Kinga Dunin czyta, Weekend

Fantastyka to nie tylko opium dla czytających. Można się też czegoś dowiedzieć [o powieściach Rebekki F. Kuang]

Fragm. okładki oryginalnego wydania „Wojny makowej”

Kto zrozumie, co się wydarzyło w Nikan, ten może nie będzie znał dat, faktów, nazw i nazwisk, ale całkiem sporo zrozumie z chińskiej przeszłości. Kinga Dunin czyta „Trylogię wojen makowych” i „Babel” Rebekki F. Kuang.

Rebecca F. Kuang, Trylogia wojen makowych, t. 1–3, Wojna makowa, Republika Smoka, Płonący bóg, przeł. Grzegorz Komerski, Fabryka Słów 2020–2021
Babel, czyli o konieczności przemocy, przeł. Grzegorz Komerski, Fabryka Słów 2023

Wojna makowa okładkaI znowu fantastyka. Jest jednak pewna przyjemność w czytaniu długich powieści, w których coś się dzieje, i to przeważnie po kolei. Warto też zwrócić uwagę na tę autorkę.

Kuang urodziła się całkiem niedawno, rocznik 1996, w Chinach, w Kantonie. Jeden jej dziadek walczył u Czanga Kaj-szeka, któremu, nie wchodząc w szczegóły, zawdzięczamy istnienie Tajwanu. Drudzy dziadkowie doświadczyli japońskiej okupacji.

Kiedy miała cztery lata, wyemigrowała z rodzicami do Stanów Zjednoczonych. Dorastała w Teksasie, a na studia dostała się dzięki sukcesom w ogólnokrajowych zmaganiach w debatach oksfordzkich. Pracowała też jako trenerka drużyn przygotowujących się do takich zawodów. W połowie studiów, kiedy miała dziewiętnaście lat, wyjechała na rok do Chin i tam zaczęła pisać Wojnę makową. Książka, która zapoczątkowała Trylogię wojen makowych, ukazała się w 2018 roku. Kolejne tomy – Republika Smoka i Płonący bóg – odpowiednio w 2019 i 2020.

Kuang kończyła różne kursy creative writing, a studiowała historię, stosunki międzynarodowe, ale przede wszystkim sinologię. Dzięki stypendiom spędziła rok w Cambridge i w Oksfordzie, na obu uczelniach uzyskując magisterki. Wróciła do Stanów, gdzie na Yale przygotowuje doktorat z dziedziny języków i literatur wschodnioazjatyckich. Napisała kolejną powieść – Babel, wydaną w Stanach w 2022 roku. I kolejną, Yellowface, która będzie miała premierę w maju tego roku.

Nie wiem jak wam, mnie to imponuje. Może pod względem literackim jej powieści to nie arcydzieła, ale są nawet więcej niż poprawne. Przede wszystkim jednak uważam, że dobra twórczyni fantastyki – bardzo kibicuję kobietom piszącym fantastykę – poza talentem narracyjnym powinna coś jeszcze wiedzieć, na czymś się znać. Taki klasyk jak Tolkien był przecież nudnym profesorem filologii klasycznej i literatury staroangielskiej. Ursula Le Guin dobrze orientowała się w antropologii kulturowej. Clarke, ten od Odysei kosmicznej 2001, studiował matematykę i fizykę…

Czytać Le Guin to nie grzech

Jasne, nie czytałabym tych setek stron, gdyby nie były wciągające, ale poważnym atutem dla mnie jest też odnosząca się do chińskiej historii tematyka, powieściowe realia, chociaż w trylogii Chiny nazywają się Nikan.

To ogromny kraj podzielony na prowincje, których możnowładcy toczą ze sobą nieustanne wojny, ale szczególnie wyraźny jest podział na bogatszą, dominującą północ i biedniejsze, pogardzane południe, którego mieszkańcy mają też ciemniejszą skórę, mówią dialektem nieuznawanym na północy.

Za wschodnią granicą Nikan można zobaczyć niewielką, wygiętą w kształt łuku wyspę, to Federacja Mugen. Poza tym jest jeszcze jedna mała wyspa, kiedyś skolonizowana przez Nikan, teraz bezludna, bo jej ludność została wymordowana, poświęcona na ołtarzu politycznych rozgrywek. I wreszcie Hesperianie i Bolończycy, konsorcjum zachodnich państw, dysponujące lepszą bronią i skuteczniejszą technologią (arkebuzy i sterowce, podczas gdy Nikaryjczycy mają do dyspozycji łuki i kusze). Tak wygląda mapa, na której przez trzy tomy toczyć się będą krwawe walki.

Republika SmokaPoczątkowo osłabione po dwóch wojnach makowych Nikan jest cesarstwem i ma swoją cesarzową, Panią Żmiję. Federacja najeżdża Nikan i dokonuje okrutnych rzezi mieszkańców, niszcząc kraj. Jedna z północnych prowincji przy wsparciu Hesperian stara się obalić cesarstwo i wprowadzić bardziej nowoczesny ustrój. Z południa wyrusza w długi i zabójczy marsz chcąca ich zniszczyć armia biedaków. Ostatecznie Nikan zostanie zrujnowane, Federacja zniknie z mapy z ogromnym bum, a zwolennicy bliższych relacji z Zachodem znajdą się na tej wyludnionej wyspie.

Dosyć łatwo nałożyć na to siatkę historii Chin z pierwszej połowy XX wieku. Wojny opiumowe (to jeszcze wiek XIX), upadek cesarstwa, Kuomintang, Długi Marsz komunistów z południa na północ, przywódcą komunistów zostaje Mao Tse-tung, wojna chińsko-japońska, masakra w Nankinie, Hiroszima, Tajwan…

Tylko że to jest fantastyka! Coś nam to przypomina, albo nic nie przypomina, bo historia powszechna nie jest naszą mocną stroną. I co wtedy? Nie szkodzi, autorka jednak dość swobodnie korzysta z chińskiej historii. W fantastycznym świecie Nikan jest inna chronologia wydarzeń, podobnych, ale przecież nie tożsamych z historycznymi, nie pojawiają się żadne historyczne postaci. Natomiast mamy tu dobrze pokazane procesy historyczne. Kolonialne zapędy Zachodu, rasizm, upadek tradycyjnej kultury, konflikty klasowe, logika konfliktów wojennych i mnóstwo wewnętrznej polityki. Kto zrozumie, co się wydarzyło w Nikan, ten może nie będzie znał dat, faktów, nazw i nazwisk, ale całkiem sporo zrozumie z chińskiej przeszłości.

O przepraszaniu i jego skutkach

Ale spokojnie, nie jest to traktat historyczno-polityczny, tylko rasowa fantastyka z mocną bohaterką. Fang Runin, w skrócie Rin, jest sierotą wojenną – jak to sieroty – źle traktowaną przez opiekunów, którzy kiedy dziewczyna podrasta, postanawiają szybko wydać ją za mąż. Jej drogą ucieczki staje się zdanie państwowego egzaminu, który pozwoli jej na dalsze kształcenie.

Egzamin pozornie dostępny jest dla wszystkich, ale tak naprawdę służy tylko podtrzymaniu przywilejów klasowych, dzieci bogatych przygotowują się do niego od dzieciństwa otoczone nauczycielami, ona nauczyciela musi przekupić opium, a potem wkuwać całymi nocami, a jak czegoś nie rozumie, to uczy się na pamięć. Uczenie się to mordercza praca, konkurencja, wymaga to niezwykłego wysiłku i ambicji. Żadne tam szkoły, w których dziecko ma się czuć dobrze i rozwijać predyspozycje.

Płonący bóg okładkaOczywiście Rin to się udaje, zdaje jako najlepsza w swojej prowincji i może iść do akademii wojskowej, jedynej bezpłatnej uczelni. Tam to samo – ciężkie treningi, nauka i upokorzenia, które musi znosić, bo jest biedna, z południa, ma ciemniejszą skórę, mówi dialektem, jest gorzej przygotowana. Czy ma znaczenie, że jest dziewczyną? W tych fantastycznych Chinach panuje patriarchat, ale wszystkie pozycje są otwarte dla kobiet, które potrafią o nie zawalczyć. (W przypadku Rin ta walka oznacza też decyzję o zabiegu uszkadzającym macicę, żeby pozbyć się pozbawiającej sił menstruacji).

Uczelnia stara się jej pozbyć, a jej jedynym wsparciem jest mistrz, niezłe dziwadło. Nigdy nie pojawia się na zajęciach, głupio żartuje, podśpiewuje sprośne piosenki i hoduje w swoim ogrodzie różne narkotyczne rośliny.

Oczywiście okazuje się, że to on ma prawdziwą moc i wprowadzi Rin do świata bogów. Bogów jest sześćdziesięciu czterech, tyle ile heksagramów w I Ching. Jednego z nich, boga ognia i zniszczenia, Rin nauczy się przywoływać, do czego przydają się substancje psychoaktywne. Dołączy do grona niewielu szamanów, którzy jeszcze w Nikan pozostali. Przy okazji pod rozwagę zostaną poddane różnice między duchowością Wschodu i Zachodu. Hesperianie wierzą w jednego Stworzyciela, wielkiego zegarmistrza, oraz w naukę, a szczególnie w teorię ewolucji, rozumianą dość prymitywnie i służącą uzasadnieniu rasizmu.

W krainie baśni z 1001 nocy straszą demony

Jak w każdej przyzwoitej fantastyce wielka moc zdobywana jest z trudem, może być wyniszczająca dla jej posiadaczki, nie jest to po prostu machanie czarodziejską różdżką. Rin dzięki niej zdobywa coraz więcej władzy, ale też ciążącej jej odpowiedzialności. Przejdziemy z nią przez wszystkie wspomniane wyżej fantastyczno-historyczne miejsca i wydarzenia. Morze krwi, okrucieństwa, bitwy i potyczki, i Rin, której zwycięstwa, chociaż po każdym następuje bardzo bolesny upadek, dają wręcz ekstatyczną przyjemność przerywaną wyrzutami sumienia.

Z jednej strony wojna to szachy, rozgrywki, gdzie poświęcamy tysiące albo i miliony ludzi, żeby ocalić innych ludzi albo osiągnąć cel przedstawiany jako szlachetny. Ofiary to tylko liczby, które trzeba uwzględnić w rozważanych strategiach. Z drugiej, Rin w pewnym momencie ma wizję, w której widzi wrogów jako konkretnych ludzi, ich marzenia, rodziny, dzieci. Nieustannie staje przed wyborami, które mogą być tylko wyborem mniejszego zła. Ale jak policzyć, które jest mniejsze? Potrafi być okrutnie pragmatyczna, a czytelnik jej kibicuje – w końcu takie są prawa tej konwencji – ale też chyba odczuwa, ja odczuwałam, niewygodę etyczną związaną z tym, co robi bohaterka.

Spektakularnego happy endu raczej nie warto wyczekiwać.

Krytyka kapitalizmu odwraca uwagę od właściwych problemów? [rozmowa z Kacprem Pobłockim]

Babel okładkaBabel, czyli o konieczności przemocy stanowi swoiste dopełnienie trylogii. Tym razem rzecz dzieje się przed pierwszą wojną opiumową, która zaczęła się w 1839 roku. Są Chiny i Wielka Brytania, która domaga się otworzenia chińskiego rynku, bo bilans handlowy im się nie zgadza. Kilkuletni chiński chłopiec zostaje sierotą, ale niespodziewanie pojawia się jakiś dżentelmen i zabiera go do Anglii.

Opiekun jest szorstki i wymagający – jedyne, co ma robić Robin, takie jest jego angielskie imię, to uczyć się języków. Ma zostać Anglikiem i studiować w Oksfordzie. I tak się staje. Oczywiście nikt, kto nie jest całkiem biały, nie może stać się Anglikiem – wiadomo, rasizm. Razem z podobnym kolegą i koleżanką, też z kolonii czy, jak w wypadku Chin, terytoriów, które mają być uzależnione i ekonomicznie wykorzystane, w pewnym momencie stawią czoła imperium, a ich celem jest to, żeby do wojny opiumowej nie doszło.

Poza zwykłym kolonialnym imperializmem jest też kolonializm ekonomiczny oraz dominacja kulturowa. A sukces w świecie białych jest możliwy tylko dzięki zaprzeczeniu własnej tożsamości, więc będzie to też walka o własną tożsamość. Ale zanim do tego dojdzie, akcja będzie toczyła się dość wolno, za to poznamy wiele lingwistycznych ciekawostek. Ci, którzy po przeczytaniu trylogii mieli nadzieje na równie ekscytujące przygody, walki, dramaty, mogą czuć się zawiedzeni. Kapitalizm jest dużo mniej widowiskowy, a jego przemoc bardziej ukryta – przemoc wobec krajów dalekich i własnych klas niższych.

Magia nie mieszka już w świecie bogów, tylko w nauce, chociaż jest ona dość magiczna. Bądź co bądź, to fantasy! Przewagę technologiczną zapewniają Anglikom sztabki srebra, na których wygrawerowane są dwa słowa w różnych językach. Niby równoznaczne, ale wiadomo, że przekład nigdy nie jest dokładny, coś zawsze mu umyka. I to właśnie to coś utracone w przekładzie, ten naddatek, napełnia płytki energią, dzięki której cała ta cywilizacja się kręci. Piękny pomysł!

Oczywiście nie wystarczy tylko znaleźć odpowiednią parę słów, trzeba jeszcze wiedzieć, jak dalej postępować ze sztabkami, ale to już są szczegóły techniczne. I tego właśnie mają się nauczyć najzdolniejsi adepci Uniwersytetu, którzy powinni znać także jakiś inny język, najlepiej egzotyczny.

Czym właściwie są te sztabki w świecie powieści? Wydaje mi się, że to po prostu szeroko rozumiany kapitał – srebro, technologia oraz kompetencje kulturowe i społeczne. Kapitał, który rządzi światem i pozwala jedynym wykorzystywać drugich. Skoncentrowany w jednym kraju, a nawet w jednym miejscu – wieży w centrum Oksfordu, gdzie przechowuje się, tworzy i naprawia sztabki. Chcą temu przeciwdziałać spiskowcy z tajnego stowarzyszenia, burzą się biedacy, organizują luddyści. Sporo o tym ruchu się dowiemy.

Nie jesteś Gościem od Kung-Fu. Rasizm w trzech ujęciach

Bezpośrednim celem Robina i innych będzie powstrzymanie Anglii przed rozpoczęciem kolonialnej i imperialnej wojny. Czy w tym celu należy poruszyć opinię publiczną i wpłynąć na parlament? Może sprzymierzyć się z klasą ludową, przekroczyć różne bariery klasowe, dostrzec związek antykolonializmu z interesami warstw niższych? A może, jeśli nic innego nie pomoże, terroryzm? I gdzie uderzyć? Już pewno się domyślacie.

Może to wszystko nieco zbyt dydaktyczne, ale językoznawcze zabawy autorki wynagradzały mi to z nawiązką. Jednak może być tu tak jak z rozczarowaniem graczy serialem The Last of Us – w porównaniu z Trylogią wojen makowych za mało zombiaków.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij