Unia Europejska

Pięć tekstów o Brexicie, które powinniście przeczytać

Subiektywny wybór gorących analiz Brexitu w prasie zagranicznej – z Wysp i nie tylko.

Czy Brexit to zemsta za oszczędności Torysów? A może przeciwnie, za nieudolną politykę społeczną lewicy? Dlaczego rolnicy głosują za Brexitem i czy ogrodzona murem Unia jest jak Wielka Brytania z programu UKIP-u, tylko trochę większa? Czy jeszcze więcej integracji uleczy choroby Brukseli? A w bonusie: ostateczna masakra Davida Camerona.

Oto nasz subiektywny wybór pięciu gorących analiz Brexitu w prasie zagranicznej – z Wysp i nie tylko.

1. Więcej niż „zemsta za kryzys”

Mapa głosujących za Brexitem pokrywa się z mapą kryzysu lat 70., nie mapą oszczędności Torysów z ostatniej kadencji – tłumaczy Will Davies na stronach Political Economy Research Centre. „Leave miało niezwykle wysoki poziom poparcia na północnym wschodzie kraju, biorąc aż 70% głosów w Hartlepool i 61% w Sunderland. Właściwie cała Walia zagłosowała za wyjściem z UE. Analizując te liczby, łatwo skupić się na prowadzonej przez Torysów polityce oszczędności, jak gdyby złość na elity i imigrantów była wynikiem cięć wydatków publicznych dokonanych przez ostatnie sześć lat albo (szerzej) upadku opartego na zadłużeniu modelu rozwojowego Wielkiej Brytanii sprzed 2007 roku.”

To nie takie proste, tłumaczy PERC. Po pierwsze, społeczności te dotknęła najmocniej deindustrializacja – likwidowano miejsca pracy w hutach, kopalniach i stoczniach, a nieliczne pojawiające się inwestycje (na przykład w usługi) w bardzo niewielkim stopniu zasypywały przepaść. W tych regionach Laburzyści utrzymywali poparcie dzięki (poza wściekłością na Torysów i Żelazną Damą, których obietnice tam właśnie zawiodły szczególnie boleśnie) transferom z państwowej kasy i utrzymywaniu programów pomocowych. Te rozwiązania jednak w długim okresie przyniosły dość paradoksalne rezultaty. Ludzie, owszem, pozostali wierni Labour, ale czuli się pozbawieni kontroli nad swoim losem – i to, jak przypomina PERC, w dobie gdy branie zasiłków i „życie na socjalu” miało jak najgorszą prasę. Imigranci (ci z sąsiedztwa i ci, o których opowiadali „w telewizorze”) są postrzegani jako konkurencja o dwa kurczące się zasoby: miejsca pracy i pomoc państwa. Wystarczyło kilka sprytnych głosów, żeby przekonać ludzi, że to Unia przysyła tu imigrantów i to Unia wysysa pieniądze, które – jak to porządni wyborcy lewicy – Anglicy z północy chcieliby widzieć w służbie zdrowia, zainwestowane w rodzimy przemysł, albo nawet (pomarzyć!) odbudowę stoczni i hut. Leave wygrało nie wszędzie, gdzie ciął rząd Camerona – w Londynie rosnące koszta czynszów, transportu i czesnego nie przełożyły się na eurosceptycyzm – ale z wyjątkiem Szkocji wszędzie tam, gdzie zawiodła niewidzialna ręka jeszcze z czasów Thatcher.

Analiza Daviesa jest warta uwagi nie tylko ze względu na ten wątek – pozostałe tezy („Brexit nie jest wizją przyszłości”, a „dotacje nie gwarantują wdzięczności”) stanowią być może najlepszą syntezę socjologii eurosceptycyzmu sformułowaną na bieżąco.

2. A może jednak wyłącznie „zemsta za kryzys”?

Inaczej niż Davies myśli Daniel Altman w głosie opublikowanym na stronach „Foreign Policy”. Cameron uzbroił bombę, a ta wybuchła – twierdzi. Bombę populizmu wysadziła oczywiście arogancja władzy. Altman podkreśla, że dekada od rozszerzenia Unii, przez znaczną część której do Wielkiej Brytanii przybywali migranci, a ubywało miejsc pracy, była kluczowa. Cameron „z ideologicznych, a nie gospodarczych” powodów „rąbał” miejsca pracy – na które Torysi ostrzyli sobie zęby od 2005 roku, nawet gdy jeszcze nie było uzasadnionych powodów do redukcji zatrudnienia w sektorze publicznym. „W Stanach bezrobocie osiągnęło najwyższe poziomy w 2009 roku, do Wielkiej Brytanii trend dotarł dwa lata później, a jeszcze kolejne dwa trwało zanim po raz pierwszy udało się bezrobocie zmniejszyć – o jeden punkt procentowy. Cztery lata więcej bólu [niż było to konieczne]”.

Altman pisze dalej, że w sytuacji stagnacji płac i poziomu bezrobocia, dalsze zmuszanie do oszczędności gospodarstw domowych musi skończyć się w przewidywalny sposób: „ludzie, którzy już zaciskają pasa, zużywając zarówno pensję, jak i oszczędności, nie mają już jak dalej ciułać. Z luksusami się pożegnali, muszą więc zacząć rezygnować z rzeczy niezbędnych. Ludzie zaczęli tracić domy, a dzieci chodzić do szkoły bez drugiego śniadania. Stąd złość.” Cameron – dodaje Altman – opowiadał się za pozostaniem w UE i mówił, że będzie dobrze, a jednocześnie kojarzył się ludziom tylko z czasami, gdy było źle. Trudno się dziwić głosującym za Leave – domagać się od nich poparcia dla Camerona, to jak liczyć na amnezję dziesiątek milionów ludzi, którzy na czas referendum zapomną, kto był premierem kraju przez chude lata.

3. Rolnik na swoim, czyli wieś mówi: „Leave”

Świetne studium wewnętrznie pękniętej postawy Brexitowców pokazuje w swoim reportażu-analizie opublikowanym w London Review of Books James Meek (autor również wartej polecenia książki The Private Island o prywatyzacji na Wyspach). Meek wyjeżdża na brytyjską prowincję, by przedstawić brexitowy dylemat-nie-dylemat z perspektywy rolnika – beneficjenta dotacji, pracodawcy taniego polskiego i rumuńskiego imigranta, udziałowcy rynku spożywczego chronionego przed pozaeuropejską konkurencję cłami i regulacjami. Logicznie rzecz biorąc, ryzyko utraty wszystkich tych korzyści (dopłat, taniego pracownika i ochrony przed tańszą konkurencją) powinno skłaniać rolników, małych i dużych, do głosu za pozostaniem w UE. Jak się okazuje, niekoniecznie. Duża część brytyjskiej wsi jest za wyjściem. Niektórzy farmerzy uważają, że nawet po wyjściu z UE będą otrzymywać dotacje – tyle że od rządu – inni w ogóle nie zaprzątają sobie głowy tym pytaniem. Prędko okazuje się, że ekonomiczna kalkulacja bywa w politycznych wyborach drugorzędna, ba, świadomie na drugi plan zepchnięta. „Są rzeczy ważne i ważniejsze” – mówi Meekowi jeden z rozmówców.

Poza tym jednak, że tekst ten zbiera nieobecne w zwyczajowej debacie o Europie głosy i perspektywy, jest obszerną, wielowątkową i całkiem wymagającą w lekturze rozprawką o miejscu rolnictwa (naszego, to jest zachodniego i wysoce uprzemysłowionego) w globalnym łańcuchu gospodarczym: jak się ono zmienia? Czy dalej opłaca się nam je finansować? I jakie etyczne problemy stawia przed nami jego (de)regulacja?

Jak dla mieszczucha, lektura fascynująca.

4. Ucieczka do przodu, czyli integracja na ratunek

Ucieczkę do przodu (albo rejteradę na upatrzone pozycje, zależnie od perspektywy) proponuje Judy Dempsey, analityczka Carnegie Europe znana czytelniczkom Dziennika Opinii Krytyki Politycznej m.in. z tekstów o Rosji. Po Brexicie UE powinno czym prędzej zewrzeć szyki, a kierować tym procesem ma oczywiście ostatnia wiarygodna i politycznie władna przywódczyni na kontynencie (i w samej UE), Angela Merkel.

„Pierwsza rzecz, jaką muszą zrobić Berlin i Paryż, to publicznie zapowiedzieć obronę euro. W rzeczy samej, wszystkie państwa eurozony powinny rzucić się do obrony wspólnej waluty przed rynkami. W trakcie kryzysu euro Merkel zapowiedziała, że będzie go bronić za wszelką cenę – w najbliższych dniach i tygodniach może być to potrzebne. Będzie to też wymagać zdecydowanego ruchu w stronę unii fiskalnej. Belin i Paryż nie mogą już być pasywne.

Oczywiście, wraz z nadchodzącymi wyborami w Niemczech i Francji, pojawi się olbrzymia pokusa, żeby odłożyć trudne decyzje na później. To byłby wielki błąd. Opinii publicznej na kontynencie należy się wiedza, jak przywódcy w UE chcą odpowiedzieć na Brexit; co zrobić z przepaścią ziejącą między państwami członkowskimi i instytucjami w Brukseli oraz jak mają zamiar poradzić sobie z przemożnymi wyzwaniami, które czekają wspólnotę.

Guy Verhofstadt, przewodniczący grupy liberalnej w parlamencie europejskim i były premier Belgii, zaproponował konwencję konstytucyjną dla ustawy zasadniczej Unii [ciekawe, że frakcja liberalna dochodzi do tych samych rozwiązań, co ich „lewacki” arcywróg Janis Warufakis i ruch DiEM25 – przyp. Jakub Dymek]. Poprzednim razem konstytucję unijną zasabotowała Wielka Brytania. Spróbujemy raz jeszcze, tym razem bez nich?” – pyta na koniec Dempsey.

Nie wiem, czy to najbardziej przekonywująca z dróg, podobnie jak nie wiem, czy trzeźwego i gorliwego entuzjazmu do ratowania UE – jaki prezentuje Dempsey – starczy przywódcom. Czy to ten scenariusz omawiają właśnie Merkel, Tusk i Hollande?

Wiadomo tyle, że jeśli szukać gdzieś europejskiego środka, jakiegoś probierza świadomości proeuropejskich i proatlantyckich zarazem elit, to teksty takie jak ten dają dobry weń wgląd.

5. Cameron – ostateczne zaoranie

Na koniec BONUS – David Cameron: masakra ostateczna. Z mitem polityka mądrego, sprawnego i przenikliwego rozprawia się na stronach „FP” Alex Massie. „Cameron był historyczną i katastrofalną porażką” – mówi tytuł tekstu. Premier miał szczęście dla słabych konkurentów i sprzyjającej fali niepewności, która pozwoliła być mu przez kilka lat sternikiem okrętu zwanego Wielką Brytanią. Gdy pomyślne wiatry się skończyły, na jaw wyszło, że kapitan nie tylko nie potrafi nawigować – on w ogóle pomylił branże. Nie ma być może w tym tekście wielu przenikliwych spostrzeżeń, a nie brakuje okrucieństwa, ale warto przeczytać go jako przeciwwagę dla innego obrazu Camerona – niebezpodstawnie przecież wcześniej fetowanego jako polityk skuteczny i cwany. Który z tych wizerunków zostanie zapamiętany?

Mężczyznę – cytując innego odchodzącego w niesławie premiera – poznaje się po tym, jak kończy.

O Brexicie czytaj także:
Jakub Dymek: Nie można już uprawiać polityki „za, a nawet przeciw”
Jaś Kapela: Cała prawda o Brexicie
Jędrzej Malko: Paradoksalnie, marzenie eurolewicy spełniło się w UK
Sławomir Sierakowski: UK przeżyje bez UE, UE bez UK nie
Cezary Michalski: Brexit albo trzecie samobojstwo europy
Kaja Puto: Brexit. Fazy żałoby
Maciej Gdula: Europopulizm albo zgon
Michał Sutowski: Czy Francuz będzie chciał umrzec za Gdańsk

 

**Dziennik Opinii nr 179/2016 (1379)

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Dymek
Jakub Dymek
publicysta, komentator polityczny
Kulturoznawca, dziennikarz, publicysta. Absolwent MISH na Uniwersytecie Wrocławskim, studiował Gender Studies w IBL PAN i nauki polityczne na Uniwersytecie Północnej Karoliny w USA. Publikował m.in w magazynie "Dissent", "Rzeczpospolitej", "Dzienniku Gazecie Prawnej", "Tygodniku Powszechnym", Dwutygodniku, gazecie.pl. Za publikacje o tajnych więzieniach CIA w Polsce nominowany do nagrody dziennikarskiej Grand Press. 27 listopada 2017 r. Krytyka Polityczna zawiesiła z nim współpracę.
Zamknij