Unia Europejska

Socjaldemokracja kanclerza Scholza zdała pierwszy test wyborczy

Pierwsze z zaplanowanych na ten rok wyborów regionalnych w Niemczech z dużą przewagą wygrali socjaldemokraci. Co to oznacza dla polityki całego kraju?

W niedzielę 27 marca odbyły się wybory regionalne w Saarze, malowniczym kraju związkowym w południowo-zachodniej części Niemiec. Wygrała socjaldemokratyczna SPD, partia kanclerza Olafa Scholza, uzyskując 43,5 proc. głosów (+13,9 pkt) i większość bezwzględną mandatów. Chadecka CDU straciła aż 12,2 pkt względem ostatnich wyborów regionalnych, zdobywając jedynie 28,5 proc. głosów – to najgorszy wynik wyborczy lokalnej chadecji od 1955 roku. Próg wyborczy przekroczyła jeszcze skrajnie prawicowa AfD (5,7 proc.), listy Partii Lewicy (2,6 proc.), liberalnej FDP (4,8 proc.) i Zielonych (4,99502 proc.) nie były w stanie zdobyć więcej niż 5 proc. głosów. Warto odnotować, że Zielonym zabrakło jedynie 23 (!) głosów, aby po pięciu latach przerwy powrócić do parlamentu regionalnego Saary. Jakie konsekwencje dla ogólnoniemieckiej polityki będzie miał wynik wyborów?

Saara – region na pograniczu Niemiec i Francji

Granicząca od zachodu z Francją Saara to jeden z najmniejszych krajów związkowych Niemiec, zamieszkuje ją jedynie niecały milion mieszkanek i mieszkańców. Region ma za sobą burzliwą historię: od 1871 roku bogata w węgiel kamienny Saara była częścią cesarstwa niemieckiego. W 1920 roku, po przegranej przez Niemcy I wojnie światowej obszar został przekształcony w terytorium mandatowe Ligi Narodów, a jego gospodarka przeszła pod kontrolę zwycięskiej Francji. W 1935 roku ludność Saary zadecydowała w referendum o „powrocie do Rzeszy” – stan ten trwał jedynie do 1947 roku, kiedy utworzono protektorat będący w unii gospodarczo-walutowej z Francją.

W 1955 roku odbył się kolejny plebiscyt, w którym mieszkanki i mieszkańcy Saary odrzucili dokument mający regulować status ich kraju związkowego – wydarzenie to zapoczątkowało proces zjednoczenia Saary z Niemcami Zachodnimi, który zakończył się w 1957 roku. Przez następne dekady region przeszedł głęboką transformację ekonomiczną, spowodowaną przede wszystkim upadkiem górnictwa i przemysłu stalowego: choć kopalnie i huty zostały częściowo zastąpione przemysłem samochodowym, przez całe lata 80., 90. i pierwsze dziesięciolecie XXI wieku Saara notowała jeden z najwyższych współczynników bezrobocia na terenie Niemiec Zachodnich.

Udało się nie pogorszyć stosunków dyplomatycznych między Polską a Niemcami

Upadek „króla Oskara”

Politycznie raczej konserwatywna Saara – jedyny kraj związkowy Niemiec, w którym katoliczki i katolicy stanowią dziś większość ludności – zdominowana jest przez chadecję: począwszy od 1947 roku, CDU (oraz jej lokalna poprzedniczka CVP) rządziły Saarą przez łącznie 61 lat. Jedyną przerwą w chrześcijańsko-demokratycznej regencji była epoka Oskara Lafontaine’a. Urodzony w 1943 roku Lafontaine był jednym z największych talentów politycznych swojego pokolenia i osiągnął prawie wszystko, co można osiągnąć w niemieckiej polityce: był nadburmistrzem saarskiej stolicy Saarbrücken, premierem Saary (w latach 1985–1998), kandydatem SPD na kanclerza (1990) i przewodniczącym SPD (w latach 1995–1999). Po wielkim zwycięstwie wyborczym SPD i Zielonych w 1998 roku Lafontaine, niezwykle uzdolniony polemista i przedstawiciel lewicowego skrzydła niemieckiej socjaldemokracji, wszedł do gabinetu Gerharda Schrödera jako federalny minister finansów. W rządzie pozostał jedyne cztery i pół miesiąca – skonfliktowany z kanclerzem Schröderem o kwestie polityki fiskalnej i gospodarczej Lafontaine złożył dymisję, rezygnując także ze stanowiska przewodniczącego SPD, z której ostatecznie odszedł sześć lat później.

Do aktywnej polityki Lafontaine powrócił w 2005 roku, kiedy stanął na czele sojuszu wyborczego postkomunistycznej Partii Demokratycznego Socjalizmu oraz WASG, ugrupowania byłych zachodnioniemieckich członków SPD, którzy opuścili partię w proteście przeciwko ich zdaniem neoliberalnym reformom rządu Schrödera. W wyborach federalnych w 2005 roku nowa lewicowa lista zdobyła niespełna 9 proc. głosów, a powstała na bazie sojuszu partia Die Linke (dosłownie: Lewica) zaczęła odnosić pierwsze sukcesy wyborcze poza byłą NRD. „Król Oskar”, jak nazywano Lafontaine’a w Saarze, wrócił do swojego matecznika w 2009 roku, aby wystartować w wyborach regionalnych jako jedynka swojej nowej partii. Partia Lewicy z miejsca zdobyła ponad 21 proc. głosów i była w stanie utrzymać dwucyfrowe poparcie w wyborach w 2012 i 2017 roku.

W ostatniej dekadzie swojej kariery politycznej Lafontaine powrócił do odgrywania swojej ulubionej roli – bycia enfant terrible niemieckiej polityki. Po pierwszych sukcesach elektoralnych skrajnie prawicowej AfD, których katalizatorem był kryzys uchodźczy lat 2015–2016, zaczął coraz mocniej krytykować ówczesną politykę migracyjną rządu Angeli Merkel, żądając przy okazji deportacji osób nielegalnie przekraczających granice i nazywając ideę otwartych granic „centralnym postulatem neoliberalizmu”. Lafontaine wielokrotnie był na bakier z linią polityczną swojej partii na poziomie federalnym: nie tylko sprzeciwiał się rozbudowie energetyki wiatrowej, która jego zdaniem niszczy krajobraz i przyrodę, ale występował także przeciwko polityce pandemicznej rządu, prowadzącej w jego mniemaniu do „brutalnego wykluczenia niezaszczepionych” (choć sam zaszczepił się przeciwko koronawirusowi).

W polityce zagranicznej towarzysz Lafontaine zajmował konsekwentnie „melenchonowskie” pozycje, nieustannie krytykując zachód, NATO i oczywiście Stany Zjednoczone, odwiecznego wroga twardej lewicy. Jeszcze tydzień przed rosyjską inwazją na Ukrainę Lafontaine wyraził pogląd, że Niemcy powinny okazać więcej zrozumienia dla Władimira Putina. A ponieważ Ameryka nie życzy sobie, by cudze wojska stacjonowały przy jej granicy, powinna przyznać Rosji… to samo prawo (przy okazji zarzucając Stanom hipokryzję, bo utrzymują one bazy rakietowe w Polsce i Rumunii – krajach, które w uniwersum Lafontaine’a najwyraźniej wciąż nie mają prawa do własnej polityki sojuszniczej).

Polityczny cyrk Oskara Lafontaine’a zakończył się 17 marca 2022 roku, kiedy wystąpił ze współzałożonej przez siebie Partii Lewicy, zarzucając jej, że przestała być ugrupowaniem zainteresowanym pokojem i walką z nierównościami społecznymi. Tłem jego decyzji była zacięta walka między zarządem saarskiej Die Linke a jej frakcją w parlamencie regionalnym, której przewodniczącym był właśnie Lafontaine (zaszło nawet tak daleko, że przed ostatnimi wyborami federalnymi publicznie zniechęcał do głosowania… na saarską listę swojego własnego ugrupowania).

Spektakularne odejście „Napoleona znad rzeki Saary” doprowadziło do implozji elektoralnej Partii Lewicy, która straciła aż 10 pkt względem ostatnich wyborów. Historia zatoczyła koło: kiedy w marcu 1999 roku Lafontaine porzucił wszystkie swoje stanowiska polityczne, saarska SPD przegrała wybory regionalne, które odbyły się zaledwie pół roku po odejściu jej najbardziej prominentnego polityka. Dziś to właśnie socjaldemokracja jest beneficjentką egomańskiego czynu Lafontaine’a, który zepchnął lokalną Die Linke poniżej progu wyborczego, dzięki czemu SPD będzie mogła utworzyć samodzielny rząd.

Robi-Tobi vs drożyzna na stacjach benzynowych

Od dziesięciu lat CDU i SPD rządzą w Saarze w tak zwanej wielkiej koalicji, nie dziwi więc, że partie miały pewne trudności, aby uwypuklić różnice programowe. Oba ugrupowania wystawiły do wyborów przewodniczących swoich regionalnych struktur: kandydatką na urząd premiera SPD została Anke Rehlinger, dotychczasowa wicepremierka i ministra gospodarki, której adwersarzem z ramienia chadecji był urzędujący premier Tobias Hans. Ponieważ oboje od lat współpracowali ze sobą w rządzie saarskim i darzyli się wzajemnym szacunkiem, kampania pozbawiona była większych ataków personalnych i koncentrowała się przede wszystkim na osobowości obojga kandydujących. 44-letni Hans grał nowoczesnego i energicznego konserwatystę, który wspólnie z żoną prowadzi gospodarstwo jeździeckie i lubi sobie pojeździć traktorem na wiejskim festynie.

Jego przeciwniczka Rehlinger prezentowała się tymczasem jako empatyczna i troskliwa „matka regionu”, walcząca jako ministra gospodarki o każde saarskie miejsce pracy, co przyczyniło się do jej rosnącej popularności w regionie, który dobrze pamięta wysokie bezrobocie.

Kiedy sondaże zaczęły sugerować coraz większą przewagę SPD, zdesperowany Hans nagrał własnoręcznie nakręcony klip pod lokalną stacją benzynową, żądając od rządu federalnego, aby zablokował wzrost cen paliw wywołany wojną rosyjsko-ukraińską. W ferworze walki premier Saary zaliczył lapsus językowy, twierdząc, że rosnące ceny benzyny i oleju napędowego „nie dotykają jedynie mało zarabiających, ale również wszystkich ciężko pracujących ludzi”, którzy jeżdżą swoimi pojazdami dieslowymi do pracy czy zawożą swoje dzieci na sport, co zostało odebrane jako sugestia, że mało zarabiająca część saarskiego społeczeństwa jest mniej pracowita od tej z wyższymi dochodami.

Co ciekawe, rząd federalny faktycznie „wysłuchał” emocjonalnego apelu premiera Saary, ogłaszając w czwartek przed wyborami szeroki pakiet rozwiązań, które mają zamortyzować wzrost cen energii (objął między innymi obniżkę podatku paliowego i wprowadzenie biletów miesięcznych na transport publiczny za 9 (!) euro miesięcznie), co jednak zostało odczytane jako wsparcie centrali SPD dla… Rehlinger. Na domiar złego dla chadeckiej kampanii jedenaście dni przed wyborami Hans zachorował na koronawirusa. Ponieważ przebieg jego zakażenia był lekki, premier Saary kontynuował swoją kampanię z home office’u – jego partia jeździła po Saarze z urządzeniem o dźwięcznej nazwie „Robi-Tobi”, czyli czymś w rodzaju tabletu na kółkach, za pośrednictwem którego izolowany Hans rozmawiał ze swoimi wyborczyniami i wyborcami.

Pierwsze zwycięstwo SPD w tegorocznym maratonie wyborczym

Ostatecznie chadecji Tobiasa Hansa nie udało się odrobić strat do socjaldemokracji – Anke Rehlinger, 13. premierka Saary, będzie rządziła swoim regionem z komfortową większością bezwzględną mandatów. Po utworzeniu nowego rządu saarskiego liczba premierów krajów związkowych z ramienia SPD wzrośnie do ośmiu (z czego połowa to kobiety), chadecja może pochwalić się sześcioma premierami (wśród nich tylko mężczyźni), po jednym (męskim) premierze dysponują Zieloni i Partia Lewicy. Dlaczego niedzielne wybory były tak istotne dla niemieckiej polityki?

Niemcy wychodzą ze swojej szczelnej bańki

Po pierwsze, są to pierwsze wybory od momentu powołania w Berlinie nowej socjal-liberalno-ekologicznej koalicji, więc są czymś w rodzaju testu dla aktualnego kursu politycznego gabinetu Olafa Scholza. Wszystkie trzy ugrupowania tworzące rząd federalny poprawiły swój wynik względem wyborów regionalnych w 2017 roku – SPD o prawie 14 pkt, liberalna FDP o 1,5 pkt, a Zieloni o 1 pkt proc. Choć wybory regionalne mają swoją lokalną specyfikę, ich wyniki mają również ogólnoniemieckie konsekwencje: zwycięstwo w regionie uznawane jest przez kierownictwo partii za „potwierdzenie kursu” na poziomie federalnym, za porażkę odpowiadają zazwyczaj „trudne uwarunkowania w danym terenie”. Niepowodzenie w Saarze stanowi zatem problem dla Friedricha Merza, który w styczniu 2022 roku został wybrany na przewodniczącego CDU. Merzowi udało się wprawdzie odbudować pozycję chadecji – w sondażach SPD i CDU/CSU notują dziś podobne poparcie na poziomie 24–27 proc. – ale w niedzielę zanotował pierwszą porażkę wyborczą.

Po drugie, wybory w Saarze to pierwsze z wyborów do parlamentów regionalnych, które zaplanowane są na rok 2022. 8 maja głosować będzie Szlezwik-Holsztyn, tydzień później Nadrenia Północna-Westfalia, a w październiku Dolna Saksonia. W pierwszych dwóch landach SPD ma szansę odzyskać urząd premiera, zaś w Dolnej Saksonii będzie walczyła o to, aby zastąpić wielką koalicję, którą kieruje socjaldemokrata Stephan Weil, rządem koalicyjnym z Zielonymi. Warto pamiętać, że to właśnie przegrane wybory w Saarze zatrzymały w marcu 2017 roku „pochód po zwycięstwo” Martina Schulza. Czy tym razem wyborczynie znad rzeki Saara znów zasugerują mieszkańcom innych regionów, jak mają głosować?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kamil Trepka
Kamil Trepka
Socjolog, członek zespołu KP
Absolwent socjologii na Uniwersytecie Warszawskim, członek zespołu Krytyki Politycznej. Pisze o Niemczech i polityce mieszkaniowej.
Zamknij