Katecheza – zapewniał jakiś czas temu Przemysław Czarnek – nigdy nie będzie przedmiotem obowiązkowym. Dziś wiemy, że minister słowa dotrzyma, ale pod warunkiem, że uczeń zamiast religii wybierze etykę. Kompromis? Ani trochę, zwłaszcza że tej drugiej mają nauczać absolwenci m.in. szkoły Rydzyka i placówki związanej z Ordo Iuris.
W lipcu posłanka Razem Paulina Matysiak apelowała na Twitterze: „To jest granda, co wyprawia minister Czarnek”, wskazując, że kierowany przez niego resort chce zlecić prowadzenie studiów podyplomowych z etyki uczelniom w większości katolickim. Współpraca Ministerstwa Edukacji i Nauki z powyższymi placówkami obok dodawania do listy lektur książek Jana Pawła II ma być odpowiedzią na planowane wzmocnienie roli wychowawczej szkół.
Czy za tym hasłem kryje się przypadkiem postulowane nie tak dawno przez jednego ze współpracowników Czarnka ugruntowywanie cnót niewieścich? Być może. Z pewnością jednak, biorąc pod uwagę ogromne przywiązanie samego ministra do katolicyzmu, można się spodziewać, że podstawą nauczania nie tylko na katechezie staną się dogmaty religijne.
Komu @MEIN_GOV_PL chce zlecić prowadzenie studiów podyplomowych z etyki? Jednak nie sześciu, ale ośmiu uczelniom. 3/4 z nich to uczelnie o charakterze katolickim.
To jest granda, co wyprawia minister @CzarnekP.
— Paulina Matysiak (@PolaMatysiak) July 17, 2021
Laicka młodzież?
„Musimy przestać bać się chrześcijaństwa. Trzeba na nowo wychowywać młode pokolenia w duchu wartości chrześcijańskich, po to, żeby ten zakamuflowany totalitaryzm, o którym mówił Jan Paweł II, nie był również udziałem naszego społeczeństwa” – przekonywał w czerwcu polityk na Ogólnopolskim Kongresie „Wychowanie Trwa Wiecznie”. Kongresowi patronowało MEiN, a organizowały go Kolegium Jagiellońskie i Rzecznik Praw Dziecka przy współudziale Fundacji Życie.
Teraz minister ubolewa, że w taki „zdechrystianizowany” kraj chce zmienić Polskę nawet konserwatywna Platforma Obywatelska, której poseł – Sławomir Nitras – na skierowanym do młodych Campusie Polska Przyszłości opowiadał o „opiłowywaniu katolików z przywilejów”.
Maski opadły całkowicie. Jeden z głównych celów PO i jej starego (nowego) szefa jest zupełnie oczywisty: dechrystianizacja Polski na wzór tego co się dzieje na Zachodzie. Kto wam to zlecił? https://t.co/HmmcWfUMPO
— Przemysław Czarnek (@CzarnekP) August 29, 2021
Czy postępująca w Polsce laicyzacja to wina Tuska? Raczej wszystkich kolejnych rządów, które pozwalały religii dominować w przestrzeni publicznej. Czy w społeczeństwie nastąpił przesyt? Chcemy w to wierzyć, myśląc o laicyzacji młodzieży. Przemysława Czarnka musi więc bardzo martwić zmniejszająca się liczba uczniów i uczennic zapisanych na religię. Na pewno widać to w dużych miastach i w szkołach ponadpodstawowych. Tak jest m.in. w Płocku, Poznaniu, Łodzi, Wrocławiu i w Warszawie.
W stolicy sytuację na własną rękę zbadali przedstawiciele Nowej Lewicy, w tym radna Agata Diduszko-Zyglewska, która poinformowała na początku sierpnia, że w latach 2019–2021 odsetek osób uczęszczających na katechezę w liceach zmniejszył się o 10 proc. „Według naszego obecnego badania średnio na religię chodzi 35 proc. uczniów. I w żadnej dzielnicy średnia liczba uczniów uczęszczających na religię nie przekracza 49 proc.” – mówiła polityczka podczas konferencji prasowej.
Jak zmienić statystyki? Może czas na przymusowe chodzenie na religię? Niekoniecznie. Katecheza – zapewniał jakiś czas temu Przemysław Czarnek – nigdy nie będzie przedmiotem obowiązkowym. Dziś wiemy, że minister słowa dotrzyma, ale pod warunkiem, że uczeń zamiast religii wybierze etykę.
Kompromis? Ani trochę, zwłaszcza że tej drugiej mają nauczać absolwenci m.in. szkoły Rydzyka i placówki związanej z Ordo Iuris. Naukę katolicką można więc bez przeszkód wprowadzać tylnymi drzwiami. Ma to nastąpić za dwa lata. Jak zapewnia Przemysław Czarnek, głównym celem zmian jest jednak uporanie się z problemem „okienek” w planie lekcji. Młodzież puszczona samopas przeznacza rzekomo te 45 minut na demoralizujące aktywności.
„Będziemy chcieli zlikwidować to, co wiele lat temu zostało wprowadzone, czyli możliwość wyboru jednego z trzech wariantów: albo religia, albo etyka, albo nic […]. To »nic« stało się dość powszechne na przykład w dużych miastach. I właśnie to »nic« służy temu, by odbywały się podobne zbiegowiska, które kompletnie bezrefleksyjnie podchodzą do życia” – stwierdził minister, nawiązując do licznego udziału młodzieży w jesiennych demonstracjach.
Etyczna kadra z Ordo Iuris
Aby zamiary szefa MEiN się powiodły, potrzeba wyszkolenia kadry pedagogicznej. W tej chwili grupa osób uprawnionych do nauczania etyki nie przekracza 4 tys. A szkół w Polsce mamy ponad pięć razy tyle. Dla porównania dodajmy, że w minionym roku szkolnym religię prowadziło prawie 30 tys. osób. Tu zatem o brakach kadry nie ma mowy. Za to szkolnych etyków – jak szacuje resort – do wdrożenia reform Czarnka potrzeba co najmniej 12 tys.
czytaj także
Lukę wypełnią uczelnie wyższe oferujące studia podyplomowe, za które zapłaci ministerstwo. Finansowym wsparciem objętych zostanie dziewięć wybranych przez resort placówek: Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu Fundacji „Lux Veritatis” o. Tadeusza Rydzyka, Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Chełmie, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie, prowadzona przez Towarzystwo Jezusowe Akademia Ignatianum w Krakowie, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Uniwersytet Szczeciński, Uniwersytet Wrocławski i Collegium Intermarium.
Ta ostatnia powstała całkiem niedawno (konferencja inaugurująca jej otwarcie odbyła się pod koniec maja tego roku) pod skrzydłami Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Skąd to wiadomo? Organizacja, której członków – przypomnijmy – nie wolno nazywać „opłacanymi przez Kreml fundamentalistami religijnymi” – wcale się z tym kryje. Przewodniczącym Rady Powierniczej Collegium Intermarium jest mec. Jerzy Kwaśniewski, czyli współtwórca Ordo Iuris, a rektorem placówki Tymoteusz Zych, prezes tegoż ultrakonserwatywnego Instytutu.
Jak brzmi oferta adresowana do nauczycieli? „Absolwent studiów podyplomowych Etyka cnót i realnego dobra w dobie ponowoczesności ma pogłębioną i uporządkowaną wiedzę z podstaw filozofii klasycznej i rozumienia człowieka jako osoby. Zna dziedzictwo myślowe i moralne, które ukształtowało cywilizację Zachodu. Potrafi uzasadnić istnienie obiektywnego dobra i normy moralnej, rozumie rolę cnót w kształtowaniu charakteru moralnego każdego człowieka, w jego procesie wychowawczym” – czytamy na stronie.
Ani słowa wprost o etyce chrześcijańskiej. W rozmowie z „Dziennikiem Gazeta Prawna” Tymoteusz Zych uspokaja jednak, że ma ona dla jego uczelni „zasadnicze znaczenie”, choć jednocześnie wykładowcy zamierzają „uczyć ludzi samodzielnego myślenia, nie ukrywając przed studentami innych doktryn i stanowisk”.
Rektor podkreśla więc, że Collegium Intermarium będzie tak naprawdę stać na straży akademickiej wolności i naukowego wielogłosu: „Proszę jednak spojrzeć na kadrę wydziałów filozofii UW czy UJ. Niewiele tam osób, które wychodziłyby z etyki klasycznej. Dominuje filozofia postkantowska, neomarksistowska. Zlecenie nam prowadzenia studiów podyplomowych jest gestem ministerstwa w kierunku zwiększenia pluralizmu naukowego”.
czytaj także
Pewnie dlatego na liście ministerstwa znalazły się tylko trzy świeckie uczelnie. A nie, czekajcie. Jak wskazuje Jan Hartman na łamach „Polityki”, na „filozofii we Wrocławiu dominuje prawica, a kursami etyki w Szczecinie zajmie się Wydział Teologiczny”. To jak to było z tym pluralizmem?
Jest, ale kosztuje. Możliwość wykształcenia nauczycieli etyki oferują prawie wszystkie większe uczelnie w Polsce, ale za podyplomówki na Uniwersytecie Warszawskim czy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu trzeba zapłacić do kilku tysięcy zł. Tych placówek jednak resort o współpracę nie zapytał. Oczywiście nauczyciele mogą na własną rękę zwrócić się do dyrekcji szkół o sfinansowanie kursu lub częściową refundację, ale wiadomo, że zgoda nie jest tu obligatoryjna.
Kto ma szkolić i dlaczego?
– Nie widzę problemu w zamawianiu kierunków, biorąc pod uwagę, że osób z takim wykształceniem jest w Polsce zdecydowanie za mało. To dobry pomysł, na którym może skorzystać zarówno młodzież, jak i mający szansę podnieść bezpłatnie swoje kwalifikacje zawodowe nauczyciele. Niestety niepokoi mnie to, w jaki sposób ministerstwo decyduje o wyborze uczelni kształcących przyszłych etyków. Ten proces jest po prosty nieprzejrzysty – mówi Paulina Matysiak, która w tej sprawie wystosowała do resortu interpelację poselską.
Zapytała w niej m.in. o to, czym kierowano się przy składaniu propozycji uczelniom oraz jak MEiN zamierza sfinansować swoje przedsięwzięcie. W nadesłanej przez wiceministra Włodzimierza Bernackiego odpowiedzi brakuje jednak konkretów. Przedstawiciel MEiN nie odniósł się do kwestii budżetu, a jako klucz, według którego wyłoniono placówki szkoleniowe, wskazał rozpiętość regionalną, umożliwiającą podjęcie studiów osobom z różnych części kraju.
czytaj także
– To co najmniej dziwne tłumaczenie, jeśli zwrócimy uwagę na fakt, że aż dwie placówki znajdują się w Krakowie, a wśród tych, które ministerstwu odmówiły, był Uniwersytet Jagielloński. Na liście znalazła się uczelnia o. Rydzyka, ale o możliwość poprowadzenia zajęć nie poproszono np. UMK w Toruniu, który przecież ma je w swojej ofercie – tłumaczy nam parlamentarzystka.
– Wiceminister w pewnym momencie posługuje się dość ogólnym pojęciem „kryteria merytoryczne”, ale nie wskazuje, jakie wymagania są stawiane uczelniom, jak powinien wyglądać program tych studiów, nie dopytuje nawet o to, kto będzie kształcił przyszłych nauczycieli etyki. Zamiast tego resort zwraca się do uczelni, która do tej pory nie prowadziła żadnej działalności – dodaje Paulina Matysiak, odnosząc się do nowo powstałego Collegium Intermarium.
Zdaniem posłanki najuczciwsze byłoby po prostu ogłoszenie konkursu, dzięki któremu w sposób transparentny można by wyłonić uczelnie z najlepszym programem, cennikiem i kadrą.
W. została sądownie zmuszona do uczestnictwa w nieobowiązkowych praktykach religijnych
czytaj także
W szkole jak w kościele
Nieco inne zdanie na ten temat ma Łukasz Korzeniowski, prezes Stowarzyszenia Umarłych Statutów i jeden z koordynatorów kampanii społecznej Wolna Szkoła, sprzeciwiającej się reformom Czarnka.
– Zanim postawimy pytanie o to, jak ma wyglądać etyka w polskich szkołach, należy zastanowić się, dlaczego w ogóle ministerstwo chce odejść od modelu, w którym religia i etyka są zajęciami fakultatywnymi – zaznacza nasz rozmówca, który nie ma wątpliwości, że ministerstwo chwyta się różnych metod, by zatrzymać falę laicyzacji, zwłaszcza że dotychczasowe próby się nie powiodły.
Korzeniowski przypomina, że choć mówimy o zajęciach dobrowolnych, to jednak – jak gdyby z urzędu – katecheza jest zazwyczaj wpisywana w środek planu zajęć tak, by trudniej było z niej zrezygnować. Etyka też w tej chwili nie jest alternatywą, bo nie ma kto jej uczyć. Ale młodzi i tak wypisują się z lekcji z księdzem lub katechetą. Co więc robi Czarnek?
– Religię bis, która ma zmusić uczniów do uczestnictwa w zajęciach tworzonych w duchu chrześcijańskim. Nie oszukujmy się, nawet jeśli nauczycieli wykształcą świeckie uczelnie lub oni sami będą prezentować obiektywne religijnie treści, i tak ostatnie słowo należy do Przemysława Czarnka. To na jego wyobrażeniach o etyce zostanie oparta przecież podstawa programowa obowiązująca na tym przedmiocie – mówi Korzeniowski.
– Już w tej chwili polskie szkoły są dalekie od świeckości i mają duży problem z respektowaniem wolności wyznania i sumienia uczniów. Nie mam wątpliwości, że ta sytuacja ulegnie pogorszeniu i ideologię katolicką odrzucaną przez uczniów ministerstwo będzie próbowało kolportować na lekcjach etyki. Nie mówię, że trzeba od razu wyrzucać religię ze szkół – jeśli ktoś chce z takiej formy katechizacji skorzystać – proszę bardzo. Pozostali jednak nie powinni być zmuszani do odbywania zajęć w tym czasie – podsumowuje nasz rozmówca.