Kinga Dunin czyta

Sentymenty i bluzgi

Gretkowska_Poetka i ksiaze-kadr

Że między Jerzym Giedroyciem a Agnieszką Osiecką „coś było na rzeczy”, a zaczęło się to w roku 1957, kiedy młodziutka Osiecka odwiedziła Paryż, nie jest wiedzą sensacyjną, za to dość ubogą w fakty. I to na tych niewielu faktach Gretkowska buduje swoją grzeczną opowieść. Kinga Dunin czyta „Poetkę i księcia” Manueli Gretkowskiej, „Kobiety i władzę” Mary Beard i „Bluzgaj zdrowo” Emmy Byrne.

Manuela Gretkowska, Poetka i książę, Znak literanova 2018, premiera 3 października

Gretkowska_Poetka i ksiazeNikt nie patrzył na scenę. Spektaklem byłą siedząca w loży autorka sztuki.

Pisarzom / pisarkom może nie wszystko, ale bardzo wiele wolno. I kiedyś Manuela Gretkowska korzystała z tej wolności pełnymi garściami, nawet jeśli były to powieści z kluczem, a pierwowzory postaci łatwe do rozpoznania. Kiedy jednak pisze się powieść biograficzną, czyli z nazwiskami, o właściwie współczesnych nam postaciach (a nie, powiedzmy, o Napoleonie i pani Walewskiej), ograniczenia są dość oczywiste i lepiej z fikcją nie przesadzać. Że między Jerzym Giedroyciem a Agnieszką Osiecką „coś było na rzeczy”, a zaczęło się to w roku 1957, kiedy młodziutka Osiecka odwiedziła Paryż, nie jest wiedzą sensacyjną, za to dość ubogą w fakty. I to na tych niewielu faktach Gretkowska buduje swoją grzeczną opowieść. O wzajemnej fascynacji? Zakochaniu? Niespełnionym romansie? Przy czym więcej dzieje się tu w głowach bohaterów niż w rzeczywistości.

Oczywiście historia nieoczywistej miłości między łakomą życia, bystrą dziewczyną a dużo starszym, zamkniętym w sobie mężczyzną, któremu praca zastąpiła wszystko, a między nimi żelazna kurtyna, to jest materiał na powieść. Niestety, Gretkowska nie umie pisać subtelnych powieści psychologicznych, a jednocześnie bała się zaszaleć. Może jakieś fantazje erotyczne, skoro zapewne do niczego szczególnego nie doszło? Problem z orientacją seksualną Giedroycia? Albo chociaż problemy Osieckiej z SB, jej oświadczenie, w którym od Giedroycia politycznie się odcina? Nic z tych rzeczy, to raczej grzeczny, rozdmuchany i nudnawy przyczynek do biografii sławnych osób. Trochę obnoszenie relikwii – ach, ten pomnikowy Redaktor, niestroniąca od mężczyzn Agnieszka, cudowni Hertzowie w Maison Laffitte, uroczy Czapski, Jeleński, pijany Hłasko, STS… Wszystko to, i więcej, już czytaliśmy. A w tle brudna unurzana w błocie i wódzie Polska albo cudowny Paryż i nudny Londyn.

Jeśli jest coś fajnego w tej powieści, to Gretkowska, bo wyposażyła ona bohaterkę w swoje poczucie humoru, zdolność do językowego żartu, przekorę. A to lubię.

***
Mary Beard, Kobiety i władza. Manifest, przeł. Ewa Hornowska, Rebis 2018

Kobiety i wladzaNie zapominajmy, że kobiety na Zachodzie mają wiele powodów do radości. Moja matka urodziła się przed uzyskaniem przez kobiety w Wielkiej Brytanii praw wyborczych.

To mała, ładna książeczka, ma błyszczące srebro i złoto na okładce, dobry papier, co ważne, bo jest też sporo ilustracji. Autorka jest profesorką filologii klasycznej, sięga więc do antyku, żeby pokazać, że u źródeł naszej kultury leży mizoginia, odbieranie kobietom głosu i niedopuszczanie ich do władzy. Pokazuje, jak żywe są wciąż te motywy. Możemy zobaczyć rzeźbę Celliniego przedstawiającą Perseusza z odciętą głowa Meduzy i mem z kampanii Trumpa korzystający z obrazu tej rzeźby – Perseusz ma twarz Trumpa, a Meduza to oczywiście Hilary Clinton. Jest też Angela Merkel wpisana w obraz Caravaggia, z wężowymi włosami Meduzy. Internetowy hejt wobec kobiet jest dla autorki dowodem, jak mocno tkwimy wciąż w tej tradycji, nawet jeśli ostatnie stulecie przyniosło ogromne zmiany.

I jest to ciekawe, ale też wciąż przecież to powtarzamy – kobiety są uciszane, za mało ich w polityce i w mediach. Mężczyźni wciąż objaśniają im świat. I nawet sam wyższy tembr ich głosu może sprawiać, że nie są poważnie traktowane.

Mężczyźni objaśniają mi świat

czytaj także

Najsłabiej w tym manifeście wypada odpowiedź na pytanie: jak to zmienić? Zdaniem Beard kobiety mogą się nauczyć męskich zachowań, mogą sprytnie rozgrywać swoją kobiecość – jak Margaret Thatcher swoją torebkę, ale wciąż żyją w świecie, w którym reguły władzy zdefiniowali mężczyźni. Kobiety powinny więc te reguły zmienić. Tak żeby mniej było w nich konfliktów, dobijania się o własny prestiż i więcej współpracy. Ale jak to zrobić, nie bardzo wiadomo. Wzorem dla autorki są trzy nieznane kobiety, które założyły Black Lives Metter.

Bardzo to jest żywo i przystępnie napisane – książka powstała na podstawie dwóch wykładów wygłoszonych w British Museum w 2014 roku i emitowanych także w radiu i TV BBC. I tego oczywiście zazdrościmy. Chciałabym usłyszeć taki wykład w TVP Info.

***
Emma Byrne, Bluzgaj zdrowo. O pożytkach z przeklinania, przeł. Marcin Wróbel, Buchmann 2018

bluzgaj-zdrowoGdy miałam dziewięć lat, oberwałam za nazwanie mojego braciszka cipą.

Jeśli chodzi o uciszanie kobiet, to zabraniano im także przeklinać. Nadal używanie wulgarnego języka jest dla nich bardziej ryzykowne i bywa silniej potępiane niż w przypadku mężczyzn. Ale to się zmienia, kobiety odzyskują głos. Wiele badań wskazuje na to, że przeklinają coraz częściej, właściwie równie często jak mężczyźni, ale używają delikatniejszego języka i częściej robią to we własnym gronie.

W tej książce znajdziemy mnóstwo smacznie podanych informacji dotyczących przeklinania i tzw. brzydkich wyrazów. Bibliografia zawiera ponad sto pozycji – nie wiedziałam, że jest aż tylu naukowców, którzy się tym zajmują.

Proponuję na początek mały eksperyment. Weźcie młotek i walnijcie się w palec. Co wam się wyrwie z ust? Prawdopodobnie będzie to przekleństwo „nieintencjonalne”, którym zawiaduje prawa część mózgu, ta bardziej odpowiadająca za emocje. Ale nie trzeba walić się w palec. Pewien mężczyzna, któremu usunięto lewą półkulę mózgu, prawie całkowicie stracił zdolności werbalne, jednak kiedy pokazano mu zdjęcie Reagana, bezbłędnie wymówił jego nazwisko i uzupełnił soczystą wiązką bluzgów. Przeklinamy też lewą półkulą, intencjonalnie i kontrolując to, co mówimy, ale, jak dowodzi autorka, przeklinanie mamy w genach. Przeklinają nawet szympansy – te, które nauczono języka migowego.

Właściwie cała ta książka jest jedną wielką pochwałą przeklinania, języka, który łamie rozmaite tabu. Przeklinanie zastępuje agresję fizyczną, pozwala wyrazić emocje – także pozytywne, łagodzi ból, buduje więzi międzyludzkie – przekleństwa i docinki pojawiają się w relacjach, w których czujemy się bezpiecznie i znamy dopuszczalne granice. Ułatwiają funkcjonowanie w grupie – podobno lepiej współpracują zespoły, w których się przeklina. Przeklinanie ma też wiele innych zalet, to na nich skupia się autorka, sama nie skąpiąc mocniejszego języka.

Zabij tę Polskę w sobie

Szkoda, że książka ta, mimo że jest tam sporo porównań z różnymi językami, osadzona jest jednak w angielszczyźnie z jej wszechobecnym „fuck” tłumaczonym jako polskie „kurwa”. Przeklinamy zależy od języka, kultury, klasy, płci, wieku… Ciekawe, czy ktoś to w Polsce bada, chętnie przeczytałabym jakąś lokalną wersję.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij