Program „Twoja kariera – Twój wybór” idzie w dobrym kierunku. Przyczyną bezrobocia w tej grupie nie jest jednak tylko brak odpowiednich kwalifikacji i doświadczeń.
Protesty w sprawie ACTA pokazały, że młodzi potrafią się upomnieć o swoje, gdy uważają, że ktoś podważa fundament ich społecznego funkcjonowania. Czy równie masowo i z podobną determinacją będą walczyli o swoją pozycję na rynku pracy? Przesłanek jest sporo: ponadprzeciętne (jedno z najwyższych Europie) zagrożenie bezrobociem i częste zatrudnianie młodych na pozekodeksowych umowach, co nie daje szans na życiową stabilizację (tu również jesteśmy w czołówce wśród krajów UE). I czy ten potencjał protestu rozbroi minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz?
Problemy młodych na rynku pracy ma rozwiązać program „Twoja kariera – Twój wybór”, który poprzedzi pilotaż na mniejszą skalę. Ze wstępnych informacji wiadomo, że opiera się on na dwóch filarach: pierwszy to przyporządkowanie każdemu młodemu bezrobotnemu (jeśli jest poniżej 30 roku życia, skończył szkołę najwyżej dwa lata wcześniej i zarejestrował się w urzędzie pracy po raz pierwszy) doradcy, który opracuje z nim indywidualny plan działania. Drugim filarem programu są bony: szkoleniowy, stażowy oraz na kształcenie policealne i zawodowe. Planuje się też dodatek na wynajęcie mieszkania dla osób z mniejszych miejscowości, które przeniosą się za pracą do większych.
Cieszy, że nowy minister szybko zajął się problemem, do którego w poprzednich kadencjach resort – przy całym szacunku dla zaangażowania minister Fedak w kwestię emerytur – nie miał serca. Cieszy również, że rząd planuje przekazać na ten cel dodatkowe środki. Dotychczas praktyka władz polegała na wprowadzaniu nieraz sensownych regulacji, które jednak bez zabezpieczenia finansowego z centralnego budżetu pozostawały jeśli nie martwe, to nie dość wykorzystane. Cieszy wreszcie to, że zmiany idą w dobrym kierunku.
Trafność zaproponowanych przez ministerstwo narzędzi będzie można częściowo ocenić po pilotażu (choć część ekspertów obawia się, że może on nie dać reprezentatywnego obrazu). Na tym etapie warto pochylić się nad samymi założeniami programu. Czy trafnie identyfikuje problemy i proponuje dla nich dobre rozwiązania? Co nowego wnosi do obecnej polityki na rzecz zatrudnienia osób młodych?
Młodzi są niewątpliwie w gorszej sytuacji na rynku pracy, nie tylko zresztą w Polsce, co pokazują raporty Międzynarodowej Organizacji Pracy. Polskie prawo już to uwzględnia – obowiązująca ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy stwierdza, że osoby młode (obok m.in. długotrwale bezrobotnych, bez kwalifikacji i tych po 50 roku życia) mogą korzystać z wielu instrumentów aktywizujących, do których nie mają dostępu pozostali bezrobotni. Jest wśród nich udział w stażach na preferencyjnych zasadach i szkoleniach. Novum w proponowanym przez MPiPS programie wydaje się więc przede wszystkim pomysł przydzielenia bezrobotnemu doradcy, który ułatwi mu bardziej racjonalne wykorzystanie bonów, w zgodzie z indywidualnym potencjałem i lokalnym zapotrzebowaniem.
Zmiany na wcześniejszym etapie?
Czy jednak racjonalnych wyborów dotyczących strategii zawodowej nie powinniśmy wspierać już na wcześniej? W raporcie Młodzi 2011 znajduje się rekomendacja: „Należy stworzyć dobre doradztwo zawodowe w szkole gimnazjalnej oraz zdecydowanie poprawić i unowocześnić szkolnictwo zawodowe, aby współdziałało z naszą gospodarką, co podniesie jego jakość i atrakcyjność dla młodzieży” (s. 393). W Pakiecie dla młodych, dodatku do raportu, postuluje się z kolei „ustanowienie w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych samodzielnego stanowiska doradcy zawodowego oraz obowiązkowych zajęć z doradcą w określonym wymiarze godzinowym”. Niestety, pomysł nie doczekał się realizacji, a w oficjalnym komunikacie nowej minister edukacji narodowej nie ma po tym śladu, podobnie zresztą jak w samym programie MPiPS
Można odnieść wrażenie, że choć program „Twoja kariera – Twój wybór” kładzie nacisk na podnoszenie kwalifikacji pracowników, system edukacji i rynek pracy są tu traktowane jako odrębne i autonomiczne sfery. Tymczasem rozwiązanie problemów młodych ludzi wymaga przekroczenia ministerialnych opłotków i zintegrowanej międzyresortowej strategii.
Kwalifikacje czy kompetencje?
Jeśli chcemy, by system oświaty zmniejszał marginalizację młodych na rynku pracy, nie możemy poprzestać na doradcy zawodowym w szkołach. Zmiany muszą być głębsze i dotyczyć całego systemu nauczania, nie tylko zawodowego. Należałoby przyjrzeć się w pierwszej kolejności przedmiotowi „przedsiębiorczość” (już sama nazwa budzi obiekcje) – czy przygotowuje do wielu ról, jakie uczniowie będą pełnić w sferze zawodowej i różnych sytuacji, w jakich się znajdą, łącznie z bezrobociem?
Bardzo ważną kompetencją, słabo kształconą obecnie szkołach i bagatelizowaną w kontekście potencjału zawodowego, jest umiejętność współpracy w grupie, łagodzenia konfliktów i dzielenia się różnymi rolami. Pracy nie wykonujemy w końcu na pustyni, tylko w ramach wielorakich stosunków społecznych. Co więcej, jest szansa, że taka bardziej kooperatywna formuła nauczania nie tylko umożliwi lepszą adaptację do potrzeb rynku pracy, ale także sprawi, że stanie się on bardziej „ludzki”. Tego typu kompetencji trudno jednak uczyć w ramach krótkich, nastawionych na zdobywanie wąskich kwalifikacji kursach, do wzięcia udziału w których zachęca resortowy program.
Bezrobocie jest w nas?
Jest jeszcze jeden, może kluczowy, aspekt problemu bezrobocia. Otóż niezależnie, czy myślimy o podnoszeniu wąsko rozumianych kwalifikacji czy szerzej rozumianych kompetencji, cały czas spoglądamy na trudności młodych ludzi na rynku pracy przez pryzmat ich realnych lub domniemanych deficytów. Tak jakby źródło tych trudności leżało tylko w nich. Jest to niestety symptomatyczne dla dyskursu na temat wielu kwestii społecznych w Polsce, nie tylko bezrobocia, ale także na przykład ubóstwa i wykluczenia społecznego. Często słyszymy, że osoby wykluczone są tam, gdzie są, z powodu lenistwa lub wyuczonej bezradności, a nie na skutek splotu różnych czynników, w części od nich niezależnych.
W przypadku młodych bezrobotnych jako przyczynę niepowodzeń najczęściej wymienia się niskie kwalifikacji i brak doświadczenia, co czyni ich nieatrakcyjnymi dla potencjalnego pracodawcy. W istocie nie jest to jedyne i zasadnicze źródło problemu. Ma on bowiem także genezę strukturalną: wiąże się z niewystarczającą podażą miejsc pracy, w tym zwłaszcza dla młodych ludzi, co bardzo utrudnia im wejście na ten rynek.
Barierą dostępu nie muszą więc być takie czy inne kwalifikacje młodzieży, ale wielkość i struktura rynku pracy. Odtwórczy i mało innowacyjny charakter polskiej gospodarki, w dużej mierze opierającej się na czynnościach rutynowych, nie pozwala wielu młodym ludziom w Polsce zdyskontować tego, co jest ich mocną stroną, czyli znajomości języków, ustawicznego kształcenia, sprawnego poruszania się w rzeczywistości informacyjnej. Innymi słowy, w małym stopniu zyskują w Polsce premię za wykształcenie.
Miejsca pracy (nie tylko) dla młodych!
Jeśli więc problem jest strukturalny, to złagodzi go (bo raczej nie rozwiąże w pełni) przede wszystkim polityka zwiększania zatrudnienia i tworzenia nowych miejsc pracy, zwłaszcza w obszarach kluczowych jednocześnie dla społeczeństwa i gospodarki, jak sektor opieki nad małym dzieckiem. Tu państwo ma dużo do zrobienia. Według raportu Komisji Europejskiej Polska należy do krajów UE, w których zatrudnienie w sektorze usług opiekuńczych, socjalnych i służbach zatrudnienia jest najniższe. W kontekście młodych na rynku pracy szczególnie duże znaczenie może mieć rozwój różnych form opieki nad dzieckiem, zarówno żłobków czy przedszkoli, jak i alternatywnych. To pomogłoby wejść na rynek pracy młodym matkom (w charakterze tak pracowników, jak przedsiębiorców) i poszerzyłoby łączną pulę miejsc pracy, na czym skorzystałyby wszystkie generacje.
Na szczęście ministerstwo podejmuje w tej sprawie odpowiednie kroki – w tym roku wyda na dofinansowanie opieki nad dzieckiem do lat trzech kolejne 150 milionów złotych ze środków UE, a także zwiększy dofinansowanie programu Maluch (dotacje na zakładanie żłobków) z 40 milionów do 60 (a w przyszłym roku nawet do 90). Łączne wsparcie dla samorządów będzie więc kilkakrotnie większe niż wcześniej, co może przyspieszy zmiany, jakie zakładała zeszłoroczna ustawa o opiece nad dzieckiem do lat trzech.
Skutki tego typu działań dla zatrudnienia, zwłaszcza młodych, mogą być nie mniejsze niż programu „Twoja kariera – Twój wybór”. Pokazuje to, że walcząc z wykluczeniem na rynku pracy danej grupy, nie można się zwracać tylko do niej; trzeba objąć działaniami całe społeczeństwo. Promocja zatrudnienia, zwłaszcza w obszarach strategicznych społecznie, jest tego dobrym przykładem: skorzystają na niej i młodsi, i starsi.
Czytaj też:
Michał Polakowski, Dorota Szelewa, Szkolenia i staże nie wystarczą