Świat

Przez pandemię coraz więcej Amerykanów umiera od przedawkowania narkotyków

Jeszcze nigdy tyle osób nie umierało w Stanach Zjednoczonych z powodu przedawkowania narkotyków. W kraju najbardziej dotkniętym pandemią koronawirusa śmiertelne żniwo zbiera także kryzys opioidowy, który pandemia tylko pogłębia.

W 2019 roku z powodu przedawkowania narkotyków w Stanach Zjednoczonych zmarło prawie 72 tysiące osób. To najgorszy wynik w całej historii Ameryki. Szacuje się, że dwie trzecie tej liczby to ofiary uzależnienia od substancji opioidowych, do których zalicza się m.in. morfinę, kodeinę i heroinę. Podsumowanie zeszłego roku nie zostało jeszcze opublikowane, ale opracowania szczątkowe sugerują, że rok 2020 okaże się jeszcze gorszy niż poprzedni. Kilka stanów porównało liczby zmarłych z przedawkowania z pierwszej połowy dwóch lat: zeszłego i rekordowego 2019 roku. Dane pokazują wzrost ofiar o 13 proc. W niektórych hrabstwach liczba ta się podwoiła.

A na pierwszą połowę roku, którą uwzględniły statystyki, przypadły tylko trzy miesiące pandemii koronawirusa w Stanach. Już wtedy Amerykańskie Towarzystwo Medyczne informowało, że wzrost śmiertelności raportowało aż 39 stanów. Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) przedstawiło dane za dwanaście miesięcy, licząc od maja 2019 roku. Liczba spowodowanych uzależnieniami zgonów wyniosła w tym czasie 82 tysiące.

Ofiary zamknięcia granic

Pandemia utrudniła życie wielu osobom uzależnionym od opioidów. Izolacja społeczna najmocniej oddziałuje na tych, którzy mieszkają sami, i tych, którzy zmagają się z problemami finansowymi, rodzinnymi czy zdrowotnymi. Konsekwencje pandemicznych obostrzeń wpływały także na osoby, które krótko przed pandemią zakończyły terapię – te obarczone są największym ryzykiem powrotu do uzależnienia. Wiele osób wymagających pomocy medycznej bądź terapeutycznej nie zgłaszało się po nią z obawy przed zakażeniem koronawirusem podczas bezpośredniej wizyty w przychodni oferującej leczenie. Dodatkowo utrzymanie dystansu oraz inne zalecenia sanitarne spowodowały, że z usług oferowanych na miejscu jednocześnie może korzystać mniej osób. Wiele przychodni i klinik zostało całkowicie zamkniętych.

Odpowiedzią było rozszerzenie konsultacji na teleporady. Funkcjonowały one jeszcze przed pandemią, ale podczas pierwszego lockdownu stały się zdecydowanie bardziej dostępne. Wcześniej warunkiem leczenia przez internet lub telefon było odbycie pierwszej wizyty na miejscu. W wielu punktach leczenia to wymaganie zniesiono. Dzięki temu więcej osób mogło uzyskać pomoc, nie wychodząc z domu. To z kolei pozwoliło wyeliminować wstyd związany z wizytą w ośrodku. Dzięki dostępności teleporad lekarze mogli na bieżąco wypisywać recepty na leki substytucyjne, które pomagają w ustabilizowaniu sytuacji życiowej. Dla osób korzystających z takiego leczenia ułatwieniem stało się zwiększenie dawki metadonu, jaką lekarz może jednorazowo wypisać pacjentowi.

Nałogowe granie i oglądanie porno przynoszą ulgę w napięciu. Tym trudniej z nich zrezygnować w pandemii

Uzależnionym od opioidów pomagają także leki zawierające buprenorfinę. Badania pokazują, że leczenie z użyciem tej substancji przynosi znaczące efekty. Szacuje się, że w Wirginii Zachodniej, stanie najbardziej dotkniętym kryzysem opioidowym, śmiertelność spowodowana nadużywaniem opioidów spadła o 38 proc. dzięki stosowaniu terapii z użyciem buprenorfiny. Ale i tu sytuacja jest daleka od idealnej. 40 proc. amerykańskich hrabstw nie ma certyfikowanego dostawcy buprenorfiny, co pozostawia ogromne rzesze Amerykanów bez dostępu do niej.

Ograniczenie dostępności leczenia oraz niepokój i stres wynikające czy to z izolacji społecznej, czy problemów finansowych to tylko część przyczyn, które mogą mieć wpływ na wzrost liczby zgonów związanych z nadużywaniem opioidów. Lekarze wskazują także na zamknięcie granic. To zmniejszyło ilości przemycanych narkotyków, w efekcie zaburzając dostawy na lokalne rynki. Braki heroiny były uzupełniane m.in. o wiele groźniejszym opioidem, jakim jest fentanyl. A także innymi substancjami, których składu i działania użytkownicy nie byli pewni.

ONZ uznaje, że marihuana ma właściwości lecznicze. To przełom?

Odpowiedzialność firmy, nie właścicieli

Jednym ze źródeł kryzysu w Stanach Zjednoczonych jest masowe przepisywanie środków przeciwbólowych opartych na silnie uzależniających opioidach. Firmy farmaceutyczne intensywnie lobbowały wśród lekarzy, by ci wypisywali jak najwięcej recept na te właśnie leki. W największym stopniu za prowadzenie nieuczciwych praktyk obwinia się Purdue Pharma, producenta OxyContinu, opioidowego leku przeciwbólowego. W październiku zeszłego roku Purdue Pharma podpisała z amerykańskim rządem ugodę, na podstawie której firma ma przekazać 8 mld dolarów na odszkodowania rodzinom zmarłych oraz na programy leczenia uzależnień. To nie wszystko. Purdue Pharma ma zostać przekształcona w przedsiębiorstwo pożytku publicznego i jako takie ma się zająć m.in. produkcją leków potrzebnych w walce z kryzysem opioidowym.

W tej samej ugodzie przedstawiciele firmy farmaceutycznej potwierdzili, że zachęcali lekarzy do masowego przepisywania uzależniających środków przeciwbólowych i przyznali się do zarzutów, z których wynika współudział Purdue Pharma w wywołaniu kryzysu opioidowego. Ugoda nie przewiduje pociągnięcia do odpowiedzialności karnej żadnego z właścicieli koncernu. Firma nadal będzie sprzedawała OxyContin.

Z kolejną korporacją amerykański rząd będzie walczył przed sądem. W grudniu Departament Sprawiedliwości pozwał Walmart, największą w Stanach Zjednoczonych sieć supermarketów, przy których działa także 5 tysięcy aptek. Administracja rządowa zarzuca firmie, że przyczyniła się do pogłębienia kryzysu opioidowego poprzez m.in. sprzedawanie leków na podstawie nieważnych recept. Walmart jest także oskarżony o niewypełnianie zaleceń dotyczących kontroli sprzedaży substancji mających silne działanie uzależniające.

Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom szacuje, że w latach 1999–2018 z powodu przedawkowania opioidów w Stanach Zjednoczonych zmarło ok. 450 tysięcy osób.

W Szpitalu Praskim pomoc znajdą osoby uzależnione. Część mieszkańców protestuje

Miliardy na wsparcie

Pierwszym prezydentem Stanów Zjednoczonych, który uznał kryzys opioidowy za zagrożenie dla zdrowia publicznego, był Donald Trump. Za deklaracją podążyły rekordowe kwoty przyznane przez Kongres na walkę z uzależnieniami, ale jak pokazały statystyki, 6 mld dolarów to i tak za mało.

20 stycznia w Waszyngtonie na prezydenta został zaprzysiężony Joe Biden, który w kampanii wyborczej deklarował przeznaczenie 125 mld dolarów w ciągu dziesięciu lat na prewencję uzależnień od opioidów oraz na leczenie i wsparcie dla osób uzależnionych. Biden proponował także, aby odchodzić od kryminalizacji osób nadużywających substancje psychoaktywne na rzecz oferowania im specjalistycznej pomocy.

Popęda z Waszyngtonu: Zmiana warty, zmiana tonu

Demokraci nie tylko mają teraz prezydenta, ale po wyborach uzupełniających do Senatu przez co najmniej dwa lata będą kontrolować obydwie izby amerykańskiego parlamentu. To niepowtarzalna okazja, żeby wcielić w życie obietnice wyborcze, które mogą nadać kierunek działaniom w walce z kryzysem opioidowym daleko poza wąsko pojęty horyzont wyborczy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Mateusz Kowalik
Mateusz Kowalik
Dziennikarz Krytyki Politycznej
Dziennikarz, stały współpracownik Krytyki Politycznej. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu i europeistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Wcześniej dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
Zamknij