Kraj

Nie dla nocnej prohibicji w Warszawie. Platforma pijana albo niespełna rozumu

Dziś lewicy i aktywistom w Warszawie nie pozostaje nic innego, jak każdy przyszły incydent pod sklepem nocnym podnosić do rangi zawinionej przez władze katastrofy, której można było uniknąć, każdą skargę od mieszkańców, każdą szarpaninę – do rangi tragedii.

Platforma Obywatelska nie przestaje ścigać się sama ze sobą na fantazyjne pomysły politycznych strzałów w kolano. Trudno bowiem nie odebrać zamieszania towarzyszącego zaplanowanemu na czwartek 18 września głosowaniu Rady Warszawy w sprawie ograniczenia sprzedaży alkoholu jako prezentu dla lewicy i aktywistów miejskich, co w zabetonowanej stolicy, która z przyjemnością głosowałaby na wystawione przez PO słupy do końca świata i jeden dzień dłużej, jest szansą na powiew świeżości.

Warszawa utrzyma nocną sprzedaż alkoholu

Dzisiejsze obrady zaczęły się manewrem taktycznym, w którym szeregowi działacze PO, jak słynący z wazeliniarstwa młody radny Wawra Mikołaj Wasiewicz, zwiezieni autobusami do Pałacu Kultury i Nauki jak pisowski ZBOWiD na narodowe dożynki, zajęli miejsca na sali wściubiającym nosy mieszkańcom miasta, żeby ci przypadkiem nie zabrali głosu w swojej sprawie.

Dzieci bez szampana, a Warszawa dalej pijana

Niedługo potem okazało się, że na wniosek prezydenta Trzaskowskiego, tradycyjnie już nieobecnego podczas posiedzenia, oba projekty – „prezydencki”, zakładający zakaz sprzedaży alkoholu w godzinach od 23 do 6 rano, i złożony przez Klub Lewicy i Miasto Jest Nasze, z zakazem o godzinę dłuższym – zostają wycofane z porządku obrad. Sam Trzaskowski ogłosił w mediach społecznościowych, że kiedyś może wprowadzi pilotażową prohibicję w dwóch dzielnicach (!) Warszawy.

W ciągu zaledwie minut sprawa rozrosła się do rangi afery ogólnopolskiej, co było tylko zwieńczeniem wielomiesięcznych, niemal przykrych do oglądania w swojej nieudolności, rozgrywek w łonie partii, która rozkochała się w ponoszeniu wizerunkowej klęski za klęską.

Wiadomo było, że Trzaskowski jest skończony w polityce ogólnopolskiej, niewielu jednak zdawało sobie sprawę z tego, jak bardzo został znienawidzony we własnej partii, która przecież miała wymierny udział w jego porażce w wyborach prezydenckich. Ciekawe, czy teraz prezydent Warszawy będzie upokarzany przez partyjną wierchuszkę aż do wyborów samorządowych w 2029 roku, bo jeśli tak, to politykom PO bardziej niż poprawa komunikacji przydałyby się konsultacje psychologiczne.

Malcolm XD: Mężczyzna może śpiewać w kościele albo po wódzie [rozmowa]

Ale i minister Marcin Kierwiński, szef MSWiA, według doniesień prasowych spiritus movens blamażu Trzaskowskiego, a także Jarosław Szostakowski, przewodniczący klubu radnych PO w Warszawie, nie mają wielu powodów do radości. Przeciwko partyjniactwu i upadkowi zasad podniósł się zaskakująco zgodny chór oburzenia, z okazji słusznie skorzystali przeciwnicy sprzedaży alkoholu nocą i osoby nieprzekonane, a i ultraliberalnym zwolennikom utrzymania bud z gorzałą włos z głowy nie spadnie, jeśli z dużą dozą hipokryzji podczepią się pod tak głośny sprzeciw.

Wystawiona piłeczka dla lewicy i aktywistów

W tych dzisiejszych ekscesach można dostrzec też przeniesienie tarć w łonie rządzącej koalicji na lokalne boisko – i szansę dla dołujących w ogólnopolskich sondażach partii, posiadających warszawską reprezentację. Pyrrusowe zwycięstwo PO sprawiło, że do dymisji podał się wiceprezydent Jacek Wiśnicki z Polski 2050, budząc podziw dla swojego heroizmu. Także dla radnych z Lewicy i Miasto Jest Nasze chaos towarzyszący czwartkowym obradom, podobnie jak informacje o planowanej dymisji nieprawomyślnego komendanta stołecznej policji, powinny być wodą na młyn.

Środowiska nieprawicowe rzadko mają bowiem okazję wsiąść na konia paniki moralnej bez wikłania się w obrzydliwy cynizm, jakim charakteryzują się poczynania ultraprawicy, która z jednej strony będzie lała krokodyle łzy nad „lekcjami masturbacji”, a z drugiej szukała pornosów w internecie podczas posiedzeń w Sejmie albo śpiewała Barkę słaniając się na nogach podczas pijackich orgii. Z kolei nienawykłym do twardej gry lewakom i aktywistom władze Warszawy wystawiły piłeczkę, zachęcając do wznoszenia transparentów „Szostakowski ma krew na rękach!” po każdej pijackiej bójce.

Trzaskowski potwierdza format

Platforma Obywatelska mogła zatem wybrać prohibicję albo polityczną kompromitację. Wybrała kompromitację, która zgodnie z parafrazowanymi słowami Churchilla prędzej czy później i tak doprowadzi do nocnej prohibicji. Nadal nie bardzo wiadomo w imię czego, przy tak dużej i ponadpartyjnej zgodzie i przy jednoczesnym braku naprawdę wielkich interesów, które mogłyby przy okazji ucierpieć, partia toczy ten skazany na porażkę bój.

Trzeźwiejsza Polska to wspólne marzenie większości społeczeństwa

Nie oglądając się na zarządzane przez siebie policję i wojsko, na lekarzy przekonujących, że ograniczenie sprzedaży odciąży SOR-y, na tak uwielbiany przez konserwatywnych liberałów kler, na mieszkańców i sondaże, PO tylko przedłużyła o kilka miesięcy politycznej awantury funkcjonowanie na oko kilkunastu sklepów w metropolii z ponad dwoma milionami mieszkańców. A przy okazji pokazała, że choć Karol Nawrocki jest jednym z najmniej nadających się na aktualnie piastowane stanowisko ludzi na świecie, to i Rafała Trzaskowskiego od formatu prezydenckiego dzieli ziejąca pustką przepaść.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Łukasz Łachecki
Łukasz Łachecki
Redaktor prowadzący, publicysta Krytyki Politycznej
Zamknij