Unia Europejska

Chcecie demokracji? To zróbmy eksperyment

Ma rację Janis Warufakis, gdy mówi o zaniku demokracji w Europie. Coś zatem musi się zmienić, coś mu się odnowić, byśmy znów poczuli, że mamy coś do powiedzenia o swojej przyszłości. Oto propozycja takiej zmiany.

Opłakując zanikanie demokracji w Unii Europejskiej, były grecki minister finansów Janis Warufakis niedawno stwierdził, że nie zamierza jednak poddawać się i odpuszczać europejskiej demokracji – choć przyznał: „zanim zdołam przekonać kogokolwiek innego, że polityka wyborcza UE jest warta zachodu, muszę przekonać samego siebie”.

Warufakis nie jest tu odosobniony. Spadek wiary w demokrację i zaufania do instytucji politycznych są częścią ogólnoświatowej tendencji, dotykającej także UE. A to dlatego, że polityka wyborcza często wydaje się czcza, małostkowa i demoralizująca, o czym Warufakis sam bez wątpienia może zaświadczyć. Jak zatem przejść do wizji, która to rozgoryczenie zastąpi nadzieją?

Warufakis: Trzy wydarzenia, które niemal podeptały ideę Unii jako skutecznej siły dobra

Możemy zacząć od ustalenia, na czym polega problem Unii: w obecnym systemie sprawowania rządów władza obywateli jest zdecydowanie zbyt ograniczona. Niepokojące jest, że w orędziu przewodniczącej komisji Ursuli von der Leyen o stanie Unii Europejskiej w 2023 roku o „demokracji” wspomniano tylko raz. A jednak to właśnie demokracja musi stanowić podwaliny jakichkolwiek osiągnięć polityki. Von der Leyen chwaliła się poczynaniami w sektorach energii, pracy, rolnictwa i innych. Ale nawet jeśli przyklaśniemy wymienionym przez nią działaniom, i tak istnieje ryzyko, że pozostaną one niedocenione, podważone czy wręcz zniweczone, jeśli nie będą demokratycznie umocowane i uznane.

Nowy impuls dla demokracji” to w rzeczy samej jeden z najważniejszych priorytetów, jakie Komisja Europejska wyznaczyła dla siebie na przyszły rok. Już wcześniej Unia przyznała, że obywatele są niewystarczająco zaangażowani i upodmiotowieni w sprawowaniu rządów. Od słów trzeba wreszcie przejść do czynów – i to zanim będzie na to za późno.

Europejskie Zgromadzenie Obywatelskie

W nowym artykule opublikowanym przez European University Institute grono specjalistów i specjalistek przedstawia ramy działania: uzasadnienie i zarys powstania Europejskiego Zgromadzenia Obywateli (jestem współautorką tego tekstu). Przedstawione przez nas pomysły współgrają z tymi, które przedłożyli uczeni francuscy i niemieccy, proponujący zinstytucjonalizowane panele obywatelskie – choć nasza propozycja jest ambitniejsza. Europejskie Zgromadzenie Obywatelskie byłoby nowym organem politycznym, ucieleśniającym władzę i debatę obywatelską, współrządzącym wraz z innymi unijnymi instytucjami: Radą Europejską, Komisją i Parlamentem Europejskim.

Stworzenie nowej gałęzi władzy to nie przelewki. A jednak takie Zgromadzenie jest potrzebne, ponieważ w czasach systemowego podważania wartości samej demokracji – a także jej definicji – gra toczy się o najwyższą stawkę. Jeżeli obywatele będą pozbawieni rzeczywistej sprawczości, jeśli nie będą mieli rzeczywistego głosu w wielkich decyzjach dotyczących nas wszystkich w obecnych, burzliwych czasach, europejski system polityczny pogrąży się do reszty w apatii i cynizmie, a to zepchnie nas jeszcze głębiej w spiralę schyłku demokratycznych rządów.

Europejskie Zgromadzenie Obywatelskie byłoby siłą transformującą. Po pierwsze, połączyłoby bezpośrednio i horyzontalnie wszystkich obywateli i wszystkie obywatelki Europy. Takie społeczeństwo obywatelskie zawiązane ponad granicami państw wykraczałoby daleko poza dominujące, wąskie rozumienie „obywatelstwa”, oparte jedynie na posiadanym paszporcie. Aby zapewnić reprezentatywność takiego ciała, w skład obejmującego cały kontynent Zgromadzenia wchodziliby losowo wybrani przedstawicielki i przedstawiciele, wyłonieni w drodze losowania – procedury, której skuteczność została już wykazana zarówno w teorii, jak i w praktyce.

Wybory przez losowanie przebiegają dwuetapowo: na zasadzie doboru losowego, w którym poszczególne osoby zapraszane są do udziału w Zgromadzeniu oraz stratyfikacji, mającej na celu zapewnienie przedstawicielstwa całej społeczności, przeprowadzanej w oparciu o techniki stosowane w sondażach opinii publicznej.

Taki proces umożliwia wyłonienie reprezentatywnej i różnorodnej, przekrojowej grupy zwykłych ludzi – czyli innego rodzaju reprezentacji niż w przypadku wyborów, w których zazwyczaj poszczególne jednostki wyłania się spośród klasy wyższej i średniej. Czy kilkaset obywatelek i obywateli wyłonionych w drodze losowania, uczestniczących w Zgromadzeniu na zasadzie rotacji, mogłoby być „reprezentacją” pięciuset milionów obywateli 27 (co najmniej) krajów? Mogłoby, jeżeli zarówno losowanie, jak i prowadzone przez nich debaty były podawane do wiadomości publicznej w radykalnie przejrzysty sposób.

Suwerenne państwa czy federalna Europa? Żadne z powyższych

Zgromadzenie musi być organem stałym, ponieważ jedynie taki może uniknąć tendencyjności i ręcznego sterowania tym, kiedy i jak takie zgromadzenia się odbywają, jednocześnie niosąc obietnicę nabycia z czasem wiedzy i statusu, które byłyby zrozumiałe dla ogółu obywateli.

Europejskie Zgromadzenie Obywatelskie wzmocniłoby wspólne poczucie demokratycznej równości w Europie, jako że kluczowy etos losowania polega na równości szans. Wybory przez losowanie dają zwykłym ludziom wykonującym wszelkiego rodzaju zawody równą szansę na zostanie przedstawicielką bądź przedstawicielem – w tradycyjnym systemie wyborczym, zmonopolizowanym przez polityków i partie, takiej szansy nie ma. Członkinie i członkowie zgromadzenia mieliby prawo do zwolnienia z pracy w celu wypełnienia obywatelskiego obowiązku: otrzymywaliby za ten okres stosowne wynagrodzenie i nie ponosiliby kosztów opieki nad dziećmi ani transportu.

Argument przemawiający za wzmocnieniem demokratycznej równości jest w Unii szczególnie istotny, dlatego że niektóre jej państwa członkowskie, a zatem i ich obywatele, postrzegane są jako równiejsze od innych. W Zgromadzeniu Obywatelskim niemiecki robotnik czy łotewska nauczycielka mogliby poczuć, że bardziej jest im po drodze z robotnicą z Hiszpanii czy nauczycielem z Irlandii niż z przedstawicielem „elit” z ich własnego kraju.

Ikonowicz: Skoro jest demokracja, to dlaczego nie mamy nic do powiedzenia?

Zapobiec przechwyceniu państwa

Kluczowa w tym wszystkim jest także bezstronność, bo niezależnie od dobrych intencji politycy i technokraci zawsze będą postrzegani jako stronniczy. Europejskie Zgromadzenie Obywatelskie nie byłoby związane z żadną opcją polityczną, a losowo wybrani, rotujący obywatele nie musieliby dbać o swoje polityczne kariery ani interesy żadnej partii. Nie byłoby czasu, aby złapać ich w sieć partykularnych interesów, lobbystów czy frakcji; byliby mniej podatni na korupcyjne wpływy niż zawodowi biurokraci czy politycy. A także – jak napisał Hugh Pope, obserwujący takie organy we Francji – początkowy brak wiedzy o danym temacie może, w toku całego zgromadzenia, doprowadzić do pogłębienia dotyczącej go debaty.

Mając na uwadze nie tylko proceduralne, ale także przedmiotowe rozumienie demokracji, wiemy, że jednym z największych zagrożeń dla niej stanowi przechwycenie państwa przez potężne grupy interesów. Na szczeblu unijnym, ogromne wpływy mają lobbyści, zaś afery korupcyjne dodatkowo podkopują zaufanie obywateli do władz. Obywatele, dla których uczestnictwo w Zgromadzeniu nie będzie etapem kariery politycznej, będą debatować szczerzej i będą bardziej otwarci na rozważenie perspektywy zarówno kraju, jak i całej Unii.

Europejskie Zgromadzenie Obywatelskie w wyjątkowy sposób mogłoby ucieleśnić „demokrację epistemiczną”, polegającą na wyrażaniu różnych poglądów na świat i konfrontowanie ich ze sobą w niemal idealnych warunkach: wysokiej jakości debaty i moderacji, szeroko zakrojonej informacji podawanej przez wszystkie strony, ścierania się sprzecznych punktów widzenia, sesji plenarnych Zgromadzenia przetykanych rozmowami w małych grupach, włączającego i wzajemnego słuchania, a także wspólnego podejmowania decyzji poprzez większość kwalifikowaną lub konsensus.

W takich warunkach więcej znaczy mądrzej. Zgromadzenia obywatelskie, jak wykazano na podstawie ponad 600 przykładów udokumentowanych przez OECD, a także niedawno we Francji i Belgii, stwarzają warunki, w których ujawnia się nasza zbiorowa inteligencja. Jeszcze bardziej dotyczy to sytuacji obejmującej różne kultury polityczne i bariery językowe, cechującej się jeszcze większą różnorodnością. Europejskie Zgromadzenie Obywatelskie umożliwiłoby debatę obejmującą lokalne, regionalne, krajowe i ponadnarodowe tożsamości – debatę sięgającą daleko poza krajowe opłotki i brukselską „bańkę”.

Idea samorządu, w ramach którego każda obywatelka i każdy obywatel mogą sobie wyobrazić, że w ciągu swojego życia zarówno sprawuje rządy, jak i im podlega, to najstarszy argument za tworzeniem organów wyłanianych w drodze losowania – ale też argument najtrudniejszy do przełożenia na rzeczywistość w kontekście współczesnego państwotwórstwa i złożoności rządów. Działające równolegle z innymi organami UE Europejskie Zgromadzenie Obywatelskie stanowiłoby jednak głęboko demokratyczną metodę zmniejszenia społecznych wyróżników w ramach dystrybucji władzy w Europie – a tym samym zapobieżenia monopolizacji władzy przez grupę zawodowców: polityków, biurokratów, sędziów czy ekspertów.

Frase: Odległy horyzont lewicy

czytaj także

Oto wielkie pytanie naszych czasów: jakiego rodzaju demokratycznej odnowy trzeba nam, aby przetrwać egzystencjalne przemiany – środowiskowe, społeczne, cyfrowe i geopolityczne – przed którymi stoimy? UE ma do odegrania kluczową rolę w znalezieniu odpowiedzi na to pytanie, zarówno jako laboratorium, jak i wiodący gracz na ogólnoświatowej scenie.

Nie czas na pesymizm. To czas na śmiałe eksperymenty i odzyskanie władzy przez obywateli. Czas, abyśmy wzięli nasz wspólny los we własne ręce.

**
Claudia Chwalisz założycielka i dyrektorka DemocracyNext, instytutu non profit działającego na rzecz przeniesienia władzy w ręce zwykłych ludzi. Wcześniej przewodniczyła pracom OECD nad innowacyjnym uczestnictwem obywatelskim i przyszłością demokracji.

Artykuł opublikowany w magazynie IPS-Journal. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij