Film

Dla kogo ta wolność?

Odczuwamy na własnej skórze konsekwencje działań „Solidarności” bez kobiet, pozytywne i negatywne – mówią Marta Dzido i Piotr Śliwowski, autorzy filmu „Solidarność według kobiet”.

Agnieszka Wiśniewska: Skąd pomysł na taki film?

Marta Dzido: Pracowałam z Claudią Snochowską-González i Anią Zdrojewską nad filmem Podziemne państwo kobiet i wtedy usłyszałam od Małgorzaty Tarasiewicz historię Sekcji Kobiet w „Solidarności” na początku lat 90. Była prosta: w „Solidarności” powstała sekcja – albo Komisja Kobiet, bo to różnie się dziś nazywa – która miała zajmować się prawami kobiet. Marian Krzaklewski oskarżył ją o propagowanie feminizmu i zdelegalizował, rozwiązał. Ta historia mnie zszokowała. Opowiedziałam ją Piotrowi Śliwowskiemu i od razu pomyśleliśmy, że może to być punkt wyjścia do opowiedzenia historii „Solidarności” z innej perspektywy niż oficjalnie obowiązująca – męska. Zaczęliśmy dokumentację. Przeczytaliśmy to, co napisano o kobietach „Solidarności”, czyli Podziemie kobiet Shany Penn, Szminkę na sztandarze Ewy Kondratowicz, twoją książkę o Krzywonos.

Bardzo krótka jest ta lista, niestety.

To prawda. Stąd przekonanie, że film o kobietach „Solidarności” jest potrzebny.

Chcecie opowiedzieć to, co Penn i Kondratowicz, tylko że za pomocą innego medium?

Nie do końca, dla nas ważne jest położenie nacisku na współczesność. Pytanie, co dla nas, dla mnie, trzydziestoletniej kobiety mieszkającej w Polsce, wynika z wyborów, jakie kobiety „Solidarności” dokonały, z tego, że niezbyt mocno zawalczyły o to, żeby usiąść przy Okrągłym Stole. Może nie czuły się na siłach, może utrudniano im wejście do polityki – ale dziś jestem spadkobierczynią tej decyzji. Odczuwam na własnej skórze konsekwencje działań „Solidarności” bez kobiet – pozytywne i negatywne. Coś się udało wywalczyć. Coś zostało przegrane.

Rozmawiasz z bohaterkami filmu o tych konsekwencjach?

Tak. Rozmawialiśmy z szesnastoma kobietami. Brakuje nam jeszcze jednej osoby, Ewy Ossowskiej – kobiety, która w sierpniu 1980 roku razem z Krzywonos, Walentynowicz i Pienkowską zatrzymała robotników opuszczających stocznię, tym samym rozpoczynając strajk solidarnościowy. Jej nazwisko pojawia się w wielu tekstach, ale nikt nie zrobił z nią wywiadu. Dotarliśmy do niej, zgodziła się z nami porozmawiać, opowiedzieć swoją historię. Ale mieszka za granicą, brakuje nam pieniędzy, żeby pojechać do niej na zdjęcia.

A co mówiły bohaterki, z którymi już rozmawialiście?

Piotr Śliwowski: Choć reprezentują dziś różne poglądy polityczne, zaskakujące jest, że w wielu kwestiach mówią jednym głosem. W tym widzimy wielki potencjał. Jeśli chodzi o ocenę i uzasadnienie decyzji, jakie nasze bohaterki podjęły w momencie przemian roku ’89 – zaangażować się w politykę, czy nie – to ich głosy są różne.

Marta Dzido: Barbara Labuda nie wycofała się z polityki, ma jednak świadomość, że nie wszystkie kobiety potrafią sobie otwierać kopniakiem drzwi, tak jak to ona sama wielokrotnie musiała robić, walcząc o swoje miejsce w polityce. I mimo że chciała wziąć udział w obradach przy Okrągłym Stole, usłyszała od Jacka Kuronia, że sprawdzi się lepiej, robiąc w tym czasie biuletyn. I tak się stało. Są kobiety, które stwierdziły, że potrzebna jest praca u podstaw, w fundacjach. Anna Dodziuk na przykład jest psychoterapeutką i ma poczucie, że to, co robi, to też działanie na rzecz zmiany rzeczywistości na lepsze. Wśród naszych bohaterek są też takie, które prowadzą szkoły, angażują się w działalność związkową, biorą udział w głodówkach, protestach. Wszystkie mówią, że to, jaką drogę wybrały, zależało od nich samych.

Wierzysz w to?

Czemu mam nie wierzyć?

Jak ktoś słyszy, że lepiej się sprawdzi przy gazetce, to jednak nie jest to do końca jego wybór, że potem robi tę gazetkę. Myślisz, że to przypadek, że podział na tych, którzy wybrali politykę, i tych, którzy wybrali działanie w fundacjach albo w ogóle w sferze prywatnej, pokrywa się z podziałem płciowym?

Piotr Śliwowski: Joanna Duda-Gwiazda przytacza nieco anegdotyczny przykład na robienie polityki przez mężczyzn, tzn. ważne decyzje podejmowane są z reguły przy okazji picia wódki, polowań albo łowienia ryb. Kobiet takie rozrywki po prostu nie interesują, nie są nawet zapraszane.

Marta Dzido: To zależy, co uważamy za robienie polityki. Przecież to, co kobiety „Solidarności” robiły w latach 80, to też była polityka.

Jasne. Prywatne jest polityczne. Pytam jednak, czy naprawdę wierzysz, że to do końca były ich wybory.

Mam wrażenie, że refleksja o tym, jak naprawdę wyglądały ich wybory, do części kobiet „Solidarności” dochodzi późno. Ale ja to rozumiem. Kiedyś ich świadomość była inna. Mamy nagrane wypowiedzi bohaterek, które mówią: „Mam wyrzuty sumienia z powodu niektórych decyzji”. Nie powiem, które to kobiety (śmiech). A ty jak myślisz?

Wyboru możesz dokonać z pewnego wachlarza możliwości. Kobiety „Solidarności” mogły wybierać same, co chcą robić, ale ich wachlarz możliwości był mniejszy niż ten, który mieli mężczyźni. Zastanawia mnie, czy dziś te kobiety to widzą. I czy można je o to zapytać. Bo – przyznam szczerze – oczekuję od ciebie, że zrobisz film nie tylko o tym, że w „Solidarności” były kobiety. Takie opowieści już są. Książka Żony opozycjonistów jest taką narracją: były też kobiety w „Solidarności”, były piękne i robiły mężczyznom kanapki, jak ci walczyli o Polskę. I jakby one tych kanapek nie robiły, to ci mężczyźnie nie mieliby sił walczyć, więc trzeba o roli kobiet przy kanapkach pamiętać. Nie wyśmiewam tego. To, biorąc pod uwagę naszą wiedzę o historii, potrzebny przekaz. Zastanawiam się jednak, czy nadszedł już moment, kiedy można zapytać: dlaczego kobiety robiły kanapki, a faceci walczyli o wolną Polskę?

Opowieść o kanapkach, mimo że twierdzisz, że potrzebna, jest bardzo czarno-biała i przez to daleka od prawdy. Oczywiście – kobiety robiły kanapki, ale były też działaczki, i na takiej opowieści mi zależy. O wolną Polskę walczyli i faceci, i kobiety. Dlaczego więc przy Okrągłym Stole zasiadła tylko jedna kobieta – Grażyna Staniszewska? Jedna z naszych bohaterek czekała na zaproszenie, żeby wziąć udział w obradach Okrągłego Stołu. Na telefon. Może nie miała w sobie tyle siły, odwagi, żeby powiedzieć: „Słuchajcie, ja się na tym znam”. Nikt nie zadzwonił. Zapytałam Janinę Jankowską, autorkę Rozmów z twórcami „Solidarności”, czy jak robiła wywiady do tej książki, to nie znała żadnych twórczyń „Solidarności”. I dopiero wtedy ona zaczęła się zastanawiać, dlaczego w jej książce nie ma żadnej kobiety.

Piotr Śliwowski: Ona powiedziała wprost: „Ma pani rację, nigdy tak o tym nie pomyślałam. Właściwie same się wykluczyłyśmy, pozwoliłyśmy sprowadzić się do roli usługowej, pomocniczej”.

Marta Dzido: Ta refleksja się pojawia, tylko że trzydzieści lat po fakcie. Wcześniej nie było takiej świadomości. A może nie miał kto zadać tych pytań, które ja zadaję. Robiąc ten film, zastanawiam się, dlaczego, choć kobiety były w „Solidarności”, może na mniej eksponowanych stanowiskach, ale były, nie ma ich dziś w „historiach «Solidarności»”. Jadwiga Staniszkis mówiła nam, że w PRL-u kobiet nie traktowano poważnie.

Piotr Śliwowski: Szesnaście naszych bohaterek reprezentuje bardzo różne środowiska, mają różne poglądy. Dlatego trudno jest nam uogólniać.

Marta Dzido: Niektóre mówią: wtedy walczyliśmy o wolność, a walka o prawa kobiet, mniejszości seksualnych musiała poczekać. I wtedy pytam: ale o jaką wolność? Wolność dla kogo?

I usłyszałaś odpowiedzi: to były inne czasy, pani tego nie pamięta, co pani może wiedzieć?

Jasne. Ale żyjemy teraz w tych czasach. Ja się nie pytam, co one wtedy myślały, ale co teraz myślą o tamtych czasach.

Trudno było zadawać takie pytania? Stanęłaś twarzą w twarz z zapomnianymi bohaterkami historii. Powinnyśmy im najpierw porządny pomnik wybudować. Ja na przykład książkę o Krzywonos pisałam z takim przekonaniem. A ty – budując pomnik, bo jednak robisz go swoim filmem – jednocześnie pytasz, co ten pomnik dziś dla nas znaczy.

Wydawało mi się, że trzeba też o to zapytać. I o to, dlaczego dziś o tych kobietach tak mało wiemy. Nie chcę, żeby był to film-pomnik. Ta opowieść ma swoje emocje, dramaturgię, a pomniki są niestety nudne.

Piotr Śliwowski: W filmie pojawia się dużo kwestii dyskusyjnych, niejednoznacznych. Czasem kontrowersyjnych. Chcemy, by był raczej punktem wyjścia do dyskusji niż zbiorem gotowych odpowiedzi. Dlatego uznaliśmy, że ciekawym zabiegiem formalnym będzie, jeśli Marta taka symboliczna „córka «Solidarności»” reprezentująca pokolenie tych, którzy są beneficjentami zmian wywalczonych przez „Solidarność” wejdzie w rolę narratorki filmu.

Na jakim etapie jest film?

Marta Dzido: Jesteśmy po nagraniu szesnastu rozmów. Każda trwa kilka godzin. Czeka nas wyjazd za granicę do Ewy Ossowskiej. Później dogranie scen współczesnych i stworzenie animacji, które chcemy dodać do filmu. Za pomocą rysunków, tworzonych na podstawie archiwalnych fotografii, chcemy opowiedzieć o pozakadrowej obecności kobiet w tej historii.

Piotr Śliwowski: Równie ważną warstwą filmu są ujęcia archiwalne. Zakup licencji na ich użycie to duża część budżetu filmu: na przykład minuta nagrania z Wytwórni Filmów Dokumentalnych kosztuje 4 tysiące złotych. Jedno zdjęcie Anny Walentynowicz, które bardzo chcemy pokazać, kosztuje 250 dolarów. Jest kompletnie nieznane w swojej oryginalnej wersji. Do tego udźwiękowienie, muzyka, montaż. Kwota, którą staramy się pozyskać na portalu crowdfundingowym Wspieram Kulturę, to 32 tysiące złotych.

Marta Dzido: Odnaleźliśmy wiele materiałów dotąd nieznanych. Udało nam się też rozwikłać zagadkę legendarnego napisu, który namalowany był na murze Stoczni Gdańskiej podczas strajków: „Kobiety, nie przeszkadzajcie nam , my walczymy o Polskę”. Widziałaś go?

Nie.

A z naszego filmu, jak powstanie, dowiesz się, jak wyglądała jego historia.

To czekam.

Zbiórka funduszy trwa do 8 marca. Serwis crowdfundingowy Wspieram Kulturę działa na zasadzie wszystko albo nic – jeżeli twórcom nie uda się w określonym czasie zebrać 100% kwoty, wszystkie wpłaty zwracane są donatorom.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij