Kraj

Rzeczpospolita Przyjaciół. Michał Sutowski żegna Ludwikę Wujec

Inteligencka samoświadomość Ludki była imponująca: zbudowana nie na krytycznej teorii, tylko trzeźwym, empirycznym rozpoznaniu. W jak innych, zazwyczaj dużo trudniejszych warunkach, żyją, pracują i myślą o sobie ludzie, do których zaangażowani inteligenci chcieli dotrzeć i których zaufanie pragnęli zdobyć.

26 maja zmarła Ludwika Wujec, działaczka społeczna, redaktorka, nauczycielka. Poniższą mowę podczas dzisiejszych uroczystości pogrzebowych wygłosił Michał Sutowski, autor wywiadu rzeki Wujec. Związki przyjacielskie

** 

Ludkę Wujec poznałem kilkanaście lat temu, na spotkaniu u Danusi Kuroń na Mickiewicza. Z wielką swadą opowiadała jakąś historię, jeśli nie o panu Henryku, wiozącym składakiem parędziesiąt kilogramów paryskiej „Kultury” w gigantycznym plecaku, to pewnie o Pawle, który dziecięciem będąc, chował bibułę przy kolejnej rewizji SB. Było to bardzo zabawne, choć przecież cały ten nasz PRL-owski barak w obozie nie zawsze był wesoły.

Zwłaszcza dla kogoś, kto był tak odważny i zdeterminowany jak ona i miał tak wielkie poczucie obowiązku: bo to i „Robotnika” trzeba na czas poskładać i zredagować, i kartkówki z fizyki sprawdzić, bo wolność wolnością, ale dzieci z podstawówki też muszą wyjść na ludzi i wiedzieć, co to jest grawitacja, a co ruchy Browna i ile wody wypiera ciało w niej zanurzone.

Wujec: 4 czerwca to była „ich” klęska, a nie „nasze” zwycięstwo

Tamtej rozmowie towarzyszył Sławek Sierakowski, któremu od razu przyszło do głowy, że z tego życia i tej biografii musi powstać książka. Niedługo potem ta opowieść zaczęła się materializować, trwało to wiele tygodni. Kilkadziesiąt godzin rozmów, a właściwie spotkań, podczas których rozmówca przeprowadzający wywiad był podejmowany drugim śniadaniem i litrami mocnej herbaty. Na nalewki przyszedł czas przy późniejszych okazjach – też obdarzany mnóstwem życzliwości i szczerego zainteresowania, co tam słychać u lewicowej młodzieży.

Ale też, powiedzmy to wprost, wywiadujący zazwyczaj nie miał za wiele do roboty – mógł służyć za podstawkę do mikrofonu i włącznik do urządzenia nagrywającego. A to dlatego, że Ludka obdarzona była i fenomenalną pamięcią, zwłaszcza do ludzi, rozmów i wydarzeń ważnych, jak też zdolnością opowiadania bez patosu o wartościach. Tak prosto, jak tylko się da.

Jak wtedy, gdy domagałem się wyjaśnienia niepojętego dla mnie fenomenu: dlaczego człowiek rzuca się z motyką na słońce czy, wydawałoby się, z szablą na czołgi. Na przykład, działając w podziemiu po wprowadzeniu stanu wojennego. Odpowiedziała mi wtedy tak:

„To jest odruch. Jeżeli chcesz przeciwdziałać złu, musisz być czynny, bo inaczej ludzie się do zła przyzwyczają. Ono okrzepnie, więzi się porwą, poszarpią… Ja nie jestem dobrym teoretykiem, ale lubię bajki. Jest taka bajka Kryłowa, którą czytałam bardzo dawno temu. Ona jest o tym, jak dwie żaby, szperając po spiżarni, wpadły do słoja ze śmietaną. No i koniec. Jedna stwierdziła, że nie ma jak się wydostać, brzeg za wysoko, koniec – i utonęła. A druga nic, tylko tymi odnóżami machała, machała, aż ubiła masło. I wyszła na powierzchnię. Jeśli się poddasz złu i wyzbędziesz nadziei, to ono cię zaleje po szyję i zatopi. Jeżeli się opierasz, to nie znaczy, że wygrasz, ale przynajmniej masz szansę”.

Wujec o Mandeli: Wygrał dzięki swojemu uporowi i konsekwencji

Dopiero wczoraj, po ponad 10 latach, znów przeczytałem ten fragment i pomyślałem, jak ważne jest to, że wspomniała o więziach, które mogą się porwać, poszarpać. Potem przypomniałem sobie jej kolejne opowieści. Jak sąsiedzi z nauczycielskiego osiedla na Stegnach, nieraz znani tylko z widzenia, przestrzegali ją życzliwie, że jak już mąż musi przechowywać bibułę w blokowej wózkarni, to może niekoniecznie w kartonie podpisanym nazwiskiem i numerem mieszkania. Albo o tym, że jak SB ją i Henryka zamykała na cztery-osiem, to było jej lżej ze świadomością, że jak nie sąsiad, to przyjaciółka na pewno zaopiekuje się dzieckiem.

Taki sam świat i takie postawy pomagała tworzyć także w mniej sprzyjających środowiskach. Bo przecież „Robotnik”, najważniejsze pismo Polski Gierka poza cenzurą, pokazywał ludziom w wielkich zakładach pracy, jak się można zorganizować, zintegrować, związać. Jak się zbiorowo, środowiskowo bronić, jak nie dawać się więcej bić.

Bardzo imponująca w jej opowieści była też Ludki inteligencka samoświadomość: zbudowana nie na krytycznej teorii, tylko trzeźwym, empirycznym rozpoznaniu. W jak innych, zazwyczaj dużo trudniejszych warunkach, żyją, pracują i myślą o sobie ludzie, do których zaangażowani inteligenci chcieli dotrzeć i których zaufanie pragnęli zdobyć. Robi to tym większe wrażenie, im trudniej coś podobnego dostrzec i praktykować dzisiaj.

Gdy z Ludką szukaliśmy pojęcia czy konceptu, który pasowałby do tytułu jej opowieści, dość szybko i zgodnie doszliśmy do wniosku, że kluczowa jest „przyjaźń”. Dlatego że właśnie przyjaźnią – a nie wspólnotą idei, światopoglądu czy interesu – stała ta podstawowa komórka demokratycznej Europy Środkowej i Wschodniej, czyli „środowisko”. Dlatego że to przyjaciołom Ludka poświęcała najwięcej czasu, gdy mówiła o swym knuciu przeciw władzy i o pracy organicznej, o swym internowaniu czy marzeniu o wolnej i sprawiedliwej Polsce. Dlatego że jej wielkim przyjacielem był także ukochany mąż Henryk, obok syna Pawła najważniejszy dla niej człowiek na świecie. Ludka zbudowała wokół siebie prawdziwą „rzeczpospolitą przyjaciół”.

Henryk Wujec, czyli dobro stosowane

No i przecież nie przez przypadek na motto swej opowieści wybrała słowa Starej pieśni studenckiej Bułata Okudżawy w przekładzie Witolda Dąbrowskiego:

Kto się na związek targnie nasz,

surowej godzien będzie kary,

gdy zrobi to – za jego łeb

pękniętej nie dałbym gitary.

Ma nas na oku wiek – i wie,

gdzie w tyralierce łańcuch rzadszy…

Ujmijmy się za ręce wraz,

bo źle stuleciu z oczu patrzy

Nie dla nas rozgwar cudzych uczt,

wdzięk podejrzanych prawd nie dla nas,

biel piór od pochwał milsza nam

niechby została nieskalana.

Gdy byle kiep powiada, że

sądzone nam dalekie cele

ujmijny się za ręce wraz

Złączmy ramiona, przyjaciele.

***

Ludwika Wujec (1941–2024) – działaczka społeczna i samorządowa, redaktorka, nauczycielka; współpracowniczka Komitetu Obrony Robotników, współtwórczyni wydawanego poza cenzurą „Robotnika” i legalnej „Niezależności”; redaktorka w Agencji Solidarności, internowana w okresie stanu wojennego; w latach 80. członkini redakcji podziemnego „Tygodnika Mazowsze”, później asystentka Tadeusza Mazowieckiego przy obradach Okrągłego Stołu i zastępczyni dyrektora Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. Po 1989 roku działaczka ROAD, Unii Demokratycznej i Unii Wolności, a także m.in. sekretarzyni warszawskiej gminy Centrum. Matka Pawła, żona Henryka Wujca.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Sutowski
Michał Sutowski
Publicysta Krytyki Politycznej
Politolog, absolwent Kolegium MISH UW, tłumacz, publicysta. Członek zespołu Krytyki Politycznej oraz Instytutu Krytyki Politycznej. Współautor wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec i Agnieszką Graff. Pisze o ekonomii politycznej, nadchodzącej apokalipsie UE i nie tylko. Robi rozmowy. Długie.
Zamknij