Kraj

Takiemu talentowi jak Kurski partia zginąć nie da

Gdyby obóz rządzący miał postawić na Kurskiego w roli szefa kampanii, kogoś, kto będzie odpowiedzialny za polityczną narrację PiS w roku wyborczym, to w 2023 czeka nas polityczna rzeźnia. I tak by nas czekała, ale z Kurskim za sterami będzie to rzeźnia z turbodoładowaniem.

Rada Mediów Narodowych odwołała Jacka Kurskiego z funkcji prezesa TVP. Chyba nikt wśród polityków czy komentatorów nie spodziewał się, że tak zacznie się polityczny tydzień. Owszem, w ostatnich miesiącach pojawiały się plotki, że z linii TVP Kurskiego niezadowoleni są premier Morawiecki i prezydent Duda, ale nic nie wskazywało, że któryś z nich wykorzystał lato, by przygotować swój ruch przeciw prezesowi z Woronicza.

Groteskowa TVPiS jako największe zaniechanie Donalda Tuska

Coś jednak musiało się stać w PiS wokół TVP, bo Rada Mediów Narodowych z całą pewnością nie podjęłaby takiej decyzji, gdyby nie miała zielonego światła albo po prostu polecenia z Nowogrodzkiej.

Idzie w górę czy w dół?

Podstawowe pytanie, jakim żyje polityczny, świat brzmi dziś: czy Kurski idzie w górę, czy w dół? Czy prezes TVP przegrał walkę na zapleczu władzy i w efekcie stracił stanowisko? Czy też dymisja to „kopniak w górę” i wkrótce zobaczymy Kurskiego na nowym, eksponowanym stanowisku – w rządzie lub partii?

Jak ustaliła „Rzeczpospolita” na podstawie rozmów z zastrzegającymi sobie anonimowość politykami obozu władzy, od jakiegoś czasu miały toczyć się rozmowy o wejściu Kurskiego do rządu. Choć rozmówcy dziennika byli zaskoczeni dymisją, to jednocześnie spekulowali, że Kurski może wejść do rządu „na kogoś więcej niż minister” – niektórzy dopowiadają sobie, że pewnie jako wicepremier ds. kultury, na miejsce Piotra Glińskiego. Pojawiają się też opinie, że dymisja Kurskiego ma związek ze zbliżającym się rokiem wyborczym. Kurski, jak głoszą spekulacje, miałby być szykowany na szefa sztabu lub szefa kampanii PiS. Także Onet twierdzi, że projekt przejścia Kurskiego do polityki miał być od dawna dyskutowany. Kurski miał chcieć zostać w TVP do wyborów, prezes PiS uznał jednak, że zmiany trzeba przyspieszyć – decydujące były, jak twierdzi portal, głosy krytykujących TVP działaczy partii z terenu.

Z drugiej strony, gdy posłuchamy reprezentującego opozycję w RMN Roberta Kwiatkowskiego, opowiadającego, jak konkretnie wyglądało odwołanie Jacka Kurskiego przez Radę, to nie wygląda to na uzgodniony z Kurskim ruch, otwierający mu drogę do najwyższych stanowisk w państwie, tylko na zamach stanu. Kurski, wraz z wiceprezesem Mateuszem Matyszkowiczem, był obecny na zdalnym spotkaniu RMN, gdzie przedstawiał szczegóły na temat nowych inwestycji TVP. Po tym, jak rozłączył się w związku z planowaną podróżą do Skierniewic, przewodniczący Rady, Krzysztof Czabański, złożył wniosek o odwołanie prezesa TVP, który został jednogłośnie przyjęty. Następnie RMN powołała na stanowisko prezesa ciągle obecnego na wirtualnym posiedzeniu Matyszkowicza. Według relacji Kwiatkowskiego miał on tym być wyraźnie zaskoczony, ale propozycję przyjął.

Wśród licznych spekulacji na temat przyczyn odwołania Kurskiego pojawiają się także teorie mówiące, że decyzję miał wymusić prezydent Duda w zamian za zgodę na zmianę ordynacji wyborczej. Jak wiemy PiS – co zapowiedział w niedzielę Jarosław Kaczyński – ma wkrótce złożyć ustawę przesuwającą wybory samorządowe z jesieni 2023 na wiosnę 2024, by nie odbywały się przed wyborami parlamentarnymi. Od dawna słychać też plotki, że PiS planuje zwiększenie liczby okręgów wyborczych do około 100 i zmniejszenie ich wielkości – podwyższyłoby to efektywny próg wyborczy i zmusiło opozycję do wystawienia jednej listy. PiS wierzy, że wygra, gdy dojdzie do takiego podziału sceny politycznej, podobnie jak w wyborach europejskich w 2019 roku. Takim zmianom ordynacji przeciwny miał być jednak prezydent – głowa Kurskiego mogłaby być ceną, jakiej zażądał za brak weta.

Jeszcze inaczej odwołanie Kurskiego przedstawił w na swoim Twitterze rzecznik PiS, poseł Radosław Fogiel: „Zmiana na stanowisku prezesa TVP nie oznacza oczywiście negatywnej oceny dotychczasowej pracy. Już niedługo przed @KurskiPL nowe zadania”. O kolejnych wyzwaniach po odwołaniu, wynikającym „z decyzji jego środowiska politycznego”, napisał też sam Kurski.

Bardzo możliwe, że na zapleczu władzy wciąż trwa przeciąganie liny wokół Kurskiego. Nawet jeśli faktycznie przeciwnikom byłego prezesa TVP udało się go odwołać z zaskoczenia, to jego zwolennicy mogą teraz szukać nowego pomysłu na Kurskiego w PiS.

Polska polityka niestety nie potrafi obejść się bez takich ludzi

Pewne jest jedno: Kurski prędzej czy później wróci, tak jak wielokrotnie już wracał do PiS – po tym, gdy odchodził, często z hukiem – czy do TVP. Sama RMN odwoływała już przecież Kurskiego dwukrotnie: w 2016 i w 2020 roku. Ten drugi przypadek jest szczególnie symptomatyczny. Dymisję Kurskiego wymusił wtedy prezydent Duda, niezadowolony z tego, jak przedstawiany jest w TVP. Zażądał dymisji Kurskiego, grożąc zawetowaniem ustawy przekazującej mediom publicznym prawie 2 miliardy złotych z budżetu, tytułem utraconych wpływów z abonamentu. Bez tych środków media publiczne, z TVP na czele, miałyby poważne kłopoty.

Kurski odszedł z funkcji prezesa TVP w marcu 2020 roku, ale pozostał na Woronicza jako doradca zarządu. W maju wrócił już jednak do zarządu, a w sierpniu ponownie został prezesem TVP. Jak pisali wtedy komentatorzy, decydująca dla jego powrotu na Woronicza okazała się rola TVP w reelekcji Dudy – w okresie wyborczym programy informacyjne i publicystyczne stacji nieustannie atakowały Rafała Trzaskowskiego i agitowały za ponownym wyborem popieranego przez PiS prezydenta.

Czy nam się to podoba, czy nie, polska polityka nie potrafi się obejść bez takich ludzi jak Jacek Kurski. Co by nie mówić o nim jako o dziennikarzu, człowieku mediów, polityku, nie można mu odmówić jednego: tego, że potrafi stworzyć przekaz maksymalnie mobilizujący istotny segment głównie ludowego elektoratu, kluczowego dla PiS. Prowadzone przez Kurskiego kampanie wyborcze, podobnie jak stworzona przez niego telewizja, mogą razić prymitywizmem, brutalnością, bardzo swobodnym posługiwaniem się prawdą, przekraczaniem wszelkich zasad przyzwoitości, ale działają.

A w sytuacji, gdy wszystko dookoła się wali, gdy rząd nie może już liczyć na poparcie ludzi, którzy kojarzą go ze wzrostem ich osobistego dobrobytu, liczy się ostatecznie to, co jest w stanie dostarczyć potrzebnych głosów przy urnie. Dlatego człowiek o takich talentach jak Jacek Kurski na pewno prędzej czy później dostanie nowe zadanie od swojej partii.

2 miliardy i głowa Kurskiego mogą pomóc PiS

Zatęsknimy za dziadkiem z Wehrmachtu

Gdyby faktycznie obóz rządzący miał postawić na Kurskiego jako na szefa kampanii lub sztabu, kogoś, kto będzie odpowiedzialny za polityczną narrację partii w roku wyborczym, to w 2023 czeka nas polityczna rzeźnia. I tak by nas czekała, ale z Kurskim za sterami, będzie to rzeźnia z turbodoładowaniem.

PiS będzie walczył nie tylko o trzecią kadencję, ale zdaniem wielu jego prominentów, obawiających się konsekwencji prawnych w przypadku zmiany władzy, niemalże o życie. Obóz władzy nie będzie więc miał żadnych hamulców. Od dawna się zresztą nie hamuje, zarzucając nieustannie opozycji, że jest „partią zewnętrzną”, zagrażającą polskiej suwerenności. Nie trzeba wielkiej fantazji, by wyobrazić sobie, jak wyglądać może kampania skupiająca się na temacie reparacji niemieckich i atakach na „niemieckiego kandydata Tuska”, kierowana przez Kurskiego.

Jeśli więc ktoś liczy, że dymisja Kurskiego oznacza złagodzenie kursu pisowskiej propagandy, to może srogo się przeliczyć. Niewykluczone, że wkrótce cały PiS będzie mówił wyłącznie językiem pasków TVP.

Problemy Niemiec to żaden powód do radości. Z czego się PiS tak cieszy?

A co z samą telewizją publiczną? Czy zmiana Kurskiego na Matyszkowicza daje szanse na nowe otwarcie? Obawiam się, że trudno być tu optymistą. Gdy Matyszkowicz zostawał szefem TVP Kultura na początku rządów PiS na Woronicza, można było mieć nadzieję, że ciekawy publicysta młodego wówczas pokolenia zbuduje tam interesującą ofertę, mówiącą głosem nowoczesnej prawicy intelektualnej. To się nigdy specjalnie nie udało, a Matyszkowicz z czasem całkowicie wsiąkł w kierowaną przez Kurskiego strukturę, nastawioną na wątpliwej jakości rozrywkę i toporną propagandę. Trudno uwierzyć, by teraz miał huśtać tą łodzią i dokonywać radykalnego zwrotu. Nawet jeśli – w co też średnio wierzę – znikną najbardziej absurdalne paski z Wiadomości czy Tusk mówiący „für Deutschland”, to na żaden radykalny zwrot na Woronicza się nie zanosi. Kurski stworzył maszynę zbyt dobrze działającą na istotny ilościowo segment elektoratu, by pozwolono teraz komuś przy niej radykalnie majstrować.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij