Kraj

Borys Budka rozkminia, czy da się wygrać wybory, strasząc ludzi bezrobociem

Czekaliśmy, czekaliśmy i się doczekaliśmy jakiejś deklaracji programowej Borysa Budki. Upewniliśmy się, że najlepsze, co może zrobić Platforma, to po prostu milczeć o swoim programie politycznym, albowiem gdy tylko się odezwie, to nie ma gdzie podziać oczu z zażenowania. Pisze Galopujący Major.

Do tej pory wielu komentatorów narzekało, że Platforma Obywatelska przez sześć lat nie potrafiła przedstawić spójnego programu wyborczego. A nawet jeśli coś próbowała, jak chociażby pamiętna szóstka Schetyny, to okazywało się, że wszystkich sześciu punktów nie pamięta nawet sam Schetyna.

Wydawałoby się więc, że wobec zapaści programowej PiS-u, który od początku kadencji właściwie tylko gasi kolejne pożary, oferta programowa największej partii opozycyjnej mogłaby być tym, co przyciągnie wyborców powoli opuszczających tonący statek PiS.

Czekaliśmy więc, czekaliśmy i się doczekaliśmy. Oczywiście nie tyle „racjonalnej i kompleksowej oferty programowej”, ile wystąpienia Borysa Budki, który ją zapowiedział. Ale już z samej tej zapowiedzi wynika, że najlepsze, co może zrobić Platforma, to po prostu programowo milczeć, albowiem gdy się odezwie, to nie ma gdzie podziać oczu z zażenowania.

Programowy wywiad Borysa Budki dla Gazety Prawnej” zaczyna się nawet dobrze. Oto bowiem przewodniczący PO wprost pisze, że „PiS częściowo poradził sobie z pomocą socjalną dzięki 500 plus”. Może więc czegoś się nauczyli − myślisz sobie podczas lektury.

Ale już po chwili zaczynasz się dziwić, bo po deklaracji: „Adresujemy naszą ofertę także do administracji publicznej, przywrócimy prawdziwą służbę cywilną” pada stwierdzenie: „Na pewno potrzebne będą cięcia w administracji państwowej, w której wydatki zostały w ostatnich latach bardzo rozdmuchane”.

Albo grzeczna i bogata, albo nie

Komentatorzy skupili się na zdaniu o cięciach w administracji i ogromnych kosztach społecznych, jakie generuje outsourcingowanie usług, co było hańbą III RP. Warto jednak oba powyższe zdania czytać łącznie. Ilustrują one bowiem fundamentalną różnicę między PiS a PO.

Otóż, tak jak wedle ideologicznych założeń PiS służba cywilna, etos i niezależność urzędnicza jawią się niepożądanym imposybilizmem, ale za to administracja powinna, przynajmniej na najwyższym szczeblu, być lepiej wynagradzana, tak wedle PO jest odwrotnie. Administracja, owszem, powinna dostać większy zakres wolności, ale będzie zarabiać mniej i generalnie powinna zostać odchudzona. Albo będziesz miał więcej swobody, ale za to z niższą pensją, albo będziesz posłuszny i dostaniesz więcej – tak mniej więcej rysuje się linia podziałów w łamach POPiS-u.

I chciałoby się powiedzieć, że takiego myślenia nie przejawia przynajmniej Szymon Hołownia, który potrafi czytać nastroje społeczne. Niestety do „ekipy Szymona” dołączyła Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek jako ekspertka od spraw pracowniczych, która przez lata powtarzała dokładnie to, co mówi Borys Budka. Różnica jakościowa wydaje się więc żadna.

Nieszczęście przyszłych rządów PO-Hołowni polega więc na kompletnym niezrozumieniu powodów pisowskiego zwycięstwa w kategorii… wolności. Otóż nawet jeśli PO-Hołownia zapewni więcej swobody i władzy dyskrecjonalnej urzędników (choćby z wrodzonego lenistwa), to jednak ową władzą urzędnicy się nie nakarmią. Rozumienie wolności wyłącznie jako wolność od pewnego ucisku z pomijaniem wolności jako możliwości godnego życia za godną pensję kolejny raz okazuje się mentalną granicą, której polski liberalizm nie jest w stanie przekroczyć.

Liberalne odwrócenie piramidy Maslowa, gdzie konstytucja i wolne sądy potrafią zajmować 80 proc. debaty, podczas gdy PiS stara się zaspokajać najbardziej podstawowe potrzeby socjalne, sprawia, że opozycja liberalna prze do kolejnej klęski.

Pracownik budżetówki, czytając wywiad z Budką albo śledząc wywiady ekspertów Hołowni, będzie pewnie myślał, że owszem, może za PiS jest wolnościowo gorzej i zamrażają premie, ale za PO-Hołowni będą nas wyrzucać z pracy. I decyzja wyborcza staje coraz bardziej oczywista.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij