Kraj

Polki i Polacy chcą publicznych inwestycji w zieloną energię

Ale partie nadal myślą w kategoriach „polskiego węgla” – mówi Katarzyna Guzek, rzeczniczka Greenpeace.

Marcin Gerwin: Ochrona klimatu to w praktyce przede wszystkim odchodzenie od spalania paliw kopalnych. Co jest potrzebne w Polsce, aby upowszechniły się odnawialne źródła energii?

Katarzyna Guzek: Na pewno będzie to umożliwienie jednostkom samorządu terytorialnego inwestowanie w odnawialne źródła energii. Co prawda mamy dziś ustawę, która daje możliwość korzystania ze stałych taryf na zieloną energię osobom indywidualnym, jednak od stycznia 2016 r., nie mogą tego robić szkoły, przychodnie, szpitale czy gminy na różnych swoich budynkach. Prawo nie pozwala dziś na przykład szkołom oddawać nadwyżek energii do sieci. Drugą ważną rzeczą byłoby podniesienie naszych ambicji, jeżeli chodzi o udział energetyki odnawialnej w całym miksie energetycznym. Teraz zakłada się, że do 2020 r. będziemy produkować 15 procent energii ze źródeł odnawialnych. Ten cel można jednak śmiało podnieść, oczywiście po konsultacjach z ekspertami.

Czyli na dziś szkoła może zainstalować u siebie na dachu moduły fotowoltaiczne i za ich pomocą wytwarzać prąd na własny użytek, jednak nie może go sprzedać.

Tak, tylko trzeba wziąć pod uwagę, że szkołę musi być stać na taką instalację, a to nie są małe koszty. W dłuższej perspektywie taka inwestycja się zwraca, jednak szkoła musi mieć na to wolne środki. Natomiast możliwość odsprzedawania energii do sieci sprawia, że taki wydatek zwraca się szybciej. Obecnie mamy taką sytuację, że w niektórych szkołach instalacje słoneczne musiały być wyłączane na okres letni, dlatego że nadwyżki energii, których szkoły i tak by nie zużyły, byłyby naliczane jako energia zużyta. Taka szkoła musiałaby zapłacić za energię, którą wyprodukowała, gdyż licznik nalicza ją jako energię zużytą.

Gdyby dziś szkoły mogły odsprzedawać energię, musiałyby zarejestrować działalność gospodarczą, czego oczywiście nie zrobią. Bez zarejestrowania działalności ustawa umożliwia to jedynie osobom indywidualnym.

Czy to wystarczy, by całkowicie zrezygnować z węgla?

Oczywiście, że nie. Potrzebne są kompleksowe działania, a to jest krok w kierunku inwestowania w trochę większe moce. Do wykorzystania są także zasoby na obszarach wiejskich, gdzie rolnicy mogą wytwarzać energię w biogazowniach. Polska mogłaby ponadto produkować energię na morskich farmach wiatrowych. W 2013 r. Greenpeace wydał raport „[R]ewolucja energetyczna dla Polski”. Jest to alternatywny scenariusz zaopatrzenia w nośniki energii do 2050 r.

Ten raport już trochę się zdezaktualizował, jednak wytyczony w nim kierunek jest nadal aktualny. Wynika z niego, że w 2050 r. moglibyśmy wytwarzać 85 procent energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych.

Co oznacza, że ciągle jeszcze węgiel się pojawia, choć jest go znacznie mniej niż teraz. Naszym zdaniem, w tym okresie nie da się całkowicie wyeliminować węgla z naszego miksu energetycznego, dlatego że Polska jest tak bardzo od niego uzależniona. Możemy jednak jak najbardziej podnosić nasze bezpieczeństwo energetyczne i uniezależniać się od dostaw surowców z zagranicy, gdyż spalamy nie tylko polski węgiel. Do 100 procent, które za cel stawia sobie Szwecja czy inne kraje, trzeba by włożyć znacznie więcej wysiłku. Być może jest to możliwe i gdyby taką analizę przygotować w tym roku, to wykorzystanie najnowszych technologii pozwoliłyby to osiągnąć także w Polsce.

Jak ten temat wygląda w programach partii politycznych? Co proponują w ramach kampanii?

W programach partii wygląda to bardzo różnorodnie. Większość partii nadal twierdzi, że węgiel musi być podstawą produkcji energii w Polsce. Jednak nie wszystkie. Cieszy nas to, że partie dostrzegają potencjał rozwoju energetyki odnawialnej. Pytamy o to polityków i polityczki i ten temat zaczyna być obecny w kampanii wyborczej. Mamy nadzieję, że przełoży się to później na konkretne decyzje. Bardzo dobrze, że pojawiają się przychylne zdania odnośnie roli energetyki odnawialnej, poczekamy jednak na efekty po wyborach. Jeżeli natomiast chodzi o wyborców, to wśród nich największe poparcie jest właśnie dla rozwoju energetyki odnawialnej. W zależności od badania, 75 procent lub ponad 80 procent Polek i Polaków chce widzieć więcej inwestycji w odnawialne źródła energii. Byłoby więc dziwne, gdyby partie polityczne tego nie zauważały i nie szły za tym głosem.

Może na wsparcie rozwoju energetyki odnawialnej można byłoby przeznaczyć środki z budżetu państwa? Jak dużo wydaje się obecnie na wspieranie energii z węgla?

Warszawski Instytut Studiów Ekonomicznych przygotował analizę, w ramach której sprawdzono, jak wyglądało dofinansowanie energii z węgla na przestrzeni lat 1990-2012, czyli od początku transformacji politycznej i gospodarczej w Polsce. Wyniki są szokujące. Koszty zewnętrzne, związane z utratą zdrowia, życia czy stratami w uprawach rolnych wyniosły blisko półtora biliona złotych. Nie mówimy nawet o miliardach, lecz o ponad bilionie złotych. Pod uwagę zostały wzięte różne wydatki, zarówno dopłacanie do górnictwa i do spółek energetycznych, jak również ogromne koszty zdrowotne, o których bardzo mało się mówi przy szacowaniu kosztów wytwarzania energii. Jest to wpływ na zdrowie ludzi powodowany przez emisje pyłów, toksycznych gazów, metali ciężkich, które wydostają się z kominów konwencjonalnych elektrowni i które na co dzień wdychamy. Naukowcy nie pozostawiają złudzeń – wpływ zanieczyszczenia powietrza przez smog, w który wlicza się konwencjonalną energetykę, powoduje w Polsce blisko 45 tysięcy przedwczesnych zgonów rocznie. Do tego trzeba doliczyć osoby, które cierpią na choroby układu oddechowego, krwionośnego czy nerwowego. Wiążą się z tym wydatki służby zdrowia, a jest to pokłosie spalania paliw kopalnych.

Przez wiele lat przeznaczano ogromne środki na współspalanie węgla z biomasą. Był to znaczący zastrzyk pieniędzy dla spółek energetycznych, który nie miał żadnego przełożenia na modernizację sektora energetycznego, gdyż spółki nie inwestowały w odnawialne źródła energii. Było to de facto dofinansowanie spalania węgla. Nie ma to żadnego uzasadnienia ekologicznego, gdyż często ta biomasa podróżuje po całym świecie, zatem bilans, jeżeli chodzi o emisje gazów cieplarnianych, w ogóle się nie spina. Te same pieniądze można jednak przeznaczyć na rozwój energetyki odnawialnej.

Jak to wygląda w porównaniu z energią jądrową?

Prof. Jan Popczyk przygotował niedawno analizę, w której porównuje zyski i straty związane z budową pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce, która być może powstałaby w 2029 r., w 2031 r. lub jeszcze później. Koszty tej budowy szacuje się na 45 miliardów złotych. Te same środki możemy wydać na podnoszenie efektywności energetycznej, na termomodernizację budynków, na wymianę oświetlenia na LED-owe i na inwestycje w odnawialne źródła energii.

Co ciekawe, okazuje się, że ten projekt alternatywny można zrealizować znacznie szybciej i będzie się on opierał o nasze lokalne zasoby, nie trzeba będzie sprowadzać technologii zza granicy, nie będziemy musieli kupować uranu z Rosji.

Będziemy mogli natomiast zatrudniać na miejscu polskie firmy, na przykład do przeprowadzenia głębokiej termomodernizacji budynków. Bilans energetyczny jest na korzyść alternatywnej inwestycji. Termomodernizacja daje nam oszczędności w zużyciu energii, do tego mamy energię pochodzącą z odnawialnych źródeł. Pierwszy blok elektrowni jądrowej wyprodukowałby 11 TWh energii rocznie, a alternatywa zaproponowana przez prof. Popczyka to oszczędność rzędu 15 TWh rocznie plus dodatkowe 3 TWh energii wyprodukowanej ze źródeł odnawialnych. Rozwiązania są więc na wyciągnięcie ręki.

**

Katarzyna Guzek – Rzeczniczka prasowa Greenpeace, aktywistka ekologiczna. Związana z ruchem ekologicznym od 2004 r. Była zaangażowana w kampanie na rzecz mórz, oceanów, lasów, klimatu, energetyki odnawialnej oraz w działania przeciwko budowie nowych kopalni odkrywkowych. Brała udział w wielu pokojowych akcjach bezpośrednich, m in. podczas obozu w Dolinie Rospudy, na pokładzie statku Greenpeace Arctic Sunrise czy w ramach akcji prowadzonych na chłodniach kominowych. W ramach kampanii na rzecz klimatu uczestniczyła w Szczytach Klimatycznych. Obecnie skupia się na działaniach, mających na celu budowę w Polsce energetyki obywatelskiej opartej o odnawialne źródła energii.

Czytaj także:
Beata Siemieniako: Oto sześć argumentów za poprawką prosumencką
Urszula Papajak o OZE w Niemczech: Ta sieć jest nasza
Naomi Klein: Walczmy, zanim wszyscy trafimy przeżuci na hałdę

***

Tekst powstał w ramach projektu Stacje Pogody (Weather Stations) współtworzonego przez Krytykę Polityczną, który stawia literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. Organizacje z Berlina, Dublina, Londynu, Melbourne i Warszawy wybrały pięcioro pisarzy do programu rezydencyjnego. Dzięki niemu stworzono pisarzom okazje do wspólnej pracy i zbadania, jak literatura może inspirować nowe style życia w kontekście najbardziej fundamentalnego wyzwania, przed którym stoi dzisiaj ludzkość – zmieniającego się klimatu. Polskim pisarzem współtworzącym projekt jest Jaś Kapela.

 **Dziennik Opinii nr 297/2015 (1081)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Gerwin
Marcin Gerwin
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i partycypacji
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i demokracji deliberacyjnej. Z wykształcenia politolog, autor przewodnika po panelach obywatelskich oraz książki „Żywność przyjazna dla klimatu”. Współzałożyciel Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij