Serwis klimatyczny, Świat

Drżyj, Amazonio! Nadchodzi prezydent Bolsonaro

Jair Bolsonaro. Fot. Marcelo Camargo/Agência Brasil, wikipedia

Jair Bolsonaro to brazylijski Trump na sterydach. Jeśli w najbliższą niedzielę wygra drugą turę wyborów, zostanie prezydentem. A wtedy się zacznie.

Nie będzie paryskiej umowy klimatycznej. Nie będzie ministerstwa środowiska. Będzie za to autostrada przez Amazonię.

Na ziemiach rdzennej ludności powstaną nowe kopalnie. Przepisy o ochronie środowiska pójdą w odstawkę. Greenpeace, WWF i inne międzynarodowe organizacje pozarządowe zostaną wyproszone z kraju, a prezydent będzie rządzić w serdecznym sojuszu z producentami wołowiny.

Naomi Klein: Zderzyliśmy się ze ścianą. Z tej planety nie da się więcej wycisnąć

Tyle mniej więcej obiecuje środowisku Jair Bolsonaro, sondażowy faworyt w nadchodzącej drugiej turze wyborów na prezydenta Brazylii, któremu dwa weekendy temu niewiele zabrakło do bezwzględnej większości głosów.

Kim jest Bolsonaro? Emerytowanym kapitanem. Gorącym zwolennikiem autorytarnych rządów, tortur i junty wojskowej, która władała Brazylią od 1964 do 1985 roku. Politykiem słynącym z rasistowskiej, homofobicznej i mizoginicznej retoryki. Nie mniej zatrważające są jego poglądy na zarządzanie największym lasem deszczowym na ziemi.

Bolsonaro zelektryzował wyborców z miejskich ośrodków, zniecierpliwionych korupcją politycznego establishmentu i domagających się rządów twardej ręki w sytuacji rosnącej przestępczości. W pierwszej turze wyborów prezydenckich zdobył 46 procent głosów, a 28 października zmierzy się w drugiej turze z Fernandem Haddadem z Partii Robotniczej, który dwa tygodnie temu uzyskał 29 procent poparcia.

Bendyk: Rewolucja już trwa

W Amazonii sztandar Bolsonaro wznosi każdy, kto nielegalnie wycina lasy, wydobywa z ziemi minerały, karczuje dżunglę na pastwiska dla bydła lub posiada wielkie latyfundium. Nie oczekują, że Bolsonaro będzie egzekwować prawo. Przeciwnie, zagłosowali na niego w nadziei, że spełni wyborcze obietnice i podrze na strzępy praktycznie wszystkie ustawy o ochronie środowiska i prawach rdzennej ludności. Szczególnie wysokim poparciem Bolsonaro cieszy się w wiejskich, zachodnich stanach kraju i we wszystkich (oprócz jednego) stanach Amazonii.

Pójdzie w ślady Trumpa

W sierpniu o Bolsonaro usłyszał skonsternowany świat, gdy ten oznajmił, że pójdzie w ślady Donalda Trumpa i wypowie paryskie porozumienie klimatyczne. (Tuż przed drugą turą wyborów Bolsonaro wycofał się z tej zapowiedzi – przyp. red.) Jeśli dotrzyma słowa, Brazylia nie będzie już zobligowana do redukowania emisji powstających przy wyrębie Puszczy Amazońskiej – a w tym kraju to większe źródło gazów cieplarnianych niż spalanie paliw kopalnych.

Bolsonaro przyjmuje do wiadomości zmianę klimatu i niebezpieczeństwa, jakie ona ze sobą niesie. Zapytany o to na konferencji prasowej w kwietniu tego roku odparł, że rozwiązaniem jest powstrzymanie przyrostu naturalnego na całym świecie.

„Ludzi jest coraz więcej, a to prowadzi do wylesienia” – oznajmił. „Nie da się uprawiać soi na tarasie domu ani hodować bydła na podwórzu. Dlatego potrzebna jest polityka planowania rodziny. Wtedy zaczniemy zmniejszać presję na środowisko, a to ona, jak sądzę, powoduje globalne ocieplenie, które może oznaczać koniec całej ludzkości”.

Gdy Trump wycofał Stany Zjednoczone z paryskiego porozumienia klimatycznego, Bolsonaro chwalił tę decyzję i dawał do zrozumienia, że umowa klimatyczna to część oenzetowskiego planu odebrania Brazylii suwerenności w Amazonii.

Heinrich: Nie mylmy lasu z uprawą drzew

czytaj także

„Gratuluję Trumpowi. Gdyby to porozumienie było dobre dla USA, nie wypowiedziałby go” oznajmił i dodał, że „przedmiotem dyskusji, chociaż nie wiem jak zaawansowanej” było utworzenie w Amazonii korytarza ochronnego o powierzchni 136 milionów hektarów, „który znajdowałby się nie pod naszą kontrolą, ale pod kontrolą reszty świata”.

Rąbać Puszczę Amazońską na wyścigi

Obecny minister środowiska Brazylii Edson Duarte powiedział: „Oczekiwaliśmy od kandydata, że będzie walczył z wyrębem puszczy i zorganizowaną przestępczością. Tymczasem on zapowiada, że wypowie wojnę ministerstwu środowiska, Ibamie (Brazylijski Instytut Środowiska i Odnawialnych Zasobów Naturalnych) i ICMBio (Instytut Ochrony Bioróżnorodności). Równie dobrze mógłby zdjąć patrole policji z ulic”.

Ile kosztują zmiany klimatyczne? Czy samorządne miasta mogą być motorem rozwoju?

W rozmowie z dziennikiem O Estado de S.Paulo Duarte dodał: „Obawiam się, że natychmiast nastąpi przyspieszenie wycinki. Dojdzie do gorączki złota – będą rąbać puszczę na wyścigi. Mogą czuć się spokojnie wiedząc, że nawet, jeśli złamią prawo, władza spojrzy na to przez palce. Bolsonaro nie pozwoli zrobić im krzywdy”.

Zapatrywania Bolsonaro na ochronę środowiska mają wiele wspólnego z jego rasistowskim stosunkiem do mniejszości etnicznych i rdzennej ludności Brazylii. W ubiegłorocznym przemówieniu oświadczył: „Mniejszości muszą się nagiąć do większości (…) Albo się dostosują, albo po prostu znikną”.

„Zachodni spisek”

Wyrażając pogląd popularny w kręgach wojskowych, chociaż nie poparty żadnymi dowodami, stwierdził, że prawa rdzennej ludności są elementem zachodniego spisku, którego rzekomym celem jest utworzenie w Amazonii separatystycznych państewek popieranych przez ONZ.

III wojna światowa czy przewrót ekologiczny? Wybór należy do państwa

„Prędzej czy później powstanie w Brazylii kilkanaście czy kilkadziesiąt osobnych państw. Będą się rządzić same, bez naszego udziału. Pierwszy świat będzie wyzyskiwać Indian, a dla nas nic nie zostanie” – to słowa Bolsonaro z ubiegłego roku.

Zapowiedział, że zezwoli na budowę kopalń i inną działalność gospodarczą na ziemiach rdzennej ludności. Brazylia uznaje około 13 proc. swojego terytorium za należące do rdzennej ludności – większość tych obszarów leży w Puszczy Amazońskiej. Stanowią one silną barierę ochronną dla puszczy; jak dotąd, na tych terenach miało miejsce jedynie 2 proc. wszystkich wyrębów prowadzonych w Amazonii.

Prawa rdzennej ludności są w Brazylii chronione ustawowo. Artykuł 231 konstytucji stwierdza, że rdzenne ludy mają „przyrodzone prawa do ziemi, którą zgodnie ze swoją tradycją zamieszkują”, chociaż technicznie rzecz biorąc, ziemia należy do państwa, a ludność rdzenna nie ma prawa własności do znajdujących się w niej surowców naturalnych.

Płonie państwo z kartonu

Dziś nie wiadomo, czy Bolsonaro zamierza respektować te prawa. Część brazylijskich obserwatorów ostrzega, że zaprowadzi on autorytarne rządy. W ostatnich tygodniach te obawy się pogłębiają. Wskazany przez Bolsonaro kandydat na wiceprezydenta, generał Antônio Mourão, przekonuje, że Brazylia potrzebuje nowej konstytucji, przyjętej tym razem bez pytania społeczeństwa o zdanie – i podpowiada, że Bolsonaro mógłby ogłosić się dyktatorem.

Bolsonaro i Mourão bronili okrutnych poczynań brazylijskiej dyktatury wojskowej, za czasów której tysiące amazońskich Indian zostało wypędzonych, zamordowanych lub zmarło wskutek chorób przy budowie dróg i elektrowni wodnych. Brazylijskie wojsko nigdy nie wzięło odpowiedzialności za tamte wydarzenia.

W stronę zielonej energii – z kim i po co?

„Jego wygrana będzie oznaczać zinstytucjonalizowane ludobójstwo” – mówi Dinamam Tuxá, krajowy koordynator Brazylijskiego Stowarzyszenia Ludności Rdzennej w telefonicznym wywiadzie dla Climate Home News. „Uprzedził już, że rząd federalny nie będzie strażnikiem praw rdzennej ludności, takich jak prawo do ziemi. Bardzo się boimy. Ja sam obawiam się o życie. Jako lider stowarzyszenia liczę się z odwetem za obronę naszych praw”.

Ministerstwo środowiska pod młotek

W kampanii wyborczej Bolsonaro obiecywał, że zlikwiduje ministerstwo środowiska, a jego funkcje przeniesie do ministerstwa rolnictwa. Samo ministerstwo rolnictwa z kolei przypadnie politykom z tak zwanego lobby wołowego – grupy konserwatywnych posłów, którzy kontrolują około jedną trzecią głosów w brazylijskim kongresie i twardo sprzeciwiają się wytyczaniu granic terenów należących do rdzennej ludności, za to w przeszłości usiłowali likwidować rezerwaty, by oddawać je pod uprawy i pastwiska. Przed trzema tygodniami „lobby wołowe” formalnie poparło kandydaturę Bolsonaro.

W kilku wystąpieniach Bolsonaro zapowiedział, że położy kres działalności agencji Ibama i ICMBio, które zwalczają nielegalne wydobycie surowców i wyrąb lasów. W niedzielnym przemówieniu, tuż po pierwszej turze głosowania, obiecał unieszkodliwić agencję Ibama.

Bendyk: Klimat, środowisko i kapitalizm, czyli tania natura się kończy

Bolsonaro czuje do niej osobistą urazę. W 2012 roku przyłapano go na nielegalnym łowieniu ryb w państwowym rezerwacie przyrody niedaleko Rio de Janeiro i wymierzono mu grzywnę – równowartość 2700 dolarów. Od tamtej pory raz po raz brał Ibamę na cel jako członek brazylijskiej Izby Deputowanych. Przedłożył na przykład projekt ustawy, która miała odebrać jej agentom prawo do noszenia broni, chociaż pracują w najbardziej niebezpiecznych regionach kraju.

W kampanii wyborczej Bolsonaro oświadczył, że pozbawi Ibamę prawa do wydawania pozwoleń środowiskowych, a te kompetencje przekaże innym urzędom państwowym. Oznacza to między innymi, że Ibama nie zdoła powstrzymać kilku kontrowersyjnych planów, takich jak wznowienie budowy autostrady BR-319 – długiej na 890 km drogi przecinającej najpilniej chronione obszary Amazonii – albo gigantycznej elektrowni wodnej São Luiz do Tapajós, która ma powstać na terenach zamieszkanych przez rdzenny lud Munduruku i plemiona rzeczne.

Peter Wohlleben: Las to nie wielki magazyn drewna

Szczególnie poważnym zagrożeniem dla ekosystemu Amazonii jest autostrada BR-319, biegnąca od Manaus do Porto Velho, ponieważ wraz z jej budową powstanie wiele dróg dojazdowych. Według studium wykonanego przez organizację pozarządową Idesam, powstanie autostrady narazi okalające ją tereny na przejmowanie ziemi i wylesianie, a skutki budowy drogi będą odczuwalne na obszarze o powierzchni Niemiec i Belgii razem wziętych. Ibama to ostatnia przeszkoda, jaka dotąd uniemożliwiała realizację tego projektu.

„Nazwał już Ibamę i ICMBio wrogami publicznymi numer jeden i kilkakrotnie zapowiadał, że uchyli ustawy środowiskowe i społeczne” – mówi André Guimarães, dyrektor Instytutu Badań nad Środowiskiem Amazonii. „Jednak, co zapowiada w kampanii, to jedno. Ważne, co rzeczywiście będzie mógł zrobić, kiedy obejmie urząd”.

Dramatycznie potrzebujemy utopii

Guimarães przypomina, że lobby wołowe nie raz usiłowało złagodzić przepisy dotyczące ochrony środowiska i zakazujące pracy niewolniczej, zwykle jednak bez powodzenia, bo głos opozycji przeważał.

„Bolsonaro będzie próbował robić swoje, a zadanie społeczeństwa obywatelskiego polega na tym, by mu to uniemożliwić. Czekają nas nieustanne kłótnie i walki polityczne. Protesty nie mogą ucichnąć”.

 

Od redakcji: w piątek 26.10 o godzinie 19:00 pod ambasadą Brazylii w Warszawie rozpocznie się protest pod hasłem #Elenao („nie on”). Szczegółowe informacje na Facebooku.

 

**
Fabiano Maisonnave – korespondent serwisu Climate Home News w Ameryce Łacińskiej.

Tekst ukazał się w serwisie Climate Home News  na licencji CC-BY-ND. Z angielskiego przełożył Marek Jedliński.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij