Kraj, Sławomir Sierakowski

Sierakowski: Czy PiS został zatrzymany? Czy pokona go Lewica?

Słabszy niż oczekiwany wynik PiS to efekt lęku przed absolutną dominacją jednej partii. PiS wyczerpało swoje możliwości przyciągania wyborców. Która partia to wykorzysta?

Przy maksimum obietnic i koniunktury gospodarczej PiS nie poprawiło poparcia w stosunku do ostatnich wyborów, w których brało udział (w majowych eurowyborach zdobyło 45,5 proc.), a nawet minimalnie straciło. Wydaje się, że zadziałał mechanizm lęku przed absolutną dominacją jednej partii. Nawet wyborcy z twardego elektoratu PiS pytani o to, czy chcą dla PiS większości konstytucyjnej, odruchowo i grupowo reagowali negatywnie. Przykłady znajdziecie w Politycznym cynizmie Polaków.

Polityczny cynizm Polaków. Raport z badań socjologicznych

PiS nie dało swoim wyborcom w ostatnich miesiącach żadnego innego powodu, żeby okazali mu niewdzięczność. Przeciwnie – zrobiło w kampanii wszystko, co należało.

Fakt, że PiS będzie rządziło kolejne cztery lata, to oczywiście główna i najgorsza wiadomość po tych wyborach. Ale zdążyliśmy się już z tą świadomością oswoić przed wyborami, a obawialiśmy się, że będzie jeszcze gorzej. Z tego punktu widzenia są powody do optymizmu.

Przejęcie Senatu przez opozycję to koniec uchwalania ustaw w jedną noc. Oczywiście z większością w Sejmie PiS i tak uchwali, co będzie chciało, ale będzie się musiało z tego tłumaczyć w Senacie i w mediach. I może to za każdym razem trwać nawet 30 dni.

A skoro udało się wygrać w Senacie, to jest szansa wygrać także wybory prezydenckie. Opozycja razem zdobyła większe poparcie niż PiS. Ma więc większość po swojej stronie. Dobry kandydat, kampania i współpraca dają opozycji szanse na pokonanie Andrzeja Dudy. A to już dla PiS-u byłby Stalingrad.

PiS narażony na utratę władzy będzie niebezpieczny

Bez Senatu i z wrogim prezydentem PiS może nadal administrować państwem, ale prawa uchwalać nie może. Zobaczymy, jak się wtedy zachowa, ale może się zrobić bardzo niebezpiecznie. PiS jest odpowiedzialne za tak wiele przestępstw, że liderzy mogą nie mieć nic do stracenia i próbować utrzymać się przy władzy za wszelką cenę. Ten rząd ma służby specjalne, policję, armię i wszystkie instrumenty władzy. Wielokrotnie zaskoczył nas już swoją bezwzględnością i brakiem skrupułów.

Majmurek: Oto dlaczego żaden człowiek lewicy nie powinien głosować na PiS

PiS nie może liczyć na kolejne cztery lata gospodarczej koniunktury. Z obietnicami socjalnymi doszło do ściany. Założyło, że kupi za nie cztery lata na domknięcie systemu autokratycznego. Miało wykorzystać ten czas na wykończenie sądów, niezależnych mediów i samorządów. Tak żeby opozycja nie miała jak skutecznie rozwinąć skrzydeł, gdy przyjdzie recesja. To planowano na okres po wyborach prezydenckich.

PiS nie bardzo ma dla tego planu alternatywę, bo trzecie wybory parlamentarne będą jeszcze trudniejsze. Musi więc działać. Nie po to zresztą przejmowało służby, sądy i szykowało ustawy o repolonizacji mediów, żeby z tego nie skorzystać. Z jakiegoś powodu w pierwszym akcie powieszono strzelbę na ścianie.

Lewica jest alternatywą dla PO

O tym, czy PiS-owi się uda, zdecyduje opozycja. Teraz partii Kaczyńskiego zagraża nie tylko zmęczona Platforma Obywatelska, ale także Lewica. Z dwóch stron podgryzać ją będą Konfederacja i PSL, mające elektoraty kulturowo zbliżone do PiS.

Lewica wyrasta na alternatywę dla PO. Może liczyć teraz na skok sondażowy. Jest w gazie. Wprowadza szeroki zaciąg energicznych, świetnie wykształconych, elokwentnych i doświadczonych w działaniu społecznym ludzi. W konfrontacjach parlamentarnych i medialnych pokazywać się będą z opatrzonymi już politykami PiS. Objawią się nowe gwiazdy. Co ważne, Lewica liczyć może na mocne zaplecze naukowe i medialne zbudowane przy okazji poprzednich wyborów. Doświadczenie, które jej politycy zebrali w kilku kampaniach, będzie procentować. To już nie są nowicjusze.

Sutowski: Przyszłość lewicy, czyli jak wyjść poza naście procent

Teraz zacznie się walka

Warunkiem rozwoju jest oczywiście dalsza integracja. Pojawią się przeszkody, bo w kampanii jest łatwiej grać razem do jednej bramki. W Sejmie przyjdzie do pierwszego rozdzielania stanowisk i pieniędzy. W tym partie polityczne najczęściej zachowują się bezwzględnie. Tu już nie będzie tak, że „ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic, to razem mamy tyle, żeby założyć wielką fabrykę”.

Jest tak, że jedna strona lewicowej koalicji ma środki i największą, choć nie przytłaczającą, liczbę posłów i senatorów (SLD). Druga ma przywódcę w Brukseli, a trzecia obiecała sobie własne koło parlamentarne. Ale koniunktura polityczna i presja otoczenia to siły wyraźnie dośrodkowe. Wspólny interes i szansa na rozwinięcie skrzydeł to silny bodziec.

Do lewicy: Mamy koalicję, teraz zjednoczenie

To będzie dużo ciekawszy Sejm i Senat niż poprzedni. Na starcie rozkład sił należy uznać za równy. Platforma Obywatelska jest zdecydowanie największa, ale ma też najwięcej własnych problemów. PSL jest najmniejsze spośród dużych klubów parlamentarnych, ma jednak na czele najpopularniejszego polityka na opozycji, uważanego nie bez powodu za największego wygranego tych wyborów.

Z Atlanty na wieś [Sierakowski rozmawia z Kosiniakiem-Kamyszem]

Ale to Lewica ma najciekawszą grupę polityków i największy potencjał rozwoju.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Sławomir Sierakowski
Sławomir Sierakowski
Socjolog, publicysta, współzałożyciel Krytyki Politycznej
Współzałożyciel Krytyki Politycznej. Prezes Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego. Socjolog, publicysta. Ukończył MISH na UW. Pracował pod kierunkiem Ulricha Becka na Uniwersytecie w Monachium. Był stypendystą German Marshall Fund, wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, uniwersytetów Yale, Princeton i Harvarda oraz Robert Bosch Academy w Berlinie. Jest członkiem zespołu „Polityki", stałym felietonistą „Project Syndicate” i autorem w „New York Times”, „Foreign Policy” i „Die Zeit”. Wraz z prof. Przemysławem Sadurą napisał książkę „Społeczeństwo populistów”.
Zamknij