Kraj

Szczerbiak: Aborcyjna schizofrenia

Mimo obyczajowej liberalizacji aborcja, będąca częścią pakietu podstawowych praw reprodukcyjnych kobiet, jest coraz bardziej piętnowana.

Z najnowszego raportu CBOS wynika, że w ostatnich latach największy wzrost krytycyzmu Polaków dotyczył przerywania ciąży – 75% respondentów uznało aborcję za złe i niedające się usprawiedliwić działanie. „Rzeczpospolita” ogłosiła na tej podstawie, że „Polacy są coraz bardziej za życiem”, a okolicznościowy tekst okrasiła zdjęciem z manifestacji pro-life, przedstawiającym dwie kilkuletnie dziewczynki trzymające antyaborcyjne transparenty. Prawica ma powody do świętowania?

Pierwsze, co przychodzi na myśl po lekturze tego raportu, to inny komunikat CBOS-u – z maja tego roku – według którego ciążę przerwała, z dużym prawdopodobieństwem, nie mniej niż co czwarta, ale też nie więcej niż co trzecia dorosła Polka. W skali całego społeczeństwa daje to od 4,1 do 5,8 miliona kobiet.

Pomijając zupełnie problem samych kwestionariuszy, których użyto do badań, oraz to, że nie zawsze w pełni odzwierciedlają one poglądy respondentów, powstaje paradoksalna sytuacja – zdecydowana część społeczeństwa uważa aborcję za „prawdziwe zło”, a jednocześnie przerywa ciążę albo wspiera kobiety, które się na to decydują. Czyli mimo narastającej atmosfery moralnego potępienia kobiety i tak dokonują aborcji. Legalnie (669 zabiegów w 2011 roku) i w podziemiu aborcyjnym. Nikt nie jest w stanie odwieść ich od tej decyzji, jeśli nie chcą dotrzymać ciąży i zostać matką.

Mimo obyczajowej liberalizacji w naszym kraju i mimo że – co wynika z ostatniego raportu CBOS – w ostatnich trzech latach wzrosło przyzwolenie na antykoncepcję, uprawianie seksu przedmałżeńskiego, homoseksualizm oraz życie w związku bez ślubu, to aborcja, będąca częścią pakietu podstawowych praw reprodukcyjnych kobiet, jest coraz bardziej piętnowana. Zdawałoby się zatem, że seksualna niezależność kobiet stopniowo wzrasta, przynajmniej w deklaracjach Polaków, ale najwyraźniej wcale się tak nie dzieje.

Żeby zrozumieć tę sytuację, należy spojrzeć na to, jak zmieniało się przyzwolenie na aborcję w ostatnich dwudziestu latach. Według danych CBOS do roku 1993 – gdy prawo było względnie liberalne – przeważała postawa przyzwolenia na przerywanie ciąży. Potem, po jego zaostrzeniu, odsetek osób opowiadających się za legalną aborcją wyraźnie się zmniejszył.

Okazuje się więc, że obowiązujące prawodawstwo, wzmocnione moralistyczną retoryką biskupów i księży oraz akcjami środowisk katolickich (jak chwali się Mariusz Dzierżański z Fundacji PRO, było ich w ciągu ośmiu lat aż trzysta), wywiera niebagatelny wpływ na to, co sami uważamy za moralne, dopuszczalne i przyzwoite.

A czas jest gorący. 28 września jak co roku na całym świecie będziemy obchodzić Światowy Dzień Działania na Rzecz Dostępnej i Legalnej Aborcji. W najbliższym czasie Sejm zajmie się obywatelskim projektem ustawy dotyczącym zakazu przerywania ciąży w sytuacji, gdy u płodu podejrzewa się chorobę (tzw. aborcja eugeniczna). Pod projektem, który złożono początku lipca, podpisało się ponad 400 tys. Polaków. Do tej pory Sejm obecnej kadencji odrzucał podobne propozycje (np. przygotowane przez Solidarną Polskę) – ale ostatnią, z 2012 roku, zaledwie pięcioma głosami. Zgłaszane w Sejmie projekty liberalizujące obowiązująca ustawę antyaborcyjną odtrącano prawie jednomyślnie.

Czytaj także:

Kinga Dunin: Wszyscy jesteśmy zamieszani w dzieciobójstwo

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij