Potrzebna jest organizacja, która mówi dziewczynom: „Hej, możesz naprawdę dać czadu!”.
#MamyGłos to inicjatywa pięciu dziewczyn nastawiona na promocję praw, kultury i historii kobiet wśród nastolatek. #MamyGłos che, by każda dziewczyna czuła się dobrze i bezpiecznie w swoim domu, szkole czy we własnym ciele, a także by wiedziała, że jest wystarczająco silna, by zmienić świat. Rozmawiamy z założycielkami #MamyGłos.
***
Marta Kluszczyńska: Wasza organizacja powstała mniej więcej wtedy, kiedy nowy rząd doszedł do władzy…
Ola Jarocka : Faktycznie, ale i tak byśmy to zrobiły. To nie miało związku.
Sylwia Wodzińska: Na samym początku #MamyGłos w żaden sposób nie miało się zajmować polityką ani anty-polityką. To jest coś, co już w nas rosło od dłuższego czasu. Bo w Polsce nie ma takiej inicjatywy, która działa tylko i wyłącznie dla dziewczyn, zajmuje się promowaniem pozytywnych wzorców osobowych czy praw kobiet właśnie wśród dziewczyn. To jest bardzo duża luka. Obecnie różne organizacje kobiece czy feministyczne zajmują prawami związanymi z pracą czy prawami reprodukcyjnymi, i zapominamy o tym, że przed staniem się kobietą jesteśmy ileś tam lat dziewczynami, i przez te ileś lat jesteśmy szkolone do bycia posłusznymi, ugodowymi, biernymi. Potrzebna więc jest taka organizacja, która mówi dziewczynom na wczesnym etapie kształcenia: „Hej, możesz naprawdę dać czadu”. To, że akurat wtedy ten rząd doszedł do władzy, to jest zbieg okoliczności, ale przez to zmieniłyśmy troszkę swój charakter, bo nie możemy pozostać totalnie bierne, jeżeli nasze prawa są lekceważone i tworzy się jakąś narrację zupełnie odbiegającą od rzeczywistości.
Ola: Jeżeli chodzi o aborcję, na początku mówiłyśmy, że są organizacje, które zajmują się prawami dorosłych kobiet i to dla nich najważniejszy postulat, a dla nas nie. Nie dotyczy jeszcze dziewczyn, które mają trzynaście, czternaście lat.
Sylwia: Dotyczy w mniejszej skali.
Ola: Za to są problemy, z którymi dziewczyny muszą się borykać w szkole, w liceum, które są im o wiele bliższe. Natomiast tę sytuację na pewno w jakiś sposób komentujemy, ponieważ to, co się dzieje, dotyczy w coraz większej skali również nastolatek.
Sylwia: To zmiana prawa tak fundamentalna, tak nagła, że musimy się zaangażować. Tutaj nie chodzi o samą aborcję, chodzi o postrzeganie kobiet jako osób, które nie potrafią same za siebie decydować, infantylizowanie ich, odbieranie im jakiejkolwiek podmiotowości.
Z jednej strony próbujecie walczyć o prawa nastolatek, które są zupełnie nieobecne, a z drugiej traktujecie te nastolatki jako przyszłe kobiety?
Michalina Ferencz: To wszystko jest bardzo ściśle połączone. Ta granica jest bardzo płynna, bo mając 18 lat już nie czujesz się dziewczynką, a jeszcze nie dojrzałą kobietą.
Sylwia: Powiedziałaś „mając 18 lat”, ale często mając 12 czy 13 lat też tak masz. Wymaga się od coraz młodszych dzieci, szczególnie dziewczyn, żeby były dorosłe, seksualne. Nawet sposób, w jaki rodzice ubierają swoje dzieci, jakie ciuchy wybierają. Dodatkowo odpowiedzialność, jaką się nakłada za ich relacje z otoczeniem, to już nie jest odpowiedzialność typowa dla dziecka, tylko właśnie dla osoby dorosłej.
Przestańmy się łudzić, że dwunastolatki czy trzynastolatki są dziećmi. Nasze społeczeństwo, tak naprawdę, ani ich nie ukazuje jako dzieci, ani tak nie traktuje.
Szczególnie jeżeli wiekiem konsentu jest 15, to dlaczego traktujemy siedemnastolatkę jako dziecko? Warto zacząć traktować dziewczyny jako młode kobiety.#MamyGłos bardzo sprzeciwia się takiemu ageizmowi, my nigdy nie zwracamy się do dziewczyn jak do dzieci. Często wiek o niczym nie świadczy. Ani o twoich doświadczeniach, ani o twojej wiedzy. Świadczy o tym, do której klasy chodzisz. Nie patrzymy na dziewczyny jako przyszłe kobiety, one już są kobietami. Takie rozróżnienie dziewczyny-kobiety wnosi bardzo dużo zamętu.
Ola: Jest taki moment w życiu dziewczyn, kiedy nie mogą się wpasować, bo z jednej strony są traktowane jak dzieci, z drugiej już wymaga się od nich, aby brały odpowiedzialność za siebie jak dorosłe kobiety, w związku z tym czują się zagubione i poszukują tożsamości. Niestety bardzo często nie mają wsparcia i ich poczucie własnej wartości spada. I to jest to, co #MamyGłos stara się robić – dać im siłę, poczucie, że mają wartość bez względu na wiek.
Sylwia: Zapytałaś, czy walczymy o prawa dziewczyn… Nie wiem, czy to jest dobre określenie, bo „walka o prawa dziewczyn” wskazywałaby, że my działamy na zewnątrz, a my tak naprawdę działamy dla dziewczyn i w grupie dziewczyn. My przede wszystkim chcemy im powiedzieć: „hej, masz takie prawa”, „możesz je egzekwować, tutaj są instytucje, do których możesz się zgłosić”, „sama decydujesz, kim chcesz być i jak chcesz wyglądać”, i tak dalej, i tak dalej.
Czyli podmiotowość, sprawczość…
Michalina: Nadanie siły.
Przez to, że cały czas się mówi dziewczynom, że mają być ciche, delikatne, posłuszne, nie czują, że mogą coś zrobić, że tak naprawdę mogą zmienić świat.
I to jest też ważne, żeby powiedzieć „jesteś ok, taka jaka jesteś, możesz zmienić świat, masz sprawczość”.
Sylwia: I możesz się mylić, ale masz się nie bać wypowiadać publicznie.
W wywiadzie, którego udzieliłyście dla Dzień Dobry TVN, Marcin Prokop powiedział coś, co mnie troszeczkę zjeżyło. Mówił o tym, że „każda dziewczyna może być taka, jaka chce, może być super mózgiem matematycznym, i to też jest na swój sposób seksi”. Można było odnieść wrażenie, że w ogóle nie zrozumiał, o co wam chodzi.
Michalina: Przecież cokolwiek robimy, to właśnie po to, żeby być seksi! Media pokazują jeden główny obraz kobiety: obiekt, który nie ma głosu, ale jest seksi. Ucząc się, czy mając marzenia o byciu naukowczynią, nadrzędnym celem nie jest bycie seksi, tylko posiadanie ogromnej wiedzy. To słowo nie powinno być w ogóle używane jako główny cel czy ideał.
Ola: Zwykle właśnie poprzez media rozdziela się to: jesteś ładna i atrakcyjna albo mądra. To jest bardzo krzywdzące. Dlaczego nie możemy być mądre i za to być cenione? To, co powiedział Prokop, jest dowodem na to, że ceni się nas za to, jak wyglądamy, a nie za to, co mówimy.
Michalina: Nikt nie powie o jakimś naukowcu, że jest ładny, przystojny, bo to nie ma żadnego znaczenia. U dziewczyn zawsze ten aspekt wyglądu i ubioru jest silnie podkreślany. Nie krytykujemy tego, że ktoś chce się malować i bardzo mocno zwracać uwagę na wygląd zewnętrzny. Tylko nie każdy musi chcieć. I zależy nam na tym, żeby dziewczyny nie czuły, że muszą się dopasować do jakichś kanonów czy wzorców, bo to jest bardzo krzywdzące i tak naprawdę doprowadza do bardzo wielu zaburzeń psychicznych, odżywania, i tak dalej.
Sylwia: Wciąż postrzegamy naukę jako męską domenę. I jeżeli mówimy, że kobieta może być naukowczynią i nadal być seksi, no to wprowadzamy takie spojrzenie męskie. Czyli punktem odniesienia będzie to, co mężczyzna pomyśli i jak to ujmie.
Kiedy mamy biogramy Marii Curie-Skłodowskiej, to tam jest zawsze wspomniane, że była żoną Pierre’a Curie. Nie, że odmówiono jej wstępu na uczelnię, na studia, potem na doktorat. Że nie chciano jej zatrudnić, dlatego że była kobietą.
Nie. Trzeba podkreślić to, że mimo tego, że dwukrotna noblistka, ale też żona i matka. Natomiast najczęściej nie wiemy, kto był żoną Lavoisier czy Einsteina.
Ola: I to nie tylko przy naukowczyniach, ale przy wszystkich biogramach, podręcznikach szkolnych. Jeżeli zdarzy się już jakaś pisarka czy poetka, to zawsze jest pierwszy punkt: urodzona w tym i w tym roku, żona tego i tego.
Sylwia: Albo matka.
Ola: Albo matka. To jest pierwszy punkt, a nie to, że coś stworzyła. Natomiast przy biogramach naukowców, czy ogólnie mężczyzn, którzy coś zmienili w historii, literaturze, nauce, pierwszą informacją nie jest, że był mężem tej i tej kobiety, tylko to, że na przykład napisał Sonety Krymskie.
Większość z was dopiero co wyszła z liceum albo dopiero w nim jest. I przeżywacie to na co dzień. Jak wy odczuwacie tę presję i przemoc symboliczną?
Michalina: Jeżeli chodzi o podręczniki, dla mnie szokiem było poznanie raportu badań Gender w podręcznikach. Jasne, wcześniej też widziałam, że coś jest nie okej, jeżeli cały czas widzę kobietę przy żelazku, która robi coś dla dziecka, gotuje i w ogóle nie ma przykładów innych kobiet. Ale przez to, że to jest tak rozproszone i to nie jest główny cel podręczników, to nie miałam takiej świadomości. Te badania otworzyły mi oczy. I wydaje mi się, że to jest dość smutne, to jest jak podprogowy przekaz. Może dlatego na politechnikach jest tylko 20% kobiet.
Sylwia: I ten wynik i tak zawdzięczamy programowi Dziewczyny na politechniki.
Ola: Jestem właśnie w drugiej klasie liceum i jest to dla mnie bardzo ciężka sprawa, ponieważ im więcej mam takiej świadomości, tym bardziej doświadczam tej przemocy. Brak obecności kobiet w literaturze bardzo mnie boli. Wszystkie postaci, wszystkie wzorce, które mogą być użyte jako argumentacja do prac maturalnych to postacie męskie. Nie przypominam sobie pracy, w której miałabym okazję przytoczyć postać kobiecą.
Sylwia: Chyba że matki.
Ola: Ale nawet matka w powieści nie występuje jako osoba, na której najbardziej się skupia narrator. To nie jest nigdy osoba pierwszoplanowa, główna bohaterka. I to jest jedna rzecz. Drugą rzeczą jest to, jak się omawia teksty. Niedawno na lekcji języka polskiego mieliśmy wprowadzone pojęcie gender. Porównywaliśmy obraz Tamary Łempickiej Autoportret w zielonym Bugatti i do tego były wiersze Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. No i wniosek był taki, że Tamara Łempicka jest wyemancypowana, a ta Maria Pawlikowska-Jasnorzewska potrzebuje mężczyzny, żeby czuć się kompletną i uważa się za osobę słabszą od mężczyzny, bo potrzebuje „pasa ratunkowego”, cytując jeden z jej wierszy. Koniec był taki, że po prostu bardziej się skupiliśmy na Pawlikowskiej, bo bardzo ładne wiersze, ale nie wyciągnęliśmy żadnego wniosku z tego, co jest lepsze, co o tym sądzimy. I to niekoniecznie zależy od nauczyciela, tylko po prostu tak jest skonstruowany podręcznik. Kolejną sprawą jest to, jak się zachowują nauczyciele, sposób w jaki odzywają się do uczennic, w jaki sposób traktują dziewczyny w szkole, to jest bardzo krzywdzące. Dwa razy mi się zdarzyła w szkole taka sytuacja, że jeden nauczyciel spytał mnie przy całej klasie, czy mam chłopaka. Nikt się nie pyta chłopaków, czy mają dziewczynę.
Ten sam nauczyciel bardzo mi utrudniał życie w szkole, bo zawsze, kiedy rozmawiałam na lekcji, to mi zwracał uwagę, i mówił, że jeżeli nie przestanę gadać, to zajdę w ciążę…
Co z tego że kolega, z którym rozmawiałam, tak samo przeszkadzał na lekcji, ale to mi się zawsze obrywało. Poza tym jakieś zaczepki dziewczyn na korytarzach, nauczyciele sobie naprawdę na to pozwalają, i to nie jest tak, że moje liceum jest jedynym, w którym jest taka osoba, czy nawet paru takich nauczycieli. W każdej szkole, w której byłam, spotkałam takiego nauczyciela. I inne dziewczyny też się z tym spotykają. Nauczyciel też na lekcji czasami wyraża swoje poglądy. I mówi, że skoro zgwałcili tę dziewczynę, no to sama tego chciała. Nauczyciel wiedzy o społeczeństwie. I mówi to przy całej klasie. A potem wszystko bardzo pięknie obraca w żart. W gimnazjum ktoś powiedział koleżance, że powinna się ubierać tak dziewczęco jak ja, bo tylko wtedy może dostać wzorowe zachowanie. A na razie jej zachowanie jest tak chłopięce, że zasługuje tylko na dobre. I to się mówi trzynastoletniej dziewczynie. To mówi samo za siebie.
A jak trafiacie do pozostałych dziewcząt? I co z nimi robicie?
Michalina: Działamy w Poznaniu i Zielonej Górze, ale planujemy podbić cały świat, Warszawę. Jak to się zaczęło? Docieramy do dziewczyn naszymi warsztatami i spotkaniami. I to się rozpoczęło od naszych znajomych, licealistek w Poznaniu i w Zielonej Górze. A dalej to efekt kuli śnieżnej. Coraz więcej lajków na Facebooku, coraz więcej osób nas poznawało i my poznawałyśmy nowe osoby. I teraz już nie mamy problemu, żeby mieć uczestniczki, uczestników, bo ludzie wiedzą, co robimy i chcą do nas wpadać.
Sylwia: Jest mało warsztatów dotyczących sfery intelektualnej dla licealistek, gimnazjalistek. Jeżeli już jest jakaś dyskusja, to czy jest poświęcona zagadnieniom z którymi dziewczyny mogą się utożsamiać? Niekoniecznie. A te warsztaty dotyczą tematów niebanalnych, dodatkowo organizujemy śniadaniowy klub dyskusyjny, gdzie możesz przynieść coś do jedzenia i wymienić się nie tylko posiłkiem, ale też opiniami.
Mamy też spotkania z Mega Babkami, gdzie zapraszamy Mega Babkę.
Zapisujesz się na wydarzenie z jakąś inspirującą kobietą, jakąś osobą, która ma coś ciekawego do opowiedzenia, ale nie wiesz z kim. Może się okazać, że to osoba sławna, albo w ogóle nieznana. Młoda, albo starsza. Więc towarzyszy temu taki dreszczyk emocji i ekscytacji. Dodatkowo bardzo silnie działamy na Facebooku, mamy też bloga, i nie musimy pisać tego bloga same, bo różne dziewczyny nadsyłają fantastyczne teksty. Teksty pokazują, odwołując się do poprzedniego pytania, że dziewczyny dwunasto-, trzynastoletnie potrafią napisać tak fantastyczną, wielowymiarową recenzję filmu, że należy przestać traktować je jak dzieci, które nie mają nic do powiedzenia. Bo mają.
Ola : Warsztaty, klub dyskusyjny, blog, to są takie miejsca, w których staramy się stworzyć taką atmosferę, żeby każda osoba czuła się komfortowo, i żeby czuła, że może się wypowiedzieć i wyrazić swoje zdanie. Widać, że jest ogromna potrzeba, szczególnie na klubie dyskusyjnym, że po prostu one muszą mówić. To są rzeczy, które chcą przedyskutować, chcą o tym rozmawiać, a nie daje im się na to przestrzeni w szkole czy w domu. W podstawówce na początku dziewczynki zgłaszają się tak samo często jak chłopcy i nie ma tego rozróżnienia. Ale potem to się zmienia. Na przykład w liceum, u mnie na lekcjach, mimo że jestem w klasie, w której jest mniej chłopaków, zawsze zgłasza się ich więcej. Mimo że dziewczyny znają odpowiedź. Ale boją się i nie zgłaszają. Nikt ich do tego nie zachęca, nie popycha. Czują, że nie mają głosu. Boją się, że powiedzą coś źle, „ojej, będą się ze mnie śmiać”.
Sylwia : Teraz prowadzę zajęcia ze studentami i sama zaobserwowałam, że dziewczyny zawsze zgłaszają się i proszą o pozwolenie, żeby coś powiedzieć.
Natomiast faceci krzyczą. Przerywają i krzyczą.
Nieważne, czy mają jakiekolwiek doświadczenie czy wiedzę. Nie ważne, czy powołują się na wiadomości z Onetu, czy z prac naukowych. Dziewczyny, bardzo często, jak już się odzywają, to mają bardzo dużą wiedzę, ale zawsze czekają grzecznie, aż ktoś skończy. Podnoszą rękę i czekają, aż ja je zauważę i skinę głową. Gdy jesteś dziewczyną, czy kobietą i zaczynasz wypowiadać się na tematy polityczne, to na pewno ktoś powie „o nie, ale się wymądrzasz”, „masz bardzo ciekawe zdanie jak na dziewczynę”. Chcemy pokazać, że to nie ma znaczenia, czy jesteś dziewczyną czy chłopakiem.
Ola: Często w szkole, kiedy wywiąże się dyskusja w tematy polityczne, to dziewczyna, która wyraża swój pogląd najczęściej jest spuentowana przez kolegów albo nauczyciela „ale się bulwersujesz, no dobra”.
Sylwia: „Tylko się nie rozpłacz”.
Ola Właśnie, „nie rozpłacz się”. „No już się tak nie denerwuj”. Ale do chłopaka, który krzyknie i widać, że jest poddenerwowany, nikt tak nie powie. Bo jego zdanie jest wciąż postrzegane jako coś bardziej wartościowego niż jakieś tam nastolatki.
Kobieta jako nerwica. Znamy to. W tym wszystkim, co mówicie, uderza mnie to, że mówicie o sile, o odwadze kobiet, wyolbrzymiając trochę, przypomina mi to nurt „kobiety jak Margaret Thatcher”. W części feminizmów, idea, żeby kobiety przejęły męskie role i cechy jest zdyskredytowana, bo de facto patriarchat będzie sobie hulał dalej. A więc jak wyobrażacie sobie to zwojowanie świata, o którym mówiłyście, na poziomie zmiany relacji społecznych.
Michalina: My to sobie wyobrażamy tak, że jest jakiś świat, w którym każdy może podejmować decyzje zgodne ze sobą, że nasza płeć nie określa tego, do czego możemy się nadawać. Marzymy o świecie, w którym, gdy dziewczyna powie, że chce być inżynierką, usłyszy wsparcie od nauczyciela, a nie drwiny, że „przecież jesteś dziewczyną i sobie nie dasz rady”. To jest chyba taka główna rzecz. Żeby każdy miał miejsce dla siebie do realizowania marzeń.
Sylwia: Nie mówimy, że każda dziewczyna powinna, nie wiem, być teraz polityczką czy iść na politechnikę. Nadal potrzebujemy dziewczyn, które będą tancerkami, pisarkami.
Potrzebujemy mam. Macierzyństwo też jest fantastyczne. Chciałybyśmy tylko, żeby te decyzje zapadały w zgodzie ze sobą.
Tutaj mówimy bardzo dużo o wyborze zawodu. Ale te same rzeczy potem przenoszą się na inne sfery życia, no bo dziewczyna, która na przykład jest bierna i uciszona – jak ona ma wyrazić swoją niezgodę na stosunek seksualny? Albo jak taka dziewczyna ma zgłosić akt przemocy i domagać się swoich praw? Albo jak ma wychowywać dzieci, które będą silne.
Jedną z rzeczy, którą organizujecie są warsztaty krytycznego myślenia. Z jakiej perspektywy jest to krytyka? Bo otwarcie o feminizmie póki co nie powiedziałyście.
Sylwia: Mówiłyśmy o feminizmie! Mamy nawet filmik To straszne słowo na F, który prezentuje nasze spojrzenie na feminizm.
Ale zacznijmy może od tej krytyczności. Nie mamy na celu zabierania głosu w dyskusjach teoretycznych o tym, czym jest feminizm, a czym nie jest, albo jak trzeba być feministką, kim jest prawdziwa feministka. No i nigdy się tym tak naprawdę w swojej działalności nie interesowałyśmy. Natomiast, jak zaczęłyśmy działać, no to po prostu codziennie spotykałyśmy się z pytaniem „to co, jesteś feministką?”. Wiele dziewczyn, które tak naprawdę w naszym rozumieniu są feministkami, boją się tak nazwać. A poza tym „jak możesz być feministką, jeżeli nigdy nie słyszałaś o feminizmie, ani nic nie czytałaś”. Ale nam nie zależy na tym, żeby iść tą drogę. Nam zależy na tym, żeby dziewczyny były silne, bez względu na to, z której strony sceny politycznej są. Na przykład, przychodzą na nasze warsztaty osoby bardzo religijne, albo osoby, o których nigdy byśmy nie pomyślały, że pójdą na jakąś manifę.
Naszym celem nie jest feminizm jako taki, tylko to, żeby dziewczyny czuły się dobrze w swojej skórze, i w szkole, i w domu.
Ola: Nie uczy się nas jak myśleć, tylko uczy się nas, co myśleć. A my właśnie chcemy dać taką możliwość, poprzez to, że mamy różne tematy warsztatów: kobieta w mediach, język, który nie dyskryminuje, język wrażliwy, właśnie miałyśmy warsztaty Gender w podręcznikach. I to są warsztaty, gdzie uczestniczki i uczestnicy będą mogli przeanalizować pewne rzeczy, podyskutować o nich, dowiedzieć się czegoś nowego. I w ten sposób właśnie wyrabiać sobie poglądy na pewien temat, ale my nie chcemy nikomu mówić „myśl tak i tak”.
Sylwia: Czyli poznaj różne perspektywy. Bo w polskiej szkole nie pokazuje się różnych perspektyw, na przykład, na historię. Czy różnych perspektyw na literaturę. Tylko jedną słuszną, jedną właściwą. Teraz mamy cykl poświęcony wizerunkowi kobiety. I w tym cyklu chcemy poruszyć pytanie, dlaczego kobiety wybierają takie, a nie inne, ścieżki życiowe. Z tymi podręcznikami to też jest ciekawe, że kiedy poruszamy kwestię podręczników, ktoś tam mówi, „nie, u mnie to nie było źle, chyba te podręczniki są okej”. Wczoraj na zajęciach przyniosłam podręczniki i poprosiłam o policzenie i opisanie, ile postaci jest starszych, czy one są aktywne, czy bierne. Ile jest osób niepełnosprawnych, ile kobiet i w jakim środowisku pokazane. No i okazało się, że w podręczniku do informatyki jedyna kobieta, która występowała, a było bardzo dużo postaci ludzkich, występowała na ekranie komputera przy lekcji o Photoshopie. Jeżeli spojrzymy na historię matematyki czy chemii, to było wiele kobiet-wynalazczyń. Nawet wi-fi zawdzięczamy kobiecie. Oczywiście, o tej kobiecie mówi się, że była przede wszystkim aktorką, ale nie, ona była przede wszystkim wynalazczynią i dokonała wspaniałych odkryć. No i właśnie tymi warsztatami chcemy pokazać, że jesteśmy wychowani i wychowane do myślenia w pewien sposób, ale może warto spojrzeć krytycznie na te rzeczy, które traktujemy jako oczywistości.
A myślałyście o robieniu warsztatów w szkołach?
Ola: Myślałyśmy, ale działamy dopiero od siedmiu miesięcy, a jest to czas, w którym my same musimy się uczyć, więc dopiero się przygotowujemy do tego. Myślę że to jest bardzo fajna sprawa, tylko też trzeba pamiętać, że nie do każdej szkoły, klasy, jest dojście. Licea rzadko chcą wpuszczać kogoś, kto powie, że dziewczyny mają siłę i prawo. Szczególnie, jeżeli dyrektor jest w bardzo dobrych stosunkach z tym nauczycielem, który mówi, że dziewczyny zajdą w ciążę, jeżeli rozmawiają z chłopakami.
Sylwia: Na razie działamy jako inicjatywa, więc musimy stać się fundacją, żebyśmy miały jakąś prawną osobowość. Dostajemy bardzo dużo maili i mamy nadzieję zachęcić dziewczyny do współpracy z nami. Na razie konsultujemy scenariusze lekcji z różnymi specjalistami i specjalistkami. Mamy nadzieję, że to szybko pójdzie.
Jedną z waszych sztandarowych figur jest silna babka. A dlaczego nie dziewczyna, kobieta?
Sylwia: Chyba chodziło o to, żeby było krótko.
Michalina: I tak swojsko.
We mnie to wywołało skojarzenia kołchoźniczo-traktorowe.
Sylwia: No właśnie, swojsko.
Michalina: Myślę, że to też jest słowo, które nie dzieli na dziewczyny i kobiety.
Sylwia: I babka też może być babką.
Ola: Spotkanie z Mega Babką, oznacza, że jest w porzo. Dystans się zmniejsza, i o to chodzi.
Sylwia: No jakby to brzmiało, „spotkanie z super kobietą”. Z Mega Babkami mamy kolorowankę.
Ola: A w naszej kolorowance będzie trzydzieści bardzo silnych kobiet, które zmieniły świat – będą z różnych dziedzin nauki, literatury, życia publicznego, sztuki. Chciałybyśmy, żeby kobiety, które się tam znalazły, stały się wzorcem. Bo gdy mówimy o tych podręcznikach, to cały czas wspominamy, że brakuje tam tych kobiecych wzorców. A dziewczyny ich bardzo potrzebują.
Jak mam 15 lat i zacznę sobie kolorować panią Lovelace, która była pierwszą programistką, to zobaczę, że „wow, Mega Babka Ada Lovelace, hej, ja też mogę być programistką”.
Ola: Więc, aby zdobyć fundusze, mamy akcję crowdfundingową, i można wejść www.pomagam.pl/mamyglos i tam można wpłacać pieniążki. Każdy kto zapłaci 20 złotych i wyśle do nas maila z adresem dostanie od nas kolorowankę.
Sylwia: A każdy kto wyśle do nas 100 zł, to nie tylko ta osoba dostanie kolorowankę, ale i trzy uczennice z podmiejskiej szkoły.
Ola: I w ten sposób zmienia się świat, niech to będzie puentą.
***
Ola Jarocka , 17 lat. Uczy się w liceum, w klasie humanistycznej. Interesuje ją człowiek i to, co tworzy. Uwielbia czytać, szczególnie o sztuce i historii.
Sylwia Wodzińska , 26 lat. Studentka filologii angielskiej i psychologii, doktorantka Instytutu Socjologii UAM, absolwentka kulturoznawstwa. Interesuje się zagadnieniami tożsamości, a także społeczeństwem otwartym.
Michalina Ferencz , 19 lat. Studentka antropologii na UAM. W przyszłości planuje być dizajnerką.
**Dziennik Opinii nr 215/2016 (1415)