Krótki kurs przyczyn i skutków unikania podatków.
Jakub Majmurek: Po co właściwie gospodarce raje podatkowe?
Piotr Kuczyński: Gospodarce po nic. Potrzebne są tym, którzy mają pieniądze. Firmom, osobom fizycznym – wszystkim, którzy posiadają kapitał.
Szacuje się, że w rajach podatkowych znajduje się dziś około 7,6 biliona dolarów.
Nikt nie wie naprawdę ile. Możemy tylko szacować. Gdyby rzeczywiście było to około ośmiu bilionów, to byłaby to jedna ósma PKB świata, około 13 procent.
A jak to się ma do PKB Polski?
To blisko czternaście razy PKB naszego kraju. Innymi słowy: w rajach podatkowych może być tyle bogactwa, na ile cała Polska musiałaby pracować przez czternaście lat.
Skąd biorą się pieniądze w rajach podatkowych?
Z gospodarki. Z działalności produkcyjnej, ostatnio coraz częściej z usług finansowych.
I co się tam właściwie z nimi dzieje?
Leżą sobie, aż właściciel kapitału nie zechce ich użyć do celów inwestycyjnych, konsumpcyjnych lub na przykład przekazać swoim dzieciom.
Pieniądz „uratowany” w takim raju od opodatkowania wraca jakoś do gospodarki?
Niekoniecznie. To zależy od decyzji posiadacza kapitału. Może wracać, zwłaszcza w wypadku wielkich korporacji, które wykorzystują korzystne dla nich przepisy, by uniknąć opodatkowania. Na przykład Google od swoich zysków płaci jednocyfrowe podatki, zamiast płacić kilkadziesiąt lub chociaż kilkanaście procent. Ten pieniądz działa jak w fabryce, od razu zaprzęgany jest do produkcji kolejnego pieniądza. Na ogół w tej dziedzinie, z której pochodzi. Gracze na rynkach finansowych reinwestują na nich środki, tak samo koncerny zajmujące się działalnością produkcyjną ukryty przed fiskusem pieniądz inwestują w swojej dziedzinie. Wielki kapitał – a tylko taki korzysta z rajów podatkowych, one nie służą drobnym ciułaczom – na ogół nie stoi w miejscu.
Jakie są konsekwencje rajów podatkowych i unikania opodatkowania przez kapitał dla gospodarki?
To proste – od połowy lat siedemdziesiątych spada globalna krańcowa stopa opodatkowania. Bogaci ludzie płacą coraz mniejsze podatki, wielkie koncerny odprowadzają do budżetu śmieszne grosze. W efekcie przy byle kryzysie – choć akurat ten ostatni nie był „byle kryzysem” – gdy państwo musi się włączyć w ratowanie gospodarki, kończy się to lawinowym wzrostem jego długów. Bo skąd państwo ma brać na to pieniądze, jeśli nie z podatków? Z długu. Ktoś na tym zarabia, ktoś traci. Na razie wszyscy jesteśmy w kieszeniach finansujących nasz dług Chińczyków.
Lewica podnosi często argument, że gdyby nie raje podatkowe i „optymalizacja”, można by zrealizować wiele inwestycji, które dziś padają ofiarą cięć. To dobra intuicja?
Gdyby pieniądze dziś uciekające fiskusowi zostały opodatkowane, zwiększyłoby to budżety krajów, skąd pochodzą. Czy ten wzrost środków przeznaczono by na cele społeczne, czy na zbrojenia, zależałoby od polityki.
A czy unikając podatków, kapitał na dłuższą metę sam sobie nie szkodzi? Przecież potrzebuje państwa do swojej działalności.
Oczywiście, że potrzebuje.
Drenowanie budżetów państwowych uderza głównie w te sektory gospodarki, które są zależne od zamówień publicznych, a także w usługi publiczne: ochronę zdrowia, edukację, siły bezpieczeństwa, infrastrukturę.
To państwo też finansuje badania podstawowe, na które – nawet w Stanach Zjednoczonych – biznes nie chce łożyć. Kapitał nie chce inwestować w projekty, które mogą przynieść mu zysk za piętnaście lat. Dziś kapitał chce mieć zysk za kwartał, najpóźniej za rok. Dlaczego mógł powstać internet, bez którego nie można sobie wyobrazić współczesnej gospodarki? Dlatego, że istniała amerykańska rządowa agencja ds. projektów nadzwyczajnych, ARPA, która wyłożyła na jego rozwój środki. U nas słucha się tego jak bajki o żelaznym wilku. Gdyby ktoś zaproponował stworzenie podobnego ciała, zaraz by narzekano, że to będzie tylko stwarzać okazję do korupcji.
Czy w Europie są raje podatkowe?
Oczywiście. Liechtenstein, Szwajcaria. Mimo narzuconych Szwajcarii w trakcie kryzysu bankowego regulacji, pieniądze ciągle znajdują tam bezpieczne schronienie przed europejskimi urzędami podatkowymi. Choć teraz może jest trochę trudniej. Jak pokazała ostatnia afera, tę rolę pełnił także Luksemburg.
Irlandia?
Irlandia jest pośrednikiem. Przerzucając różne usługi w ramach jednej spółki, na przykład między jej holenderskim a irlandzkim oddziałem, można znacznie zmniejszyć swój podatek. Ale Irlandia nie jest rajem podatkowym w sensie ścisłym.
Temat rajów podatkowych może się wydawać Polakom dość egzotyczny. W jaki sposób dotyczy on polskiej gospodarki?
Nie ma danych, ile kapitału ucieka przed opodatkowaniem z Polski. Nie chcę spekulować, tu nie ma żadnych, nawet szacunkowych informacji. Wiemy, że tzw. optymalizacja podatkowa to obowiązek w dużych firmach i standard wśród ludzi bogatych.
Przypadki osób czy przedsiębiorstw, które na co dzień działają w Polsce, tu zarabiają duże pieniądze i tu płacą podatki według normalnych stawek, są jednostkowe. Patriotyzm podatkowy jest niestety czymś ginącym.
Za każdym razem, gdy wybucha taka afera jak z Junckerem i polityką Luksemburga, podnoszą się głosy, że przecież kapitał zawsze będzie uciekał przed opodatkowaniem…
Jasne, że będzie!
…wobec czego najlepsze, co w tej sytuacji mogą zrobić państwa, to zaoferować kapitałowi jak najniższe podatki.
Tak, najlepiej obniżając podatki do zera. To jest oczywiście mantra powtarzana przez przedsiębiorców i właścicieli kapitału: „Obniżcie nam podatki, nie będziemy musieli uciekać do rajów podatkowych”. Jest to oczywista bzdura, dlatego że skutkiem obniżania podatków jest tylko to, że każdy musi je obniżać. Poza rozdęciem deficytów państw do niczego innego to nie doprowadzi. Wiara w to, że niskie podatki rozkręcają wzrost, jest po prostu naiwna.
I tu na ogół pada argument o krzywej Laffera.
Która podobno została po raz pierwszy narysowana na kawiarnianej serwetce w trakcie lunchu. Oczywiście, lokalnie dają się zaobserwować prawidłowości wydające się potwierdzać to, co sugeruje krzywa Laffera. Mówiąc po polsku: czasem obniżenie podatków prowadzi na pewien czas do jakiegoś wzrostu dochodów państwa. Ale twierdzenie, że taka jest ogólna prawidłowość, nie ma żadnych podstaw. Nie potwierdza tego praktyka.
Jakie narzędzia ma w takim razie państwo, by walczyć z ucieczką kapitału przed opodatkowanie?
Niewielkie. W sytuacji globalizacji i deregulacji rynków finansowych takich instrumentów w zasadzie nie ma. W Polsce wprowadza się teraz klauzulę, że gdy działanie jakiegoś podmiotu nie wydaje się mieć żadnego innego celu poza uniknięciem podatku, fiskus może ten podatek nałożyć. By wytłumaczyć to na praktycznym przykładzie: moja firma korzysta ze znaku towarowego, który jest własnością innej firmy – z siedzibą w raju podatkowym. Właścicielem obu spółek jest ten sam podmiot. Za używanie tego znaku firma z Polski płaci firmie offshorowej jakąś opłatę licencyjną. W Polsce wpisujemy ją w koszty, w raju podatkowym firma, która zarabia na wypożyczaniu nam znaku towarowego, nie płaci od zysku żadnego podatku. Dla właściciela obu spółek jest to czysty zysk. Jeśli urzędnicy uznają, że takie działanie ma na celu wyłącznie uniknięcie podatków, mogą je nałożyć. Tylko że to jest rozwiązanie potencjalnie korupcjogenne i szalenie uznaniowe.
A Unia Europejska ma jakieś narzędzia?
Niemcy forsują harmonizację podatkową Unii. To byłoby bardzo pożądane. Polska z tym walczy, bo my chcemy konkurować o kapitał niskimi podatkami. Ale stopniowa harmonizacja podatków w UE jest nieunikniona, jeśli integracja ma mieć gospodarczy sens. Może zanim zharmonizowane zostaną stawki, dojdzie do harmonizacji zasad naliczania podstawy opodatkowania, tego, co można wpisać koszty, ale moim zdaniem ten proces będzie musiał postępować. Sama Unia jest jednak za słaba, by poradzić sobie z problemem, który ma skalę globalną.
Co w takim razie można zrobić?
Gdyby kilka państw z najważniejszych obszarów światowej gospodarki doszło do porozumienia w kwestii walki z ucieczką od opodatkowania, to mogłoby pomóc. Unia, Stany, Japonia, Chiny – to by wystarczyło. Gdyby instytucje finansowe z tych państw przestały obsługiwać pieniądze z rajów podatkowych, one zniknęłyby błyskawicznie. Ale lobbing bogatych ludzi przeciw temu jest potężny. Taka decyzja byłaby politycznie kosztowna. Łatwiej opowiadać głupoty o tym, że trzeba obniżać podatki.
Czytaj także:
Ula Lukierska, Podatkowe raje i bunt obywateli
***
Serwis >>WYBORY EUROPY jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych