Kinga Dunin czyta, Weekend

Tegoroczny Nobel mnie rozczarował

To czysty modernizm, ale w końcu cóż złego w modernizmie? Nic złego, bo everything goes, myślę, i że jednak jest to gatunek, który nazywałabym egzystencjalnym kiczem, bo jest tu wszystko, samotność, alienacja, cierpienie, miłość, rodzimy się, a potem zawsze umieramy, myślę, i to jest bardzo smutne.

Jon Fosse, Drugie imię. Septologia t. 1–2, przeł. Iwona Zimnicka, ArtRage 2023

I widzę siebie, jak stoję i patrzę na obraz z dwiema kreskami, fioletową i brązową, które krzyżują się pośrodku, na podłużny obraz, i widzę, że malowałem te linie powoli gęstą farbą olejną, a farba spłynęła i w miejscu, gdzie brązowa linia krzyżuje się z fioletową, kolory ściekając, pięknie się mieszają, i myślę sobie, że to nie jest żaden obraz, ale jednocześnie obraz jest taki, jaki powinien być, jest skończony, nie pozostało i nic więcej do zrobienia, myślę, i muszę go usunąć, nie chcę, żeby dłużej stał na sztalugach, nie chcę więcej na niego patrzeć, myślę, no i myślę, że dziś jest poniedziałek, myślę też […]

I mogłabym przepisywać dalej, bo cała powieść jest jednym długim zdaniem, pierwszy tom jest jednym długim zdaniem, i drugi tom jest jednym długim zdaniem, i myślę sobie, że ma nas to upewnić, że mamy do czynienia z dziełem wysokoartystycznym i przemyślanym, że mamy się delektować się i doceniać formę, formę wyjątkową, chociaż, myślę, że nie jest ona tak wyjątkowa, bo całkiem często zdarza mi się czytać książki, które traktują dość swobodnie interpunkcję, albo właśnie składają się z jednego długiego zdania, właściwie to w niczym nie przeszkadza, o ile są przecinki, bez przecinków jest gorzej, ale też takie bywają, to jednak nie wszystko, są jeszcze inne zalety stylu, niezwykła powolność narracji i nieustanne powtórzenia, nawet po kilkanaście razy tych samych fraz i myśli, może rzeczywiście tak myślimy, w kółko o tym samym i w ten sam sposób, ale nie wypada chyba tak banalnie tego komentować, myślę, gdy chodzi o hipnotyczny rytm i poetycki walor oraz piękno niezwykłe tego języka, tak należy mówić, i ten obraz, od którego zaczęliśmy, dwie krzyżujące się kreski jeszcze nam to objaśnia, jest to dla twórcy wspaniały obraz, bo udało się w nim uchwycić to, o co chodzi w sztuce, nie tylko w malarstwie, ale też w literaturze, taki obraz choć ciemny, to jaśnieje, bo rozświetla go Coś, a może ten Ktoś, jakaś wyjątkowa prawda, którą udało się uchwycić, prawda autora, która może wcale nie pochodzi od niego, ale skądś i sprawia, że jest to dobre, a inne wytwory, które nie świecą, ten obraz świeci w ciemności, są niedobre, w każdym razie chodzi o to, myślę, że dzieło, w szczególności to, ma być wyjątkowe, ma być czymś, czego przedtem nie było, bo przecież jest napisane jednym zdaniem i ma tyle powtórzeń i nie jest jakimś prostackim realizmem, chociaż jest o czymś, myślę, mogłabym od razu powiedzieć, o czym, ale w tej powieści tak jest, że o czymś się zaczyna i nie kończy i dopiero potem do tego wraca, myślę, że teraz chce wrócić do tego, co jest na obrazie, po pewnym czasie, zajmie to dwa tomy septologii, malarz, tak, bohaterem jest malarz, odkryje, co namalował, to krzyż św. Andrzeja, i wiecie na pewno, jak wygląda, jak znak na przejeździe kolejowym albo flaga Szkocji, myślę, jest to też narzędzie tortur, na takim X został ukrzyżowany św. Andrzej, między innymi patron rzeźników, o cierpienie zatem chodzi, myślę, to alter ego bohatera, prawie identycznego z nim mężczyzny, o tym samym imieniu, Asle, który ma inne życie, równoległe, do bohatera, jakby inną wersję tego samego życia, Asle, ten pierwszy, jest wierzący i nie pije, Asle drugi nie wierzy i pije, a w powieści ma delirium i chce popełnić samobójstwo, obraz odnosi się do tego drugiego, to też jest wyjątkowy pomysł, nawet na początku, kiedy postacie te mieszały się ze sobą, relacje między ich statusem ontologicznym w powieści były niejasne, to, myślę sobie, było ciekawe, potem jednak, rozdzielają się i tak ładnie już to nie gra, i myślę, że to nie jest wielkie odkrycie, że życie każdego z nas mogło przebiegać inaczej, chyba też już były takie pomysły w literaturze, ale to też ma być wyjątkowe, bo to wszystko, myślę, z tak podkreślaną rolą artysty i pretensjonalnym nowatorstwem oraz właśnie tą wyjątkowością, to czysty modernizm, ale w końcu cóż złego w modernizmie? nic złego, bo everything goes, myślę, i że jednak jest to gatunek, który nazywałabym egzystencjalnym kiczem, bo jest tu wszystko, samotność, alienacja, cierpienie, miłość, rodzimy się, a potem zawsze umieramy, myślę, i to jest bardzo smutne, i że jest tam też nostalgia wspomnień, tęsknota za transcendencją, wizje i wspomnienia, które łatwo zmetaforyzować, bo żeby już streścić to, jeden Asle jedzie do drugiego i widząc go delirium zawozi do Szpitala, po drodze ma wizje i wspomnienia o swojej miłości do zmarłej żony i z dzieciństwa z siostrą, która umarła, i jeszcze rozmawia z sąsiadem, starym rybakiem, i to, myślę, może jest tą lepszą częścią powieści, rozmawia też, albo raczej usiłuje nie rozmawiać z kobietą i traktuje ją z ostentacyjnym brakiem zainteresowania, w ogóle bardzo męska ta proza, w tym sensie, że kobiety w niej to jakieś byty niepełne, nieciekawe, nawet Gudrun, która próbuje nawiązać kontakt z Aslem, i tak to w skrócie wygląda, i teraz myślę, że pora zmierzać do końca tego zdania, widzę, że będzie jeszcze drugie, albo nawet kilka zdań, myślę, że na koniec muszę wam jeszcze powiedzieć, nie sugerujcie się tym, co napisałam, bo może jednak wcale nie jest to nudne, jest to wyjątkowe i hipnotyczne, i literacko doskonałe dzieło, skoro autor dostał tego Nobla. I gratulacje dla Wydawcy, bo jak ktoś dostanie Nobla, to dobrze, że sami możemy się przekonać za co, i dla mnie to jest ważne.

Wariat w galerii, Hiob w Nowym Jorku

 

A teraz będzie o tym, co mnie najbardziej odpychało w tej powieści i z czego chcę się wytłumaczyć. Asle, podobnie zresztą jak Fosse, nawrócił się na katolicyzm. Jest wierzący i praktykujący, modli się tylko trzy razy dziennie, wszędzie nosi różaniec, chodzi do kościoła. Oczywiście jest to temat/bohater równie dobry jak każdy inny i nie widzę powodów, żeby się nim literatura nie zajmowała, ale ja już nie chcę. Jestem ateistką pochodzenia katolickiego i wiem, jak to działa. Katolicy w czasie mszy odmawiają credo, wyznanie wiary w Boga Ojca, Syna jego Jednorodzonego i Ducha Świętego, opowiadają sobie o niepokalanym poczęciu i inne takie mity – w powieści będzie o narodzinach w stajence i świetle, które spływa z nieba – a potem muszą jakoś to uzgodnić z tym, w co naprawdę są w stanie uwierzyć i tu pojawiają się różne metafizyczne spekulacje albo teologia apofatyczna, która zajmuje się tym, czym Bóg nie jest, bo jaki jest, nie da się powiedzieć. To samo robi Asle, ale ja już to mam przerobione, skończyłam z tym chyba na Wierze filozoficznej wobec objawienia Karla Jaspersa. Mam jasny pogląd – teologia to taki gatunek fikcji literackiej, który mnie nie interesuje. Owszem, istnieje doświadczenie wiary, ale najbardziej podoba mi się wyjaśnienie, gdzieś to czytałam, że podobno w mózgu istnieje ośrodek, który pobudzony, wytwarza wrażenie istnienia Jakiejś Istoty. Ja go nie mam, a jak mam, to nie chcę, żeby mi ktoś go pobudzał. Nie chce mi się już o tym czytać dlatego również, że całe to sacrum i rytuały – może nawet ładne – są utytłane w profanum po czubek tiary. Może w Norwegii można to pominąć, ale nie tutaj. Jedyne, co mnie tu zainteresowało to to, że Asle modli się po łacinie, nawet pamiętam z dzieciństwa strzępki takich modłów, bo zmieniło się to dopiero po II Synodzie Watykańskim. Często tłumaczy sobie je jednak na nynorski (po polsku są to te tradycyjne wersje). Czemu po łacinie? Nynorski jest jednym ze standardów języka norweskiego. Używa go jakieś 10–15 procent Norwegów. Katolicy stanowią zaś około 3 procent populacji. Tak z grubsza licząc, ilu może być katolików mówiących po nynorsku? Tysiąc, dwa tysiące? Może za mało, żeby warto było tłumaczyć liturgię? Ciekawostka. Czytając, czy też przy okazji, zawsze można się czegoś dowiedzieć.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij