Unia Europejska

Sierakowski: Niemcy wciąż nie wiedzą, czego chcą

Annegret Kramp-Karrenbauer. Fot. Bundesrat, flickr.com

Chadecy chcą zmian, ale wybrali kandydatkę kontynuacji. Bez przerwy mówili o Europie i o tym, że bez Niemiec rządzenie nią jest niemożliwe, ale wstrzymywali się od jakichkolwiek deklaracji kierunku, w którym powinna pójść Europa. Relacja Sławomira Sierakowskiego z Kongresu CDU w Hamburgu.

Zakończony w sobotę kongres CDU, największej niemieckiej i europejskiej partii, przejdzie do historii jako koniec osiemnastoletniego przywództwa Angeli Merkel. Hamburg to jej miejsce urodzenia, z którego rodzina z powodu socjalistycznych przekonania ojca pastora przeniosła się do wschodnich Niemiec. Tylko Helmut Kohl rządził dłużej niż Angela Merkel, bo aż 25 lat. W 1999 roku Merkel dokonała politycznego ojcobójstwa na Kohlu, którego potępiła za nielegalne finansowanie partii w tekście dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Good Bye, Merkel! Koniec Niemiec, jakie znamy [rozmowa z Burasem]

Pozbawiona emocji, nie znosząca podejmowania decyzji, wyśmiewana za strój i styl czesania się, reprezentująca te dużo gorsze, raptem dziesięć lat wcześniej przyłączone wschodnie Niemcy niespodziewanie wyeliminowała takich dumnych i monumentalnych tuzów niemieckiej polityki jak Kohl czy Wolfgang Schauble. To właśnie Schaublego zastąpiła na stanowisku szefa CDU po zaledwie dwóch latach przewodniczenia. Właściwie trudno wytłumaczyć, jak to było wtedy możliwe. I jak skromna i małomówna pani kanclerz utrzymała się przy władzy tak długo. I to w tak trudnych czasach.

Po jej pożegnalnym przemówieniu w piątek owacja tysiąca delegatów i setek pozostałych zgromadzonych na Sali Targów w Hamburgu trwała prawie równo dziesięć minut. Merkel odchodziła, żeby powstrzymać słabe notowania CDU, którą już Zieloni prześcigają w sondażach (jeśli nie doliczać poparcia dla CSU) i wewnętrzną krytykę w partii. Zadeklarowała przy tym, że chce dokończyć kadencję, która potrwa jeszcze trzy lata, ale mało kto wierzył w Niemczech, że można być szefem rządu, nie przewodnicząc partii. Merkel w każdym razie zawsze uważała, że to niemożliwe.

Warunek był jeden: musi wygrać jej faworytka zwana „małą Merkel” o znacznie trudniejszym do wymówienia nazwisku i z przeciwnej strony Niemiec (kraju Saary) Annegret Kramp-Karrenbauer, skracana do AKK. Po co jednak Niemcom mała Merkel, skoro nie byli już w stanie wytrzymać z dużą Merkel? Tę sprzeczność rozwiązać miała kandydatka, demonstrując różnice i własny styl, podczas ośmiu regionalnych konwencji wyborczych, które dla Niemców były nowym doświadczeniem. W CDU władzę oddawało się raczej z rąk do rąk, a nie wybierało za pośrednictwem kartki wyborczej. Ostatnia taka sytuacja zdarzyła się aż 47 lat temu, gdy Helmut Kohl pokonywał Rainera Barzela.

Gdy już wiadomo było, że Merkel słabnie, do przywództwa w CDU zaczął aspirować młody jak na CDU, bo 38 letni Jens Spahn, stale prowokując panią kanclerz krytycznymi wypowiedziami pod adresem jej polityki uchodźczej. Od kilku lat Spahna wymieniało się jako możliwego następce. Tymczasem natychmiast po upragnionym nadejściu rezygnacji Merkel ze starań o reelekcję do wyścigu o przywództwo zgłosił się Friedrich Merz, powracający po dekadzie robienia wielkich pieniędzy z biznesu korporacyjnego do polityki. Merz raptem dwa lata młodszy od Merkel, z miejsca stał się liderem prawicowego skrzydła partii. Był pod każdym względem przeciwieństwem Angeli: znacznie bardziej neoliberalny, zachodnioniemiecki, tradycyjny i… proeuropejski.

Bardziej niż poglądy kandydata uwagę dziennikarzy i kontrolę odpowiednich służb przyciągnęła fortuna i symbolizujące ją dwa samoloty. Zamiast prezentować swoje poglądy Merz głównie się tłumaczył. Jak wiadomo, Niemcom sukces gospodarczy zastępuje wojenne podboje i dlatego Merz mimo dziesięcioletniej nieobecności w polityce szybko zyskał zwolenników. Jednakże kapitał spekulacyjny (Merz doradzał największemu funduszowi inwestycyjnemu na świecie Blackrock oskarżanemu o liczne szkodliwe społecznie przedsięwzięcia) to nie jest ten kontekst, w którym Niemcy chcieliby widzieć swoich bohaterów politycznych i chyba także gospodarczych.

Merz wydawał się mniej poważny niż AKK także z powodu chwiejności poglądów. Jeszcze w październiku zdążył podpisać list otwarty za szybkim pogłębieniem integracji europejskiej (razem z m.in. Jurgenem Habermasem), żeby w trakcie kampanii wyborczej wypierać się konkretnych zmian w tym kierunku, np. wspólnego europejskiego ubezpieczenia dla bezrobotnych. W Niemczech dalej obowiązuje denkverbot w kwestii stworzenia tak potrzebnej wspólnej polityki fiskalnej, bez której Unia pozostanie tworem politycznie pokracznym, generatorem populizmu i nierównowagi gospodarczej.

Uchodźcy i wojna o duszę Niemiec

W samej kampanii Friedrich Merz i AKK raczej skupiali na sobie oczekiwania niż krytykowali się nawzajem lub zapowiadali jakieś konkretne działania. Nikt też nie krytykował otwarcie Angeli Merkel. Wszystko odbywało się w białych rękawiczkach. I nawet „niegrzeczny chłopiec” CDU Jens Spahn nikogo tym razem nie prowokował, a jedynie wspominał, jaki to prowokacyjny być potrafi. Mimo to cała kampania była doskonałą lekcją demokracji i polityki partyjnej, która z miejsca poprawiła notowania CDU. W ostatnim sondażu spadek został nie tylko zatrzymany, ale poparcie (razem z siostrzaną CSU) wzrosło o cztery procent, a głównym dziś konkurentom do władzy i robiącym furorę w Niemczech Zielonym spadło o trzy do poziomu 20 proc. SPD i AfD dostają 14 proc. Wyjątkowo marne w przypadku pierwszych i bardzo dobre w przypadku drugich.

Na kongresie 1001 delegatów miało wybrać przywódcę/czynię, a ta/ten zaproponować sekretarza generalnego. Wśród członków partii w sondażach prowadziła AKK z poparciem około 40-45 proc, drugi był Merz z 25-30 proc., a trzeci Spahn z 10-15 proc. Dwóch prawicowych kandydatów Merz i Spahn to w głosowaniu oznaczało ryzyko podziału „elektoratu zmiany” i zwycięstwo AKK. Ale jednocześnie było ukrytym niebezpieczeństwem dla AKK, która, jeśli nie wygrałaby od razu w pierwszej turze, doprowadziłaby do połączenia elektoratów Merza i Spahna i mogłaby polec w drugiej.

Niezdecydowani czekali na mowy kandydatów. Annegret Kramp-Karrenbauer wygłosiła najlepsze przemówienie w całej kampanii. Krytykom, którzy nazywali ją „małą Merkel”, odpowiedziała, że zdążyła już być ministrem edukacji, później spraw społecznych, a także spraw wewnętrznych, premierem rządu kraju Saary, wygrać dwa razy wybory do landtagu i zostać sekretarzem generalnym CDU. Osiemnastoletnie doświadczenie w lokalnym rządzie raczej nie pozwala nazywać jej „małą”.

Merz nie bardzo mógł mówić o sobie, więc mówił o polityce zagranicznej i gospodarce. Stawiał się Stanom Zjednoczonym, wzywając do jedności europejskiej. Mówił o potrzebie reformy Unii Europejskiej, choć bez konkretów i podkreślał znaczenie zasady praworządności. Obiecywał odebranie elektoratu AfD przez powrót do konserwatywnych korzeni partii.

Nazistowska narzeczona

Gdy ogłoszono wyniki pierwszej tury powiało sensacją. AKK zdobyła 450 głosów, ale Merz aż 392, co przy 157 głosach Spahna stawiało go w roli faworyta drugiej tury. Po godzinie okazało się jednak, że minimalną przewagą zwyciężyła dotychczasowa sekretarz generalna. Nie o poglądy bowiem chodziło. Paradoksalnie to właśnie ta rzeczowość zgubiła Merza. Cały kongres odbywał się w rodzinnej atmosferze, klaskano wszystkim i choć miał to być kongres przełomu, to w CDU najbardziej przekonujący są ci, którzy stawiają na wspólnotowość, więzi i osobiste doświadczenie.

Można więc ten wybór podsumować tak, że zwyciężył program Spahna i osoba AKK. I dlatego nowa przewodnicząca po kandydata na osobę numer dwa w partii, czyli nowego sekretarza generalnego, zmuszona była sięgnąć do obozu przeciwnika. Zaproponowała Paula Ziemiaka dotychczasowego szefa młodzieżówki partyjnej, pochodzącego z tego samego landu, co Spahn i Merz i ich stronnika. Paul Ziemiak urodził się w Szczecinie w 1985 roku jako Paweł Ziemiak i trzy lata później razem z rodzicami lekarzami wyjechał z PRL do Zachodnich Niemiec. Nie przeszkadza mu to być krytykiem polityki uchodźczej Angeli Merkel. Ze względu na swoją woltę i przejście do obozu AKK Ziemiak dostał bardzo słaby wynik niecałych 63 proc. głosów. Jeśli w piątek można było uważać, że wraz z wyborem AKK kończy się podział w partii, do czego wprost wzywali pokonani Merz i Spahn, to słaby wynik nowego sekretarza generalnego pokazuje, jak głęboki jest podział na konserwatystów i centrowców w CDU.

Warufakis: Immanuel Kant kontra Angela Merkel

Trudno powiedzieć, czy Kongres zrealizował oczekiwania większości i przesunął CDU choć trochę w prawo. W tej sprawie chadecy do końca nie wiedzą, czego chcą. Z jednej strony zmusili Angelę Merkel do odejścia, z drugiej wciąż 57 proc. z nich chce Merkel na stanowisku kanclerza Niemiec. Z jednej strony chcą zmian, ale wybrali kandydatkę kontynuacji. Bez przerwy mówili o Europie i o tym, że bez Niemiec rządzenie nią jest niemożliwe, ale z drugiej wstrzymywali się od jakichkolwiek deklaracji kierunku, w którym powinna pójść Europa. Nazwisko Macrona, który proponował Niemcom wspólną reformę Unii, prawie nie padało, jakby francuski prezydent był ich wyrzutem sumienia.

Dla Polski wybór kogoś z trójki kandydatów, a wszyscy pochodzą z Zachodnich Niemiec, oznaczał, że niedługo stracimy emocjonalnego sojusznika Polski, bo kimś takim bez wątpienia jest Angela Merkel. Fakt, że Niemcami rządzi kanclerz o częściowo polskich korzeniach (dopiero ojciec pochodzący z Poznania zmienił nazwisko z Kazimierczak na Kassner, rodzina matki pochodzi z Gdańska), znająca realia i konsekwencje komunizmu, oznacza większe zrozumienie i sympatię dla Polski. Takim samym przyjacielem Polski może być także nowy sekretarz generalny, który urodził się w polskiej rodzinie, posiada polskie obywatelstwo i mówi po polsku.

Na koniec wspomnijmy o tym, że na kongresie wystąpił także Manfred Weber z siostrzanej CSU, który jest kandydatem Europejskiej Partii Ludowej na szefa Komisji Europejskiej. Weber z jednej strony znany jest z wyjątkowo dobrego serca dla Viktora Orbana, którego głosy będą tym bardziej potrzebne EPP im słabsza jest chadecja w Europie (a słabnie tylko trochę wolniej niż socjaliści), z drugiej jest otwartym przeciwnikiem Nord Stream II, który eliminuję Ukrainę i Polskę z tranzytu rosyjskiego gazu. AKK, podobnie jak Merz i Spahn, podczas kampanii także otwarcie krytykowała ten projekt, co może być zapowiedzią zmiany. Nie sposób jednak przewidzieć, czy rzeczywiście Nord Stream II może zostać wstrzymany, skoro kanclerzem pozostaje jego zwolenniczka Angela Merkel. Niemcy z CDU nie tylko nie wiedzą dziś, czego chcą w sprawie Nord Stream II, ale także w sprawie własnej partii, własnego kraju i Europy. Ktokolwiek miałby się z tego powodu poczuć rozczarowany niech spojrzy na to, co się dzieje we Francji, Włoszech albo Wielkiej Brytanii.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Sławomir Sierakowski
Sławomir Sierakowski
Socjolog, publicysta, współzałożyciel Krytyki Politycznej
Współzałożyciel Krytyki Politycznej. Prezes Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego. Socjolog, publicysta. Ukończył MISH na UW. Pracował pod kierunkiem Ulricha Becka na Uniwersytecie w Monachium. Był stypendystą German Marshall Fund, wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, uniwersytetów Yale, Princeton i Harvarda oraz Robert Bosch Academy w Berlinie. Jest członkiem zespołu „Polityki", stałym felietonistą „Project Syndicate” i autorem w „New York Times”, „Foreign Policy” i „Die Zeit”. Wraz z prof. Przemysławem Sadurą napisał książkę „Społeczeństwo populistów”.
Zamknij