nakreślić pełnego obrazu natury, a kolejne „teorie wszystkiego” raz po raz biorą w łeb. Nauka zaś zaczyna służyć budowaniu dystopijnych rzeczywistości, przejawiających się pod postacią neoeugeniki dokonywanej za pośrednictwem inżynierii genetycznej i nierównego dostępu do leków i opieki zdrowotnej.

Właśnie dlatego, że autorytet instytucji nauki stał się paradygmatem, musi mieć swoją opozycję – swoją kontrkulturę.

Licznik Aeon, nie usuwać

**
Jim Kozubek jest popularyzatorem nauki i zajmuje się modelowaniem procesów biologicznych w Cambridge (Massachusetts). Publikuje m.in. w „The Atlantic”, „Time” i „Scientific American”. Jego ostatnia książka nosi tytuł Modern Prometheus: Editing the Human Genome with Crispr-Cas9 (2016).

Artykuł z serwisu Aeon.co, przedrukowany na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów-Antkowiak.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij