Wiemy już, że lokator Białego Domu zmieni się po wyborach prezydenckich w USA. Podobnie jak polityka narkotykowa wielu stanów.
Wygrał Joe Biden, ale nie tylko on. W amerykańskich wyborach wygrała też legalizacja marihuany, a jeden ze stanów postanowił zdekryminalizować posiadanie niewielkich ilości wszystkich substancji psychoaktywnych – w tym heroiny, metamfetaminy czy kokainy. Czy to znaczy, że narkotyki są tam legalne? Wyjaśniamy.
Kolejne stany z legalnym ziołem
Do legalizacji marihuany doszło w Arizonie, Montanie, New Jersey, Missisipi i Południowej Dakocie. Oznacza to, że obecnie 33 stany zezwalają na medyczne zastosowanie marihuany, a w 11 legalne jest używanie rekreacyjne. Co ciekawe, trzy ze stanów, które dołączyły do grona jurysdykcji, gdzie trawa będzie legalna – Montana, Missisipi i Południowa Dakota – są uważane za dość konserwatywne i zdecydowanie wygrał w nich Donald Trump.
Posiadanie niewielkich ilości substancji psychoaktywnych zdekryminalizowano w Oregonie (do tej pory jedynie marihuana była tu legalna). Tyczy się to wszystkich nielegalnych substancji psychoaktywnych. Posiadanie większych ilości z kolei będzie traktowane jako wykroczenie. Za ich sprzedaż dalej można jednak trafić za kratki. W tej kwestii prawo pozostaje bez zmian.
czytaj także
Co istotne, decyzje te zostały podjęte w referendach. Oznacza to, że są one wynikiem zmian w społecznym postrzeganiu substancji psychoaktywnych. Oczywiście, diabeł tkwi w szczegółach i wiele będzie zależało od konkretnych regulacji. Przykładem jest liberalna Kalifornia, która już kilka lat temu zalegalizowała marihuanę. W teorii farmerzy mogą legalnie uprawiać, a dystrybutorzy sprzedawać konopie, w praktyce jednak wysokie koszty wejścia na legalny rynek powodują, że część producentów wciąż decyduje się działać poza prawem.
Mimo to faktem jest, że dołączenie kolejnych stanów – w tym dość konserwatywnych – do grona tych, które zalegalizowały marihuanę, jest dużym krokiem naprzód. Rachunek ekonomiczny zwyciężył bowiem z ideologicznym podejściem do substancji psychoaktywnych. Kryzys spowodowany pandemią koronawirusa skłonił ludzi od poszukiwania w stanowych budżetach możliwości oszczędności i kolejnych źródeł przychodu.
czytaj także
Działacze na rzecz legalizacji marihuany spodziewają się, że presja ekonomiczna będzie jednym z głównych powodów zmian. Na przykład decyzja New Jersey najpewniej popchnie stan Nowy Jork w kierunku legalizacji. Do tej pory władze w Albany, stolicy stanu Nowy Jork, ociągały się z tym krokiem, choć wysiłki w kierunku legalizacji były podejmowane nie raz. Jeśli teraz się nie zmobilizują, to dolary z podatków za trawę będą szerokim strumieniem wypływać do sąsiedniego New Jersey.
Jeszcze ważniejszym krokiem jest dekryminalizacja posiadania niewielkich ilości jakichkolwiek narkotyków w Oregonie. Jest to pierwszy stan, który zdecydował się na taki ruch. Doświadczenia innych krajów, np. Portugalii, pokazują, że dekryminalizacja w średniej i dłuższej perspektywie przynosi pozytywne skutki. Nie wiąże się ze wzrostem liczby użytkowników, za to uwalnia zasoby, które zamiast na ściganie osób z niewielkimi ilościami mogą być przeznaczone na inne zadania policji, a uzależnionymi w końcu będą mogli zająć się medycy, a nie prokuratura. Do tego, jeśli pozytywne skutki dekryminalizacji będą wystarczająco widoczne, niewykluczone, że inne stany pójdą w ślady Oregonu, tak jak w przypadku marihuany poszły w ślady Colorado i Waszyngtonu.
czytaj także
Jest to kolejne świadectwo powolnego odwrotu od wojny z narkotykami w USA. Fakt, że podjęto decyzje o legalizacji marihuany i dekryminalizacji niewielkich ilości jakichkolwiek substancji psychoaktywnych, świadczy o tym, że obywatele są gotowi na odważniejsze decyzje niż politycy, dla których twarde podejście do narkotyków było łatwym sposobem na zdobycie politycznych punktów.
Stany Zjednoczone wciąż na wojnie, ale stany już nie
Podejście wymienionych stanów kontrastuje tu z polityką Waszyngtonu, który nominalnie wciąż wspiera politykę „zero tolerancji dla narkotyków” na poziomie federalnym i międzynarodowym. USA wciąż oficjalnie należą do krajów wspierających międzynarodową wojnę z narkotykami i popierają politykę usuwania koki w Kolumbii czy maku w Afganistanie.
czytaj także
Jak podkreślają działacze na rzecz liberalizacji prawa antynarkotykowego w USA, jednym ze spodziewanych efektów takich zmian będzie zmniejszenie dysproporcji w aresztowaniach między białymi a mniejszościami. Dotyczy to przede wszystkim czarnych Amerykanów i Latynosów, którzy przeważają w statystykach. Takie skutki wojny z narkotykami nie są przypadkowe – ona, podobnie jak i regulacje antynarkotykowe w USA, zawsze miała podłoże rasowe i była jednym z filarów amerykańskiego rasizmu systemowego.
Jednak legalizacja marihuany i dekryminalizacja posiadania niewielkich ilości wszystkich innych substancji psychoaktywnych to tylko pierwsze kroki w ograniczaniu szkód społecznych, które wyrządziła wojna z narkotykami. Nie pomogą one ludziom, którzy zostali skazani na wieloletnie wyroki więzienia – czasami nawet na dożywotnie więzienie – za przestępstwa narkotykowe bez użycia przemocy. Wielu zwolenników reformy prawa narkotykowego w USA uważa, że osoby skazane za posiadanie marihuany w 11 stanach, w których jest ona legalna, powinny zostać wypuszczone z więzień, a wyroki i zarzuty usunięte z policyjnych kartotek.
Układ pokojowy w Kolumbii obowiązuje od czterech lat, ale pokoju nie zapewnił
czytaj także
Zadośćuczynienie wszystkim niesprawiedliwościom wojny z narkotykami jest niemożliwe – wsadzonym za kratki nie zwróci się utraconych lat, ale przynajmniej można im zwrócić odebraną wolność. Tego wymaga nie tylko walka z rasizmem systemowym, ale i zwykła, ludzka przyzwoitość.