Serwis klimatyczny, Świat

Czas, by prawo zaczęło ścigać ekobójstwo

Kopalnia-Grasberg

Mamy odpowiednią „kryminalistykę”, nie mamy ciągle przepisów w prawie międzynarodowym A te są konieczne, by sprawcy zbrodni przeciw środowisku nie czuli się już dłużej zupełnie bezkarni – mówi Nabil Ahmed w rozmowie z Jakubem Majmurkiem.

Jakub Majmurek: Coraz większą karierę robi pojęcie antropocenu – nowej ery geologicznej, w jaką po holocenie Ziemia ma obecnie wchodzić za sprawą działalności człowieka. Przede wszystkim z powodu spalania paliw kopalnych, powodujących ocieplenie klimatu. Pan jest chyba dość sceptycznie nastawiony do tego terminu. Dlaczego?

Nabil Ahmed: Termin faktycznie robi wielką karierę, mam wrażenie, że nawet większą wśród wypowiadających się na temat klimatu humanistów niż faktycznie badających zmiany klimatyczne naukowców. Ja sam patrzę na problem zmian klimatycznych z aktywistycznego punktu widzenia. Pytanie, jakie zadają sobie aktywiści walczący z praktycznymi skutkami zmian klimatycznych brzmi: czy termin antropocen jest przydatny w tej walce? Czy jeśli zdefiniujemy, że nie żyjemy w holocenie, tylko w antropocenie, to da nam to realne narzędzia do radzenia sobie ze skutkami zmian klimatycznych?

Mam wątpliwości, czy ten termin faktycznie jest przydatny w takim sensie. Uważam, że z aktywistycznego punktu widzenia o wiele bardziej użyteczny jest język definiujący problem zmian klimatu nie w kategoriach nauk o ziemi, ale nauki o prawie. Konkretnie prawie karnym.

Postuluje pan, by prawo karne zaczęło ścigać zbrodnię „ekobójstwa”. Co właściwie znaczy ten termin?

Działania człowieka, które prowadzą do zniszczenia całych ekosystemów. W wyniku ekobójstwa dany ekosystem przestaje nadawać się do życia dla ludzi i innych zamieszkujących go organizmów. Żyjemy dziś w epoce ekobójstwa. Ono przybiera różne wymiary. Mamy do czynienia z ekobójstwem klimatycznym, zachodzącym za sprawą globalnego ocieplania. Ale także z „ekobójstwem przemysłowym”, wywoływanym przez toksyczne odpady zanieczyszczające np. rzeki. Ekobójstwo dotyka głównie regionów ubogich, położonych w rejonach tropikalnych, w obszarze szeroko rozumianego globalnego Południa.

Może pan podać jakieś konkretne przykłady ekobójstwa?

Wiele z nich można znaleźć w książce Christiana Parentiego Tropics of Chaos. Parenti pokazuje tam, jak zmiany klimatu wpływają na masowe migracje, przestępczość i konflikty zbrojne w wielu miejscach, od Ameryki Łacińskiej, przez Afrykę Wschodnią, po Azję Południową. Frontów ekobójstwa – jak ja to nazywam – jest we współczesnym świecie naprawdę sporo.

Z aktywistycznego punktu widzenia o wiele bardziej użyteczny jest język definiujący problem zmian klimatu nie w kategoriach nauk o ziemi, ale nauki o prawie. Konkretnie prawie karnym.

By jednak podać konkretny przykład, opowiem panu o miejscu, którym zajmuję się w swojej pracy: Papui Zachodniej. Nie należy jej mylić z Papuą-Nową Gwineą – to niepodległe państwo zajmujące wschodnią część wyspy Nowa Gwinea. Zachodnia część wyspy – Papua Zachodnia – to była holenderska kolonia, od 1962 roku okupowana przez Indonezję. Obok Amazonii to właśnie Papua Zachodnia stanowi najbardziej istotne ogniwo systemu tropikalnych lasów deszczowych na świecie. To miejsce o niezwykłej bioróżnorodności. Znajduje się tam też wiele zasobów mineralnych, w tym miedź i złoto. Te dwa ostatnie wydobywane są w kopalni Grasberg. Kontroluje ją amerykańska korporacja górnicza Freeport.

Kopalnia niszczy ekosystem Papui Zachodniej?

Tak. Stwarza zagrożenie dla lasów deszczowych, rzek i innych cieków wodnych, wreszcie dla rdzennej ludności zamieszkującej region. Kopalnia jest chroniona przez indonezyjskie państwo i jego wojsko, które w Zachodniej Papui bezkarnie strzela do ludzi, stosuje tortury i inne formy przemocy. Sama kopalnia nie powstałaby, gdyby nie wspierany przez Waszyngton krwawy wojskowy zamach stanu generała Suharto w 1967 roku. To Suharto przekazał amerykańskiej firmie koncesje górnicze na terytorium Papui Zachodniej, którego przyszła przynależność państwowa ciągle była dyskutowana na arenie ONZ. Dla Freeport był to bardzo korzystny deal – ich dotychczasowa najbardziej dochodowa kopalnia miedzi została niewiele wcześniej znacjonalizowana przez Castro na Kubie.

Dziś, w związku ze zmianami klimatycznymi, problemy mające swoje źródło w polityce wojskowej i gospodarczej zimnej wojny tylko się zaostrzają. Widać to dobrze w rejonie Pacyfiku. Pacyficzne wyspy, gdzie Stany, Francja i Wielka Brytania prowadziły testy broni jądrowej, dziś mogą znaleźć się pod wodą w wyniku spowodowanego globalnym ociepleniem podnoszenia się poziomu mórz.

Zmian klimatu nie da się powstrzymać [rozmowa]

Mogę sobie wyobrazić, jak miałby wyglądać akt oskarżenia konkretnej korporacji o to, że prowadzona przez nią kopalnia niszczy ekosystem i korzysta z ochrony prowadzącej zbrodniczą politykę armii. Trudno jednak wyobrazić mi sobie, jak przy pomocy prawa karnego można by oskarżyć kogoś o to, że podnoszący się poziom oceanów stwarza zagrożenie dla jakiejś wyspy na Pacyfiku.

To bardzo ważne pytanie, myślę o nim codziennie. Ja i moi koledzy, aktywiści i osoby zajmujące się pracą badawczą, staramy się znaleźć na nie odpowiedź. Przyjrzyjmy się na samym początku temu, skąd w ogóle pochodzi pojęcie „ekobójstwa”. Zostało ono po raz pierwszy sformułowane przez amerykańskiego naukowca Arthura Galstona w kontekście wojny w Wietnamie. Amerykańskie wojsko używało tam na masową, terytorialną skalę herbicydu znanego jako Agent Orange. Skutki tego odczuło całe pokolenie Wietnamczyków. Mieszanka jest nie tylko defoliantem, niszczącym rośliny – co już samo w sobie przyniosło ekologiczną katastrofę –zawiera także toksyny powodujące tragiczne konsekwencje zdrowotne dla ludzi dotkniętych działaniem preparatu.

W okresie wojny w Wietnamie substancje takie jak Agent Orange nie miały formalnie statusu broni chemicznej. W latach 70. pojawił się po raz pierwszy ruch społeczny walczący o to, by na poziomie traktatów międzynarodowych zakazać posługiwania się tego rodzaju bronią, wymierzoną w całe ekosystemy. Sprawa była dyskutowana w trakcie Konferencji sztokholmskiej ONZ w 1972 roku. Wtedy terminu „ekobójstwo” po raz pierwszy użył publicznie szef rządu – szwedzki premier Olof Palme. Rok później amerykański profesor prawa Richard A. Falk przedstawia pierwszą propozycję kodyfikacji ekobójstwa jako zbrodni.

Proces stulecia

czytaj także

Proces stulecia

Peter Singer

Do dziś nie udało się go jednak zawrzeć w prawie międzynarodowym.

Nie, choć dobrym punktem wyjścia mógłby być Statut Rzymski z 1998 roku, stanowiący podstawę dla powołania Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. Statut definiuje cztery zbrodnie, ścigane przez MTK: ludobójstwo, zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciw ludzkości i agresję. Ekobójstwo mogłoby zostać dopisane do tej listy – walczy o to wiele organizacji obywatelskich. To jest moim zdaniem minimum, jakiego dziś potrzebujemy, by prawo zaczęło nadążać za zmianami klimatycznymi.

W 1998 roku nikt o tym jeszcze nie myślał?

Myślano, ale gdy negocjowano Statut Rzymski, nacisk takich państw jak Stany Zjednoczone, Francja i Holandia nie tylko zablokował dodanie ekobójstwa do listy zbrodni ściganych przez MTK, ale także bardzo osłabił zawarte w Statucie prawne środki ochrony środowiska przyrodniczego. Mówi o tym tylko artykuł 8, definiujący pojęcie zbrodni wojennej. Zakazuje on m.in. „zamierzonego przeprowadzania ataków ze świadomością, że mogą one […] wywołać rozległą, długotrwałą i poważną szkodę w środowisku naturalnym”. Problem w tym, że ekobójstwo nie zawsze związane jest z działaniami wojennymi.

Pan uważa, że MTK powinien zajmować się takimi sprawami jak kopalnia dewastująca środowisko? Czy raczej sądy państw narodowych?

Zgodnie ze Statutem Rzymskim MTK ma być „sądem ostatniego ratunku”, który wkracza wtedy, gdy nie ma szans dojścia sprawiedliwości przed sądami krajowymi. W przypadku zbrodni ekobójstwa taki sąd wydaje się szczególnie potrzebny. Wróćmy do kopalni Grasberg. Mieszkańcy Papui Zachodniej nie mają szans na sprawiedliwość przed indonezyjskim sądem. Indonezyjskie państwo traktuje rdzennych Papuasów sprzeciwiających się destrukcji swojego środowiska jako element przestępczy. Niektóre grupy próbowały więc walczyć o sprawiedliwość przed amerykańskimi sądami – ale i te próby spełzły na niczym.

Więc tak, uważam, że MTK byłbym najbardziej odpowiednim ciałem. Choć są też aktywiści, proponujący utworzenie osobnego sądu ds. zbrodni ekologicznych. Który uwzględniałby to, że przy okazji zbrodni ekobójstwa ofiarami są nie tylko ludzie, ale także inne organizmy żywe i tworzone przez nie ekosystemy. Penalizacja ekobójstwa oznaczałaby objęcie ochroną prawną innych niż człowiek organizmów żywych. Ekobójstwo nie jest bowiem wyłącznie zagadnieniem z dziedziny „praw człowieka”, wręcz przeciwnie zachęca do przekroczenia perspektywy „praw człowieka” i zmusza do myślenia w kategoriach „praw Ziemi”, „praw natury”, „praw ekosystemu”.

Czasem jednak udaje się wygrać sprawy przeciw niszczącym środowisko firmom np. z sektora naftowego przed sądami krajowymi.

Tak, ale są to pozwy cywilne. Firmy płacą, ale unikają odpowiedzialności karnej – a w pojęciu ekobójstwa właśnie o to chodzi. Sprawiedliwość nie polega tylko na tym, że ofiary dostają jakąś formę odszkodowania od sprawcy. W procesie karnym najważniejsze jest co innego: publiczne uznanie, że popełniono zbrodnię i napiętnowanie winnej jej osoby, lub instytucji.

Poza tym prawo cywilne często zwyczajnie zawodzi. W Stanach pozwy przeciw korporacjom z sektora energetycznego, domagające się od nich odszkodowań za skutki globalnego ocieplenia są jak dotąd masowo oddalane.

„Powinni zamknąć tę kopalnię i iść w cholerę”

Mogę zrozumieć logikę, jaką kierują się przy tym sędziowie. Globalne ocieplenie to efekt działań, jakie zaczęły się dekady temu, często w momencie, gdy firmy naftowe nie miały takiej wiedzy, jaką mamy dziś na temat relacji między spalaniem paliw kopalnych i zmianami klimatu.

Problem polega jednak na tym, że choć od dawna dysponujemy odpowiednią wiedzą, w niczym to nie zmienia praktyk sektora energetycznego. Na pewno pojęcie ekobójstwa zmusza nas do przemyślenia pewnych kategorii czasowych, zawartych we współczesnej filozofii prawa karnego. Jak np. karać przestępstwo, które przyniesie skutki dopiero za kilka dekad? Którego ofiary – np. mieszkańcy wyspy na Pacyfiku, która zatonie za pół wieku – często się jeszcze nie urodziły? To są bardzo interesujące kwestie, nad którymi aktywiści i teoretycy z całego świata prowadzą ożywioną dyskusję.

Prawo karne opiera się na dowodach winy. Czy mamy narzędzia pozwalające udowodnić ekobójstwo?

One się cały czas rozwijają. Świetną robotę robią dziennikarze klimatyczni. Analiza zdjęć satelitarnych pozwala nam zaobserwować pewne zjawiska. Mamy coraz więcej narzędzi do tego, by w wypadku zbrodni przeciw ekosystemom dowieść dwóch kluczowych dla odpowiedzialności karnej kwestii: intencjonalności i związku przyczynowo-skutkowego – np. między polityką danego przedsiębiorstwa a katastrofą ekosystemu, w którym prowadzi ono operacje.

Mamy więc odpowiednią „kryminalistykę”, nie mamy ciągle przepisów w prawie międzynarodowym A te są konieczne, by sprawcy zbrodni przeciw środowisku nie czuli się już dłużej zupełnie bezkarni.

Žižek: Dramat filozofa w czasie upałów

Kto może wymusić takie zmiany?

Na pewno nie najbogatsze państwa globalnej Północy. Przepisy o ekobójstwie uderzałyby w ich interesy ekonomiczne. Zmiana może wyjść tylko ze strony tych państw, które same znajdują się na „froncie ekobójstwa”, na własnej skórze doświadczają załamywania się całych ekosystemów.

Czy takie państwa nie są po prostu politycznie zbyt słabe, by realnie wprowadzić zmiany w prawie międzynarodowym?

Wystarczy jedno państwo sygnatariusz Statutu Rzymskiego, by oficjalnie przedstawić taką propozycję.

Od propozycji do zmiany prawa droga daleka.

Oczywiście, ale już samo oficjalne postawienie sprawy ekobójstwa przez jakieś państwo byłoby wielkim krokiem naprzód. Aktywiści, naukowcy, architekci, inżynierowie skupieni w różnych instytucjach społeczeństwa obywatelskiego robią świetną robotę: dostarczają danych, rozwiązań, argumentów, naciskają na rządy narodowe. Ale zmiana w prawie międzynarodowym, jeśli ma być realna, musi wyjść od co najmniej jednego państwa, a najlepiej ich grupy.

Pamiętajmy, że zmiana czasem zaczyna się od słabych. Spójrzmy na proces dekolonizacji. Ruchy narodowowyzwoleńcze były względnie słabe na tle kolonialnych potęg. A jednak udało im się wyzwolić spod ich panowania większość globu – zmusiły kolonialne metropolie do zmiany, sprawiły, że koszt bezpośredniego sprawowania władzy w koloniach stał się zwyczajnie zbyt wielki.

Drżyj, Amazonio! Nadchodzi prezydent Bolsonaro

czytaj także

Takie problemy jak zmiany klimatu wymagają bardzo daleko idących przekształceń całego naszego modelu społeczno-gospodarczego. Czy sama penalizacja przestępstw przeciw środowisku to nie za mało?

Oczywiście, by zapobiec katastrofie klimatycznej nie wystarczy ukarać kilka koncernów naftowych. Nikt z aktywistów zajmujących się sprawiedliwością ekologiczną nie jest tak naiwny, by w to wierzyć. Niemniej jednak narzędzie w postaci sankcji karnych za przestępstwa przeciw środowisku mogłoby być użyteczne i dziś go wyraźnie brakuje. Wie pan kiedy ostatni raz oskarżono kogoś w procesie za zbrodnie przeciw środowisku? W latach czterdziestych.

Sprawa dotyczyła zresztą Polski i polskich lasów. Polscy prawnicy, działający w ramach Komisji ONZ ds. Zbrodni Wojennych – to było pierwsze ciało mające zbadać zbrodnie wojenne nazistów, jeszcze przed Norymbergą – przygotowali sprawę przeciw dziewięciu nazistowskim oficerom, którzy działając z rozkazów Göringa, niszczyli polskie zasoby leśne. Göring był Wielkim Łowczym Rzeszy, planował przekształcenie Puszczy Białowieskiej w rodzaj nazistowskiego parku jurajskiego, gdzie hitlerowska elita polowałaby na grubego zwierza, w tym na dziś już wymarłe gatunki – naziści prowadzili badania np. nad wskrzeszeniem tura. Jak pan widzi, Polska ma piękną tradycję, jeśli chodzi o prawo międzynarodowe i środowisko, warto by wasze rządy sobie o niej przypomniały.

Peter Wohlleben: Las to nie wielki magazyn drewna

***
Nabil Ahmed – założyciel interdyscyplinarnego projektu badawczego INTERPRT, gromadzącego dane, aby stworzyć alternatywne forum dla ścigania przestępstw dokonywanych na środowisku naturalnym w regionie Pacyfiku. Celem projektu jest badanie nadużyć z wykorzystaniem analizy przestrzennej i medialnej oraz wspieranie walki o uznanie „ekobójstwa” za przestępstwo w świetle prawa międzynarodowego.

Majmurek: Homo sapiens zabójca

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij