Kiedy słyszałem od kolejnego pacjenta, że „walnął kryształ”, to z żalu nad tym, jak prowadzona jest nasza krajowa narkopolityka, po prostu miałem ochotę się rozpłakać – psychiatra Gniewko Więckiewicz opowiada, dlaczego lekarzom przydałaby się większa wiedza o substancjach psychoaktywnych.
Dawid Krawczyk: „Czy idąc do lekarza psychiatry, mówiłbyś prawdę o stosowanych substancjach psychoaktywnych?”. Zapytałeś o to w badaniu PolDrugs 2022. Tylko co trzeci ankietowany zaznaczył odpowiedź: „Tak, zawsze”. Sam jesteś lekarzem psychiatrą. Martwi cię ten brak zaufania?
Gniewko Więckiewicz: Rzeczywiście, kiedy mam poczucie, że nie wiem czegoś istotnego o pacjencie, to wtedy pojawia się taka możliwość, że leczenie może być źle dobrane. Nie winię jednak pacjentów za to, że się boją. Łatwo w naszym społeczeństwie uzyskać łatkę „ćpuna”.
Zdarzyło ci się, że siedziałeś w gabinecie i wiedziałeś, że pacjent coś ukrywa?
Tak, zdarza się to niestety całkiem często. Pierwsi do głowy przychodzą mi pacjenci, którzy próbują wyłudzić zwolnienie lekarskie. To jest plaga. Ale nie tylko oni mają problem ze szczerością. Kiedyś przez ponad pół roku leczyłem mężczyznę z powodu depresji. Cały czas miałem poczucie, że czegoś istotnego o nim nie wiem. I dopiero po pół roku powiedział mi, że kiedyś był kobietą. Zakładam, że obawiał się tego, jak druga osoba może na to zareagować.
Nie dziwi mnie to jakoś szczególnie. Pewnie wcześniej nieraz spotkał się z transfobią. Osoby, które używają narkotyków, też mają motywacje, żeby się z tym ukrywać. W końcu to nielegalne. Starasz się jakoś wytłumaczyć pacjentom, że w twoim gabinecie mogą mówić szczerze?
Zawsze pytam pacjentów, czy przyjmują jakieś używki: alkohol, papierosy bądź inne substancje psychoaktywne. Nie demonizuję tematu „narkotyków” – nawet nie nazywam ich narkotykami. Jeżeli ktoś ma problem z substancjami, musi mi o tym powiedzieć, bo inaczej się tak łatwo nie domyślę.
Jak u kogoś ten problem przybrał już spore rozmiary, to chyba jednak można się domyślić.
Zdarzył mi się kiedyś pacjent, który ewidentnie przeginał ze wszystkim. Pojawiały się u niego zaburzenia psychotyczne – czasem widać to już po minucie rozmowy. Pytam go o używki. Odpowiedział, że spożywa alkohol. Zacząłem drążyć. Coś jeszcze? Jeszcze marihuanę. To wszystko? Zdarzyło mi się parę razy wziąć kwasa. Parę razy? No, biorę co tydzień. Taka to była rozmowa. I to nie są odosobnione przypadki.
Psychodeliki nie działają jak leki, do których się przyzwyczailiśmy
czytaj także
Z wyników ostatniej ankiety PolDrugs wynika, że trzy najpopularniejsze substancje w Polsce to alkohol, marihuana i MDMA. Zdziwiło mnie, że na podium nie znalazła się amfetamina.
Amfetamina była i wciąż jest popularna. Ale nie pasuje każdemu. Sporo ludzi nie będzie czuło się dobrze pod jej wpływem. Z kolei MDMA ludzie na ogół sobie chwalą. Kiedyś jego dostępność była niewielka, a teraz jest bardzo wysoka. Praktycznie każdy młody człowiek zna kogoś, kto potrafi je załatwić.
Odpowiedzi w ankiecie PolDrugs udzielają osoby chętne. Zakładam, że to też wpływa na wyniki.
Tak jest. Bardzo często dane dotyczące substancji psychoaktywnych, którymi posługujemy się w Polsce, pochodzą z ośrodków terapii uzależnień, a więc są uzyskane od osób, które, mówiąc kolokwialnie, „sięgnęły dna”. PolDrugs stanowi przeciwwagę dla tych danych, bo zbiera je od użytkowników rekreacyjnych. Gdybyśmy mieli dostęp do naprawdę reprezentatywnych wyników dla całej populacji, to nie byłbym pewien, czy MDMA dalej byłoby za marihuaną.
Polscy użytkownicy psychodelików przebadani. Co o nich wiemy?
czytaj także
Rozumiem, że wyniki mają służyć m.in. lekarzom psychiatrom – żeby wiedzieli, kim rzeczywiście są użytkownicy substancji psychoaktywnych.
Przeciętny lekarz styka się głównie z substancjami psychoaktywnymi w kontekście zatruć, uzależnień, powikłań – np. depresji czy zaburzeń psychotycznych. Rzadko kiedy ma do czynienia z użytkownikami rekreacyjnymi. Myślę, że to bardzo ważne, żeby pokazać lekarzom, że istnieje niemała grupa, która zażywa i nigdy nie trafi do poradni leczenia uzależnień, bo panuje nad swoim używaniem tak, jak inni panują nad spożywaniem alkoholu. Duża część lekarzy i pracowników ochrony zdrowia nie zdaje sobie sprawy, że spora część użytkowników substancji psychoaktywnych nigdy nie będzie ich pacjentami i nigdy do nich nie trafi.
Kiedyś trafił do mnie pacjent, któremu zdarzało się raz na jakiś czas zapalić marihuanę. Od innego lekarza otrzymał diagnozę: uzależnienie od konopi indyjskich. Zbadałem go i okazało się, że tam nie ma żadnych znamion szkodliwego używania. To oczywiście nie jest pojedyncza sytuacja. Warto uświadomić pacjentów i lekarzy, że są różne substancje, które mają różną szkodliwość. To, że pacjent coś zażyje, niekoniecznie musi być problemem.
UE zbadała ścieki na obecność narkotyków. Które europejskie miasto bierze ich najwięcej?
czytaj także
Czy masz wrażenie, że stosunek lekarzy psychiatrów do substancji psychoaktywnych jest uzależniony od wieku? Starsi są bardziej konserwatywni, młodsi mniej?
Myślę, że tak. Pokolenie, które dorastało w warunkach PRL-u, było wystawione na komunikaty mocno demonizujące substancje psychoaktywne, włącznie z kampanią „Bimber przyczyną ślepoty”. Młodsi lekarze wychowywali się już głównie na amerykańskich filmach, w których marihuana była obecna w różnych kontekstach. Bardzo ważne są też ich własne doświadczenia z substancjami psychoaktywnymi – jeśli mieli osobistą styczność z marihuaną, to wiedzą, że nie jest tak szkodliwa, jak im wmawiano.
Oczywiście, żeby była jasność: marihuana też potrafi być szkodliwa. Wiemy, że zażyta przed 15. rokiem życia zwiększa ryzyko zachorowania na schizofrenię w wieku dorosłym. To naprawdę ma swoje medyczne uzasadnienie, że substancje psychoaktywne – w tym alkohol – są dostępne od 18. roku życia.
Siedzimy w domu i palimy więcej marihuany. Tak wynika z unijnego badania
czytaj także
Wiem, że doktoryzowałeś się z wiedzy na temat użytkowników MDMA. W ramach przygotowań do naszej rozmowy zadzwoniłem do znajomego, który lubi spędzić sobie wieczór, wrzucając piguły. Rozmawialiśmy akurat, kiedy zabierał się do konsumpcji MDMA w kształcie minionka. Nie wiedział, ile w jego minionku jest substancji psychoaktywnej, nie zbadał go żadnym testem, czyli połknął coś, o czym miał znikome pojęcie.
Tacy użytkownicy to większość i to jest faktycznie problem. Społeczna Inicjatywa Narkopolityki od dawna walczy o to, żeby przebić się z przekazem, że warto testować swoje piguły. Jeśli kogoś stać, żeby kupić MDMA czy kokainę, to opłaca się wydać trochę pieniędzy na testy, żeby chociaż minimalnie zabezpieczyć się przed jakimiś szkodliwymi dodatkami, które wcale nie są rzadkie.
Czyli jakimi?
W Europie zdarzały się partie kokainy z domieszką fentanylu. I zdarzały się też piguły, które nie miały w sobie MDMA, ale substancje, które potrafiły doprowadzić nawet do zgonu. Trzeba też pamiętać, że piguły nigdy nie zawierały tak wysokich ilości MDMA jak teraz. Są po prostu silniejsze.
To dlaczego ludzie nie korzystają masowo z zestawów do testowania MDMA?
Mogą o nich nie wiedzieć. A może chodzi też o oszczędność. Zakupienie testu i zestawu odczynników do przebadania MDMA to jest koszt ok. 100 złotych. Myślę, że problemem dla niektórych może być też lęk przed zamówieniem i otrzymaniem takiej przesyłki – mimo że testy są całkowicie legalne.
Czy tabletki ecstasy są bardziej niebezpieczne niż jazda konna?
czytaj także
Załóżmy, że wieczór mojego znajomego przyjmie nieciekawy obrót i wyląduje z zatruciem na SOR-ze. Na jaką pomoc mógłby liczyć?
Dużo by pomogło, gdyby wcześniej zrobił test, bo lekarze wiedzieliby, czym się zatruł. Oczywiście teoretycznie możemy na podstawie badania krwi określić, co pacjent przyjął.
A w praktyce?
W mojej praktyce, czyli w województwie śląskim, wygląda to tak: kiedy mamy osobę zatrutą substancjami psychoaktywnymi i robimy badania krwi, to próbka musi jechać aż do Sosnowca. Chyba nie muszę podkreślać, jak ważny jest czas, kiedy mamy do czynienia z zatruciem.
Czy lekarze często słyszą w takich sytuacjach „nie wiem, co zażyłem”?
Cały czas jest to duży problem. Ale kiedy legalne były nowe substancje psychoaktywne, czyli tzw. dopalacze, to wtedy takie sytuacje to była prawdziwa plaga. Jazda bez trzymanki. Jak słyszałem od kolejnego pacjenta, że „walnął kryształ”, to z żalu nad tym, jak prowadzona jest nasza krajowa narkopolityka, po prostu miałem ochotę się rozpłakać.
czytaj także
Dlaczego?
Większość substancji psychoaktywnych może zostać skrystalizowana, więc taka odpowiedź nie daje wiele informacji. Co może znaczyć „kryształ”? Czy mamy do czynienia z mefedronem, czy jednym z wielu jego toksycznych analogów? Szczęśliwie ustawa została zmodyfikowana w taki sposób, że wróciły do łask klasyczne narkotyki i obecnie najczęstsze zatrucia to alkohol i amfetamina, albo alkohol i MDMA. Jakkolwiek by to brzmiało, to takie rzeczy leczy się przyjemnie, bo wiemy, jak to robić – jakie leki podać, żeby w sposób najbardziej bezpieczny dla pacjentek i pacjentów zapobiegać halucynacjom czy nadmiernemu pobudzeniu.
Czekasz właśnie na wyniki tegorocznej ankiety PolDrugs. Coś szczególnie cię interesuje?
Zastanawiam się, czy coraz większa obecność edukatorów i popularyzatorów tematu substancji psychoaktywnych, takich jak Mestosław czy Maciej Lorenc, wpływa na to, że więcej użytkowników testuje swoje substancje. To ważne, bo pozwoliłoby to wyeliminować dużo różnych zatruć. Ciekawi mnie, czy uda się zaobserwować jakieś zmiany wynikające z faktu, że pożegnaliśmy pandemię – może jakieś inne substancje są teraz na topie.
czytaj także
**
Po raz drugi naukowcy ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach organizują ogólnopolskie badanie użytkowników substancji psychoaktywnych PolDrugs 2023, które ma na celu zwiększenie świadomości lekarzy psychiatrów na temat sytuacji z substancjami psychoaktywnymi w Polsce. Badanie to jest całkowicie anonimowe, autorzy nie pytają o dane mogące doprowadzić do deanonimizacji respondentów, dodatkowo wykorzystano platformę Google Forms niepozwalającą autorom badania na zbieranie danych takich jak np. IP komputera. Bez waszej pomocy badanie nie powstanie, dlatego zachęcamy do uzupełnienia i przekazania ankiety znajomym. Możesz wypełnić ją tutaj.
**
Gniewko Więckiewicz – doktor nauk medycznych i nauk o zdrowiu, lekarz specjalizujący się w psychiatrii, psychotraumatolog, naukowiec pracujący na co dzień w Katedrze Psychiatrii Wydziału Nauk Medycznych w Zabrzu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Członek Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego i Amsterdam Psychedelic Research Association. Naukowo zajmuje się głównie epidemiologią stosowania substancji psychoaktywnych oraz poszukiwaniem zależności między używkami a stanem zdrowia psychicznego. Prywatnie zapalony podróżnik i zwolennik narkopolityki opartej na faktach, a nie uprzedzeniach.