Kraj

Ukryte koszta outsourcingu

szpital

Na przykładzie outsourcingu usług takich jak sprzątanie, pranie czy dostarczanie jedzenia w szpitalach widać, jakie są konsekwencje wdrażania idei „taniego państwa”.

W natłoku żenujących wiadomości ze szczytu COP24 czy doniesień na temat perypetii rządu Theresy May z Brexitem umknąć naszej uwadze mógł raport Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lasalle’a Outsourcing usług niemedycznych w szpitalach publicznych.

Katarzyna Duda, autorka badań, które raport podsumowuje, sprawdziła wpływ tytułowego zlecania firmom zewnętrznym usług takich jak sprzątanie, pranie czy dostarczanie jedzenia w trzydziestu dwóch szpitalach publicznych. Dwanaście z tych placówek stosuje tę praktykę we wszystkich swoich obiektach, dziesięć jedynie w części – zazwyczaj tych mniej istotnych z punktu widzenia dostarczania usług – zaś pozostałe dziesięć w ogóle go nie stosuje. Spoiler alert: outsourcing nie działa zgodnie z założeniami.

Raport jest pouczającą lekturą, bo na przykładzie outsourcingu usług niemedycznych widać, co było nie tak z III RP i polską transformacją, a zwłaszcza z rynkiem pracy. Zbiegają się tu bowiem konsekwencje idei „taniego państwa” i neofickiej wiary w naprawczą moc niewidzialnej ręki wolnego rynku z inercją instytucjonalną i trudnościami w odwracaniu niekorzystnych zmian.

Teoria swoje…

Szpitali nigdy wprost nie zmuszono do outsourcingu. „Uznać jednak należy – czytamy w raporcie – że decyzje te zostały wymuszone pośrednio przez wprowadzone regulacje prawne. Zmieniając sposób zarządzania i finansowania szpitali doprowadziły one do głębokiego kryzysu finansowego placówek, które zwróciły się w kierunku działań oszczędnościowych na pracownikach najniższych szczebli.”

Outsourcing w usługach publicznych jest pozostałością po czasach, gdy wierzono, że wolna konkurencja sama z siebie podniesie wydajność i jakość. Z jednej bowiem strony pozwala on danej placówce na zmniejszenie kosztów stałych. Personel sprzątający i dostarczający jedzenie nie jest zatrudniany bezpośrednio przez szpital, a dostarczanie usługi z zewnątrz zwalnia jednostkę z obowiązku utrzymywania kuchni i pralni o odpowiednich standardach.

Kubisa o sytuacji pielęgniarek: Błędne koło niskich zarobków i niskiego zatrudnienia

Z drugiej, ma on służyć podniesieniu jakości usług. Pomysł jest prosty: skoro wiele podmiotów ma konkurować w jednym przetargu, to będą chciały dostarczyć usługi o najwyższej jakości po najniższej możliwej cenie, bo jakikolwiek fakap spowoduje utratę zaufania u zamawiającego.

Outsourcing to zatem dwie pieczenie na jednym ogniu – przynajmniej w teorii.

… praktyka swoje

Praktyka, jak pokazuje raport, jest jednak zdecydowanie inna – przynajmniej w polskich szpitalach, choć jak sugeruje poprzednie badanie OMSiFL (Outsourcing usług ochrony oraz utrzymania czystości w instytucjach publicznych), w innych sektorach również.

To nie zły charakter dyrektorów i organów prowadzących szpitali doprowadził do wypchnięcia personelu niemedycznego do firm zewnętrznych, ale wpisane w regulacje prawne zachęty i ograniczenia. Problem jest systemowy, co pokazały oba raporty. Nigdy dość powtarzania w tym kontekście rzeczy oczywistej: wtedy, kiedy jedynym efektywnym kryterium oceny oferty jest cena, wykonawcy, by mieć szanse w przetargu, oszczędzają na jakości usług i zatrudnienia swoich pracowników.

Skutki tego rodzaju praktyk nietrudno sobie wyobrazić. Dostarczane do szpitali jedzenie było bardzo niskiej jakości i nie przychodziło na czas, podobnie jak czysta bielizna dla pacjentów czy fartuchy dla lekarzy. Pracownice sprzątające mówiły również, że często brakowało odpowiednich środków czystości: papieru toaletowego czy nakładek na mopy.

Promujemy akcję „Jeden lekarz, jeden etat”, żeby lekarze nie musieli już biegać z miejsca na miejsce

Ze względu na szczególny charakter szpitali nie są to zwykłe uciążliwości. Niska jakość jedzenia, w tym niewystarczająca kaloryczność, ma wpływ na szybkość powrotu do zdrowia. W przypadkach, gdy spóźnia się jedzenie, pielęgniarki nie mogą podać leków, które muszą być wzięte razem z posiłkiem albo w określonym czasie przed lub po nim. Istotnym zagrożeniem w szpitalu jest również brak odpowiedniej higieny, mogący prowadzić do zakażeń wewnątrzszpitalnych.

Wywiady z pracownikami szpitali stosujących system mieszany pokazują, że decydenci w tych placówkach doskonale zdają sobie sprawę z niskich jakości usług.

Co więcej, z kolein outsourcingu niełatwo się wydostać. Przejście na dostarczanie usług niemedycznych przez firmy zewnętrzne wiąże się z likwidacją infrastruktury koniecznej do ich dostarczania na miejscu: zamknięciem kuchni, pralni czy redukcją przestrzeni, w których trzyma się środki czystości. Taką odpowiadającą standardom infrastrukturę niełatwo odbudować, zwłaszcza jeśli podstawowym motywem do jej likwidacji były oszczędności. Nie dziwi zatem fakt, że choć robiono wyceny kosztów i strat przejścia na outsourcing, to w zasadzie nigdy nie wykonano bilansu dla kontynuowania korzystania z firm zewnętrznych.

Pracujący biedni

Pracownicy firm sprzątających, ochroniarskich i dostarczających wyżywienie w badanych placówkach pracowali na umowach cywilnoprawnych, które pozwalały na omijanie przepisów dotyczących (i tak oburzająco niskiej) płacy minimalnej oraz uprawnień do płatnych zwolnień lekarskich czy płatnych urlopów. Jak dobitnie stwierdza autorka: „Instytucje państwowe godziły się zatem z tym, że w firmach zewnętrznych warunki płacowe pracowników będą radykalnie gorsze, niż w przypadku zatrudnienia przez szpital.” Wyjątkiem były osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności, dzięki którym firmy zatrudniające otrzymywały dopłaty z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

My wiemy najlepiej, jak ten system jest chory

Raport dotyczący szpitali, dzięki zastosowaniu metody porównawczej, wskazuje również na pozapłacowe koszta związane z outsourcingiem. Pracownicy przenoszeni do firm zewnętrznych mówili o większym stresie, poczuciu degradacji i poniżenia, a przede wszystkim gorszym traktowaniu przez personel szpitala i firm zewnętrznych.

Sytuację poprawiły dwie zmiany w prawie wprowadzone przez rząd Prawa i Sprawiedliwości: wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej oraz zmiany w interpretacji tzw. klauzul propracowniczych.

To pierwsze rozwiązanie stworzyło pewne minimum wynagrodzenia, poniżej którego zejść nie można i utrudniło konkurowanie dumpingiem płacowym przez firmy dostarczające szpitalom usługi. Dla pracowników jest to o tyle korzystne, że konkurencja w ramach przetargów nie odbywa się już kosztem ich zarobków. Drugie rozwiązanie sprawiło, że wcześniej istniejące kryteria klauzul propracowniczych – priorytet dla firm zatrudniających pracowników na umowę o pracę – przestały być martwym przepisem.

W efekcie zmian outsourcing stał się często nieopłacalny i część szpitali, które odnawiały kontrakty na dostarczanie usług niemedycznych, zdecydowała się na ich realizację własnym personelem.

Mimo to, osoby pracujące przy usługach niemedycznych w szpitalach to wciąż „pracujący biedni”. Zazwyczaj zarabiają płacę minimalną, co oznacza niewiele ponad 1500 złotych miesięcznie „na rękę”. Często są traktowane jak podrzędni pracownicy. I w zdecydowanej większości są to kobiety.

Tanie państwo, słabe państwo

Po lekturze raportu nasuwa się jeszcze jeden wniosek: tanie państwo to państwo słabe. I nie chodzi nawet o niemożność reagowania na sytuacje ekstremalne i wyjątkowe – choć i z tym mamy problem. Chodzi o słabość państwa, które nie dostarcza podstawowych usług swoim obywatelom, które pozwala na kopanie leżących i poświęcanie właśnie ich dobrobytu, kiedy trzeba wyjść z jakiejś trudnej sytuacji. Spektakularnym przykładem porażki taniego państwa była budowa autostrad na Euro 2012: kryterium ceny zachęcało wówczas do zaniżania kosztów budowy, co wiązało się z tym, że zwycięzcy wykonawcy nie płacili swoim podwykonawcom, a ci z kolei bankrutowali.

Granice pracy

To słabość państwa, które, innymi słowy, abdykuje z obowiązku zapewnienia swoim obywatelom poczucia bezpieczeństwa i komfortu życia.

Takie „państwo z tektury” nie daje poczucia sprawiedliwości, a jedynie poczucie niezasłużonej krzywdy. W efekcie sprzyja brakowi poczucia przynależności do wspólnoty, chyba że na zasadzie obywatela lub obywatelki drugiej kategorii, skazanego lub skazanej na życie na marginesie. W takiej sytuacji próby mobilizowania resentymentu wobec różnego rodzaju „kast” i „układów” bardzo łatwo padają na podatny grunt.

Raport w swych rekomendacjach ogranicza się w zasadzie do zalecenia wsparcia z budżetu dla szpitali, które zdecydują się na sprzątanie i dostarczanie jedzenia własnym personelem, a nie przez firmy zewnętrzne. Biorąc pod uwagę materię, której raport dotyczył, taka wąska rekomendacja nie powinna dziwić, ale skądinąd wiadomo, że problemy polskiej ochrony zdrowia – od niskich płac pielęgniarek i lekarzy-rezydentów po marny stan techniczny niektórych szpitali – biorą się z jej chronicznego niedoinwestowania. To też nie powinno zaskakiwać, bo publiczne nakłady na ochronę zdrowia w Polsce mamy piąte od końca w UE. Bez dodatkowych pieniędzy – poprzez podniesienie składki zdrowotnej lub finansowaniu ochrony zdrowia z podatków po ich uprzednim podniesieniu – sytuacja się nie poprawi.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jan Smoleński
Jan Smoleński
Politolog, wykładowca w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW
Politolog, pisze doktorat z nauk politycznych na nowojorskiej New School for Social Research. Wykładowca w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW. Absolwent Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie. Stypendysta Fulbrighta. Autor książki „Odczarowanie. Z artystami o narkotykach rozmawia Jan Smoleński”.
Zamknij