Cezary Michalski

Balcerowicz i Gowin – fundamentalizm razy dwa

Balcerowicz wystąpił w obronie Gowina. Ślepi i głusi znowu się zdziwili. Ja – choć ledwo widzący i ledwo słyszący – nie dziwię się wcale. Dla Gowina od państwa ważniejszy jest Kościół (tak jak on go dzisiaj rozumie), dla Balcerowicza od państwa ważniejsze są OFE. To, że zostali sojusznikami przeciwko państwu, wydaje się w tej sytuacji całkiem naturalne.

Nie twierdzę, że niszczenie OFE bez żadnego pomysłu na powszechny system ubezpieczeń społecznych (Rostowski go nie ma), wyłącznie po to, żeby załatać dziurę budżetową w najbliższym kwartale, ma jakikolwiek sens. Jednak nawet bronić OFE nie z każdym należy. Przynajmniej, jeśli jest się liberałem, a wielu ludzi w tym kraju powtarzało, że Balcerowicz nim jest.

Przy tej okazji po raz kolejny potwierdza się to, że „polski liberalizm lat 90.” nie był żadnym liberalizmem. Zamordystyczny, dystynktywny i wykluczający na poziomie „nadbudowy”, na poziomie „bazy” był tylko neoliberalizmem. Nie rozumiejącym wartości ani państwa, ani polityki, ani więzi społecznych. Błędy wówczas popełnione sprawiły, że bardzo wielu ludzi, którzy mogli być inni, na słowo „liberalizm” reaguje dzisiaj jak pies Pawłowa na dzwonek. I to nie na ten dzwonek, po którym wystawiano mu miskę z jedzeniem, ale na ten, po którym kopano go prądem.

Najlepszym dowodem na prawdziwość tej tezy – choć wolałbym tego dowodu nie mieć i nie móc przedstawiać – jest właśnie to, że ikona „polskiego liberalizmu lat 90.”, Leszek Balcerowicz, nawet nie zauważył, że Gowin jest dzisiaj absolutnie antyliberalny. Wzywa do łamania prawa, żeby „niepoprawnych przestępców” prewencyjnie, bez sądu, po raz drugi karać. Walczy z in vitro tak populistycznie, że nawet Jarosław Kaczyński okazuje się przy nim umiarkowany, a śp. Lech Kaczyński to „liberalny mięczak”. Robi wszystko, żeby zablokować ratyfikację przez Polskę europejskiej konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet i Karty Praw Podstawowych. Długo by jeszcze wymieniać to, co robi Jarosław Gowin, żeby oczyścić się z niepotrzebnego mu już piętna liberalnego inteligenta i stać się nieskazitelnym heroldem antyliberalnej prawicy.

Ale Leszek Balcerowicz, ikona „polskiego liberalizmu lat 90.”, tego wszystkiego nawet nie dostrzegł. Zauważył tylko, że Gowin chce deregulować. I z tego powodu zdecydował się być jego sojusznikiem. Okazuje się, że paradygmatyczny „polski liberał lat 90.” deregulowałby państwo nawet z talibami. A gdyby talibowie w dodatku okazali się obrońcami OFE (któryś z właścicieli OFE na pewno chętnie by wówczas talibów sfinansował i osłonił medialnie), wówczas natychmiast wywiesiłby na siedzibie swojej fundacji zieloną flagę Proroka.

Nad Polską unosi się widmo politycznej oferty, jaką fundamentaliści rynkowi złożyli fundamentalistom antyliberalnym (nazywanie tych drugich „religijnymi” uwłacza judaizmowi, chrześcijaństwu, a nawet islamowi z jego lepszych czasów). Fundamentaliści rynkowi gotowi są pozwolić fundamentalistom antyliberalnym na zdeptanie ostatnich liberalnych swobód w tym kraju. Likwidację wyjątków w ustawie antyaborcyjnej, wbicie krzyża (jako symbolu dominacji, nie Chrystusa) w te miejsca, w które jeszcze krzyża w tym kraju nie wbito. Jeśli oczywiście w zamian za to fundamentaliści antyliberalni pomogą fundamentalistom rynkowym dobić w tym kraju związki zawodowe, jeszcze bardziej ograniczyć prawa pracownicze, zlikwidować resztki lewicy lub choćby efektywnej wrażliwości społecznej.

Rynek jako nowa zasada totalna, stowarzyszony z fundamentalizmem religijnym bez wiary w Chrystusa – dla obu pogodzonych wreszcie ze sobą fundamentalizmów, jedyna akceptowalna i tolerowana ludzka wolność to będzie wolność ekonomiczna. Nawet jeśli nieuchronna dialektyka rynku nie równoważonego przez politykę i państwo, wytwarzająca monopole, kartele, globalne korporacje, wydrążająca wszystkie instytucje siłą finansowego lobbingu – także ekonomiczną wolność jednostek na końcu pochłonie.

Balcerowicz dla polityki i państwa nie ma żadnego zrozumienia. Żadnego zrozumienia dla polityki i państwa nie ma także Gowin. Wszystko ich zatem łączy. Obojętnie, czy Gowin przetrwa kolejne grillowanie, czy nie przetrwa, ten sojusz, dzięki szczerości Balcerowicza, został w Polsce głośno nazwany.

Kiedy Wielki Inkwizytor zjednoczy się z Wielkim Księgowym, kto się im może oprzeć, jacy „oburzeni”, jakie państwo, jaka polityka? Młodsi działacze PiS i PO o umysłach identycznie sformatowanych przez Korwina w pralni mózgów KoLibra? Dziennikarze informacyjni wierzący już tylko w zygotę i rynek? A może parlamentarna centrolewica, która podkłada sobie wzajemnie nogi i zawiązuje sznurowadła na supły?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij