Pierwsze podpisane na COP26 w Glasgow porozumienie, na mocy którego pod specjalną, międzynarodową ochroną znajdą się lasy, mogło być wyjątkiem, ale liderzy znów udowodnili, że z ratowaniem świata niespecjalnie im się spieszy.
Niektórzy tę decyzję nazywają historyczną, inni twierdzą, że nadeszła zbyt późno i stanowi zaledwie kroplę w morzu wyzwań, przed jakimi stawia nas kryzys klimatyczny, a jeszcze inni wstrzymują entuzjazm, czekając na to, aż deklaracje z papierowych zmienią się w zrealizowane.
Wszyscy natomiast zgadzają się co do jednego: bez koła ratunkowego, jakim jest podpisana właśnie w Glasgow przez ponad setkę państw Deklaracja w sprawie lasów i użytkowania gruntów, na pewno nie da się ocalić planety.
Lasy łączą, wycinki dzielą
Nawet dla Borisa Johnsona, który podczas rozpoczętego 31 października COP26 zaliczył już kilka wpadek, nie nosząc maseczki, zasypiając na panelach i zapowiadając, że ze szczytu wróci do domu nie pociągiem, ale samolotem, osiągnięcie porozumienia stało się okazją do powiedzenia czegoś z rigczem.
„Te wielkie, tętniące życiem ekosystemy – te katedry natury – są płucami naszej planety. Lasy wspierają społeczności, źródła utrzymania i zaopatrzenie w żywność oraz pochłaniają węgiel, który pompujemy do atmosfery. Są niezbędne dla naszego przetrwania” – powiedział premier Wielkiej Brytanii. I dodał: „Będziemy mieli szansę zakończyć długą historię ludzi – zdobywców natury, a zamiast tego stać się jej opiekunami”.
Forests are the lungs of our planet.
Today @COP26, over 100 leaders representing 85% of the world's forests will take landmark action to end deforestation by 2030.
With this pledge, we have a chance to end humanity’s long history as nature’s conqueror, and become its custodian.
— Boris Johnson (@BorisJohnson) November 2, 2021
Jesteśmy zdecydowanie za tym, by akurat te „katedry” nie szły z dymem ani nie były zrównywane z ziemią na wszelkie inne sposoby, dlatego zwiększenie troski o lasy, do czego zamierzają dążyć w sumie 124 kraje, należy uznać za dobrą wiadomość.
Mowa bowiem o 86 proc. światowego zalesienia, którego łączna powierzchnia obejmuje 34 mln km2 i takie cenne przyrodniczo obszary jak np. tajga wschodniosyberyjska czy wiecznie zielone lasy Kotliny Konga.
Dobry humor dumnym z siebie politykom słusznie psują jednak ekolodzy, którzy sceptycznie podchodzą przede wszystkim do terminu realizacji obiecanych przedsięwzięć. Eksperci, m.in. z Greenpeace, podkreślają, że graniczna data 2030 oznacza de facto przyzwolenie na jeszcze dekadę wycinek, podczas gdy np. rdzenna ludność Amazonii zagrożona masowymi wyrębami od dawna upomina się o to, by do 2025 roku objąć ścisłą ochroną co najmniej 80 proc. tamtejszych lasów deszczowych.
Podobnego zdania jest Augustyn Mikos, koordynator kampanii leśnych Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, zaangażowany m.in. w ochronę Puszczy Białowieskiej i Puszczy Karpackiej: – Lasy, które potencjalnie mogłyby być bardzo ważnym sprzymierzeńcem w walce ze zmianami klimatu, stają się coraz większymi emitentami dwutlenku węgla do atmosfery. Mówiąc krótko, chodzi o to, że wylesianie generuje więcej CO2, niż są w stanie pochłonąć drzewa. Nie mamy więc dziesięciu lat na to, żeby zatrzymać deforestację. To powinno dziać się już teraz, dlatego uważam, że deklaracja z Glasgow jest niewystarczająca.
Ziemia traci płuca
Szczególnie pilnej interwencji wymaga sytuacja w krajach tropikalnych, bo z roku na rok ginie tam coraz więcej drzew i ekosystemów, które pochłaniają dwutlenek węgla i stabilizują klimat.
Global Forest Watch podaje, że W 2020 roku liczba utraconych terenów leśnych wyniosła 12,2 mln ha. Z tego aż 4,2 mln ha, czyli obszar wielkości Holandii, przypada na lasy pierwotne, czyli jeden z najważniejszych i najstarszych rezerwuarów CO2.
Na stronie Światowego Instytutu Zasobów czytamy, że w wyniku tej deforestacji uwolniono do atmosfery taką ilość emisji, jaką jest w stanie wygenerować 570 mln samochodów (to dwukrotnie więcej aut niż te, które jeżdżą po drogach USA).
Największe ubytki spowodowane działalnością człowieka odnotowała Brazylia. Teraz jej prezydent, współodpowiedzialny za rzeź Amazonii w ostatnich latach Jair Bolsonaro, dobrowolnie dołączył do grona krajów deklarujących walkę z wylesianiem, która – co warto podkreślić – nie jest częścią wymogów wprost opisanych w porozumieniu paryskim, ale pozwala zrealizować zawarte w nim cele.
To my jesteśmy prawdziwą delegacją Polski na szczyt klimatyczny COP26
czytaj także
Zagraniczne media, w tym AFP i „Washington Post”, przypominają jednak, że podobne obietnice politycy 200 krajów składali już w 2014 roku na konferencji klimatycznej w Nowym Jorku, „mimo to wycinka lasów na skalę przemysłową nie została powstrzymana”. Teraz ma być inaczej, zwłaszcza że podpisy złożyli ci, którzy siedem lat temu dalecy byli od podobnych deklaracji.
– Nie uwierzę w dobre intencje prezydenta Bolsonaro, póki nie zobaczę działań. Trudno mieć bowiem zaufanie do kogoś, kto na jednym ze szczytów G20 stwierdził, że ochrona Puszczy Amazońskiej to suwerenna sprawa Brazylii, więc nikt z zewnątrz nie powinien się do niej wtrącać. Dotychczasową politykę środowiskową tego przywódcy trudno określić innym mianem niż „grabieżcza”. Nagła zmiana frontu wydaje mi się niemożliwa, ale chciałbym się mylić – twierdzi Augustyn Mikos.
Jeszcze gorzej Bolsonaro wypada na tle wydarzeń sprzed paru tygodni. W październiku tego roku skrajnie prawicowy polityk został oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w związku ze swoim udziałem w niszczeniu Amazonii. To pierwsza sprawa, w której wylesianie i związana z nim utrata życia przez ludzi będą przedmiotem procesu w Hadze.
Wielkie słowa, niskie czyny
Obok Brazylii za ochroną jednego z najcenniejszych ziemskich zasobów opowiedzieli się liderzy i liderki m.in. Chin, Kanady, Rosji, Demokratycznej Republiki Konga, Papui-Nowej Gwinei i USA. Amerykański prezydent zapowiedział, że jego kraj wypełni przyjęte na COP26 zobowiązania, a także do 2030 roku odtworzy na swoim terytorium co najmniej 200 ha lasów i innych ekosystemów zniszczonych w wyniku działalności człowieka.
Państwa członkowskie Unii Europejskiej pracują natomiast także nad własną strategią leśną, która ma powstrzymać szkodliwe przyrodniczo i klimatycznie procedery.
– Pod porozumieniem w Glasgow podpisała się także Polska, która na arenie światowej ustawia się w pozycji obrończyni lasów, a na podwórku europejskim i krajowym blokuje działania ochronne – dodaje ekspert z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, wytykając naszej stronie hipokryzję.
– Nie dość, że Lasy Państwowe prowadzą bardzo intensywną i nadmiernie eksploatacyjną politykę środowiskową, to jeszcze polski rząd w czasie negocjacji nowej strategii leśnej torpeduje jedne z najbardziej ambitnych zapisów, które mogłyby przyczynić się do zmniejszenia emisji CO2 związanych z presją gospodarczą na lasy – dodaje nasz rozmówca.
W Glasgow pojawił się Mateusz Morawiecki, ale kwestia lasów nie była przedmiotem jego wystąpienia na szczycie. Zamiast tego opowiadał o walce ze smogiem i upominał się o sprawiedliwość klimatyczną, ustawiając Polskę niemal w tak dramatycznym położeniu, w jakim są np. kraje afrykańskie. Zdaniem premiera w pracę nad zieloną przyszłością nie możemy włożyć wysiłków równie wielkich jak Zachód.
„Można powiedzieć, że była to nuta regularnie przewijająca się we wcześniejszych wystąpieniach przedstawicieli ubogich krajów globalnego Południa. Ci z nich, którzy nie śledzili uważnie szczegółów negocjacji klimatycznych i stanowiska Polski, mogli odnieść wrażenie, że premier kraju Unii Europejskiej, należącego do klubu bogatych krajów OECD, przyznaje, że działania krajów UE, w tym Polski, powinny być szczególnie ambitne” – twierdzi Marcin Popkiewicz z portalu Nauka o klimacie. Ale wiemy, jak jest w rzeczywistości. Z ust szefa polskiego rządu nie padły też żadne jasne zapewnienia, nawet te dotyczące daty osiągnięcia neutralności klimatycznej.
Obietnice i pieniądze
Czy w międzynarodowej leśnej deklaracji znajdziemy więcej konkretów? Jak czytamy w dokumencie, jego sygnatariusze zobowiązują się „do wspólnej pracy na rzecz powstrzymania i odwrócenia utraty lasów i degradacji gruntów do 2030 roku, przy jednoczesnym zapewnieniu zrównoważonego rozwoju i promowaniu integracyjnej transformacji obszarów wiejskich”. Oznacza to mobilizację do podjęcia i/lub wzmocnienia działań w obszarach określonych w sześciu punktach.
Pierwszy obliguje kraje do ochrony leśnych i innych lądowych ekosystemów, a także przyspieszenia przywracania życia zdewastowanym obszarom. Drugi jest obietnicą dokonania takiej reformy polityki handlowej i rozwojowej, zarówno na szczeblu międzynarodowym, jak i krajowym, która będzie promować zrównoważony rozwój oraz zrównoważoną produkcję i konsumpcję towarów, niewymagającą wylesiania ani innych form degradacji środowiska.
Realizacja trzeciego punktu ma doprowadzić do zwiększenia uwagi decydentów na sytuację na terenach pozamiejskich. Chodzi w nim o to, by poprzez ustawodawstwo krajowe oraz instrumenty międzynarodowe rozszerzać grupę podmiotów wspierających finansowo te obszary, rozwijać ekologiczne i neutralne klimatycznie rolnictwo, które obok górnictwa i leśnictwa jest głównym sektorem napędzającym deforestację, a także wspierać lokalne społeczności, np. poprzez uznanie praw rdzennej ludności.
W czwartym postulacie mowa jest o „przeprojektowaniu polityk i programów rolnych” w taki sposób, by doprowadzić do zmiany modelów produkcji, uprawy roślin i hodowli zwierząt na przyjazne środowisku, a ponadto zapewnić ludzkości bezpieczeństwo żywnościowe. Można się spodziewać, że w kontekście tego ostatniego decydenci pochylą się nad takimi kwestiami, jak przeciwdziałanie marnotrawstwu jedzenia, walka z niedożywieniem czy rezygnacja z monokulturowych upraw na rzecz zwiększenia bioróżnorodności.
Jak to wszystko sfinansować? Tego dotyczą ostatnie dwa punkty deklaracji, które zakładają zwiększenie środków na inwestycje w ekologiczne rolnictwo, zrównoważoną gospodarkę leśną, ochronę środowiska, zwalczanie pożarów lasów i pomoc krajom rozwijającym się.
Realizację tych planów umożliwi stworzony w ramach dokumentu fundusz (Global Forest Finance), obowiązujący w latach 2021–2025 i opiewający na kwotę 14 mld funtów, pochodzącą zarówno z publicznych budżetów 12 krajów wysoko rozwiniętych, jak i kont prywatnych firm w proporcji 8,75 do 5,3 mld funtów.
W walkę z deforestacją zaangażują się sektory finansowy i handlowy, które planują zaprzestać opłacania – również w formie kredytów czy ubezpieczeń – tych inwestycji, które odpowiadają za degradację środowiska. Rządy państw odpowiedzialnych za 75 proc. światowego handlu kluczowymi towarami, których produkcja pogłębia proces wylesiania, „zobowiązują się do podjęcia wspólnego zestawu działań mających na celu zapewnienie zrównoważonego handlu i zmniejszenie presji na lasy, w tym wsparcia dla drobnych producentów rolnych i poprawy przejrzystości łańcuchów dostaw”.
Ważnym aspektem tych planów jest także wsparcie lokalnych i tubylczych społeczności. „Demonstrujemy dziś nasze zaangażowanie, ogłaszając wstępną zbiorową deklarację finansowania w wysokości 1,7 mld dolarów w latach 2021–2025 na rzecz wspierania praw do posiadania lasów przez ludność rdzenną i społeczności lokalne oraz większego uznania i nagród za ich rolę jako strażników lasów i przyrody. Wzywamy innych darczyńców do znacznego zwiększenia poparcia dla tego ważnego programu” – czytamy w deklaracji.
– To krok w dobrym kierunku, a największe nadzieje w tym, że podpisy pod deklaracją złożyli nie tylko przedstawiciele państw, ale też wielkiego biznesu. W dużym stopniu to właśnie presja gospodarcza odpowiada za skalę wycinek i karczowania lasów – mówi Augustyn Mikos.
Nasz rozmówca chwali koncentrację tekstu deklaracji wokół zamiany lasów na grunty uprawne czy pastwiska. – Należy jak najszybciej dążyć do wdrażania alternatyw dla rolnictwa przemysłowego. W szczególności dotyczy to produkcji wołowiny, kakao, soi czy oleju palmowego, które mają największy udział w procesie wylesiania – słyszymy od przedstawiciela Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.
Z kolei Maria Staniszewska z Polskiego Klubu Ekologicznego przypomina, że potrzebujemy przekształcenia systemu rolniczo-żywnościowego, który znacząco przekracza ramy wyznaczone przez deklarację.
„Aż jedna czwarta światowych emisji pochodzi z lasów przekształcanych w grunty rolne. Deklaracja jest ważna, ale tego typu działania mogą być niewystarczające. Zasadniczym problemem jest model intensywnego rolnictwa i konsumpcji, który przyjęliśmy na świecie. W samej UE 71 proc. gruntów ornych jest przeznaczonych na paszę dla zwierząt, a dochodzi do tego import soi z takich krajów jak Brazylia, która na bezprecedensową skalę wycina lasy. Średnie spożycie mięsa w UE to około 63 kg na osobę rocznie, a w Polsce jest to powyżej 70 kg i tak naprawdę ten model żywienia zagraża lasom na całym świecie” – zaznacza ekspertka.
Zdaniem Augustyna Mikosa przesłanki rolnicze nie są jedynymi, na które sygnatariusze porozumienia zawartego w Glasgow powinni zwrócić uwagę. Istotnym problemem jest także zbyt intensywna gospodarka leśna, której celem jest pozyskiwanie drewna oraz wykorzystywanie go do produkcji energii.
czytaj także
– O tym się prawie w ogóle nie mówi, tymczasem w UE ilość spalanej biomasy rośnie. Wprawdzie lasy w krajach Wspólnoty są pochłaniaczem dwutlenku węgla netto, czyli więcej CO2 absorbują, niż generują. Jednak tendencja do wycinania drzew i traktowania ich jako ekologicznego surowca energetycznego nie słabnie. Tak naprawdę mamy więc jeszcze sporo do zrobienia. Optymizm Borisa Johnsona i reszty świętujących sukces liderów uważam za zdecydowanie przedwczesny – podsumowuje nasz rozmówca.