Czytaj dalej, Kultura

Drzewa giną przez ekstremalne warunki klimatyczne [fragment książki „Koniec lodu”]

Zmiany w jednym miejscu odbijają się rykoszetem i godzą w inne miejsce, bo atmosfera łączy ze sobą wszystko, co istnieje na naszej planecie. Kiedy w Ameryce Północnej z powodu suszy, ciepła, wylesiania czy plagi owadów wymiera bardzo dużo drzew, jeśli zrównuje się z ziemią tropikalne lasy deszczowe w Amazonii − syberyjskie drzewa iglaste mocniej odczuwają chłód i suszę.

Nie zastanawiałem się nad losem lasów, dopóki nie przeprowadziłem się do niewielkiego domu na północnym zachodzie Stanów Zjednoczonych, pośrodku lasu wtórnego porośniętego olchami, daglezjami, chruściną, szczwółem plamistym i gdzieniegdzie starymi drzewami wiśni. Dziś, kiedy potrzebuję przerwy w pisaniu, wychodzę na zewnątrz i po prostu patrzę w górę na otaczające mnie zielone giganty. Przyglądanie się ich koronom kołyszącym się na wietrze, zwłaszcza późną jesienią, kiedy każdy podmuch je przeczesuje, przynosi mi ukojenie i dodaje sił.

Jakiś rok po tym, jak kupiłem ten dom, wystawiono na sprzedaż dwa sąsiednie hektary zalesionej ziemi. Wiedząc, że mieszkają tam sarny, sowy i kruki, które dotrzymują mi towarzystwa, wziąłem kredyt pod zastaw domu i kupiłem tę ziemię, by zapewnić drzewom bezpieczeństwo.

Przecież pobierają z atmosfery dwutlenek węgla i magazynują go, wydzielając w zamian tlen. Pół hektara dojrzałego lasu pochłania rocznie dwie i pół tony CO2 z atmosfery, a oddaje cztery tony tlenu – wystarczająco, by podtrzymać życie dziewiętnastu osób. Drzewa wchłaniają także ozon, amoniak i tlenki azotu. Uratowanie tych dwóch hektarów wydało mi się minimum tego, co powinienem zrobić.

Patrząc na te drzewa, myślę o tym, że ich cień nas chłodzi, że osłaniają nas od wiatru i są domem dla mnóstwa zwierząt, owadów i ptaków. Spowalniają parowanie wody, utrzymując ją w ziemi, i zwiększają wilgotność atmosfery. To dlatego po pobycie w lesie zawsze czujesz się lepiej. Liście drzew pochłaniają energię słoneczną, a więc drzewa wpływają na obniżenie temperatury powietrza. Wchłaniają również i magazynują wodę deszczową dla siebie i zwierząt żyjących pośród nich, dla nas także. Zapobiegają erozji gleby, szczególnie na zboczach gór i wzdłuż rzek. Dzięki nim mamy drewno, które wykorzystujemy, aby ogrzać się i zbudować sobie schronienie. Wiele z nich dostarcza pokarmu. Większość z nas traktuje obecność drzew jako coś oczywistego, ale zaburzanie klimatu właśnie zmienia postać rzeczy.

13 stycznia 2017 roku. Doktor Craig Allen, ekolog i od 1989 roku badacz USGS w stacji terenowej New Mexico Landscapes przy Bandelier National Monument, wie o drzewach najwięcej spośród wszystkich napotkanych przeze mnie osób. Nasze pierwsze spotkanie odbywa się w salonie jego domu w Santa Fe, zbudowanego z tradycyjnej cegły adobe. Pomieszczenie wypełniają szyszki, konary, kawałki kory i rośliny doniczkowe. Sprowadził do domu tyle badanego przez siebie leśnego materiału, ile się dało. Regały wypełnione są książkami o drzewach i lasach.

Co możemy jeszcze zrobić? Wyginąć

– Las mnie pasjonuje – stwierdza oczywistość z uśmiechem, kiedy widzi, że przyglądam się jego zbiorowi.

Allen jest kwintesencją naukowca. Dzięki ciągłemu przebywaniu w terenie ma wysportowaną sylwetkę, jego ruchy są oszczędne i precyzyjne, ładnie się wysławia i nosi grube okulary.

Zanim usiądziemy przy stole w jego kuchni, opowiada pokrótce o tym, jak on i jego koledzy z Western Mountain Initiative [Inicjatywa na rzecz Gór Zachodu, WMI] badają zmiany w ekosystemach górskich, zwłaszcza pod względem obiegu wody (w tym oczywiście także śniegu). Uzasadnia to tak:

– Góry to wieże ciśnień zachodnich Stanów Zjednoczonych.

Przyjechałem tu po to, by porozmawiać z nim o tym, co dzieje się z drzewami na wysoko położonych suchych pustkowiach południowego zachodu USA i co to może nam powiedzieć o przyszłości.

Allena bardzo interesują reakcje lasu na zaburzanie klimatu. Przyjmuje perspektywę interdyscyplinarną i do swoich badań nad drzewami włącza elementy geografii i ekologii, gdyż – jak mówi – „wszystko jest ze sobą połączone”. Wyjaśnia mi, jaką pracę wykonał, badając wpływ zaburzania klimatu na obszary zalesione na całym świecie. W 2010 roku był głównym autorem artykułu mówiącego o tym, że lasy – nawet te położone w wilgotniejszych rejonach – już odznaczają się wysokim poziomem śmiertelności drzew powiązanym z zaburzaniem klimatu.

Ekologia i klimat, pokusa katastrofizmu

– To oznacza, że jeśli wzmocni się stresor w postaci suszy – tłumaczy – co oczywiście właśnie się dzieje, ucierpieć mogą drzewa na całej Ziemi.

W 2012 roku praca Allena była cytowana w artykule, w którym analizowano dane dotyczące 226 gatunków drzew z całego świata. Jego autorzy odkryli, że znaczna większość drzew już stale egzystuje na granicy niedostatku wody, więc w czasie suszy szybko zaczynają doświadczać niedosytu. W opublikowanym w 2015 roku artykule Allen z kolegą położyli fundamenty pod wyjaśnienie, dlaczego podczas ekstremalnego stresu niektóre drzewa przeżywają, a inne umierają. Posługując się danymi z południowego zachodu Stanów Zjednoczonych, dowiedli, że przyrost drzew zależy od opadów zimą i wiosną, co oczywiście nie jest zaskakujące. Odkryli jednak, że im bardziej ocieplał się klimat, tym wolniej drzewa rosły.

– Tego nikt wcześniej nie wykrył – mówi Allen. – To oznacza, że temperatura jest dla drzew tak samo ważnym czynnikiem jak opady.

W latach, w których temperatury są wyższe, drzewa nie rosną tak szybko, ponieważ cieplejsze, suchsze powietrze wokół wyciąga więcej wody z gleby. Zjawisko to wyraźnie widać na suchych płaskowyżach Nowego Meksyku, gdzie Allen od lat prowadzi badania terenowe, ale jest on zdania, że tak samo dzieje się na całej kuli ziemskiej.

Sachs: Nie ma ucieczki z przegrzanej planety

– Sytuacja na południowym zachodzie Stanów Zjednoczonych zwiastuje to, co może stać się w innych miejscach na Ziemi, gdzie robi się coraz bardziej sucho i ciepło. Jesteśmy w klimatycznym laboratorium.

Zapytany o przyszłość, Allen odpowiada:

– Skrajności będą narastać, a to właśnie przez ekstremalne warunki giną drzewa.

Oczywiście na ten temat też napisał artykuł. Wraz ze wzrostem opadów na całym świecie zwiększa się liczba gwałtownych ulew. Drzewa nie są jednak w stanie magazynować nadmiaru cieczy, więc większa ilość deszczu wcale im nie pomaga. Przeciwnie: wyrządza im krzywdę, ponieważ w wyniku zaburzania klimatu występują coraz dłuższe i gorętsze susze.

Prace te stanowią dziś fundament wiedzy o tym, jak zaburzanie klimatu oddziałuje na lasy. My jednak na własne ryzyko ignorujemy ostrzeżenia Allena.

– Problem w tym, że wyższe temperatury zwiększają stres wywołany brakiem wody – opowiada. – Do tego dochodzi susza, która jeszcze ten stres podsyca. Sprawdziliśmy empirycznie, że gorętsze susze zabijają drzewa wszędzie na Ziemi, bo drzewa stale są na progu wytrzymałości. Nie wiemy więc, czy lasy zniosą wzrost temperatury o jeden do trzech stopni Celsjusza, ale już teraz obserwujemy podwyższoną śmiertelność i przypadki masowego wymierania.

Termin „masowe wymieranie” oznacza, że całe grupy drzew tracą zdrowie i obumierają.

Polityczny realizm wiedzie do katastrofy

czytaj także

Działalność Allena wykazała, że lasom na całym świecie zagrażają utrzymujące się gorące susze spowodowane zaburzaniem klimatu, a drzewa żyją na skraju potencjalnie śmiertelnego stresu ze względu na selekcję naturalną. Jeśli jedno ma trudności, inne, które potrafi żyć blisko progu wytrzymałości, wygra wyścig o światło i przestrzeń, zajmując miejsce tam, gdzie to pierwsze nie daje sobie rady. Systematycznie wpływamy na podniesienie globalnych temperatur, a badania zasadniczo pokazują, że w układzie, który już jest na skraju załamania, nawet niewielkie odchyły od norm klimatycznych mogą łatwo spowodować katastrofę.

Klimat to podstawa funkcjonowania roślin. Gatunki dominujące dominują dlatego, że potrafią żyć w danym klimacie, w danym czasie, w danym miejscu. Jednak wraz ze zmianami klimatu na ten sam obszar przeniosą się inne, lepiej adaptujące się do niego drzewa. Nawet niewielkie zmiany mogą wywracać ekosystem do góry nogami na do tej pory niewyobrażalne dla nas sposoby.

W takim czy innym momencie historii ludzie powchodzili do większości lasów na Ziemi i usunęli drzewa najwyższe, najstarsze, a zatem najodporniejsze na pożary i susze. Dziś więc pozostają nam lasy złożone głównie z gęsto rosnących młodych, niewielkich drzew, bardziej narażonych na pożary, susze i inwazje owadów.

– Klimat zmienia się tak szybko i znacznie, że prawdopodobnie już wkrótce te stare drzewa, które dziś dominują, nie będą sobie radziły tak dobrze – przekonuje Allen. – To oznacza wielkie wymieranie spowodowane ekstremalnymi suszami. Przypuszczamy, że w wielu miejscach na Ziemi już w czasie suszy widać tego objawy.

Jednak dlatego że procesy wymierania drzew nie są odpowiednio reprezentowane w wielkoskalowych modelach zależności roślinności i klimatu, nie włącza się w modelowanie ani wymierania, ani ekstremalnych procesów pogodowych.

– Myślę, że poruszamy się po omacku, jeśli chodzi o przewidywanie losu lasów na planecie Ziemi – mówi sucho.

Lasy mierzą się teraz ze zbyt wielkimi wyzwaniami, nie mając przy tym czasu na zamortyzowanie drastycznych zmian. Może to oznaczać, że zamiast regularnie co roku wyciągać z atmosfery jedną trzecią nadmiarowego dwutlenku węgla, za kilka dekad lasy zaczną de facto wręcz dokładać CO2 za sprawą pożarów, susz i trwającego wylesiania.

Kiedy kończymy rozmowę o drzewach, Allen dopowiada, że lasy wraz ze wszelką inną roślinnością wyświadczają nam niemałą przysługę usuwania około połowy nadmiaru CO2 z atmosfery, podczas gdy oceany wchłaniają drugą połowę. Oczywiście w konsekwencji oceany kwaśnieją, a drzewa cierpią z powodu susz, pożarów i stresu cieplnego.

– Obserwowaliśmy to w latach 80. i 90. – opowiada Allen. – Następnie, pod koniec lat 90., południowy zachód USA wysechł i tak już tam jest do tej pory. Właśnie to tu dokumentujemy i taki kierunek badań ustalamy. Chcemy zrozumieć, w jak trudnej sytuacji znalazły się dziś drzewa i całe lasy.

Zmian klimatu nie da się powstrzymać [rozmowa]

Praca Allena w Nowym Meksyku jest czymś wyjątkowym, ponieważ dotychczas przeprowadzono jedynie garstkę „poważnych eksperymentów z dziedziny masowego wymierania drzew”, jak sam je nazywa. Tymczasem w obszarze Nowego Meksyku zdarzyły się już trzy takie przypadki, więc to tam prowadzi się najważniejsze badania tego zjawiska, które będą mogły pokazać, co może stać się z większością drzew na Ziemi, jeśli nie ze wszystkimi. (…)

***
Kiedy na potrzeby tej książki odbywałem z rozmaitymi ekspertami rozmowy dotyczące tego, jak planeta niszczeje z powodu gwałtownego zaburzania klimatu, regularnie uprzytomniałem sobie, że nie wiem, jak emocjonalnie poradzić sobie z tymi informacjami. Choć nie mogę nie docenić tego, że niczym zwiadowca mogłem wyjrzeć w przyszłość i zobaczyć, dokąd zmierza świat, apokaliptyczna wiedza nieraz mnie przerastała. Spędzanie czasu w otoczeniu przyrody naszej planety stało się więc dla mnie nieodzowne. Kiedy odpoczywałem w domu pomiędzy wyprawami badawczymi, każdy weekend spędzałem, zapuszczając się w góry pobliskiego Parku Narodowego Olympic. Słuchanie śpiewu ptaków i szumu wiatru przesączającego się przez korony drzew zawsze przynosiło mi wytchnienie od dawania świadectwa ekobójstwu.

Czas, by prawo zaczęło ścigać ekobójstwo

Na regularnych weekendowych wycieczkach z plecakiem często po prostu siadałem i patrzyłem. Zamiast czytać albo pisać w dzienniku po długim dniu wędrówki czy wspinaczki, całkowicie zatracałem się w studiowaniu kształtów górskiego zbocza czy zauważaniu nieznacznych zmian w odcieniu pomarańczowego światła padającego na odległy szczyt podczas zachodu słońca, co przynosiło mi tak potrzebne pociechę i dystans. Taki regularny odpoczynek był jak długie, powolne, głębokie oddechy trzymające przy życiu. Jednak im bardziej zagłębiałem się w naukowe doniesienia, tym bardziej ponure się one okazywały.

Widać, że drzewa na zachodzie Stanów Zjednoczonych z trudem egzystują, a ich przyszłość rysuje się w coraz ciemniejszych barwach. Jednym z problemów, który na środowisko wpływa tak silnie jak wycinanie lasów, ale rzadko się o nim mówi, jest degradacja lasów. Dochodzi do niej, kiedy biologiczna różnorodność lasów zostaje trwale zubożona. Przykładem może być zastępowanie lasów dziewiczych szybko rosnącymi drzewami o krótkim cyklu życia.

Obecnie z powodu deforestacji i degradacji martwe drzewa na całym świecie wręcz przyczyniają się do całkowitych globalnych emisji dwutlenku węgla, ponieważ uwalniają magazynowane wcześniej cząsteczki węgla z powrotem do atmosfery.

Heinrich: Nie mylmy lasu z uprawą drzew

czytaj także

Ponadto działania prowadzone w jednej części świata mogą zakłócić równowagę klimatu gdzie indziej. W jednym z badań z 2016 roku wykazano na przykład, że kiedy w Ameryce Północnej z powodu suszy, ciepła, wylesiania czy plagi owadów wymiera bardzo dużo drzew, może to negatywnie wpłynąć na klimat, w którym rosną lasy syberyjskie. Zmiany w jednym miejscu odbijają się rykoszetem i godzą w inne miejsce, ponieważ atmosfera łączy ze sobą wszystko, co istnieje na naszej planecie. Jeśli więc „zrównuje się z ziemią tropikalne lasy deszczowe w Amazonii – zauważył Tim Radford – syberyjskie drzewa iglaste mocniej odczuwają chłód i suszę”.

Rozległe lasy arktyczne Ziemi, pokrywające półkulę północną, znikają w zastraszającym tempie. Choć wielu ludzi zapewne nawet nie zaszczyciło ich jedną myślą, są one największym biomem Ziemi – stanowią około 30 procent wszystkich terenów zalesionych, a naukowcy ostrzegają, że lasy te dziś „są w stanie agonii”. Ponadto zaburzanie klimatu rodzi obecnie groźbę wyginięcia jeszcze większych połaci lasów osikowych. Istnieją przewidywania, że na amerykańskim południowym zachodzie do 2050 roku nie będzie już żadnych takich lasów. Co więcej, w latach 2011–2013 sama Rosja każdego roku traciła średnio obszar lasu równy terytorium Szwajcarii. Tylko w 2014 roku planecie ubyło znacznie ponad 180 tysięcy kilometrów kwadratowych terenów zalesionych, czyli więcej, niż wynosi powierzchnia stanu Oklahoma [lub ponad połowa terytorium Polski].

W wielu artykułach naukowych ostrzegano, że lasy Ziemi są poważnie zagrożone wyginięciem z powodu – jak piszą autorzy artykułu w czasopiśmie „Science” – „zwiększonego popytu na płody ziemi i lasu połączonego z gwałtowną zmianą klimatu”.

W ostatnich 80 latach Kalifornia straciła już połowę dużych drzew w wyniku – łącznie – susz, wyrębu, deforestacji, pożarów, plagi chrząszczy i innych przyczyn powodowanych przez człowieka. Od 2015 roku kalifornijskie lasy zaczęły zanieczyszczać powietrze, zamiast zmniejszać zawartość dwutlenku węgla w atmosferze. Unoszące się z nich gazy cieplarniane przekraczały ilość absorbowanych, głównie z powodu pożarów. W tym samym roku wiecznie zielone sekwoje i inne drzewa będące symbolem Kalifornii rekordowo wymierały z powodu przedłużającej się suszy. Na początku sierpnia 2015 roku amerykańska Służba Leśna ogłosiła, że pierwszy raz w swojej historii musiała wydać ponad połowę całkowitego budżetu tylko na walkę z pożarami.

Naukowcy zachodzą w głowę, w jaki właściwie sposób drzewa próbują się przystosować do obecnej sytuacji. W Stanach Zjednoczonych od 1980 roku populacje drzew przesuwają się na zachód i nikt nie wie dlaczego – może jest to metoda przetrwania w zmieniającym się klimacie.

**
Fragment książki Dahra Jamaila Koniec lodu. Jak odnaleźć sens w byciu świadkiem katastrofy klimatycznej, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.

**
Przypisy znajdujące się w książce zostały usunięte przez redakcję.

**
Dahr Jamail jest amerykańskim dziennikarzem, wieloletnim współpracownikiem portalu Truthout i telewizji Aljazeera, autorem książek. Był jednym z niewielu niezależnych dziennikarzy piszących reportaże z Iraku podczas amerykańskiej inwazji w 2003 roku. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród, w tym Martha Gellhorn Award for Investigative Journalism (2008).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij