Populistyczna opozycja we Włoszech od Ruchu Pięciu Gwiazd po Ligę Północną coraz częściej sięga po polityczne sztuczki zza Atlantyku. We Włoszech prawdziwą nowością było jednak to, że w swoją drogę na prawo ruch wziął tak wiele z lewicy.
Paradując po Rzymie w zeszłym tygodniu przed wyborami we Włoszech, Steve Bannon sprawiał wrażenie spokojniejszego niż zazwyczaj. Ten amerykański konspirator par excellence, pozując fotografom przy słynnej barokowej fontannie Berniniego na Piazza Navona, z zapałem opowiadał o swojej „fascynacji” siłami politycznymi działającymi we Włoszech i swoim szczerym pragnieniu „wyciągnięcia wniosków” z sytuacji jego zdaniem „kluczowej dla ewolucji populizmu w Europie”. Zwłaszcza we Włoszech, gdzie brak zaufania do tradycyjnych partii politycznych sięgnął 94 proc., obecność Bannona w charakterze zewnętrznego obserwatora w środowisku politycznym uważanym za nieprzeniknione i wsobne, miała jeszcze wzmocnić poczucie, że tym razem zmiana jest możliwa.
Przed nadejściem wyników wielu spodziewało się przełomu. I dostali to, czego chcieli, mimo przyprawiających o zawrót głowy, oglądanych teraz z każdej strony wykresów kołowych poparcia oraz zrezygnowanych oświadczeń o braku większości parlamentarnej. Tak zwane partie populistyczne zdobyły ponad 50 proc. głosów. Antyestablishmentowa partia-kameleon, eurosceptyczny Ruch Pięciu Gwiazd (M5S), z wynikiem 32 proc. głosów okazała się najsilniejszym pojedynczym ugrupowaniem. Skrajnoprawicowa Liga Północna otrzymała ok. 18 proc. głosów.
Chociaż osiągnąć większości nie jest na razie w stanie żadna partia ani koalicja – a zapewne w najbliższych dniach czy najprawdopodobniej tygodniach dojdzie do wielu zakulisowych porozumień – taka zmiana świadczy o głębokim niezadowoleniu dotychczasową „partitokracją”, neoliberalną globalizacją oraz – co nie mniej ważne – lewicą.
Przebieg tych wyborów to, bez żadnej przesady, najbliższe Trumpizmowi ze zjawisk, jakie mogłyby wystąpić w dzisiejszych Włoszech. Najbardziej spektakularnym, choć bynajmniej nie zaskakującym skutkiem głosowania był upadek rządzącej Partii Demokratycznej (PD) Matteo Renziego, która osiągnęła swój najniższy dotychczas wynik – ok. 20 proc. głosów. Rząd Renziego krytykowano ze wszystkich stron sceny politycznej za nieskuteczność w tworzeniu nowych miejsc pracy, ożywianiu dogorywającej gospodarki, ale też w formułowaniu i egzekwowaniu realnej polityki zarządzania kryzysem uchodźczym (vel „deportowania uchodźców”, jak chciałaby Liga Północna). Niezadowolenie z dużych partii nie ograniczyło się jednak do niewiary w demokratów. Drugim, bardziej zaskakującym przegranym tamtego wieczoru został Silvio Berlusconi, którego centroprawicowa Forza Italia uległa Lidze Północnej, otrzymując zaledwie 14 proc. głosów. Nie był to ten wielki powrót oligarchy, który przedwcześnie wieszczyły międzynarodowe media. Dziesięć lat temu te same siły, połączone, zdobywały ponad 70 proc. głosów, a teraz z trudem ledwie dochodzą do połowy tej wartości.
Pięć Gwiazd poza lewicą i prawicą
Właśnie dzięki tej „suszy” we włoskiej polityce zapłonął ogień M5S, najbardziej złożonej i wewnętrznie sprzecznej siły politycznej Włoch. Ruch ten, bezczelnie arogancki, założony został w roku 2009 przez komika Beppe Grillo i nieżyjącego już przedsiębiorcę z branży nowych technologii Gianroberto Casaleggio. Wielokrotnie określał się ruchem „poza lewicą i prawicą”. Znaczna większość naukowców, dziennikarzy i komentatorów politycznych wyszydzała go niemal od momentu powstania.
Opinie wyborców to zupełnie inna historia. Wyniki poprzedniego wieczoru dobitnie potwierdzają, że M5S w istocie należy do cieszących się największymi sukcesami sił kontestacyjnych nowej epoki politycznej, znacznie przewyższając swoją doniosłością inne nowe, choć ideowo odmienne ruchy, takie jak Podemos w Hiszpanii (21 proc.) czy Czeska Partia Piratów (10 proc.), które jednak cieszą się znacznie większą uwagą międzynarodowych mediów niż M5S. Zapuszczenie korzeni tak głęboko, w tak krótkim czasie, w kraju o tak utrwalonych strukturach władzy, jak Włochy, to nie lada wyczyn. Nic dziwnego więc, że Bannon tak bardzo chciał przyjrzeć się temu od środka.
Jeśli weźmie się go na wiarę, to program M5S, przynajmniej na papierze, przedstawia się atrakcyjnie. Świadczy o tym chociażby różnorodność ludzi publicznie go popierających, pomiędzy którymi znaleźli się zarówno alt-prawicowi komentatorzy polityczni, jak i radykalni lewicowi intelektualiści, na przykład Dario Fo i Bifo Berardi (ten drugi wycofał swoje poparcie), a nawet Bill Emmott, były redaktor The Economist, który pomimo zastrzeżeń zaskakująco entuzjastycznie wypowiadał się o M5S, gdy zapytałem go o to przed wyborami:
Osuszanie bagna bez wstawania z kolan. Za miesiąc wybory we Włoszech
czytaj także
Trudno polemizować z poglądem, że znana z korupcji Republika Włoska potrzebuje nowej siły, by oczyścić system. „Osuszyć bagno”, jak powiedziałby Trump. To miejsce zajął M5S, do osuszania sprytnie dodając też inne zobowiązania, zwłaszcza w dziedzinach, w których partie rządzące zawiodły: ochronę środowiska, partycypację obywatelską czy innowację w dziedzinie technologii. W zakresie gospodarki M5S prowadzi kampanię na rzecz dochodu podstawowego jako środka ochrony coraz bardziej zagrożonej klasy pracującej, pozostawionej samej sobie przez system kapitalistyczny. Biorąc pod uwagę poparcie otrzymane przez M5S w najbiedniejszych południowych regionach kraju, takich jak Sycylia, Kampania i Apulia, oraz od trwale bezrobotnych młodych wyborców, można zakładać, że to właśnie ta obietnica okazała się kluczem do sukcesu.
Czy Grillo jest niebezpieczny?
Atrakcyjność ruchu łatwo więc zrozumieć, przynajmniej teoretycznie. Dlaczego zatem jest tak krytykowany? I dlaczego, po jego ostatnim sukcesie, tak wielu ogarnęła panika?
Po pierwsze, za okrągłymi słowami w programie muszą oczywiście kryć się jakieś realia. Trudno poważnie traktować wzmianki o demokracji bezpośredniej i wewnątrzpartyjnej, skoro zmuszanie kandydatów do trzymania linii partyjnej poszło w M5S tak daleko, że członków ruchu wyrzucano za „zbrodnie” takie jak udzielenie wywiadu „zakłamanemu programowi informacyjnemu” mainstreamowej telewizji.
Pojawia się też kwestia własności. Jak na ruch szczycący się transparentnością, organizacja non-profit zarządzająca cyfrową platformą M5S o nazwie Rousseau szczególnie wymijająco odpowiada na pytania, gdzie podziewa się przypuszczalnie znaczny dochód z reklam na stronie.
Niektórzy spodziewali się potknięcia Ruchu z przyczyn bardziej namacalnych: jednoznacznej nieudolności jego lokalnych reprezentantów. Tylko w ostatnim roku Virginia Raggi, burmistrzyni Rzymu z ramienia Pięciu Gwiazd, stanęła na czele kilku skandali korupcyjnych i zawiniła dramatycznemu pogorszeniu usług publicznych w mieście – od transportu miejskiego po niesławny już kryzys śmieciowy. Nic z tego nie wpłynęło jednak znacząco na antypolityczny impet M5S na poziomie krajowym.
Odłożywszy jednak na bok powierzchowną atrakcyjność programu, do najważniejszych cech M5S należy fakt, że ruch ten stopniowo, ale zdecydowanie przesuwa się na prawą stronę politycznego spektrum. W rzeczywistości tendencję tę dało się zauważyć od samego początku w sytuacjach, które później bagatelizowano jako gafy retoryczne. Na przykład swego czasu jeden z kandydatów porównał małżeństwa homoseksualne do zezwierzęcenia. W zeszłym roku lider ruchu Luigi Di Maio pokusił się o dziwaczne stwierdzenie, że Rumunia eksportuje do Włoch 40 proc. swoich przestępców.
Ostatnio taki ton wypowiedzi przełożył się na rzeczywistą politykę. Pod rządami Raggi w Rzymie odbyło się kilka eksmisji schronisk dla uchodźców w Rzymie. Składano też ogólnikowe obietnice deportacji i wielokrotnie podsycano obawy przed wzrostem przestępczości z winy imigrantów. Natomiast w rzeczywistości, jak wykazują dane ISTAT-u, przestępczość we Włoszech maleje i nie istnieje prosta korelacja tych statystyk z miejscowym zagęszczeniem imigracji.
Zwycięstwo Trumpa w 2016 roku odebrano we Włoszech jako ważny przełom. Grillo w swoim stylu cieszył się z tego „wielkiego fuck you dla świata!”. Już w tamtej chwili stawało się jasne, że na swoje flagowe programy, jak dochód podstawowy, partia ta nie będzie łożyć inaczej niż poprzez protekcjonistyczną, nacjonalistyczną i ostatecznie – w kontekście niepowstrzymanego napływu ludności – rasistowską politykę.
czytaj także
Martwi również fakt, że tak jak w USA, tożsamość polityczna ruchu opiera się na rozpowszechnianiu fake newsów. W 2016 roku po zwycięstwie Trumpa Alberto Nardelli, dziennikarz Buzzfeedu, opublikował raport ujawniający istnienie szerokiej sieci dezinformacji, tworzonej przez kilka kont na Twitterze i Facebooku, które rozpowszechniały linki do artykułów z rosyjskiej strony Sputnik i miały związek z.. Ruchem Pięciu Gwiazd. Artykuły te zawierały całkowicie fikcyjne wiadomości, na przykład teorię o orkiestrowanym przez CIA transporcie imigrantów przez Morze Śródziemne czy też szczepionce na różyczkę jako środku indoktrynacji i pacyfikacji obywateli, a także osobistą, oszczerczą kampanię przeciwko byłemu premierowi Matteo Renziemu.
Chociaż ruch Grillo mógł wcześniej czerpać korzyści ze swoich pretensji do przekraczania wszelkich ideologii i podziałów historycznych, staje się coraz jaśniejsze, że jego paradygmat polityczny oparł się, a być może zawsze był oparty, na tym samym ponowoczesnym populizmie, który z takim sukcesem doprowadził do władzy Donalda Trumpa.
We Włoszech prawdziwą nowością było jednak to, że w swoją drogę na prawo ruch wziął tak wiele z lewicy. Kiedy w zeszłym tygodniu Bannon fantazjował o „idealnym” rządzie koalicyjnym M5S i Ligi Północnej, rozległo się zbiorcze westchnienie rozpaczy – nie tylko z ust zdezorientowanych wyborców PD, lecz także niektórych zwolenników M5S i Ligi. Jakakolwiek koalicja nie zawiąże się bowiem w toku nadchodzących rozmów i zakulisowych, wyzwaniem dla partii stanie się utrzymanie przy sobie elektoratów mimo gwałtownych zmian w politycznym krajobrazie.
**
Korespondencja Jamiego Mackay’a z Florencji dla PoliticalCritique.org i Krytyki Politycznej. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.