Kraj

Dzieci z Dworca Wschodniego. Warszawa pomaga uciekającym przed wojną Ukraińcom

Stołeczne dworce Warszawa Wschodnia i Warszawa Zachodnia są dobrze znane Ukraińcom przybywającym do Polski. Na jeden docierają wszystkie pociągi z kierunku Chełma i Przemyśla, a drugi obsługuje tamtejsze autobusy. Po rosyjskiej inwazji oba stały się kluczowe dla osób szukających schronienia przed wojną.

Nie mijają dwie minuty od wejścia na halę dworca Warszawa Wschodnia, a podchodzi do mnie dziewczyna w żółtej kamizelce z ofertą pomocy. Gdy mówię, że jestem dziennikarzem, uśmiech w ułamku sekundy znika z jej twarzy. Przychylność mimo skrajnego zmęczenia zarezerwowana jest dla uchodźców. Wolontariuszka nie ma czasu na rozmowę i odsyła mnie do koordynatora punktu pomocowego. Punkt znajduje się w jednym z pawilonów na środku hali.

Fot. Jakub Szafrański

Osoby w kamizelkach rzucają się w oczy. Co chwila kogoś zagadują, ale poza tym nie dzieje się tu nic nadzwyczajnego. Jest dużo osób z bagażami, ochrona dworca, funkcjonariusze policji i straży miejskiej gdzieniegdzie.

Fot. Jakub Szafrański

Wyróżniają się ukraińskie flagi na wyświetlaczach i porozklejane na ścianach komunikaty po ukraińsku. Poczekalnia jest pełna. Do wskazanego mi pawilonu czela kolejka. Obok, przy stoliku, dzieci rozpracowują kolorowanki pod okiem opiekunki. Kilka osób siedzi w środku.

Fot. Jakub Szafrański

„Odpoczywają tam. Tylko taką odrobinę osłoniętej przestrzeni możemy tu zaoferować, żeby osoba mogła odetchnąć” – mówi mi Jarosław Pyć, pracownik Urzędu Miasta i koordynator tutejszej pomocy. Znajduje się tam również przewijak i osobny pokój, w którym można porozmawiać, na przykład udzielając podstawowego wsparcia psychologicznego.

Fot. Jakub Szafrański

Wolontariusze i wolontariuszki (kobiet wydaje się tu więcej) trafili tu za pośrednictwem strony internetowej uruchomionej w tym celu przez miejskie Centrum Komunikacji Społecznej.

Fot. Jakub Szafrański

Pyć mówi, że na dworzec trafiają często osoby, które nie mają ze sobą zupełnie nic i nikogo tu nie znają. Wolontariuszki wypatrują osób sprawiających wrażenie zagubionych i pytają, czy potrzebna jest pomoc. „Wczoraj przyjęliśmy kobietę z czwórką dzieci. Najmłodsze nie miało jeszcze roku. Cały jej dobytek mieścił się w papierowej torebce, którą chyba podarował jej ktoś w pociągu” – opowiada koordynator. „Uciekła stamtąd tak, jak stała, a mąż został, żeby walczyć”.

Fot. Jakub Szafrański

Wolontariuszki pracują zmianowo, ale często zostają dłużej, gdy wymaga tego sytuacja. Jarosław Pyć wyszedł stąd wczoraj o drugiej w nocy, a o ósmej był już z powrotem. To jakieś cztery godziny snu.

Puto: Nowa przyjaźń polsko-ukraińska. Jak by tego nie spieprzyć?

Punkt uruchomiono w piątek, najpierw czynny był do 22, później do północy, teraz już działa całodobowo. To, co obserwuję, to nie tyle spokój, ile pełne napięcia oczekiwanie. Na tablicy przyjazdów wyświetlone są dwie pozycje z kierunku Chełm przez Lublin. Jeden pociąg oczekiwany około 7 rano opóźniony jest 500 minut. Drugi, który według rozkładu przyjechać ma po 13, ma już zapowiadane opóźnienie 200 minut. Nie wiadomo, kiedy dotrą, ale wiadomo, że w środku będzie ciasno.

Fot. Jakub Szafrański

Warszawa Wschodnia obsługuje ruch pociągów z Ukrainy. Autobusy jadą na Zachodnią i docierają ze znacznie większą częstotliwością. Część uchodźców rusza stąd dalej na zachód pociągami i autobusami rejsowymi. Dlatego zarówno w hali dworca kolejowego, jak i pobliskiego autobusowego panuje gwar i jest tłoczno.

Fot. Jakub Szafrański

Tu również rzucają się w oczy kamizelki krzątających się osób delegowanych do pomocy. Widzę interweniujących pracowników Zakładu Transportu Miejskiego, Wojsk Obrony Terytorialnej i Urzędu Wojewódzkiego. Młode osoby w kamizelkach PKP Intercity rozdają dzieciom zabawki. Pracownicy kolei i tłumaczki asystują przy zakupie biletów, instruują, jak korzystać z kas bezobsługowych.

Fot. Jakub Szafrański

Na zewnątrz są punkty z kanapkami i napojami, a także oblegane namioty z ubraniami z darów ustawione przez Urząd Dzielnicy Wola. Niedaleko stoi autobus miejski inicjatywy Mobilny Punkt Poradnictwa, która na co dzień pracuje z osobami w kryzysie bezdomności. Jest punkt testowania na obecność koronawirusa, a dalej stoi rząd przenośnych toalet. Dworzec wydaje się dobrze przygotowany.

Fot. Jakub Szafrański

W środku prężnie działa wydawka zupy i pierogów, na które nie brakuje chętnych. Jednym z obsługujących stoisko jest Dima, który w Warszawie jeździ na Uberze. „Jak tylko się zaczęło, to rzuciłem wszystko i przyszedłem tutaj” – opowiada chłopak wyróżniający się w tłumie różowym strojem. „To są proste rzeczy, jak jedzenie, picie, skierowanie do właściwego autobusu. Dla mieszkających tu Ukraińców normalne sprawy, ale ci, którzy przyjeżdżają, często nie wiedzą niczego”.

Fot. Jakub Szafrański

Małe zamieszanie powstaje, gdy wolontariusze sprowadzają z piętra osobę, która nie może utrzymać się na nogach. Potrzebny będzie lekarz. Okazuje się, że na antresoli jest rozłożonych kilka śpiworów i kocy dla tych, którzy na dworcu muszą spędzić noc. Jest tam również duża sala dostępna wyłącznie dla matek z dziećmi.

Fot. Jakub Szafrański

Firma zajmująca się pośrednictwem pracy dla Ukraińców ma w budynku dworca swoje biura, które postanowiła udostępnić osobom potrzebującym chwilowego schronienia. Prowadzona jest tu także akcja logistyczna z pomocą dla Ukrainy. Działania koordynuje Mariya Kuzenko, na co dzień kierowniczka działu legalizacji w firmie. „Zaczęliśmy akcję już w ubiegły piątek. Najpierw była to zbiórka najpotrzebniejszych rzeczy pod hasłem #PlecakNaUkraine. Chodzi o podstawowe wyposażenie, które pakowaliśmy na zapleczu i wysyłaliśmy na wschód. Teraz jesteśmy na etapie nadawania transportów TIR-em. Przestrzeń biura, oddzielona od ruchliwego dworca, pozwala potrzebującym odpocząć, naładować telefon i skorzystać z toalety” – tłumaczy.

Fot. Jakub Szafrański

Po placu krążą autobusy. Część jedzie na zachód, inne wracają. Nie wszystkie wracają puste, chociaż nie wsiada do nich więcej niż kilkanaście osób. Przyjeżdża autobus z brutalnie atakowanego przez rosyjską armię Chersonia. Podbiega mężczyzna z kwiatami i wita swoją żonę, która wysiadła z pojazdu z dwójką dzieci. Jedno ma najwyżej trzy miesiące. Wszyscy cieszą się i płaczą.

Fot. Jakub Szafrański

Na obydwu dworcach zwróciła moją uwagę znaczna liczba osób niebiałych. Pomyślałem, że dobrze, że tu są i też znajdują pomoc. Zajęło mi parę godzin uświadomienie sobie, że ta proporcja nie może odpowiadać faktycznemu rozłożeniu wśród przyjezdnych uchodźców. Osoby niebiałe po prostu utknęły na dworcach, bo nie mają możliwości szybkiej relokacji. Zbiera ich się tam coraz więcej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Szafrański
Jakub Szafrański
Fotograf i publicysta Krytyki Politycznej
Pochodzi z Lublina, gdzie tworzył Klub Krytyki Politycznej. Publicysta i fotograf. W 2010-2012 pracował w dziale dystrybucji Wydawnictwa KP. Współtworzył stronę internetową. Akademicki mistrz polski w kick-boxingu 2009, a także instruktor samoobrony. Pracował we Włoszech, Holandii i Anglii. Laureat Stypendium pamięci Konrada Pustoły.
Zamknij