Kraj

W Szpitalu Praskim pomoc znajdą osoby uzależnione. Część mieszkańców protestuje

Grupa mieszkańców warszawskiej Pragi obawia się, że Centrum Redukcji Szkód dla Osób Uzależnionych od Narkotyków, które ma powstać w sąsiedztwie, zamieni ich życie w „piekło” i „koszmar”. – Praga to nieprzypadkowy wybór, tutaj mieszka wiele osób uzależnionych, które wymagają pomocy – odpowiada na petycję specjalistka pracująca z uzależnionymi.

Internetowa petycja do władz Warszawy została opublikowana w serwisie Avaaz 13 listopada. W jej treści czytamy o inwestycji stołecznego ratusza, który w jednym z budynków Szpitala Praskiego planuje utworzyć Centrum Redukcji Szkód dla Osób Uzależnionych. Autorzy petycji piszą, że w ten sposób władze urządzają na Pradze „piekło” i „koszmar życia z osobami uzależnionymi”. Zarzucają ratuszowi, że bez społecznych konsultacji chcą rozwiązywać problemy całego miasta kosztem bezpieczeństwa ich dzieci. W dalszej części listu czytamy, że „Osoby uzależnione […] prostytuują się, rabują, kradną, a także przyciągają dilerów i lichwiarzy. Po zażyciu narkotyków zachowują się nieobliczalnie, są agresywne albo otumanione”.

Ostry język anonimowych autorów

Petycja zatytułowana jest „Nie dla ośrodka dla narkomanów i bezdomnych w Szpitalu Praskim” i podpisana przez Michała S. Udało się nam dowiedzieć, że współautorów jest kilku. Z jednym z nich rozmawialiśmy. – Boimy się o nasze rodziny – tłumaczy mieszkaniec Pragi-Północ, który z racji gróźb kierowanych pod adresem organizatorów akcji prosi o zachowanie anonimowości. Mówi, że za petycją stoją mieszkańcy bloków i kamienic sąsiadujących ze Szpitalem Praskim. – O inicjatywie jest głośno od lat, ale nikt nas nie pyta o zdanie. Kiedy remont budynku B w szpitalu ruszył na dobre, postanowiliśmy działać.

Czy leki substytucyjne będą wydawane na receptę?

Elementem tego działania są plakaty i petycja sprowadzające osoby uzależnione do zagrożenia dla całej dzielnicy. – To nie przypadek. Zdajemy sobie sprawę z bardzo kontrowersyjnej i ostrej formy petycji i kampanii. Gdybyśmy ładnie napisali, że boimy się o nasze dzieci, to nikogo by to nie wzruszyło. A zależało nam na rozgłosie – dodaje. Ta sama grupa mieszkańców założyła facebookowy profil sprzeciwiający się utworzeniu centrum. Jeden z jej członków zaprojektował i wydrukował plakaty, które później rozlepiono przy kilku pobliskich ulicach. A na nich nagłówek: „Ratujmy Pragę Północ!!!” oraz wezwanie do podpisania petycji.

Plakat powieszony przez mieszkańców sprzeciwiających się powstaniu Centrum Redukcji Szkód, fot. Jakub Szafrański
Plakat powieszony przez mieszkańców sprzeciwiających się powstaniu Centrum Redukcji Szkód. Fot. Jakub Szafrański

Rozumiem lęk mieszkańców

Urząd miasta pracuje nad utworzeniem Centrum Redukcji Szkód na terenie Szpitala Praskiego od 2016 r. Wtedy rozpoczęły się prace nad opracowaniem koncepcji funkcjonalnej budynku B. We wrześniu tego roku został wyłoniony wykonawca robót budowlanych, który rozpoczął prace przygotowawcze pod inwestycję. Prace nad utworzeniem centrum ciągną się od czterech lat i prędko się nie zakończą. Jak informuje Karolina Gałecka, rzeczniczka prasowa stołecznego ratusza, samo zakończenie modernizacji budynku planowane jest na przełom lat 2022 i 2023.

W okienku ciągle można wymienić igły i strzykawki

W odnowionym budynku obok Centrum Redukcji Szkód urząd miasta planuje umieścić specjalistyczną placówkę, która będzie udzielać wsparcia opiekuńczego i świadczyć usługi medyczne m.in. osobom w kryzysie bezdomności, osobom starszym i osobom wymagającym całodobowej opieki. Samo centrum będzie także świadczyć usługi medyczne, m.in. w formie leczenia substytucyjnego – to leczenie uzależnienia od opiatów, np. heroiny, poprzez podanie leku znoszącego narkotykowy głód, ale nie powodującego uczucia „haju”.

Koszt inwestycji ratusz szacuje na 30 mln zł. – Budynek będzie niezależny od kompleksu szpitalnego, niemniej sąsiedztwo Szpitala Praskiego daje gwarancję szybkiego dostępu do specjalistycznej pomocy medycznej w sytuacjach tego wymagających – wyjaśnia Gałecka. Dodaje, że planowana placówka nie będzie łączyć się z budynkiem samego szpitala, a użytkownicy będą wchodzili na jej teren oddzielnymi wejściami od ulic Panieńskiej i Jasieńskiego. To mieszkańcy właśnie tych ulic stoją za petycją przeciwko utworzeniu centrum.

Wejście główne do Szpitala Praskiego. Fot. Jakub Szafrański

Petycja wywołała dyskusję wśród mieszkańców pozostałych obszarów Pragi-Północ. Jedna z nich, Agata, relacjonuje, że po jej przeczytaniu była przerażona stygmatyzującym słownictwem. – Ten język dehumanizuje. I jest bardzo problematyczny, bo odnosi się do osób, które zmagają się z problemem zdrowotnym. Współczesna medycyna uznaje uzależnienie właśnie za problem zdrowotny – podkreśla i dodaje, że całkowicie popiera projekt utworzenia centrum pomocowego.

Władek: Uzależnieni starzeją się i umierają

czytaj także

– Przekaz przeciwników jest taki, że osoby uzależnione od narkotyków będą tu przyjeżdżać i zepsują nam Pragę przyszłości. Ale te osoby już tu są, one tu mieszkają. Potrzebujemy pragmatycznych rozwiązań: miejsca, w którym otrzymają pomoc psychologiczną, spędzą bezpiecznie czas i wymienią brudne igły i strzykawki na czyste – mówi kobieta.

Potrzeby osób uzależnionych zna z najbliższego otoczenia. – Miałam bliskie osoby, które mierzyły się z tym problemem – przyznaje Agata. – Dla nich ważna była pomoc w miejscu, w którym nikt nie będzie ich oceniał, ale dostaną opiekę i czysty, bezpieczny sprzętu do iniekcji (zastrzyków – przyp. red.). Rozumiem lęk mieszkańców, jest on uzasadniony i nie chcę go negować. Ale mam też świadomość, że przez kłopoty wywołane pandemią liczba uzależnionych zapewne będzie się powiększać. I nie powinniśmy tych osób pozostawiać samych sobie.

Radny PiS: dość obarczania Pragi

Wśród osób, które sprzeciwiają się utworzeniu ośrodka pomocy dla osób uzależnionych od narkotyków w zabytkowym budynku B Szpitala Praskiego, jest Ernest Kobyliński, praski radny z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. – Na Pradze istnieją już takie ośrodki i nie rozumiemy, dlaczego nasza dzielnica jest jeszcze bardziej obarczana tym problemem. Nie mamy wątpliwości, że takie centra muszą powstać, ale dlaczego akurat u nas, skoro problem dotyczy całej Warszawy? – dziwi się radny.

Tłumaczy, że mieszkańcy obserwują osoby uzależnione od narkotyków obok istniejących ośrodków pomocowych, które funkcjonują w dzielnicy, i stąd bierze się ich strach. Na koniec radny przyznaje: – Wczytywałem się w petycję i użyty język jest zbyt ostry.

Uzależnieni od heroiny dostaną… heroinę

Kobyliński narzeka też, że władze miasta ignorują stanowisko radnych. A nie jest on jedynym przeciwnikiem utworzenia Centrum Redukcji Szkód w Szpitalu Praskim. W kwietniu 2019 r. rada dzielnicy jednogłośnie przyjęła stanowisko, w którym sprzeciwiła się inicjatywie. Jednocześnie radni zaproponowali, żeby w budynku B utworzyć oddział psychiatrii dziecięcej lub zakład opiekuńczo-leczniczy dla osób przewlekle chorych.

Bezpieczniej pod opieką 

Po pięciu dniach od opublikowania petycji podpisało ją ponad 200 osób, 70 poparło ją w internecie. „Miasto st. Warszawa bez konsultacji i dialogu z mieszkańcami chce stworzyć obok nas ośrodek dla narkomanów i bezdomnych” – czytamy w treści petycji. Zapytaliśmy w ratuszu, czy to prawda.

Jak to jest umrzeć z pogardy na Krymie?

czytaj także

Karolina Gałecka, rzeczniczka urzędu miasta, tłumaczy, że przy propozycjach utworzenia tego typu ośrodków konsultacje prowadzone są z członkami i członkiniami stołecznych podmiotów pomagających osobom w kryzysie. – Tak też było tym razem. Do konsultacji angażowaliśmy komisję dialogu społecznego, Radę Działalności Pożytku Publicznego oraz organizacje pozarządowe – mówi Gałecka.

Konsultacje z mieszkańcami na razie nie są planowane, za to dyskusja na temat przyszłości Centrum Redukcji Szkód trwa na Pradze kolejny dzień.

Martyna, mieszkanka Pragi-Północ, która broni powstania centrum: – Dla wielu osób pewnie jest to nie do pomyślenia, że jest miejsce, w którym można bezpiecznie zrobić zastrzyk, są tam czyste igły i strzykawki i jeszcze mogą przyjść osoby towarzyszące. Te osoby mają prawo do opieki, bo znalazły się w tarapatach. A żeby udzielić pomocy, kluczowe jest poznanie potrzeb tej osoby – argumentuje mieszkanka.

Kto się boi metadonu? Historia rosyjskiej narkofobii

– Najlepiej, jeśli te potrzeby można zaspokoić w jednym miejscu. Dlatego placówka zapewniająca tak wiele usług osobom uzależnionym jest niezbędna – mówi Aleksandra Stańczak-Wiercioch z Fundacji Polityki Społecznej PREKURSOR. Fundacja jest koalicją organizacji pozarządowych oraz specjalistów i specjalistek pracujących w obszarze zdrowia publicznego i polityki społecznej. Jej przedstawiciele współpracowali ze stołecznym ratuszem na etapie przygotowywania wizji budowy centrum.

Stańczak-Wiercioch opowiada, że wśród usług dla osób uzależnionych powinny się znaleźć m.in. punkt testowania w kierunku HIV i innych chorób, hostel interwencyjny, detoks od środków uzależniających. – Z racji uzależnienia i wynikającego z tego problemów samo przemieszczanie się po mieście jest problematyczne. Praga jest dzielnicą, w której przestrzeni przebywa wiele takich osób, więc ten ośrodek jest akurat tej dzielnicy bardzo potrzebny – wyjaśnia.

Szpital Praski. Fot. Jakub Szafrańśki

Z oporem lokalnych społeczności Stańczak-Wiercioch nie spotyka się po raz pierwszy. Kiedy fundacja szukała lokalu w Śródmieściu do prowadzenia punktu dla osób uzależnionych, również pojawiały się podobne niechętne komentarze. – Ludzie woleli udawać, że problem nie istnieje albo że nie dotyczy ich społeczności. Nie chcą dostrzegać, że uzależnieni funkcjonują pośród nich od wielu lat – mówi Stańczak-Wiercioch.

Ci, co się kłują

Z jej doświadczenia wynika, że merytoryczne argumenty nie działają, kiedy w dyskusji górę biorą lęk i emocje. Jednocześnie przypomina zasadę, która powinna jej zdaniem przekonać przede wszystkim te osoby, którym zależy na bezpieczeństwie.

– Osoby uzależnione stanowią największe zagrożenie właśnie wtedy, kiedy pozostają bez jakiejkolwiek opieki – podkreśla Stańczak-Wiercioch.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Mateusz Kowalik
Mateusz Kowalik
Dziennikarz Krytyki Politycznej
Dziennikarz, stały współpracownik Krytyki Politycznej. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu i europeistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Wcześniej dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
Zamknij