Przeczytałam ich książki i zaintrygowały mnie one, zaciekawiły, zainspirowały. Czasem wkurzyły takim wkurzeniem, które nakręca do działania. Czasem uspokoiły, pokazując, że kiedy się działa wspólnie z innymi, można wiele zmienić. Nadszedł 8 marca, który w zasadzie zapisywać chyba dziś można jako „***** *** marca”, więc to dobra okazja, żeby tych kilka dziewczyn i kobiet przypomnieć.
Bartek Modzelewski, który pracuje w dystrybucji Wydawnictwa Krytyki Politycznej, szykując promocję na 8 marca, zapytał mnie, jakie nasze książki autorstwa kobiet i o kobietach uważam za ważne.
Cieszę się, że zagadał o tych książkach KP, bo skłoniło mnie to do spojrzenia na regał (nadal nie opanowałam czytania na nośnikach cyfrowych) i przypomnienia sobie tych wszystkich niezwykłych autorek.
Jedną z pierwszych książek KP, jakie przeczytałam, byli Uwikłani w płeć Judith Butler. Od razu uprzedzam, że to nie jest łatwa lektura, lecz kawał porządnej analizy społecznej i filozoficznej. Książka, która ryje mózg. Przekłada w nim taką klapkę, która już zawsze każe ci zadawać pytanie: „A gdzie tu kobiety?”. Ale też przekonuje, że płeć jest performatywem/konstruktem, więc pytaniu „gdzie są kobiety?” nieuchronnie towarzyszy drugie: „A co to znaczy »kobiety«?”.
Jedno z moich pierwszych wspomnień związanych z Krytyką Polityczną też ma związek z książkami i właśnie z Butler. Ponad 10 lat temu napisałam tekst, który wysłałam do KP. Na ten ogólny adres na stronie, o którym myśli się zazwyczaj, że nikt nie czyta tego, co na niego przychodzi. Wtedy ktoś przeczytał (i nadal to robimy). Mój tekst ukazał się na stronie, a po latach zostałam redaktorką naczelną tej strony. Kto by pomyślał.
Wtedy, po ukazaniu się mojego tekstu, wpadłam do REDakcji na Chmielnej (mieszkanie wynajmowane lata temu przez KP, pierwsze prowadzone przez nas minicentrum kultury) poznać się z zespołem. Akurat kiedy przyszłam, z drukarni przyjechała paleta książek. Poszłam więc pomóc w rozładunku i wniesieniu ich na piętro. O magazynie na książki Krytyka mogła wtedy, w 2009 roku, tylko pomarzyć. Książki, które wydawaliśmy, trzymaliśmy w REDakcji, wszędzie, gdzie się dało. Kto był na Chmielnej, pamięta może, że nawet prysznic w łazience był zawalony zgrzewkami, m.in. książki Judith Butler. Kiedy komuś z nas brakowało miejsca na biurku – przestrzeń mała, to i biurka mikroskopijne – robił sobie dobudówkę właśnie z tych zgrzewek.
Do dziś, kiedy nowa książka przyjeżdża z drukarni, cieszę się jak dziecko i lecę rozpakować paletkę. Taki miły stary nawyk.
Uwikłani w płeć to dziś klasyk. Podobnie jak książka Elizabeth Dunn Prywatyzując Polskę. Dunn zatrudniła się w zakładach Alima-Gerber i obserwowała, jak w Polsce tworzy się współczesny kapitalizm. Gdzieś na początku książki (zakreśliłam to zdanie w moim pożółkłym już ze starości egzemplarzu – kiedyś drukowaliśmy najwyraźniej na szybko żółknącym papierze) Dunn pisze: „ukryte założenie Gerbera w Polsce (podobnie jak w większości amerykańskich przedsiębiorstw w Europie Wschodniej) polegało na tym, że aby wytworzyć produkty określonego typu, firma najpierw musi stworzyć ludzi określonych kategorii: pracowników produkcyjnych, kierowników, handlowców i konsumentów takich jak w USA”.
Książka Elizabeth Dunn jest dziś punktem odniesienia dla wielu autorów i autorek. Nieraz trafiam na nią w przypisach książek o współczesnej Polsce. Dunn nie tylko fajnie złapała ten moment wytwarzania określonych produktów i ludzi, ale też świetnie o tym opowiedziała. Pracowała w fabryce, gadała ze współpracownicami. To nie jest analiza oparta na liczbach i wykresach, ale na doświadczeniu i wiedzy.
Kiedy kilka lat temu Elizabeth Dunn znów była w Polsce, zapytałam Beatę Siemieniako, czy chciałaby ją poznać. Beata wydała wtedy w KP swoją książkę, nawiązującą tytułem do Dunn: Reprywatyzując Polskę. A my wydaliśmy wznowienie Prywatyzując Polskę, wydrukowane na mniej żółknącym papierze.
Beata we wstępie do swojej książki pisała, że Prywatyzując Polskę znacząco wpłynęło na jej postrzeganie świata i ogromnie pomogło w zrozumieniu problemów, którymi sama się zajmowała.
Autorka "Prywatyzując Polskę" Elizabeth Dunn wymienia się książką z autorką "Reprywatyzując Polskę" Beatą Siemieniako. pic.twitter.com/dC15lQEDVv
— Krytyka Polityczna (@krytyka) May 30, 2018
Reprywatyzując Polskę. Historia wielkiego przekrętu to historia reprywatyzacji, afer z nią związanych, dramatów, które w wyniku tych afer przeżywało wiele osób. Siemieniako jest prawniczką i aktywistką. To rzadkie połączenie i dlatego jej perspektywa jest unikatowa. Nie tylko mogła zagłębić się w prawne problemy reprywatyzacji, ale przede wszystkim lata działania w Komitecie Obrony Praw Lokatorów pozwoliły jej poznać ludzi, którzy stali się ofiarami reprywatyzacji i walczyli o swoje prawa.
Beata zaprosiła mnie kiedyś na piknik z lokatorami. Wspaniali, wspierający się, pomagający sobie wzajemnie ludzie. Jestem i będę jej zawsze wdzięczna za to zaproszenie i za jej książkę.
Niedawno minęła 10. rocznica zamordowania Jolanty Brzeskiej, działaczki lokatorskiej, ważnej bohaterki książki Siemieniako. Przy tej okazji Beata mówiła: „tu nie chodzi tylko o konkretny wyrok skazujący, ale też o potwierdzenie, że Jolanta Brzeska zapłaciła najwyższą cenę za walkę z rażącą niesprawiedliwością i ludzką krzywdą”.
Jest jeszcze jeden klasyk, który wydała Krytyka Polityczna, a który polecam bardzo często w czasie dyskusji o feminizmie. To książka bell hoooks Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum. Wydaliśmy sporo feministycznych publikacji, ale ta jedna wciąż do mnie wraca.
Książka bell hooks ukazała się w Stanach w roku 1984. Hooks polemizowała w niej z Betty Friedan i jej Mistyką kobiecości, która w USA wyszła w 1963 roku. Tak się złożyło, że po polsku obie te książki ukazały się w zasadzie w jednym czasie, hooks w 2013, a Friedan w 2012 roku. Czytałam je więc jedną po drugiej. Friedan zwracała uwagę na problemy kobiet, którym społeczeństwo każe się wywiązywać z obowiązków bycia świetną panią domu, żoną, matką. Taką idealną postacią, jaką znamy z filmów o latach 50. w USA, w których żona z domu na przedmieściach ma pięknie wyglądać i ogarniać… dom na przedmieściach. Bell hooks zwróciła uwagę, że dla wielu czarnych kobiet zmartwienia opisane przez Friedan to jednak nie ich problemy.
„Kiedy Betty Friedan pisała o »problemie, który nie ma nazwy«, próbując opisać, jak dyskryminacja ze względu na płeć dotyka dobrze wykształcone białe kobiety z klas uprzywilejowanych, Septina Clark, Ella Baker, Fannie Lou Hamer i Ann Moody oraz inne, działające w pojedynkę czarne kobiety w całych Stanach Zjednoczonych, walczyły z seksizmem w ruchu na rzecz czarnych” – pisała bell hooks. I choć odnosi się ona w swojej książce do problemu nierówności rasowych, który – umówmy się – w Polsce nie ma takiej skali jak w USA, to jej książka doskonale daje się czytać jako opowieść o różnicach w ruchu feministycznym, o rozdźwięku między problemami kobiet z różnych klas społecznych.
Ostatnią książką, którą pozwolę sobie wam zarekomendować, jest Gwałt polski Mai Staśko i Patrycji Wieczorkiewicz. Gdyby zastosować się do rad Marie Kondo, która poleca mieć w domu tylko te rzeczy, które sprawiają nam radość, książka Mai i Patrycji byłaby pierwszą do wywalenia. Iskierek szczęścia czytanie Gwałtu polskiego w was nie wywoła. Wywoła za to szok, smutek, wkurwienie na świat, w którym kobiety doświadczają przemocy i są pozostawione same sobie.
Maja Staśko i Patrycja Wieczorkiewicz oddały głos kobietom, które zostały zgwałcone, były bite, spotykały się z przemocą ze strony partnerów, którym ufały, z którymi dzieliły życie. Każda kolejna historia jest osobistą tragedią. Autorki rozmawiają też z ekspertkami, które pomagają nam lepiej zrozumieć doświadczenia, przez jakie przeszły bohaterki.
W poniedziałek 8 marca klub Lewicy złożył projekt ustawy zmieniający definicję gwałtu. Zgodnie z projektem art. 197 § 1 Kodeksu karnego, definiujący, czym jest zgwałcenie, brzmiałby: „Kto doprowadza inną osobę do obcowania płciowego: przemocą, groźbą bezprawną, podstępem lub bez wcześniejszego wyrażenia przez tę osobę zgody na obcowanie płciowe, podlega karze pozbawienia wolności od lat 3 do 12”. Kluczowe są tu dodane przez projekt słowa mówiące o braku wcześniejszego wyrażenia zgody na obcowanie płciowe oraz podwyższenie minimalnego progu kary z dwóch do trzech lat.
W rozmowie z KP o tym projekcie zmian Maja Staśko i Patrycja Wieczorkiewicz streściły ten zapis do „Nie ma zgody, jest gwałt”. Książka dziewczyn pomaga zrozumieć, dlaczego złożony przez Lewicę projekt jest taki ważny.