Kraj

Sierakowski: Nie wysyłajcie nam słów

Brak baz NATO w nowych krajach członkowskich jest jedną z ostatnich form kontroli, którą Rosja sprawuje nad swoimi byłymi satelitami.

W sobotę kanclerz Angela Merkel odwiedza Kijów. Kilka dni temu na Łotwie zapewniła kraje bałtyckie o solidarności Niemiec w obliczu zbrojnego konfliktu Ukrainy z Rosją. Podobnie jak wcześniej Barack Obama w Warszawie Merkel podkreślała, że zobowiązania NATO istnieją nie tylko na papierze”.

Każde podkreślenie, że coś na pewno obowiązuje, nie oznacza, że to jest oczywiste. W tym wypadku ta nieoczywistość to nieobecność żołnierzy NATO w Polsce i w krajach bałtyckich, które czują się zagrożone, obserwując destrukcyjne działania Rosji w regionie.

Brak baz NATO w nowych krajach członkowskich jest jedną z ostatnich form kontroli, którą Rosja sprawuje nad swoimi byłymi satelitami. To coraz bardziej niezrozumiałe ustępstwo logiki na rzecz geopolityki. Dlaczego inny kraj, nienależący do NATO, ma się godzić lub nie, żeby Polska albo Łotwa miała bazy Sojuszu?

Nie ma co udawać: członkowie NATO, u których nie ma baz, to po prostu szara strefa złożona z członków drugiej kategorii.

Członkowie pierwszej kategorii, jeśli zostaną zaatakowani, są natychmiast bronieni przez siły NATO. Ci drugiej kategorii są pustoszeni przez co najmniej sześć tygodni, zanim pojawią się siły NATO na ich terenie.

Komentator Süddeutsche Zeitung” Hubert Wetzel napisał ostatnio: Estonia, Łotwa i Litwa domagają się stacjonowania oddziałów NATO na swoim terenie jako zabezpieczenia przeciwko rosyjskiej agresji. To jest niepotrzebne”. W obliczu tego, na co pozwala sobie Rosja, tak proste postawienie sprawy brzmi dość beztrosko. Polska, która zabiegała o stały pobyt dwóch ciężkich brygad NATO, liczyć może ledwie na kilka samolotów i symboliczną liczbę żołnierzy.

Wetzel podaje dwa argumenty. Po pierwsze, zmiana polityki Sojuszu byłaby prowokowaniem Rosji. Ale czy żołnierze NATO w państwie należącym do NATO powinni dziwić kogokolwiek w Europie poza Rosją, skoro Putina i 80 proc. popierających go Rosjan dziwi to, że inny naród chce mieć u siebie demokrację, na przykład Ukraina? Tylko dlaczego mamy przyjmować rosyjskie definicje prowokacji, zielonych ludzików, demokracji i wolności słowa?

Drugi argument jest poważniejszy. NATO umówiło się kiedyś z Rosją, że nie będzie baz w nowych krajach członkowskich. Porozumień należy dotrzymywać. W przeciwnym razie dojdzie do zachwiania równowagi między partnerami. Tyle że Rosja zachwiała nią pierwsza. Złamała fundamentalne założenie o pokojowym współistnieniu państw – powojenny porządek granic i prawo międzynarodowe. Stworzyła niebezpieczny precedens, a nawet nowy typ wojny. Do wykorzystania dla każdego agresora w przyszłości. Zachęta tym większa, im więcej będzie tolerancji wobec Rosji.

NATO powstało po to, żeby chronić porządek, którym właśnie zachwiała Rosja. Putin podważył to, co jest samym sensem funkcjonowania NATO.

Opowiadanie w Niemczech, że nie ma powodu” do zmiany polityki Sojuszu, należy uznać za bezsensowne. Niechęć do odsunięcia wojskowej forpoczty Sojuszu dalej od siebie, w stronę Polski, co byłoby naturalną motywacją każdego państwa, nie poprawia samopoczucia polskim politykom.

Jest wielkim i wspólnym osiągnięciem Polski, państw bałtyckich i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, że Niemcy traktowane są dziś jako przyjaciel, któremu można ufać i z którym współpraca umożliwiła modernizację całego regionu, przynosząc także gospodarce niemieckiej znaczące korzyści. Stosunki polsko-niemieckie są bliskie ideału i z pewnością najlepsze w historii.

Jedna rzecz ogranicza zaufanie – uległość Niemiec wobec Rosji. Ekonomia spotyka się tu z historią. Rosja to największy eksporter surowców, a Niemcy to największy eksporter dóbr przetworzonych na świecie. Wspólny interes Rosji i Niemiec to największy biznes, jaki istnieje w Europie.

Moralne argumenty za tym, żeby patrzeć nie tylko na pieniądze, osłabia historia. Pokonane w II wojnie światowej i odpowiedzialne za śmierć 20 milionów Rosjan Niemcy mają dobre powody, żeby nie wyrywać się do stanowczego reagowania na działania Rosji.

Ilustracją tego ekonomiczno-historycznego związania są sceny całusów i uścisków byłego kanclerza Gerharda Schrödera albo wypowiedź Helmuta Schmidta dla Die Zeit”: Zachowanie Putina jest zrozumiałe. Nakładanie sankcji na Rosję to głupota”. W sondażach opinii publicznej ponad połowa Niemców uznawała, że należy zaakceptować aneksję Krymu i to, że Ukraina należy do strefy wpływów Rosji. Jest zatem faktem, że istnieje coś w rodzaju specjalnego poczucia lojalności Niemiec wobec Rosji.

Leżącym najbliżej Rosji członkiem NATO z bazami są właśnie Niemcy. To jasne, że we wszystkich planach Sojuszu to właśnie niemiecka armia ma bronić Polski lub państw bałtyckich, gdyby zostały zaatakowane. Przywódcy państw bałtyckich lub Polski byliby nieodpowiedzialni, gdyby nie zabiegali o równoprawną obecność NATO na swoim terytorium. Od wejścia Polski do NATO minęło 15 lat, to bardzo dużo jak na geopolityczną kwarantannę” będącą ustępstwem na rzecz byłego Związku Radzieckiego.

Tymczasem przekaz Niemiec nie wykracza poza słowa. A na razie słowo deeskalacja” na trwałe skojarzy się z czasem, gdy najpierw zginęło 100 osób na Majdanie, następnie Rosja zajęła Krym i rozpętała wojnę na wschodzie Ukrainy. Deeskalacja brzmi jak znany z Monachium 1938 roku appeasement”. Pustosłowie polityków Zachodu umożliwiło jednemu wariatowi z Niemiec rozpętać hekatombę II wojny światowej. Nie wysyłajcie nam znowu słów, wyślijcie żołnierzy.

Felieton ukazał się w międzynarodowym wydaniu dziennika „New York Times, a jego polska wersja w „Gazecie Wyborczej” z dn. 23-24 sierpnia 2014.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Sławomir Sierakowski
Sławomir Sierakowski
Socjolog, publicysta, współzałożyciel Krytyki Politycznej
Współzałożyciel Krytyki Politycznej. Prezes Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego. Socjolog, publicysta. Ukończył MISH na UW. Pracował pod kierunkiem Ulricha Becka na Uniwersytecie w Monachium. Był stypendystą German Marshall Fund, wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, uniwersytetów Yale, Princeton i Harvarda oraz Robert Bosch Academy w Berlinie. Jest członkiem zespołu „Polityki", stałym felietonistą „Project Syndicate” i autorem w „New York Times”, „Foreign Policy” i „Die Zeit”. Wraz z prof. Przemysławem Sadurą napisał książkę „Społeczeństwo populistów”.
Zamknij