Kinga Dunin czyta

Każdy niesie jakiś ciężar [o „Ruth i Pen” Emilie Pine]

Lista poruszanych w „Ruth i Pen” tematów jest całkiem spora: neuroróżnorodność, aseksualność, niepłodność, in vitro, kobieca fizjologia, walka ze zmianami klimatycznymi... To sprawy, o których dużo się mówi i pisze, co oczywiście jest dobre, ale oznacza też, że obrastają dość przewidywalnymi dyskursami, w których konfesyjność często miesza się z publicystyką i perswazją. Nic takiego nie ma u Pine.

Emilie Pine, Ruth i Pen, przeł. Olga Dziedzic, Wydawnictwo Cyranka 2023

6:19

Oto jest.

Ruth budzi się z pełnym pęcherzem, na wpół zanurzona we śnie, w którym była gdzieś daleko. Gdzie właściwie? Spokojnie, najpierw ustal, gdzie jesteś teraz. Poniedziałek rano. Dom. Po drugiej stronie łóżka pustka.

Mąż, który wyjechał na konferencję, zadzwonił, że zostanie dzień dłużej w Londynie. Ich małżeństwo jest w kryzysie, Ruth będzie musiała odpowiedzieć sobie na pytanie: uciekać czy zostać? Czy jeszcze kocha męża i czy on ją kocha? Co się z nimi dzieje? Co się z nią dzieje? To, że jest psychoterapeutką, powinno jej to ułatwić, ale przecież wiemy – „lekarzu, lecz się sam” nie zawsze działa.

Na razie jednak musi wstać, ogarnąć się i pójść do pracy – prywatnego gabinetu, który prowadzą razem z przyjaciółką – i przyjąć pierwszych klientów. Najpierw starszego mężczyznę, który nie radzi sobie z samotnością i żałobą po śmierci partnera, potem kobietę, która nie radzi sobie z nowym zakresem obowiązków w pracy.

Ta druga sesja okaże się niezbyt udana. Ruth naprawdę się stara ulżyć w cierpieniu, ale myśli o problemach swoich klientów jak o czymś normalnym, z czym wszyscy czasem się zmagamy, nie widzi też wskazań do zapisania leków, co rozczarowuje zestresowaną klientkę. Na tym kończy pracę tego dnia i wyrusza w kierunku szpitala, gdzie czekają ją badania kontrolne, związane z problemami ginekologicznymi. Z tym miejscem wiążą się jej bardzo trudne wspomnienia. To tutaj leczyła niepłodność, największy problem jej życia. Jej czy ich? W jaki sposób dotykał on jej męża? Jego myśli też poznamy.

Ruth prawie przez cały dzień (tyle obejmuje czas powieściowy – jeden dzień) będzie przemierzała ulice Dublina. Tak jak Stefan Dedalus w Ulissesie.

Koleżeństwo w spektrum [reportaż]

A gdzie jest tytułowa Pen? Budzi się o 7:10.

Dwie dziewczyny całują się na Instagramie. Duae puellae osculantur. Jak to rozumieć (budujące czy dołujące?), że czujesz jakby ciepło, ale też niepokój. Czy kiedy kogoś kochasz, to koniecznie musicie się całować? A co jeśli jedna osoba chce się całować naprawdę, a druga tylko w wyobraźni. […] Pen nie powinna zerkać na telefon, zanim wstanie z łóżka, bo potem zawsze czuje się jakaś martwa, a dzisiaj tego nie chce, to będzie najlepszy dzień.

Mimo wszystko dla niej świat online jest łatwiejszy niż Prawdziwe Życie, bo Pen jest szesnastolatką w spektrum autyzmu. W szkole najbardziej lubi łacinę, ale jest przeciętną nastolatką – wszyscy oczekują, że jak jesteś inna, to będziesz miała jakieś specjalne zdolności, a ona ich nie ma. Za to dość dobrze rozumie swój sposób funkcjonowania, bo wspiera ją mądra matka i pani-od-terapii. (Nie jest to Ruth, to byłby zbyt prosty chwyt). Pen także zaraz wyjdzie z domu i spędzi cały dzień w Dublinie. Jej droga z Ruth tylko na chwilę się przetnie.

„Śubuk”: Obraz autystycznego geniusza uwięzionego w swoim ciele ma się dobrze

To ma być najlepszy dzień w jej życiu. Najpierw ma pójść ze swoją przyjaciółką na demonstrację organizowaną przez Młodzieżowy Strajk Klimatyczny – zna szczegółowo najdrobniejsze dane obrazujące przemiany klimatu – ale przede wszystkim chodzi o to, żeby być tam z Alice. (Alice też poznamy). A potem chce jej zrobić niespodziankę, zaprosić na koncert, który będzie równocześnie ich pierwszą randką. Jest po raz pierwszy w życiu zakochana. To dla niej bardzo trudne zadania – źle znosi przebywanie w tłumie, nie lubi nieprzewidywalnych sytuacji, hałasu, ma problemy w relacjach z ludźmi…

Dwie kobiety, każda na innym etapie życia, w ważnym momencie życiowym. Z zupełnie innym bagażem doświadczeń. Matka Pen na pytanie, co chciałaby zmienić w swojej córce, odpowie: innych ludzi. To oczywiste – duża część problemów Pen wynika z tego, że jest nieakceptowana, ludzie nie rozumieją jej zachowań, czasem traktują ją okrutnie.

Lepsze i gorsze? Nie, mózgi mamy po prostu różne [rozmowa o neuroróżnorodności]

Ale nawet ona rozumie, że każdy niesie jakiś ciężar, a inność nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka. Inny to też ten najbliższy. To wobec niego mamy najwięcej oczekiwań, ale nie potrafimy o nich mówić. A jeśli powiemy, musimy się pogodzić z tym, że nie zawsze mogą być one spełnione. I z drugiej strony, skupieni na sobie nie zdajemy sobie sprawy z potrzeb tej drugiej osoby. Ta powieść w dużej mierze mówi nam o samotności i trudnym porozumieniu.

Lista poruszanych przez autorkę tematów jest całkiem spora: neuroróżnorodność, aseksualność, niepłodność, in vitro, kobieca fizjologia, walka ze zmianami klimatycznymi… To sprawy, o których dużo się mówi i pisze, co oczywiście jest dobre, ale oznacza też, że obrastają dość przewidywalnymi dyskursami, w których konfesyjność często miesza się z publicystyką i perswazją.

Nic takiego nie ma u Pine (prawie – najmniej wiarygodnie wypada część klimatyczna). Autorka tworzy postacie nie po to, by zilustrować jakiś problem, każda jest niepowtarzalna i z każdą z nich może połączyć czytelnika nić empatii. Pen nie jest „osobą w spektrum” czy „w kryzysie”, jest młodą kobietą, którą z każdą stroną powieści lepiej rozumiemy i jesteśmy ciekawi, jak potoczą się jej losy.

Jednocześnie jest to świat, w którym jest miejsce dla wszystkich: cishetero i LGBT+, neuroróżnorodnych, mających dzieci i niemających, nawet dla ojca Pen, który niewiele z tego wszystkiego rozumie, ale przede wszystkim dla bardzo wielu złożonych emocji, czasem naprawdę trudnych.

Ten świat ma jednak pewne granice – jest światem wykształconej klasy średniej. Gdzieś pod murem siedzi bezdomny – nie pamiętam, czy na pewno się pojawia, ale na pewno mógłby. Zdaje się, że Pen została późno zdiagnozowana, szkoła to niby uznaje, ale może niedostatecznie. Samotna dziewczyna późnym wieczorem na ulicy może być narażona na molestowanie. Nie jest idealnie, jasne, ale całkiem nieźle.

O tym, czego nie ma na egzaminie

czytaj także

Poprzednia praca Pine to zbiór autobiograficznych, poruszających esejówO tym się nie mówi. Jej szczerość przekraczała wiele stabuizowanych barier, a książka odniosła duży sukces. Ruth i Pen jest jej debiutem prozatorskim. Myślę, że to wspaniale, że potrafiła od literatury konfesyjnej, nawet tej najwyższych lotów, przejść do narracji fikcjonalnej, stworzyć opowieść o innych ludziach, chociaż w postaci Ruth bez trudu odnajdziemy samą autorkę.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij