Agata Popęda

Tacy, kurwa, wyjątkowi

Polska jest wyjątkowa, Ameryka jest wyjątkowa. Prawica jest wyjątkowa.

Wszyscy wiemy, że wiele odróżnia prawicę europejską od amerykańskiej. Jako Polka mieszkająca w Ameryce odczuwam niegasnącą fascynację tym rozdźwiękiem. Bawi mnie przyglądanie się temu, jak obecny polski rząd – klaustrofobiczny i wrogo nastawiony do świata biznesu – zachwyca się Trumpem i reprezentowanym przez niego światem biznesu międzynarodowego. Czasem wydaje się, że takie partnerstwo jest możliwe tylko ze względu na kompletny brak wzajemnego zrozumienia. Skoro zatem spektrum jest tak szerokie, co właściwie czyni prawicę prawicą? Przyjrzyjmy się temu gatunkowi w jego europejskiej (polskiej) i amerykańskiej odmianie.

Czym jest Prawo i Sprawiedliwość i kim jest ten niski, nieciekawy koleś, który trzęsie całą Polską? Nie mówię o polskim prezydencie, Andrzeju Dudzie. Nie chodzi mi też o premier Beatę Szydło. Mam na myśli Jarosława Kaczyńskiego, bliźniaka byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, tragicznie zmarłego w katastrofie samolotowej w kwietniu 2010 roku, w której zginęła również niemal setka najwyższych państwowych urzędników. To nieszczęśliwe wydarzenie, które większość zdeprawowanej polskiej lewicy przypisuje znanej w świecie polskiej brawurze i kiepskiej pogodzie, stało się dla prawicowej narracji wydarzeniem formatywnym. TO ZROBILI ROSJANIE, prawdopodobnie w porozumieniu z tymi Polakami, którzy nie są naprawdę Polakami, tylko Niemcami, na czele z byłym premierem Donaldem Tuskiem – obecnym przewodniczącym Rady Europy. Bo widzicie, Unia Europejska to nic innego, jak niemiecki szwindel i Polacy (odkąd bezmyślnie przystąpili do UE w 2004 roku) są w zasadzie pod nową niemiecką okupacją. Mam mówić dalej?

Cofnijmy się nieco dalej w przeszłość. Jarosław i Lech Kaczyński byli do pewnego stopnia zaangażowani w działania konserwatywnego skrzydła Solidarności Lecha Wałęsy. Jeszcze zanim przygasła euforia związana z pokojową przemianą ustrojową (z nazwijmy-to-komunizmu do nazwijmy-to-kapitalizmu), w zwycięskim obozie zaczęły się wewnętrzne spory o władzę. Dla Kaczyńskich sprawą honorową było tropienie komunistów, ekskomunistów i postkomunistów, co można uznać za ambitny plan w kraju, w którym trzy miliony obywateli należały do Partii – zazwyczaj ze strachu bądź chciwości, a czasem dlatego, że było to po prostu wygodne. Po kilku nieudanych próbach przejęcia władzy w państwie, w 2007 roku samo państwo zdawało się mieć ich dosyć. Wszystko wskazywało na to, że prawica chyli się ku upadkowi wraz z ksenofobią tradycyjnych polskich przekonań i wszechobecnym kościołem katolickim wściubiającym nos w politykę, służbę zdrowia i edukację – i zabiera ze sobą swych podstarzałych, pozbawionych wykształcenia, zaściankowych wyborców.

Mniej więcej w tym samym czasie amerykańska prawica stała się zupełnie anachroniczna. Amerykanie też mieli dość Busha i wojny w Iraku. Okazuje się, że niektórzy Republikanie posunęli się nawet do głosowania na Obamę, a przemiany demograficzne kazały się spodziewać, że w ciągu najbliższych kilku lat Partia Republikańska znajdzie się na skraju wymarcia. Ale wtedy nastąpił kryzys ekonomiczny 2008 – a nic nie działa równie odświeżająco na prawicę jak duży, soczysty kryzys.

Można pokusić się o stwierdzenie, że ten kryzys to jedyne nieszczęście (oprócz Czarnej Śmierci w XIV wieku), jakiego Polska uniknęła. Ale ideologii niepotrzebne są fakty, wystarczy bowiem rozsiewać lęk przed złem, które może się przydarzyć, nawet jeśli się nie wydarzyło. Owszem, polska gospodarka rozwija się, ale konsekwencje globalizmu są u nas podobne do tych w innych państwach. Jedną z nich – prawdopodobnie kluczową – jest wysoka stopa bezrobocia wśród młodych. To właśnie oni zasilili szeregi partii prawicowych w Europie. Pod koniec 2015 roku – pięć lat po katastrofie prezydenckiego samolotu, lat, które minęły Prawu i Sprawiedliwości głównie na tworzenie teorii konspiracyjnych na temat wypadku – partia Kaczyńskiego znów znalazła się u władzy. Od tego czasu udało im się skutecznie okiełznać działalność Trybunału Konstytucyjnego i ograniczyć swobodę mediów publicznych. Kiedy głosowano nad budżetem na 2017 rok, partia rządząca wykluczyła z obrad opozycję i komentatorów medialnych. W styczniu 2017 Ameryka podążyła tą samą drogą.

Ale chwila – co polityka partii rządzącej w Polsce ma do amerykańskiego konserwatyzmu? Czyż republikanie nie opowiadają się za wolnością od rządowej ingerencji w życie obywateli? Czy nie zależy im na wolności mediów? Kim jest Trump i czy jest takim samym paranoikiem i obsesjonatem jak Kaczyński?

Kim jest Trump i czy jest takim samym paranoikiem i obsesjonatem jak Kaczyński?

Cóż, jeśli chodzi o porównania, to przypomina bardziej Andrzeja Dudę na prochach. Kaczyński byłby wówczas smutniejszą, bledszą wersją Steve’a Bannona. To on działa według pewnej ideologii, Trumpowi chodzi raczej o pieniądze i władzę. Rzecz w tym, że Amerykanie mają tylko dwie partie, ale dużo więcej grup interesów. Jedną z najsilniejszych koalicji politycznych jest mariaż religijnej prawicy z Dużą Forsą. Forsa opłaca luksusy utrzymywania homofobicznych, rasistowskich i nacjonalistycznych nastrojów nieświadomej masy – w zamian żąda swobody działania wedle własnego uznania. Nie ma poglądów moralnych – tam, gdzie religijna prawica ma sentymenty, Wielka Forsa pozostaje chłodna i wyrachowana. Główną różnicą pomiędzy Polską a Stanami jest to, że Ameryką rządzą bogaci posługujący się ludźmi szalonymi, by utrzymać władzę – natomiast Polska jest na tę chwilę po prostu pod rządami ludzi szalonych.

Czy możemy przewidzieć kolejne posunięcia administracji Trumpa, przyglądając się sytuacji w Polsce, która rozpoczęła swój zwrot ku prawicy rok wcześniej? Owszem, obie sytuacje będą miały wiele cech wspólnych. Najważniejszymi polami walki stają się prawa kobiet, wolność wyznania i wolne media oraz edukacja. Kilka miesięcy temu dziesiątki tysięcy kobiet zastrajkowały przeciwko dalszemu zaostrzaniu prawa aborcyjnego. Owszem, mówimy o próbie ochrony tych nielicznych wyjątków – jak gwałt bądź szczególne zagrożenie życia i zdrowia – w których aborcja jest jeszcze legalna.

Prawica nie jest zestawem przekonań politycznych – raczej irracjonalnych, religijnych wierzeń. To pewien stan emocjonalny – połączenie strachu i nostalgii.

Trudno nie dostrzec podobieństwa do wspaniałej mobilizacji amerykańskich kobiet podczas Kobiecego Marszu na Waszyngton w ubiegłym miesiącu. Media – w obu przypadkach – są pod ostrzałem. „The New York Times” i CNN są postrzegane przez administrację Trumpa jako tuby lewicowej ideologii. Wreszcie, Biały Dom przygotowuje dekret dotyczący wolności wyznania. Jeden ze szkiców wyciekł do mediów kilka dni temu. Według tego rozporządzenia ochrona, jaką cieszyły się mniejszości wyznaniowe i seksualne za czasów Obamy, stałaby się pieśnią przeszłości. W Polsce, która nie doświadczyła jeszcze okrutnej poprawności politycznej, nie ma się z czego wycofywać. Ale wiemy dobrze, jakie niebezpieczeństwa kryją się za postrzeganiem państwa jako wyłącznie katolickiego – z katolickimi wartościami, edukacją, opieką zdrowotną…

Prawica nie jest zestawem przekonań politycznych. To pewien stan emocjonalny – połączenie strachu i nostalgii. W Polsce chodzi o martyrologię i powtarzający się w naszej historii wątek krzywdy i cierpienia. Nie wiem, czy inne kraje chrześcijańskie zdają sobie z tego sprawę, ale Polska uznaje się za Chrystusa narodów. Polska jest wyjątkowa, uczyńmy znów Amerykę wspaniałą – bo jest ona tak wyjątkowa. Amerykański sen o wyjątkowości, polski mesjanizm – to patriotyzm w najgorszym wydaniu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij