Polityka strachu i wzrost ksenofobicznych nastrojów okazały się być kluczami do sukcesu prawicy podczas wyborów w 2015 roku. W obliczu obecnego terroru i napiętej sytuacji w Afganistanie mamy okazję, by nie popełnić tych samych błędów i wykazać się solidarnością wobec osób uciekających przed nieludzkim traktowaniem i śmiercią. Czy wyciągnęliśmy wnioski, a może czeka nas powtórka z maratonu nienawiści w 2015 roku?
Kryzys migracyjny rozpoczęty w 2014 roku był politykom prawicy na rękę. Przydarzyła się idealna okazja, by obudzić w społeczeństwie lęk i poczucie nadchodzącego z zewnątrz zagrożenia. Propagandowe hasła o uchodźcach skierowały poglądy części społeczeństwa w stronę pozornie bezpiecznego konserwatyzmu i wywołały wzrost ksenofobicznych nastrojów. Publikowane parę miesięcy przed wyborami sondaże wskazywały, że aż 56 proc. ankietowanych było przeciwnych przyjęciu uchodźców z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki.
Prawo i Sprawiedliwość dopięło swego. Bazując na polityce strachu wobec cudzoziemców, wygrali w 2015 roku wybory. Dało to początek realizacji wizji państwa Jarosława Kaczyńskiego, a uchodźcy byli dopiero pierwszą grupą, wobec której partia rządząca rozpaliła falę nienawiści i uprzedzeń.
czytaj także
Odwołując się do historii można stwierdzić, że Polacy najskuteczniej jednoczą się przeciwko wspólnemu wrogowi. Skoro realnie ci wrogowie nie istnieli, Prawo i Sprawiedliwość miało całą kadencję, aby sobie tych wrogów systematycznie wymyślać i tworzyć wokół nich nienawistną i niesprawiedliwą nagonkę. Początkowo byli to uchodźcy, później regularna dehumanizacja osób LGBT+ oraz przedstawianie Unii Europejskiej jako dyktatora, który chce nas zaatakować i podważyć naszą suwerenność. Wszystko to dla utrzymania za wszelką cenę władzy.
Rząd robi, co może, by uchodźców od Polski odstraszyć. Jako swoistego stracha na wróble wystawili do walki z kryzysem migracyjnym wiceministra spraw wewnętrznych i administracji – Macieja Wąsika. Koordynuje on projekty zmian w ustawie o cudzoziemcach, ustawie o ochronie granicy państwowej i w ustawie o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Nowe przepisy mają utrudnić cudzoziemcom przekraczanie granic oraz ograniczać liczbę pozytywnie rozpatrywanych wniosków o ochronę międzynarodową. W wolnych chwilach wiceminister Wąsik chwali się również na Twitterze stawianiem drutu kolczastego na granicy polsko-białoruskiej.
Prawie 100 km na granicy polsko-białoruskiej. Za chwile dalsze 50 km pic.twitter.com/pkR78Uk5Sh
— Maciej Wąsik 🇵🇱 (@WasikMaciej) August 18, 2021
Podobno postawione zabezpieczenie ma już ponad 100 km. Wydaje się być dłuższe niż pamięć rządzących. Ewidentnie zapomnieli, że ksenofobia ma swoją cenę.
W lipcu 2020 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu (ETPC) wydał wyrok w sprawie naruszenia Europejskiej Konwencji Praw Człowieka przez polski rząd. Sprawa dotyczyła systematycznego nieprzyjmowania wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej cudzoziemcom poszukującym w Polsce schronienia. Sytuacja miała miejsce na granicy w Terespolu, gdzie według decyzji ETPC Polska miała obowiązek zastosowania środka tymczasowego (interim measure) wstrzymującego odsyłanie cudzoziemców pochodzenia Czeczeńskiego do Białorusi. Polskie władze nie zastosowały się, narażając cudzoziemców na możliwą deportację z Białorusi do Czeczenii, skąd uciekali w obawie przed torturami i nieludzkim traktowaniem. W ramach kary Trybunał orzekł odszkodowanie od Polski dla każdego ze skarżących w wysokości 34 tysięcy euro.
Rząd najprawdopodobniej zaciera ręce ponieważ mamy do czynienia z kolejnym kryzysem migracyjnym, który jest konsekwencją przejęcia władzy przez talibów w Afganistanie. Może znowu uda się zyskać parę punktów procentowych w sondażu zleconym przez CBOS.
„Polska w 2015 obroniła się przed falą uchodźców i teraz też się obroni” – grzmi minister kultury Piotr Gliński.
Przed czym chce nas ratować minister Gliński? Przed ludzkim odruchem pomocy, zachowaniem zasad humanitaryzmu czy przed dotrzymaniem konwencji genewskiej o uchodźcach, którą Polska ratyfikowała w 1991 roku?
Politycy partii rządzącej swoje podejście do uchodźców argumentują obroną granic i zachowaniem bezpieczeństwa obywateli. A co z ludźmi, którzy właśnie ze względów bezpieczeństwa są zmuszeni uciec ze swojego kraju i szukać schronienia w Europie? Czy im nie należy zapewnić podstawowych warunków życia i umożliwić nowego początku w miejscu, w którym nie muszą żyć w ciągłej niepewności o przetrwanie kolejnego dnia?
Kolejnym argumentum ad absurdum polskiej prawicy jest rzekomy zbyt duży szok kulturowy, który przechodzą uchodźcy osiedleni w Europie. Ludzie przytaczający powyższą argumentację, najprawdopodobniej mają dach nad głową, dostęp do czystej wody i wolny wybór, którym nie każdy może się cieszyć. Skąd przekonanie, że mamy moralne prawo oceniać możliwości asymilacji kulturowej ludzi, których nigdy nie poznaliśmy osobiście? Generalizacja prowadzi do wielu błędów poznawczych i powiela stereotypy.
czytaj także
Timothy Snyder rozpoczyna swoją książkę O tyranii. Dwadzieścia lekcji z XX wieku sformułowaniem „Nie bądź posłuszny z góry”. To ostrzeżenie przed konformizmem, który w najgorszym przypadku może prowadzić do autorytaryzmu. Z tego powodu tak ważne jest, aby nie powielać narracji rządzących, która służy jej tylko do politycznych celów, tym bardziej jeśli po drugiej stronie mamy empatię i zwyczajne człowieczeństwo.
Przywilej życia w Europie nie zwalnia nas z obowiązku niesienia pomocy innym. Lockdown i ograniczenie turystyki rekreacyjnej doskonale pokazały nam jak frustrujące dla Europejczyków może być ograniczenie wolnego wyboru. Nie powinniśmy zatem być wybiórczy i ograniczać przemieszczania się osobom, które tego wolnego wyboru nie mają i będąc na granicy polskiej najprawdopodobniej nie mają już do czego wracać.