Kraj

PiS jest częścią międzynarodówki radykalnej prawicy. Liczy, że z nią pokona Brukselę

Jest to najgłupsza kalkulacja polityczna polskich władz od czasu sprowadzenia przez Konrada Mazowieckiego Krzyżaków na swoje ziemie. Komentarz Jakuba Majmurka.

Choć w Polsce nie brakuje problemów, premier Morawiecki znalazł ostatnio czas, by udać się do Hiszpanii. Bynajmniej nie po to, by załatwiać jakieś ważne państwowe sprawy ze swoim hiszpańskim odpowiednikiem, socjaldemokratą Pedro Sánchezem.

Morawiecki poleciał na drugi koniec Europy nie w ramach obowiązków państwowych, ale by dać wyraz swoim sympatiom partyjnym – konkretnie wobec skrajnie prawicowej partii VOX. Przemawiając na jej wiecu, szef polskiego rządu straszył Unią Europejską, która jego zdaniem zmienia się na naszych oczach w „transnarodową bestię bez faktycznych i tradycyjnych wartości, bez duszy”.

 

Występ Morawieckiego w Madrycie to kolejny przykład pokazujący, że wojna w Ukrainie w niczym nie zmieniła spojrzenia PiS na europejską politykę. Polski rząd ciągle wiąże swoje europejskie nadzieje ze wzrostem znaczenia radykalnie prawicowych partii, do niedawna egzystujących na obrzeżach europejskiej polityki, a dziś wbijających się do jej głównego nurtu.

Kwestia rosyjska

W Polsce krytyka politycznych sojuszy PiS ze skrajną prawicą europejską najczęściej odnosi się do prorosyjskich sympatii partii, na które stawia rządzący w Polsce obóz.

Faktycznie, na radykalnej europejskiej prawicy nie brakuje sił zapatrzonych, przynajmniej do niedawna, z podziwem w Putina – jak włoska Liga Matteo Salviniego – czy mających zastanawiające rosyjskie powiązania, jak Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen.

Następne wybory wygra Le Pen

czytaj także

Następne wybory wygra Le Pen

Philippe Marlière

Wśród sojuszników PiS są też jednak siły, które przybrały w ostatnich miesiącach zdecydowane stanowisko wobec agresji – np. Bracia Włosi. Ich liderka Giorgia Meloni zdecydowanie wspiera wojskową pomoc dla Ukrainy, choć jeszcze niedawno pisała w swojej książce o Putinie jako o „obrońcy chrześcijaństwa”.

Problem z zaangażowaniem PiS w międzynarodówkę skrajnej prawicy nie polega jednak tylko na stosunku tej ostatniej do Putina. Równie niepokojące jest bowiem to, co jej przywódcy mówią o Europie i to, jaki społeczno-cywilizacyjny ład chcą w niej budować.

Pod czterema sztandarami

Ta międzynarodówka nie ma spójnej, objaśniającej świat ideologii. Gromadzi się jednak pod czterema wspólnymi sztandarami.

Pierwszy to sztandar natywistyczny. Natywizm ten wyraża się na dwóch płaszczyznach: stosunku do migracji oraz do tych obywateli, którzy są potomkami migrantów. W zasadzie wszystkie partie radykalnej prawicy chcą uszczelnienia europejskich granic, jeśli nie ich zamknięcia, przede wszystkim dla migracji ubogich mieszkańców państw Globalnego Południa.

Od hiszpańskiego VOX przez francuskie Zjednoczenie Narodowe po węgierski Fidesz, sojusznicy PiS budują swoje poparcie, strasząc wyborców migracją i jej skutkami, przedstawiają ją jako źródło wielu zagrożeń: od drobnej przestępczości przez islamski terroryzm po zagrożenie dla cywilizacyjnej tożsamości Europy.

Te kampanie lęku obejmują też często żyjące od dawna w Europie postmigranckie społeczności. Radykalna prawica mniej lub bardziej otwarcie wyznaje bowiem przekonanie, że właściwa Europa jest Europą białą i (post)chrześcijańską i jeśli ludzie o innej tożsamości mają w niej w ogóle na stałe mieszkać, to powinny pozostać maksymalnie niewidoczni.

Kampaniom natywistycznym towarzyszą spiskowe teorie, np. ta o wielkim zastąpieniu – spisku kosmopolitycznych elit, które chcą zastąpić „rdzenną” populację Europy migrantami, którymi łatwiej będzie manipulować i rządzić. Teorii tej wielokrotnie broniła między innymi Giorgia Meloni.

Syndrom oblężonej rasy, czyli o co chodzi z wielkim zastąpieniem

Drugi sztandar jest nacjonalistyczny. Ten nacjonalizm skierowany jest przede wszystkim wobec Unii Europejskiej. Cała radykalna prawica sprzeciwia się głębszej politycznej integracji Unii, jak można sądzić z wypowiedzi jej liderów, chciałaby wręcz jej cofnięcia.

Radykalna prawica nie sformułowała przy tym swojego wyrazistego pomysłu na to, jak właściwie jej wymarzona Unia miałaby wyglądać – sojusznicy PiS wiedzą tylko, że na pewno nie chcą silnych instytucji wspólnotowych, nowych kompetencji dla Komisji Europejskiej, wspólnych standardów w dziedzinie praw człowieka czy mechanizmów praworządności.

Nacjonalizm nowej radykalnej prawicy ma jednak także swój wewnętrzny wymiar. W przypadku VOX oznacza on zdecydowaną wrogość wobec narodowych aspiracji Basków i Katalończyków. VOX postuluje w swoich dokumentach programowych zmianę ustroju Hiszpanii z quasi-federacyjnego – dziś państwo podzielone jest na 17 wspólnot autonomicznych – na unitarny. Hiszpania jest bowiem, jak twierdzą dokumenty VOX – mimo całej kulturalnej i językowej różnorodności ojczyzną „Narodu Hiszpańskiego, który pozostaje nierozerwalny w swojej jedności”.

Trzeci sztandar jest sztandarem kulturowej reakcji. Partie takie jak VOX, Bracia Włosi, PiS, czy w najmniejszym stopniu francuskie Zjednoczenie Narodowe nie są partiami konserwatywnymi, lecz reakcyjnymi. Odrzucają przemianę kulturową, jaka dokonała się na Zachodzie w ciągu ostatniego pół wieku, marzą o odwracającej je „konserwatywnej rewolucji”.

Prowadzą więc walkę z ideologią gender, straszą światem, w którym za chwilę będziemy obawiać się używania takich słów jak mama i tata, państwo będzie wsadzać do więzienia za twierdzenie, że są tylko dwie płcie, a trans aktywiści będą na siłę zmieniali dzieciom płeć.

Powołują się przy tym na chrześcijaństwo, ale wyprane z jakiejkolwiek etycznej treści, sprowadzone do roli totemu, odróżniającego swoich od obcych. „Chrześcijańskie wartości” są też używane jako uzasadnienie dla społecznego podporządkowania kobiet czy naruszeń praw społeczności LGBT+.

Wreszcie czwarty sztandar niesie treść antyelitarną. Antyelitaryzm współczesnej radykalnej prawicy, gniew, jaki mobilizuje przeciwko kosmopolitycznym, liberalnym elitom polityki, nauki, kultury czy biznesu, pozwala zebrać problemy podnoszone pod trzema poprzednimi sztandarami i dokleić im twarz wroga: Sorosa, Billa Gatesa, Macrona, Tuska, Ursuli von der Leyen.

Co ciekawe, ten retoryczny antyelitaryzm niekoniecznie musi przekładać się na program gospodarczy realnie uwzględniający interesy uboższej części społeczeństwa.

Radykalna prawica w Europie nie ma dziś spójnego gospodarczego programu. Część tworzących ją sił wykorzystuje rosnące nierówności, lęki klas ludowych o utratę pozycji oraz społeczną i materialną degradację; inne odwołują się raczej do gniewu klasy średniej na to, że polityka zbyt silnie skupiona jest na potrzebach ludzi najbiedniejszych.

Meloni zapowiada zniesienie wprowadzonego przez rząd Ruchu 5 Gwiazd „dochodu obywatelskiego”. Nie jest to co prawda prawdziwy dochód podstawowy, tylko forma warunkowego wsparcia dla najuboższych rodzin dotkniętych bezrobociem, wynosząca średnio 567 euro miesięcznie, ale i tak świadczenie to krytykowane było przez włoskich przedsiębiorców jako zniechęcające ludzi do pracy. Wśród przedsiębiorców Bracia Włosi zdobyli 30 proc. głosów, o 4 punkty procentowe więcej niż w ogóle populacji.

Dobre wieści z Włoch: Gorzej już nie będzie

Bardziej reakcyjni od Madame Le Pen

Bracia Włosi wywodzą się ze środowisk postfaszystowskich, VOX z postfrankistowskich – choć często przezimowanych w należącej do głównego nurtu prawicy hiszpańskiej Partii Ludowej.

PiS nie ma oczywiście takiej genealogii. Wywodzi się ze środowiska Porozumienia Centrum, które w latach 90. zakładane było jako partia chadecka. Choć Porozumienie jak na chadeków miało wyjątkową skłonność do politycznego manicheizmu, teorii spiskowych, insynuacyjno-paranoicznego stylu uprawiania polityki, to nadal mieściło się w głównym nurcie polskiej prawicy. Podobnie jak zasadniczo mieścił się w nim na początku PiS, choć skłonność tej partii do narracji paranoiczno-spiskowych była jeszcze większa niż PC.

PiS, rosnąc w siłę, przyciągał jednocześnie środowiska otwarcie reakcyjne, krążące wokół ojca Rydzyka, tradycjonalistycznych nurtów katolicyzmu czy wywodzące się z takich partii jak Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe. Zmieniają one stopniowo oblicze partii, która w tym samym czasie na własne życzenie odcina się od głównego nurtu europejskiej prawicy. Dystans zmienia się w otwarty konflikt, gdy zaczyna się spór z instytucjami europejskimi o praworządność.

Dziś, wychodząc z innych pozycji startowych, PiS znajduje się w tym samym miejscu co radykalna europejska prawica o często postfaszystowskim rodowodzie, wymachuje wszystkimi czterema charakterystycznymi dla niej sztandarami.

Jeśli chodzi o sztandar kulturowej reakcji, to PiS jest radykalny nawet na tle swojej nowej politycznej rodziny. Gdy Sąd Najwyższy w Stanach Zjednoczonych odebrał Amerykankom prawo do aborcji, we Francji pojawiły się propozycje wpisania tego prawa do konstytucji. Marine Le Pen zadeklarowała wtedy, że mogłaby zagłosować za taką propozycją, choć nie widzi potrzeby, by zmieniać ustawę zasadniczą, w sytuacji, gdy nikt poważny we Francji nie proponuje zakazu aborcji.

Oczywiście, za tą deklaracją stały kalkulacje polityczne, sama Marine Le Pen jeszcze dziesięć lat temu krytykowała „aborcję na życzenie”, a w jej partii ciągle działają środowiska otwarcie wrogie prawom reprodukcyjnym kobiet. Niemniej jednak jest to wyraźny kontrast na tle PiS, który wbrew nastrojom społecznym i własnym politycznym interesom odebrał Polkom, rękami Trybunału Przyłębskiej, niemal całkowicie ich prawa reprodukcyjne.

PiS wymachuje też bez wątpienia natywistycznym sztandarem, co po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć w trakcie kryzysu uchodźczego w 2015 roku, a ostatnio przy okazji tego, jak rząd narracyjnie rozegrał kryzys uchodźczy przy granicy z Białorusią.

Jednocześnie w przypadku PiS natywizm równoważony był zawsze przez otwartość na migrację zarobkową z Ukrainy i innych bliskich Polsce kulturowo rejonów. Po napaści Putina na Ukrainę rząd otworzył szeroko drzwi dla uchodźców z tego państwa.

Bez żadnych niuansów PiS podnosi sztandar antyelitarystyczny. Z okładek hojnie wspieranych przez spółki skarbu państwa tygodników straszą Soros z Gatesem i inne postaci, pojawiające się w opowieści europejskiej radykalnej prawicy. W polskiej wersji w ataku na elity dostajemy tylko czasem w pakiecie rzekomo zarabiających zbyt dużo lekarzy czy „nadzwyczajną kastę” sędziowską.

Oto top teorii spiskowych, w które wierzą Polacy

To nie będzie Europa przyjazna do życia

Najbardziej intensywnie PiS wymachuje sztandarem antyeuropejskim. Podsyca konsekwentnie konflikt z Niemcami i uruchamia coraz ostrzejszą antyunijną retorykę. Odejście z rządu uchodzącego za umiarkowanego ministra ds. spraw europejskich Konrada Szymańskiego sygnalizuje zapewne zaostrzenie kursu w sprawie sporu o praworządność i to, że środków z KPO przed wyborami zwyczajnie nie będzie.

I właśnie ten spór jest powodem, dla którego PiS fetuje w Warszawie Marine Len Pen, a premier jeździ na drugi koniec kontynentu, by wystąpić na wiecu opozycyjnej partii. PiS najwidoczniej liczy, że najlepszy dla Polski sposób na wyjście ze sporu z Brukselą to przejęcie w Europie władzy przez partie takie jak Bracia Włosi – im więcej podobnych rządów, tym mniejsze pole manewru dla Komisji Europejskiej w relacjach z takimi państwami jak Polska czy Węgry.

Jest to najgłupsza kalkulacja polityczna polskich władz od czasu sprowadzenia przez Konrada Mazowieckiego Krzyżaków na swoje ziemie. I niestety wcale nie dlatego, że radykalna prawica nie ma szans na to, by istotnie zdobyć większy wpływ na władzę w Europie – bo niestety widać, że rośnie w siłę. VOX jest trzecią siłą w hiszpańskim parlamencie, Szwedzcy Demokraci stali się partią, od której zależeć będą rządy centroprawicy w Sztokholmie, a francuskie Zjednoczenie Narodowe przełamało w tym roku po raz pierwszy republikański „kordon sanitarny”, który do tej pory skutecznie powstrzymywał reprezentantów tej partii przed zdobywaniem mandatów.

Migracja testuje wytrzymałość szwedzkiej demokracji. Skrajna prawica przebiła kordon sanitarny

Plan PiS jest głupi z innego powodu. Europa, jaką zbudowaliby Orbánowie, Le Penowie, Meloni czy Morawiecki z liderem VOX-u, Santiago Abascalem, byłaby znacznie mniej przyjaznym miejscem dla Polski i Polaków.

Na zmianie Europy w pole starcia narodowych egoizmów – do czego faktycznie sprowadzałoby się osłabienie instytucji wspólnotowych i zwinięcie integracji – państwo z takim potencjałem jak Polska mogłoby tylko stracić. Owszem, PiS dostałby wolną rękę od takiej Europy, by budować tu swoją wymarzoną „demokrację nieliberalną”, ale Polska nie otrzymałaby od takiej Europy solidarności i wsparcia w kwestiach najbardziej żywotnych dla naszych interesów.

Europa rządzona przez sojuszników PiS byłaby też miejscem znacznie bardziej dusznym, autorytarnym, gdzie prawa człowieka – zwłaszcza kobiet i mniejszości – zwijałyby się na naszych oczach. Gdzie polityka, rozumiana jako ustalenie demokratycznej zgody dla zmian mających budować dobro wspólne, ostatecznie zastąpiona zostałaby logiką kulturowej wojny, napędzanej przez resentymenty, teorie spiskowe i paranoję.

Chroń nas, boże, od takich przyjaciół, jakich chciałby mieć PiS

O taką Europę walczy dziś PiS – wszystko po to, by w kraju, nie oglądając się na instytucje unijne, a nawet polską konstytucję, Kaczyński miał wolną rękę w podporządkowywaniu sobie kolejnych instytucji i narzucaniu społeczeństwu bliskiej sobie ideologicznej agendy.

Problem sojuszu PiS z radykalną europejską prawicą naprawdę nie ogranicza się tylko do tego, co nowi sojusznicy PiS mówią o Putinie. Niestety.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij