Nieprzygotowana osoba jest zagrożeniem zarówno dla klienta, jak i samej siebie, jeśli w gabinecie trafi na kogoś, kogo potrzeby przekraczają jej możliwości w roli psychoterapeutki. Nowelizacja ustawy o ochronie zdrowia psychicznego takich przypadków nie zabezpiecza. Nasz projekt owszem – mówią Anna Grzelka i dr n. med. Łukasz Müldner-Nieckowski, członkowie Grupy Roboczej, pracującej nad projektem ustawy regulującej zawód psychoterapeuty.
Paulina Januszewska: Jakiś czas temu usłyszałam historię z małego miasta. Psychoterapeutka z placówki prywatnej wyjawiła osobom postronnym – swoim znajomym – osobiste informacje pozyskane od nastoletniej klientki. Czy rodzice dziewczynki w świetle obecnych przepisów mogą ubiegać się o pociągnięcie kobiety do odpowiedzialności inaczej niż poprzez powództwo cywilne?
Łukasz Müldner-Nieckowski: Dużo zależy od tego, jakie wykształcenie ma ta psychoterapeutka i czy jest członkinią któregoś z towarzystw naukowych zrzeszających psychoterapeutów. Jeśli tak, to sytuację może ocenić dany sąd koleżeński, przy wsparciu komisji etyki. Najsurowszą sankcją jest odebranie członkostwa. Bywa i tak – w zależności od tego, jak skonstruowano wewnętrzne regulaminy – że psychoterapeucie w ramach kary dyscyplinarnej można odebrać uprawnienia do posługiwania się certyfikatem psychoterapeuty danego towarzystwa. Jeżeli osoba jest psycholożką lub lekarką, obowiązują ją przepisy odpowiednich ustaw regulujących te profesje, przewidujące za ujawnienie tajemnicy zawodowej odpowiedzialność, także karną.
Co się może wydarzyć, gdy rzeczona psychoterapeutka nie jest ani psycholożką, ani lekarką i nie należy do żadnego towarzystwa?
Ł.M.-N.: Wtedy odpowiada za naruszenie umowy, jaką zawarła z nastolatką i jej rodzicami. Zwykle w takim kontrakcie pojawia się zapis lub ustne ustalenie, że psychoterapeuta nie będzie niczego ujawniać. Rodzice poszkodowanej mogą – tak jak pani wcześniej wskazała – złożyć pozew cywilny. Jeśli udowodnią w sądzie poniesienie strat, np. moralnych, będą mogli domagać się odszkodowania. Niestety, udowodnienie nadużycia zaufania i przekroczenia zasad etycznych jest bardzo trudne. Brakuje też możliwości ochrony niesłusznie pozwanego terapeuty.
czytaj także
Anna Grzelka: Gdyby sięgnąć po Kodeks karny, trzeba by wskazać, że psychoterapeutka przyjęła na siebie zobowiązanie zachowania tajemnicy. Ale nie ma żadnej ustawy, która nakładałaby wprost obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej na psychoterapeutów świadczących psychoterapię w gabinetach prywatnych.
Czyli poszukując terapii i chcąc czuć się bezpiecznie, musimy polegać na kimś z polecenia albo liczyć na szczęście, że trafimy na przyzwoitego terapeutę?
A.G.: W towarzystwach naukowych skupiających profesjonalnych psychoterapeutów przyjmujemy, zgodnie z kodeksami etycznymi, że obowiązuje nas tajemnica zawodowa. Ale prawdą jest, że nikt tego prawnie nie wymaga. Jednocześnie sami psychoterapeuci nie są chronieni pod tym kątem. To oznacza, że jeżeli np. policja lub prokuratura zapyta o informacje dotyczące naszego klienta, nie możemy, jak w przypadku zawodów zaufania publicznego – lekarzy czy prawników, których można przesłuchać tylko za zgodą sądu – powołać się na Kodeks postępowania karnego i odmówić udziału w przesłuchaniu. Dochodzenie praw pacjenta czy klienta także staje się bardzo utrudnione.
Uważacie, że bez ustawy o zawodzie psychoterapeuty, nad której projektem pracujecie w ramach reprezentującej około 15 tys. z 22 tys. psychoterapeutów w Polsce Grupy Roboczej, nie da się tego zmienić?
A.G.: Potrzebujemy regulacji zawodowej, która obejmie cały rynek psychoterapii, a więc usług świadczonych nie tylko w publicznych podmiotach leczniczych, ale również prywatnie, i zobowiązania psychoterapeutów w ustawie do zachowania tajemnicy zawodowej oraz dania im ochrony w związku z wypełnianiem tego obowiązku. Najszersza ochrona tajemnicy zawodowej możliwa jest w przypadku uzyskania przez psychoterapeutów statusu zawodu zaufania publicznego.
Słuchaj podcastu autorki tekstu:
Dodatkowo utworzenie samorządu i sądów koleżeńskich daje możliwość przeprowadzenia postępowania w zakresie odpowiedzialności dyscyplinarnej, co stanowi łatwiejszą niż obecnie ścieżkę dochodzenia swoich roszczeń, a przy tym nie wyklucza wstąpienia na drogę sądową, karną czy cywilną. Ważne, żeby skład sędziowski powoływany był tak, aby orzekanie było przeprowadzane przez osoby merytorycznie przygotowane, czyli przez psychoterapeutów z wieloletnim doświadczeniem. Przewidzieliśmy również możliwość prowadzenia postępowania mediacyjnego.
Wspomnieliście, że rozwiązania, które proponujecie – w tym powołanie samorządu – uregulują rynek prywatny, gdzie sporym problemem są nieprofesjonalne, szkodliwe albo kiepskie jakościowo usługi. Jednak polskie społeczeństwo cierpi przede wszystkim z powodu braku refundowanego przez NFZ dostępu do psychoterapeutów. Tych zwyczajnie brakuje w publicznym sektorze. Czy regulacja zawodu jakkolwiek to zmieni?
Ł.M.-N.: Samo wprowadzenie regulacji nie spowoduje, że więcej osób uzyska uprawnienia.
Tym, co pozwoliłoby zwiększyć liczbę dostępnych miejsc w psychoterapii, jest dofinansowanie jej w ramach publicznego systemu ochrony zdrowia, a także optymalizacja dostępnych zasobów. To drugie jednak będzie łatwiejsze w przypadku powołania wspomnianego samorządu zawodowego, czyli grupy, która działa na rzecz funkcjonowania całego systemu.
czytaj także
Na czym ta optymalizacja miałaby polegać?
Ł.M.-N.: Samorząd jako grupa złożona z profesjonalistów i taka, która dba o usługi zarówno prywatne, jak i publiczne może na przykład pomagać w reformie systemu ochrony zdrowia psychicznego, wskazując, jak w ramach obecnej puli pieniędzy stopniować rodzaje interwencji w zależności od problemów, z jakimi zgłaszają się pacjenci. To różnicowanie już dzieje się w centrach zdrowia psychicznego w ramach reformy psychiatrii. Samorząd psychoterapeutów, mając dostęp do rejestru osób posiadających prawo wykonywania zawodu oraz będących w trakcie szkolenia, a także tworząc komisje odpowiedzialne za rozwiązywanie określonych problemów, może stać się partnerem do rozmowy z urzędnikami i parlamentarzystami na temat odpowiedniego gospodarowania zasobami, w sposób adekwatny do realnych potrzeb, w tym przez dostęp do profesjonalnych szkoleń czy nawet ich dofinansowanie, a także zwiększenie atrakcyjności pracy w systemie refundowanej ochrony zdrowia psychicznego dla wykształconego psychoterapeuty.
I to w obliczu niezaspokojonych potrzeb społeczeństwa ma zachęcać do wspierania waszego projektu?
Ł.M.-N.: Tak, jeśli chcemy uniknąć napływu na rynek usług psychoterapeutycznych osób, które przeszły przez niekompletne, skrócone albo prowadzone tylko online szkolenia. A właśnie z tym się obecnie mierzymy na coraz większą skalę.
Jednocześnie chciałbym podkreślić, że celem samorządu jako instytucji demokratycznej nie jest ograniczanie czy monopolizowanie zawodu, a wręcz przeciwnie, stwarzanie bezpiecznych ram dla rozwoju dziedziny oraz wolności wyboru i niezależności psychoterapeutów oraz osób, które chcą nimi zostać. Stąd w projekcie ustawy zapewniona została reprezentatywność w samorządzie różnych podejść psychoterapeutycznych. Są też zapisy dotyczące konfliktu interesów.
Ustawa o zawodzie psychoterapeuty w kształcie, jaki proponujemy, umożliwia także potencjalnie włączenie państwa do finansowania szkoleń psychoterapeutycznych. Mogłyby się dzięki temu stać tańsze dla osób zdecydowanych uczyć się tego zawodu. W tej chwili, aby zostać profesjonalnym psychoterapeutą, trzeba sporo zainwestować.
A.G.: Bezpieczne uregulowanie rynku, a więc także wskazanie, jakie podmioty szkolące, jakie dyplomy, certyfikaty i kryteria przyznawane według jakich standardów i zasad uprawniają do świadczenia usług psychoterapeutycznych, nie pozwala państwu na łatwą odmowę dokładania publicznych pieniędzy do nauki zawodu. W ten sposób psychoterapeuci stają się partnerem państwa w dialogu na temat zwiększania dostępności psychoterapii i inwestowania w te usługi. Obecnie, pracując w grupie nieformalnej, obejmującej kilkadziesiąt stowarzyszeń, nawet zwrócenie się o dofinansowanie ze środków unijnych stanowi karkołomne wyzwanie, z uwagi na rozproszenie i liczne przedstawicielstwa. Samorząd zawodowy jako jedna umocowana administracyjnie struktura może to zrobić sprawniej. Najpierw jednak trzeba wykonać pierwszy krok, który być może nie przyniesie przełomowej zmiany z dnia na dzień, ale poprawi sytuację wszystkich uczestników psychoterapii w dłuższej perspektywie.
Czy zachęci psychoterapeutów do gorzej płatnej niż na rynku komercyjnym pracy w ramach NFZ?
Ł.M.-N.: Rzeczywiście, świadczenie usług w sektorze publicznym jest mniej atrakcyjne i powszechne jest przekonanie, że przyczyny są głównie finansowe. Ale istotne jest też to, że w praktyce prywatnej terapeuta sam decyduje, jak wykorzystuje czas przeznaczony na pracę. Samorząd może stać się instytucją, która będzie pomagać w dążeniu do poprawy warunków świadczenia psychoterapii w ramach NFZ i wpływać na jej większą atrakcyjność.
Co to znaczy?
Ł.M.-N.: Jednym z naszych postulatów jest stworzenie takiego systemu, w którym praca psychoterapeuty w ramach refundowanych świadczeń obejmowałaby w standardowym ośmiogodzinnym wymiarze nie tylko kontakt z pacjentami, ale także spotkania z zespołem terapeutycznym czy godziny na tworzenie dokumentacji. Obecnie jest tak, że odpłatne są tylko te godziny, w których prowadzi się psychoterapię. Jak w takim razie „wyrobić etat”, skoro nie da się ciągiem prowadzić ośmiu godzin terapii pięć razy w tygodniu? Przecież to bardzo obciążająca praca. Większość specjalistów, którzy pracują na wolnym rynku, spędza trzy do pięciu godzin dziennie na pracy z klientem. Resztę poświęcają na przygotowywanie się, aktualizowanie wiedzy, superwizję. Takich opcji nie zapewnia praca w publicznym systemie, a nawet jeśli, to instytucja nie otrzymuje na to dodatkowych środków.
Samorząd zawodowy mógłby się upomnieć o zmiany dla całego środowiska, co się częściowo udaje w Grupie Roboczej. Mimo że jesteśmy wewnętrznie bardzo zróżnicowani, wypracowujemy wspólne regulacje. Jednak stworzenie reprezentacji mówiącej jednym głosem w imieniu wszystkich psychoterapeutów i na ich rzecz, przy jednoczesnej ochronie interesu pacjentów, to nie jest coś, co da się wypracować wyłącznie w ramach poświęcania swojego wolnego czasu na działalność społeczną przez zaangażowaną grupę osób.
Nie było dnia, w którym nie płakałam w łazience, udając, że myję ręce [list]
czytaj także
A.G.: W obrębie Grupy Roboczej tworzymy także podwaliny w innym obszarze, który nazwałabym symbolicznym. Satysfakcja finansowa to główny, ale nie jedyny obszar wartości pracy. Jeśli myślimy o wypaleniu zawodowym, to ono nigdy nie dotyczy wyłącznie finansów, ale także warunków wykonywania pracy, poczucia wpływu na to, co się robi, oraz godności zawodowej. Myślę więc, że takie aspekty, jak ranga zawodu zaufania publicznego, a także odrębność zawodowa oraz gwarancja samodzielności mogą istotnie wpływać na to, że psychoterapeuta będzie partnerem w zespole złożonym z lekarzy i psychologów. Nasza ustawa obejmuje też propozycję powołania rzecznika praw psychoterapeuty, który miałby narzędzia do interweniowania w sytuacjach dyskryminacji lub mobbingu, a mamy wiele sygnałów o naruszeniach praw psychoterapeutów.
Czy jednak ta samodzielność nie daje psychoterapeutom zbyt dużej władzy, która może skończyć się poczuciem omnipotencji podobnej do tej, jaka towarzyszy nierespektującemu podmiotowości pacjentów środowisku lekarskiemu? Komu tak naprawdę służy zmiana: psychoterapeutom czy osobom korzystającym z psychoterapii?
A.G.: Oczywiście najważniejsi w tym wszystkim są pacjenci i klienci, ale oni będą objęci dobrą opieką wtedy, gdy terapeuta będzie miał poczucie bezpieczeństwa i możliwości pracy na bazie swojego doświadczenia, myślenia i rozumienia, bez nacisków osób, które przygotowania psychoterapeutycznego nie mają. Porównałabym to do pracy sędziego, który orzeczenie wydaje na podstawie przepisów, swojej wiedzy i sumienia, bo jest chroniony prawnie, ma samodzielność i niezawisłość. Zaufanie do kompetencji osób, które – zwłaszcza w podmiotach leczniczych – pracują z najbardziej potrzebującymi i często znajdującymi się w sytuacji zagrożenia życia, jest kluczowe i musi być chronione ustawowo.
Dopiero po regulacji i stabilizacji zawód psychoterapeuty zacznie być widziany prawnie, finansowo, systemowo i ekonomicznie, a do tego będzie mieć swoją reprezentację. Podejmowanie interwencji, szczególnie w przypadkach granicznych, wymaga dużej emocjonalnej pojemności i odwagi, a jednocześnie ochrony i niezależności, nie samowolki. Regulacji wymaga również szkolenie w psychoterapii. Oprócz rzetelnych, afiliowanych w stowarzyszeniach psychoterapeutów szkołach na rynku prywatnym działają liczne kursy, które bardzo powierzchownie podchodzą do kształcenia, czasem bywają wręcz szkodliwe.
Ustawa o zawodzie psychoterapeuty miałaby zatem ustandaryzować kryteria szkoleniowe. Ale przecież w ustawie o ochronie zdrowia psychicznego jest zapisane, że trzeba odbyć 1200 godzin „szkolenia w zakresie oddziaływań psychoterapeutycznych”. To nie wystarczy?
A.G.: Nie, bo ta ustawa nie precyzuje, ile godzin psychoterapeuta powinien poświęcić na własną terapię, ile na superwizję, staż, szkolenie. W dodatku przepisy dotyczą jedynie podmiotów leczniczych. Poza nimi w stowarzyszeniach mamy oczywiście ustalone i często bardzo wyśrubowane standardy, jednak to są nasze wewnętrzne ustalenia, których nie wymaga ustawodawca i z których nie rozliczają nas żadne organy kontrolne czy – w przypadku podejrzenia naruszeń – dyscyplinarne. Na dobrą sprawę każdy może w dowolnej formie zrobić kurs i otworzyć gabinet z tabliczką „psychoterapeuta” nad wejściem. To poważne zagrożenie, bo przykładowo rodzic, którego dziecko ma myśli samobójcze, nie będzie czekać rok w kolejce do specjalisty, a na przepełniony oddział, na którym dzieci leżą na materacach rozłożonych na korytarzu, może się nie dostać.
Lepsze i gorsze? Nie, mózgi mamy po prostu różne [rozmowa o neuroróżnorodności]
czytaj także
Rozumiem, że samorząd zawodowy miałby w dużej mierze rozstrzygać, kto może zostać psychoterapeutą. Ale jak w tym wszystkim zadbać o niezależność nowego organu i uniknąć zarzutu o uznaniowość jego decyzji?
A.G.: Samorządy zawodowe są powoływane przez parlamentarzystów na podstawie artykułu 17 ust. 1 konstytucji. To podmioty, którym państwo deleguje funkcje administracyjne na podstawie stosownej ustawy. Nadzór nad samorządem pełni odpowiedni minister. W naszym projekcie proponujemy, by był to szef resortu rodziny, pracy i polityki społecznej.
Dlaczego nie zdrowia?
A.G.: Psychoterapeuci wykonują świadczenia zdrowotne, ale także zanurzone w innych kontekstach i sektorach: edukacyjnym, penitencjarnym czy pomocy społecznej, w zakresie poprawy jakości zdrowia i życia. Podobnie sprawa wygląda u psychologów, a według projektu ustawy o zawodzie psychologa samorząd zawodowy psychologów będzie podlegał pod Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Pod tym kątem te dwa zawody są do siebie podobne, a ich samorządy powinny ze sobą współdziałać. Koordynacja tej współpracy w ramach nadzoru przez jednego ministra wydaje się najsensowniejsza. Jest to szczególnie ważne w kontekście kryzysów, z którymi mierzy się państwo jako całość, jak np. niedawna powódź czy wyzwania związane z obroną cywilną i potrzebnym zapleczem psychologicznym i psychoterapeutycznym.
Wróćmy do tego, kto może być członkiem samorządu zawodowego.
A.G.: Członkami samorządu będą mogły zostać osoby, które spełnią warunki ustawy o zawodzie psychoterapeuty i tylko one będą mogły posługiwać się tym tytułem. W takim wypadku przynależność jest obligatoryjna i wynika z mocy prawa. Wyłącznie na psychoterapeutę – członka samorządu – możemy nakładać prawa i obowiązki oraz je egzekwować. To różni samorząd umocowany w art. 17.1 konstytucji od obecnego systemu stowarzyszeń, do których przynależność jest dobrowolna i nie ma możliwości wymagania zachowania standardów ani zasad etyki od osób niezrzeszonych. Kryteria umożliwiające uzyskanie tytułu psychoterapeuty zawiera ustawa o zawodzie. W niej znajdziemy też informację, na jakim etapie szkolenia następuje wpis do rejestru – najpierw aplikantów psychoterapii, a później psychoterapeutów. Wyjątkowe dla naszej grupy zawodowej jest to, jak musieliśmy podejść do kwestii szkolenia i przygotowywania terapeutów.
Jak?
A.G.: Musieliśmy uwzględnić różnice w szkoleniu w poszczególnych podejściach terapeutycznych. Są elementy wiedzy i wymogi, które są dla nas wspólne, jak znajomość psychopatologii, przestrzeganie zasad etycznych, wymóg zaliczenia wszystkich modułów – teoretycznego, superwizji, terapii własnej i stażu – ale zastosowanie poszczególnych podejść psychoterapeutycznych i narzędzia pracy, z których korzysta psychoterapeuta, mocno się od siebie różnią.
Ł.M.-N.: Oprócz ustawy regulującej zawód, w samorządzie powstają jeszcze kodeks etyczny i regulaminy. Od każdej decyzji poszczególnych organów można się odwołać, a ścieżka tego odwołania jest precyzyjnie określona. Przykładowo, akredytację podmiotu szkolącego określają nie decyzje członków samorządu, ale kryteria narzucone przez przepisy, ustalone wcześniej przez gremia eksperckie. Jeśli warunki są spełnione, wówczas samorząd nie może nie przyjąć danej szkoły arbitralnie, z powodu chociażby jakichś personalnych uprzedzeń. Gdyby taka sytuacja nastąpiła, można wnioskować o ponowne rozpatrzenie, a gdyby i to nie pomogło, wówczas sprawa jest kierowana do sądu administracyjnego.
A.G.: To argument na rzecz dostępności. W modelu akredytacji wynikającej ze spełnienia kryteriów formalnych i merytorycznych każdy podmiot, który kryteria spełnia, musi otrzymać akredytację i może szkolić. Pozwala to uniknąć arbitralnego ograniczania dostępu do zawodu i zachować pieczę merytoryczną nad jakością szkolenia.
A co z ministrem?
Ł.M.-N.: Kontroluje, czy samorząd działa zgodnie z przepisami, ale nie może za niego podjąć decyzji, np. o akredytacji danej szkoły, kształcie egzaminów czy wykluczeniu kogoś z zawodu. Decyzję na podstawie wartości merytorycznej podejmują eksperci od zdrowia psychicznego, ale od strony prawnej mamy przepisy i kontrolera w postaci resortu. Samorząd dostaje prawne narzędzia do tego, żeby decyzje, które podejmuje, były wiążące, a jeśli zostały podjęte niezgodnie z przepisami, mogą być uchylone przez ministerstwo i zwrócone do ponownego rozpatrzenia. Ministerstwo nie zmienia decyzji merytorycznej, ale może ją zatrzymać w wypadku niezgodności z prawem.
A.G.: To nie tak, że obecnie psychoterapeuci świadczący usługi w ramach stowarzyszeń nie stosują się do narzuconych sobie standardów etycznych. Niektórzy podlegają wewnętrznym komisjom, a wielu latami wypracowuje środki ochrony pacjentów, klientów i siebie samych. To się sprawdza. Nie mamy jednak możliwości egzekwowania stosowanych przez siebie zasad na całym rynku psychoterapii. Regulacja nie jest więc wymyślaniem koła na nowo czy rewolucją, lecz uporządkowaniem obecnej rzeczywistości. Zależy nam na zachowaniu ciągłości w oparciu o doświadczenie już istniejącej kadry specjalistów, lat współpracy i dokładnej analizy potrzeb i wyzwań, a nie na chaotycznych i wprowadzanych na szybko regulacjach. Takie przypadki już mieliśmy. Wszystkie kończyły się fiaskiem, bo przepis ładnie wyglądał na papierze, ale nie sprawił, że kompetentnych terapeutów przybywało.
czytaj także
No właśnie – po co nam nowe przepisy, skoro niedawno mieliśmy nowelizację ustawy z dnia 19 sierpnia 1994 roku o ochronie zdrowia psychicznego?
Ł.M.-N.: Ta nowelizacja ustaliła wprawdzie definicję psychoterapii i tego, kto może ją prowadzić, ale wzbudziła kontrowersje dotyczące zwiększenia dostępności zawodu dla osób z różnymi profesjami bazowymi – czyli po dowolnych studiach magisterskich – oraz fragmentarycznie i bardzo ogólnikowo potraktowała rzeczywistość przygotowania zawodowego. Przykładowo, wprowadzając obowiązek minimum 1200 godzin szkolenia, nie określiła jego zasad, co ośmiela firmy szukające szybkiego i łatwego zarobku, organizujące tanie kursy, które wiążą się ze znacznie mniejszym zaangażowaniem i ilością pracy niż te prowadzone przez stowarzyszenia.
A.G.: Nieprzygotowany terapeuta jest zagrożeniem zarówno dla pacjenta, jak i samego siebie. Jeśli w gabinecie prywatnym pojawi się osoba, której potrzeby przekraczają możliwości psychoterapeuty, np. pacjent z głębokimi zaburzeniami osobowości czy myślami samobójczymi, to ktoś bez solidnego emocjonalnego przygotowania, doświadczenia i wsparcia zespołu może tego nie udźwignąć. Nowelizacja ustawy o ochronie zdrowia psychicznego żadnego z tych przypadków nie zabezpiecza.
Psychoterapia własna, superwizja i staż – na czym dokładnie polegają i czemu są tak ważne w szkoleniu?
Ł.M.-N.: Nauka pracy psychoterapeutycznej w pewnym momencie wymaga podjęcia kontaktu z pacjentami. Niektóre osoby skaczą na głęboką wodę, decydując się samodzielnie na ten ruch i korzystając jedynie z wiedzy teoretycznej czy ćwiczeń na szkoleniu. Ale można się wtedy utopić – w emocjach własnych czy pacjenta, w psychopatologii, kompletnie nie wiedząc, co się właściwie robi. Na całym świecie psychoterapeuci uczą się zawodu od innych psychoterapeutów, obserwując i omawiając pracę doświadczonych kolegów i koleżanek. To właśnie, w uporządkowanej formie regularnych spotkań, nazywamy superwizją.
Taka praktyka pozwala nabrać kompetencji niemożliwych do zdobycia w trakcie czytania podręczników czy słuchania wykładów, a superwizorom wskazać, czy ich podopieczni są gotowi na pracę z pacjentami. Komplementarna z superwizją jest psychoterapia własna, która pozwala pracować nad sobą i nad swoimi interakcjami z innymi. To proces, który nie kończy się wraz z „odrobieniem” odpowiedniej liczby godzin. W tym zawodzie trzeba stale aktualizować wiedzę i pracować nad sobą.
A.G.: Obecne przepisy pomijają konieczność poddawania się superwizji i ustawicznego kształcenia się po zakończeniu etapu szkolenia bazowego i zdobyciu certyfikatu.
czytaj także
Ł.M.-N.: Chcemy, żeby superwizja była refundowanym świadczeniem. W tym momencie w sektorze publicznym istnieje wymóg superwizji, ale nie ma informacji, kto za to zapłaci. Z kolei staże mogą być rozumiane na dwa sposoby: jako umożliwiające zdobycie certyfikatu wykazanie doświadczenia zawodowego w codziennej pracy z pacjentami lub jako staże specjalistyczne, które w idealnych warunkach odbywa się w większym zespole, np. na oddziale dziennym w szpitalu.
Czemu to idealne miejsce do nauki?
Ł.M.-N.: Pozwala obserwować pracę nie tylko psychoterapeutów, ale też psychiatrów, a przy tym całą rozpiętość i różnorodność zaburzeń psychicznych, w tym psychotycznych, depresyjnych, wynikających z bieżących kryzysów albo wymagających chronicznej rehabilitacji psychologicznej – niekoniecznie możliwych do poznania w trakcie indywidualnej pracy w gabinetach. Na oddziale przyszli psychoterapeuci uczą się zarówno wspierania osób indywidualnie, jak i grupowo. Zyskują także doświadczenie w pracy zespołowej. Niestety nie jest to łatwe do zrealizowania.
Brakuje miejsc na oddziałach?
Ł.M.-N.: Raczej czasu i środków po stronie osoby będącej w szkoleniu. Dostanie się do dobrego ośrodka stażowego oznacza wyrwanie z własnego życia zawodowego czasu na rzecz kilkumiesięcznej praktyki, za którą często nie tylko nie dostaje się pieniędzy, ale trzeba do niej dopłacić z własnej kieszeni. Dlatego najlepiej by było staże dofinansowywać – i wymagać, by osoby chcące uzyskać prawo wykonywania zawodu przechodziły staż specjalistyczny. Nawet jeśli będą prowadzić tylko psychoterapie indywidualne w gabinetach, muszą potrafić rozpoznać każde kluczowe zaburzenie psychiczne, różne konteksty, w których może ono występować, oraz rozmaite metody interwencji. To może być sprawa życia i śmierci pacjenta.
Czy ustawa jakkolwiek chroni pacjentów i psychoterapeutów przed uprzedzeniami, biorąc pod uwagę, że choćby klasyfikacja zaburzeń i chorób psychicznych ma dość młodą transfobiczną i mizoginistyczną historię?
Ł.M.-N.: Częściowo reguluje to ustawa, częściowo samorząd, który ustala i aktualizuje kodeks etyczny. Bardzo istotnym narzędziem jest obowiązkowa superwizja, która pozwala cały czas sprawdzać, odświeżać i uwspółcześniać swoją wiedzę. Ważnym aspektem tego zawodu jest neutralność światopoglądowa. Samorząd może także formułować wytyczne dotyczące postawy psychoterapeuty wobec osób reprezentujących określoną wykluczaną mniejszość.
Jakie jeszcze korzyści może przynieść pacjentom regulacja zawodu?
Ł.M.-N.: Ważnym punktem naszej propozycji jest centralny rejestr psychoterapeutów, dzięki któremu można będzie sprawdzić, czy specjalista, z którego usług chcemy skorzystać, ma stosowne uprawnienia, w jakim nurcie się wykształcił i czy posiada jakieś dodatkowe kompetencje. Oczywiście psychoterapeuci są dość uniwersalni, natomiast może być tak, że ktoś w czymś lepiej lub gorzej się odnajduje, chociażby ze względu na nurt, który wybrał, albo dotychczasowe doświadczenie. Chcemy stworzyć też rejestr superwizorów. Pacjent będzie miał również możliwość swobodnego zgłaszania skarg, które będą sprawnie rozpatrywać sądy koleżeńskie. Tym, co wydaje mi się najważniejsze, jest zwiększenie zaufania do specjalistów, a także oszczędność czasu i trosk. Nie zliczę rozmów, w których osoby korzystające z psychoterapii skarżyły się, że zanim trafiły do profesjonalisty, zmarnowały nawet kilka lat na zupełnie nieskuteczne próby uzyskania pomocy. Chcemy, aby takie sytuacje już się nie zdarzały.
**
Anna Grzelka – certyfikowana psychoterapeutka psychoanalityczna Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej (PTPP) i Instytutu Studiów Psychoanalitycznych im. Hanny Segal (ISPHS). Superwizorka psychodynamiczna i członkini Zarządu ISPHS. Członkini zespołu dydaktycznego Krakowskiej Szkoły Psychoterapii Psychoanalitycznej. Współkoordynuje prace Grupy Roboczej ds. ustawy o zawodzie psychoterapeuty. We współpracy z Grupą Roboczą i mec. Michałem Czarnuchem – kancelaria RZM Law, opracowała główne założenia i zredagowała projekt ustawy.
Łukasz Müldner-Nieckowski – doktor nauk medycznych, lekarz, specjalista psychiatra, seksuolog, superwizor psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego i Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, psychoanalityk jungowski IAAP. Konsultant krajowy w dziedzinie psychoterapii, przewodniczący zarządu Sekcji Naukowej Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Prezes grupy centrów psychoterapeutycznych Mental Path. Wykładowca i trener w szkoleniach psychoterapeutycznych i seksuologicznych. Od dwóch lat prowadzi spotkania Grupy Roboczej ds. ustawy o zawodzie psychoterapeuty.