Autor „Chamstwa” nie unika słowa „klasa”. Cham i pan to dwa światy oddzielone od siebie wieloma barierami, w tym także uwewnętrznionym obrzydzeniem panów wobec chamów. I wszystkimi ideologicznymi uzasadnieniami tych podziałów. Kinga Dunin czyta „Chamstwo” Kacpra Pobłockiego i „Oddać życie za Polskę” Stefana Chwina.
Kacper Pobłocki, Chamstwo, Czarne 2021
W lipcu 1619 roku w miasteczku Jamestown grupa mężczyzn odmówiła pracy.
Jamestown należało do Ameryki Brytyjskiej, kolonii, z której później narodziły się Stany Zjednoczone. Mężczyźni pracowali przy produkcji smoły i potażu. Byli Poloniakami („Polanders” sprowadzeni znad Wisły, którzy jako osoby niebędące poddanymi Korony Brytyjskiej nie otrzymali prawa głosu) i ostatecznie uzyskali wolność i takie same prawa jak inni mieszkańcy. Był to pierwszy udokumentowany strajk w historii Ameryki. Poza tym niewiele o nim wiadomo, występuje tu trochę w roli ciekawostki. I chociaż autor nie stroni od szerszego tła, to dość szybko przenosimy się do kraju zwanego Polszczą. A w Polszcze mamy wejść w buty pańszczyźnianego chłopa i chłopki i z tego punktu widzenia poznać świat folwarczno-patriarchalny.
Pobłocki w swojej antropologicznej pracy stara się wydobyć na światło dzienne głosy, które zazwyczaj są niesłyszalne. Przyznaje się do tego, że jest stronniczy, ale czy stoi to w sprzeczności z prawdą? Prawda zawsze jest do jakiegoś stopnia stronnicza. Jak na znanym rysunku, na którym raz widzimy kielich, a innym razem dwa profile. Czy któreś z tych spostrzeżeń jest bardziej prawdziwe?
Pisząc o Chamstwie, musiałabym powielić wiele ogólnych sądów o tym, czym jest i do czego może nam służyć historia ludowa, które znajdziecie w omówieniu książki Adama Leszczyńskiego.
czytaj także
Czy warto zatem w ogóle czytać Chamstwo, czy nie będzie to jeszcze raz to samo? Warto. Wcale nie jest tak, że szukamy w książkach tylko czegoś nowego, raczej kiedy zainteresuje nas jakiś temat, często obracamy się w kręgu pokrywających się informacji, szukając innych ujęć. W Chamstwie jest zdecydowanie mniej historii, więcej odwołania do źródeł, w których znajdziemy wypowiedzi chłopów, szerzej reprezentowana jest chłopska kultura – w końcu to książka antropologiczna.
Istotne jest jednak to, że Pobłocki znacząco przestawia oś opowieści. U Leszczyńskiego jest nią wyzysk, odbieranie warstwom podporządkowanym wartości dodatkowej. Co prawda jednym z najczęściej występującym w Ludowej historii Polski terminów jest przemoc, a jej formy są dokładnie opisane, to jest ona nadal instrumentem zmuszania poddanych do przekazywania wartości dodatkowej.
Leszczyński: Każdy kontakt chłopa z dworem i elitą opierał się na tym, że chłop musiał coś oddać
czytaj także
U Pobłockiego to przemoc jest najważniejsza. Nie przypadkiem już rozdział pierwszy nosi tytuł Kraj szubienic. Nie tylko bat, dyby, więzienie, ale też szubienica, prawo do dysponowania cudzym życiem stały na straży Polszczy pańszczyźnianej. I nawet jeśli szubienica nie była nagminnie stosowana, to stała koło dworu i była widoczna. A po wsiach krążyły opowieści o najbardziej drastycznych przypadkach mordów – bo trudno, nawet pamiętając o odmienności czasów, nazwać je wyrokami – na pańskich niewolnikach (tu też Pobłocki jest za nieowijaniem w bawełnę). Przede wszystkim jednak wartością dodaną Chamstwa jest to, że autor pokazuje, jak doświadczenie przemocy osadza się w ciele, psychice i psychologii zbiorowej.
Chłop ma dwie dusze. Jedna z nich jest upodlona, upokorzona, sprawia, że kłania się, pada do nóg, całuje pana po rękach. Nie rodzi ona buntu przeciwko panującemu porządkowi, a raczej wyobrażenia o dobrym panu, akceptuje patriarchalną zależność od pana, który ma być jak ojciec, może być surowy, ale sprawiedliwy.
Druga dusza wyrywa się na wolność, ma swoją godność. To z niej rodzą się wszystkie strategie oporu. Liczne powstania, bunty chłopskie, często lokalne, dla których nie ma wspólnej narracji, więc o nich nie pamiętamy, a było ich więcej, niż nam się wydaje. Ucieczki, poszukiwanie miejsc, gdzie władza panów i państwa nie dociera. Unikanie pracy dla pana. Z kolei kobiece sposoby to podpalenia, czary, trucizna… Na poziomie symbolicznym będą to powtarzane z ust do ust gawędy, bajki, np. o rozbójnikach, którzy panów łupią. (Zazwyczaj łupili podobnych sobie). Cały rozdział poświęca też Pobłocki kołtunowi, ale nie jako zaniedbaniu włosów, tylko symptomowi depresji, i rytualnym sposobom terapii, która była też psychoterapią. Podobnie jak alkohol i taniec – sposoby na chwilową ucieczkę od rzeczywistości.
czytaj także
Inaczej niż Leszczyński autor Chamstwa nie unika słowa „klasa”. Cham i pan to dwa światy oddzielone od siebie wieloma barierami, w tym także uwewnętrznionym obrzydzeniem panów wobec chamów. I wszystkimi ideologicznymi uzasadnieniami tych podziałów. Jednocześnie jednak Pobłocki buduje złożony i oddający rozmaite zróżnicowania obraz stanu chłopskiego. Pokazuje, jak blisko było bogatym kmieciom do ubogiej szlachty.
Pobłocki nie pomija też w swoich rozważaniach kobiet. Kobiety były ofiarami patriarchatu również we własnych rodzinach, to wobec nich i dzieci mąż też mógł być panem, stosować przemoc. Po stronie kobiet znajdowała się natomiast troska i opiekuńczość. Autor nie dostrzega jednak innej, ważnej specyfiki, np. tej związanej ze sferą reprodukcyjną. (O tym możemy dowiedzieć się z książki Katarzyny Wężyk Aborcja jest, są przykłady historyczne). Współczesny feminizm reprezentuje natomiast poezja Anny Świrszczyńskiej. Jasne, piękna i feministyczna, ale odnoszę wrażenie, że Pobłocki należy do tego grona młodszych mężczyzn, którzy już wiedzą, że istnieją kobiety, a nawet feminizm, jednak jeszcze niezbyt chętnie sięgają do feministycznych opracowań. Potwierdzenie tej tezy znajdziemy w bibliografii.
Wszystko, co chciałaś wiedzieć o aborcji, ale dziadersi woleli, żebyś nie pytała
czytaj także
Dość blado też wypada zakończenie, w którym wnioski z lektury mielibyśmy odnieść do aktualnego stanu społeczeństwa. Najsilniej wybrzmiał dla mnie jeden – klasa średnia usiłuje narzucić swój punkt widzenia, uznając go za uniwersalny. I trzeba przyznać, że Chamstwo w istotny sposób pozwala nam zmienić perspektywę.
*
Stefan Chwin, Oddać życie za Polskę. Samobójstwa altruistyczne w Polsce XIX wieku, Wydawnictwo Tytuł 2021
Skojarzenia chodzą czasem dziwnymi drogami. Gdy czytałam tę książkę, często przychodziła mi na myśl inna – Dezorientacje. Antologia polskiej literatury queer. Queer odnosi się do odmieńców, ale i do swoistej dziwaczności. A polskie uniesienia patriotyczno-martyrologiczne wydają się dziś nieco dziwaczne.
XIX-wieczny romantyzm dostarcza nam mnóstwa obrazów „śmierci za ojczyznę”, którą można uznać za samobójstwo altruistyczne, czyli mające przyczyny nie w motywach prywatnych, lecz wartościach ogólnych. Oddać życie za Polskę to książka napisana z szerokim oddechem, raczej dla amatorów niż ściśle literaturoznawców. Jest w niej literatura, ale też rozmaite postaci historyczne, a także wycieczki do wieku XX, a nawet XXI.
Moją ulubioną postacią jest Ignacy Marchocki, który po powstańczej klęsce w patetycznym tonie wzywał naród polski do popełnienia zbiorowego samobójstwa; wszyscy mieli wyjść naprzeciw zaborczym armiom i dać się wymordować. Doceniam rozmach tej propozycji.
Jest tu i Wanda, która nie chciała Niemca, i Ordon, który wysadził się ze swoją redutą. (W rzeczywistości wcale nie zginął, a nawet odwiedził kiedyś Mickiewicza, który nie poświęcił mu zbyt wiele uwagi. Stary i chory popełnił samobójstwo już zupełnie prywatnie). Będzie i Konrad, i Kordian, ale też Reytan – ten z legendy, obrazu Matejki, także z piosenki Kaczmarskiego, i ten, który później prawdopodobnie zabił się, połykając potłuczone szkło.
Autor zastanawia się nad tym, jak tę samobójczą martyrologię udawało się łączyć z chrześcijaństwem i katolicyzmem potępiającym samobójstwa. Będzie też o powiązaniach między celibatem, seksem, obroną cnoty polskich niewiast i samobójczą śmiercią – Michała Wołodyjowskiego. To chyba mój ulubiony rozdział, a w nim podrozdział: Odmieńcy i kolektywne ciało szlacheckiej Polski:
Ilość pocałunków w rękę i wzajemnego ściskania się w powieści Sienkiewicza jest zawrotna. Wciąż kogoś ktoś obejmuje, całuje, płonie rumieńcem, rumieni się, pada do nóg, rozwiera ramiona, pada w ramiona, porywa w ramiona, całuje po głowie, po rękach, po oczach, gładzi po włosach…
Czyż to nie jest bardzo „queer”?
Nie tylko chamstwo cierpiało, cierpieli też panowie (czasem panie) szlachta. Cierpieli wzniośle i patetycznie, wierszem, prozą i dramatem. Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy potrzebny nam jest inny punkt widzenia, po takich dwóch lekturach pozbędzie się ich na pewno.