Gospodarka

Sprawiedliwe podatki – kilka prostych trików. Liberałowie i PiS ich nienawidzą

premier Mateusz Morawieckiego i ministra finansów Teresa Czerwińska

Raport „Kogo obciążają podatki w Polsce?” pokazuje niesprawiedliwą strukturę opodatkowania pracy i jej źródła.

Premier Morawiecki twierdzi, że po obietnicy tzw. piątki Kaczyńskiego nie ma już pieniędzy na inne wydatki społeczne, na przykład podwyżki dla szykujących się do strajku nauczycieli. Jak mówił w sobotę na konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Strzelinie: „Chcę powiedzieć z punktu widzenia sytuacji gospodarczej, wzięliśmy wszystko, co jest możliwe na tym etapie naszej dobrej zmiany. Zdecydowaliśmy się na zwiększenie deficytu budżetowego do 2, może nawet 3% [PKB]. Będziemy starali się, żeby było poniżej 3%, bo takie są reguły UE, a my jesteśmy dobrym krajem członkowskim UE i z tym sercem na dłoni daliśmy wszystko, co na ten moment jest możliwe. Przez programy uszczelnienia podatków, wygrane bitwy w Ministerstwie Finansów z mafiami VAT-owskimi, przestępcami podatkowymi”.

 

Ta ostatnia deklaracja premiera to nic nowego – o sukcesie uszczelnienia płatności VAT-u słyszymy od początku kadencji, a trzeba też uczciwie przyznać, że Prawo i Sprawiedliwość ma się tutaj czym pochwalić. Jeśli zaś chodzi o przedwyborczą „piątkę Kaczyńskiego”, to zawiera ona pomysły bardzo dobre – jak rozszerzenie Rodziny 500+ na każde dziecko (co było zresztą obietnicą PiS-u z wyborów 2015 roku), rozwiązania konieczne, ale w wersji partii rządzącej „wydmuszkowe”, bo niedofinansowane – jak inwestycje w transport publiczny, względnie zupełnie chybione lub niejasne – jak zerowy PIT dla młodych czy niekonkretne „obniżenie kosztów pracy”.

Polityka społeczna wcale nie na piątkę

O tym, że nawet obóz „dobrej zmiany” nie jest w tej kwestii jednomyślny, dowiedzieliśmy się w zeszłym tygodniu. Portal braci Karnowskich poinformował, że zaraz po prezentacji nowych transferów socjalnych do dymisji podała się ministra finansów Teresa Czerwińska. Morawiecki dymisji jednak nie przyjął, a sama Czerwińska została na stanowisku. Chodzić miało nie tylko o brak konsultacji sporych wydatków z budżetu (nawet 40 mld złotych), ale też o ryzyko naruszenia tzw. reguły wydatkowej (ograniczającej dopuszczalny wzrost wydatków w czasach dobrej koniunktury). Kilka dni temu Ministerstwo Finansów podało również wiadomość o niewielkim zwiększeniu deficytu w lutym. „Piątka Kaczyńskiego” ogranicza zaś pole manewru i zakłada optymistyczny scenariusz utrzymywania się wysokiego wzrostu gospodarczego. Co się jednak stanie, gdy nastąpi jakieś tąpnięcie? Z doświadczeń w zaciskaniu pasa wynika, że robi się to zwykle na i tak już chudych brzuchach.

Czy stać nas na „piątkę Kaczyńskiego”?

Morawiecki mija się jednak z prawdą, gdy mówi, że „z sercem na dłoni…” dał już wszystko, co było na ten moment możliwejednym z największych zaniechań rządów PiS-u jest bowiem rezygnacja z koniecznej reformy podatkowej. To tchórzostwo właściwe jest również innym partiom politycznym, także tym skupionym w Koalicji Obywatelskiej czy Wiośnie Roberta Biedronia, o zdziczałej społecznie radykalnej prawicy spod znaku Kukiza czy Konfederatów nie wspominając. Wszyscy ci politycy sądzą mianowicie, że wyborcy są na tyle nierozgarnięci, iż nie zrozumieją nic ponad przekaz, że „niskie podatki dobre, wysokie złe’’, a w swoich programach i wystąpieniach często nawet nie wspominają tematu publicznych danin. Mimo że od lat polski system podatkowy jest niesprawiedliwy, bo niezamożni płacą w nim relatywnie więcej niż bogaci czy korporacje.

A jak bardzo jest niesprawiedliwy, pokazuje najnowszy raport Kogo obciążają podatki w Polsce? Jakuba Sawulskiego z Instytutu Badań Strukturalnych. Autor na podstawie danych z 2017 roku przeanalizował polski system podatkowy w podziale na wpływy do budżetu z pracy, kapitału i konsumpcji oraz w porównaniu z krajami naszego regionu i rozwiniętych państw Europy Zachodniej.

Wykres za raportem „Kogo obciążają podatki w Polsce?”

Zacznijmy od banalnej prawdy, że obciążenia podatkowe w Polsce nie są wysokie. Wynoszą one 34 proc. PKB. W krajach tzw. starej piętnastki UE to 39 proc. Średnia jednak nie mówi wiele – podobnie jak z średnią płacą, której nie osiąga u nas ⅔ pracujących. Częste poczucie nadmiernej wysokości podatków, poza dobrze zakorzenioną liberalną propagandą, może mieć swoje źródło w braku progresji podatkowej. Nadmierne obciążenia osób niezamożnych powodują, że mało zarabiający są bardziej podatni na antyfiskalne slogany i rozwiązania. Na tych ostatnich jednak, gdy przychodzi co do czego, najbardziej korzystają najzamożniejsi.

Wykres za raportem „Kogo obciążają podatki w Polsce?”

Wiele można się również nasłuchać w Polsce o „wysokich kosztach pracy”. Na tle państw Europy Zachodniej (37 proc. łącznego obciążenia składkami i podatkami) są one jednak niższe (34 proc.) Jest jednak jeden feler – tzw. koszty pracy są u nas liniowe. Efektywne obłożenie pracy daninami jest u nas procentowo takie samo, zarówno jeśli ktoś zarabia pensję minimalną, jak i kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. To wyjątek wśród krajów Unii Europejskiej, gdzie wyższe pensje są opodatkowane średnio o 8 proc. więcej niż te najniższe.

Wykres za raportem „Kogo obciążają podatki w Polsce?”

Jeszcze tańsze dla zatrudniających przedsiębiorców są umowy cywilnoprawne – średnio obcinają koszty o około 10 procent w stosunku do umowy o pracę. Kosztem pracowniczki oczywiście – śmieciówki pozbawiają ją urlopu, okresu wypowiedzenia i innych praw zapisanych w kodeksie pracy. Zwykle dotyczy to pracowników o najmniejszej sile przetargowej, a więc tych najmniej zarabiających.

Wykres za raportem „Kogo obciążają podatki w Polsce?”

Raport Sawulskiego zwraca uwagę na źródła tak niesprawiedliwej struktury opodatkowania pracy. Po pierwsze, to niska kwota wolna – niewiele ponad 3 tys. zł rocznie, czyli dwukrotnie mniej niż wynosi minimum egzystencji. Tym problemem zajmował się już Trybunał Konstytucyjny, ale PiS nic sobie z tego nie robi. Co ciekawe, dla samych parlamentarzystów kwota wolna wynosi… 30 tys. złotych, czyli dziesięć razy więcej. Ten nieuzasadniony niczym przywilej wywołuje zrozumiałą złość obywateli.

Po drugie, podatek od dochodów osobistych, choć ma dwie stawki: 18 proc. i 32 proc, jest tylko teoretycznie progresywny. Tę wyższą płaci bowiem ledwie 3,5 proc podatników – tych zarabiających powyżej 86 tys. złotych rocznie. Nawet tu jednak jest spora luka – fikcyjne przechodzenie specjalistów i menadżerów na działalność gospodarczą. Czeka na nich prezent sprawiony jeszcze przez rząd Leszka Millera, czyli liniowy podatek dla przedsiębiorców w wysokości 19 proc. Według szacunków Sawulskiego może to dotyczyć ponad 150 tys. fikcyjnych przedsiębiorców (faktycznie świadczących pracę), a realna różnica opodatkowania przy wysokich zarobkach może wynosić nawet ⅓. Do tego dochodzi przywilej wrzucania wszystkiego „w koszty’’. Ukrócenie tej możliwości i wprowadzenie realnej, kilkustopniowej progresji podatkowej jest więc cywilizacyjną koniecznością.

I po trzecie, limit składek na ubezpieczenie społeczne. Od zarobków powyżej ok. 11 tys. zł miesięcznie nie odprowadza się składki emerytalnej i rentowej. Jak pisze Sawulski, rekompensuje to bogatszym ewentualną stratę wynikającą z płacenia wyższego PIT-u. Ustawę, która miała znieść ten limit, uchylił Trybunał Konstytucyjny – ze względów proceduralnych. I jakoś nie słychać, żeby PiS chciał do tego wrócić. Za nieudolność partii rządzącej zapłacimy więc my wszyscy.

Kolejny przykład polskiej niesprawiedliwości podatkowej – podatki od konsumpcji. Tutaj z natury daniny bardziej obciążają osoby biedniejsze, które po prostu wydają większą część swoich dochodów na podstawową konsumpcję. Jak pisze Sawulski: „Dla najbiedniejszych 10% polskiej populacji efektywne obciążenie podatkiem VAT wynosi około 14%, natomiast dla najbogatszych 10% Polaków jest to około 9%” (podobna regresja jest przy podatku akcyzowym). Jednocześnie udział tych podatków pośrednich jest w polskim budżecie znacznie wyższy niż w krajach zachodnich. PiS niedawno (przy cichym wsparciu Kukiz’15) utrzymał, wprowadzoną jeszcze za rządów Donalda Tuska, podstawową stawkę VAT na poziomie 23 proc. I to pomimo przedwyborczych obietnic, że ją obniży.

Wykres za raportem „Kogo obciążają podatki w Polsce?”

Opodatkowanie przedsiębiorstw jest również regresywne. Dla tych o niskich dochodach – pomiędzy 10 a 25 tys. zł – wynosi ponad 50 proc. Przy dochodach od 100 do 200 tys. zł – jest to 25 proc. Wysokie preferencje podatkowe dla korporacji powodują również, że ich efektywne opodatkowanie (11 proc.) jest nie tylko niższe niż w krajach starej piętnastki (18 proc.), ale i w państwach Europy Środkowej (16 proc.) Podatki od zysków na giełdzie, nieruchomości i spadków w ogóle są nieznaczne.

Wykres za raportem „Kogo obciążają podatki w Polsce?”

Ponieważ raport obejmuje dane sprzed dwóch lat, Sawulski opisuje także najnowsze zmiany podatkowe wprowadzone już przez rząd Morawieckiego. Danina solidarnościowa – czyli dodatkowa, 4-procentowa opłata od dochodu powyżej 1 miliona złotych – zdaniem autora nie wpłynie zauważalnie na system. Nie jest przecież tajemnicą, że ten niewielki podatek (ma przynieść do budżetu ok. 1 mld zł) miał głównie wymiar propagandowy (pieniądze mają być przeznaczone na osoby z niepełnosprawnościami; wprowadzono go, gdy odbywały się protesty tej grupy w Sejmie). Moim zdaniem został on również potraktowany jako alibi dla zachowania przywilejów najbogatszych.

Druga zmiana – tzw. mały ZUS, czyli zmniejszenie składki dla najmniejszych przedsiębiorców, osiągających przychód poniżej 5 tys. zł, to raczej zachęta do zwiększenia fikcyjnego samozatrudnienia, tym razem dla wykonujących niskopłatne zawody: sprzątaczek, ochroniarzy czy kierowców. Już bowiem przy dochodzie 1,2 tys. zł miesięcznie bycie fikcyjnym przedsiębiorcą będzie bardziej opłacalne niż praca na umowie etatowej.

Nasz spór polityczny zbyt często pomija te kwestie, które decydują o podziale wspólnie wytwarzanego dochodu. A więc dla demokracji zupełnie kluczowe. Samej demokracji na pewno nie sprzyjają ani przywileje finansowe dla elit, ani nadmierne obciążenia pracującej większości.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Damian Duszczenko
Damian Duszczenko
Radny krajowy partii Razem
Aktywista. Radny krajowy partii Razem.
Zamknij