Polska nie może się wyłamywać z solidarnej polityki wobec uchodźców.
Od stycznia 2015 roku roku do końca kwietnia na Morzu Śródziemnym utonęło ponad 1700 migrantów i uchodźców. Na tej samej drodze, prowadzącej z północy Afryki do południa Europy, przez pierwsze cztery miesiące poprzedniego roku zginęło zaledwie kilkanaście osób. Liczbę ofiar udało się wówczas ograniczyć dzięki operacji „Mare Nostrum”, prowadzonej i finansowej przez włoski rząd. Od połowy zeszłego roku włoskie statki nie wypływają już na pomoc migrantom. Po wielu nieudanych próbach uzyskania niezbędnego wsparcia finansowego ze strony Unii Europejskiej władze we Włoszech zawiesiły operację poszukiwania i ratowania imigrantów.
W zeszłym miesiącu na Morzu Śródziemnym doszło do dwóch katastrof, w których zginęło blisko 900 osób. Kilka dni po tych tragicznych wydarzeniach Donald Tusk zwołał specjalny szczyt Rady Unii Europejskiej. Ustalono na nim, że priorytetem UE powinna być ochrona granic i walka z nielegalnym przemytem ludzi. Żeby osiągnąć te cele zapowiedziano znaczące zwiększenie budżetu agencji Frontex. Dwa tygodnie później Komisja Europejska przedstawiła bardziej rozbudowaną wizję polityki migracyjnej Unii Europejskiej. Komisja podpisuje się pod propozycjami ze szczytu Rady Unii Europejskiej, ale wysuwa również konkretne propozycje w zakresie przyjmowania migrantów i uchodźców przez kraje członkowskie.
O opinię na temat tych propozycji zapytaliśmy Joannę Kostkę z Central European University w Budpaeszcie, Patrycję Matusz-Protasiewicz, badaczkę migracji z Insytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Draginję Nadaždin, dyrektorkę Amnesty International Polska.
Joanna Kostka, Central European University w Budapeszcie
Unia Europejska nie ma obecnie spójnej polityki migracyjnej. Takie kraje jak Włochy, Malta, Grecja były przez lata pozostawione same sobie. Pozostałe kraje wspólnoty nie oferowały im praktycznie żadnego wsparcia. Więc to, że powstaje wreszcie wspólna unijna polityka migracyjna, to na pewno dobra wiadomość.
Ale czy walka z przemytnikami to słuszna droga? Na pewno należy zwalczać tych, którzy wykorzystują zdesperowanych uchodźców. Obawiam się jednak, że to migranci ucierpią na tej polityce bardziej niż przemytnicy. Ludzie uciekający przed głodem i wojną będą dalej próbowali dostać się do bezpiecznej Europy – niezależnie od tego, czy ktoś będzie walczył z przemytnikami, czy nie.
Powiedzmy sobie szczerze: imigranci będą tutaj przybywać i żadne restrykcyjne procedury tego nie zmienią. Wystarczy spojrzeć na granicę między Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi. Na jej wzmacnianie wydaje się ogromne pieniądze. A ludzie i tak próbują ją przekroczyć.
Dlatego zamiast wymyślać kolejne sposoby na ukrócenie migracji, powinniśmy zająć się tym, jak zapewnić uchodźcom bezpieczne warunki podróży.
Komisja Europejska zapowiedziała wprowadzenie obowiązkowych kwot przyjmowania uchodźców, które miałyby obowiązywać kraje członkowskie. Łatwiej jednak chyba zapowiedzieć coś takiego, niż wprowadzić w życie. Nie wystarczy przyjąć ludzi do jednego czy drugiego kraju. Później trzeba umieć ich zintegrować. A wiele krajów, zwłaszcza w Europie Centralnej i Wschodniej, nie ma pojęcia, jak to zrobić.
Skoro w Unii Europejskiej mamy wspólną politykę ekonomiczną, początki wspólnej polityki socjalnej, to jak najbardziej powinniśmy mieć również wspólną politykę migracyjną. Jesteśmy obecnie w takim momencie, że nie możemy sobie pozwolić na to, żeby interesy poszczególnych krajów brały górę nad interesem całej wspólnoty. Dlatego Komisja Europejska powinna wywrzeć odpowiednią presję na krajach sprzeciwiających się solidarnemu podejściu do przyjmowania uchodźców.
Patrycja Matusz-Protasiewicz, Instytut Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego
Tragiczne wydarzenia na Morzu Śródziemnym z ostatnich kilku miesięcy poruszyły zarówno opinię publiczną, jak i polityków europejskiego szczebla. Ale musimy pamiętać, że kraje południa Europy borykają się z kryzysem migracyjnym już od dłuższego czasu. Włochy i Malta od dawna zabiegają o zmiany w polityce azylowej i polityce ochrony granic.
Na Malcie mieszka zaledwie 250 tysięcy mieszkańców. Dlatego każda łódź z migrantami, która dobija do jej brzegów, jest realnym obciążeniem dla tej niewielkiej wyspy. Obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa i rozpatrzenia wniosku azylowego ciąży obecnie na pierwszym państwie UE, do którego dociera imigrant spoza krajów wspólnoty. Kraje południa Europy są przez to niewspółmiernie obciążone, dlatego domagają się solidarnego podejścia w przyjmowaniu migrantów i uchodźców. Ostatnie wydarzenia uczyniły całą sprawę bardziej widoczną, ale ten problem trwa od dobrych kilku lat.
Na szczycie zwołanym przez przewodniczącego Rady Europejskiej ustalono między innymi, że jednym z priorytetów Unii będzie walka z nielegalnym przemytem imigrantów. Uważam, że samo zwalczanie przemytników jest jak najbardziej słusznym kierunkiem. Osoby, które dzisiaj podejmują ryzyko dostania się do Europy, narażone są na ogromne niebezpieczeństwo. Płacą przemytnikom bardzo duże pieniądze, ale nie mają żadnej gwarancji, że dotrą do europejskiego wybrzeża.
Mam jednak poważne wątpliwości, czy Unia Europejska jest w stanie rzeczywiście poradzić sobie z tym procederem. Destabilizacja w regionie, z którego wyruszają migranci i uchodźcy, praktycznie uniemożliwia prowadzenie dialogu z takimi krajami jak Syria, Libia czy Egipt na rzecz likwidacji tych nielegalnych kanałów przerzutu. A w najbliższym czasie nie zanosi się, żeby sytuacja w tym regionie miała się poprawić.
Natomiast Komisja Europejska zdołała już wypracować konkretne propozycje – obowiązkowe kwoty przyjmowania migrantów i uchodźców dla krajów członkowskich UE. Te kwoty zostały obliczone między innymi na podstawie poziomu PKB, stopy bezrobocia i liczby ludności każdego z krajów. Polska w pierwszym etapie miałaby przyjąć około 950 uchodźców znajdujących się obecnie w północnoafrykańskich ośrodkach ONZ.
W pierwszym momencie premier Ewa Kopacz powiedziała, że jesteśmy gotowi solidarnie wesprzeć państwa członkowskie i przyjąć określoną przez Komisję liczbę uchodźców. Ale już kilka dni później minister Trzaskowski wypowiadał się dużo bardziej zachowawczo. Mówił, że trzeba przeanalizować możliwości Polski, biorąc pod uwagę potencjalnych uchodźców z Ukrainy. Tymczasem kwoty ustalone przez Komisję Europejską dotyczyć mają wszystkich uchodźców szukających schronienia w Unii, nie tylko tych przypływających do Europy z północnej Afryki.
Wypracowanie konsensusu pomiędzy krajami członkowskimi w sprawie kwot nie będzie łatwe. Węgry z Wiktorem Orbánem na czele już zdecydowanie opowiedziały się przeciwko propozycjom Komisji Europejskiej.
Z krajów bałtyckich płyną głosy, że kwoty zostały ustalone źle i nie odpowiadają rzeczywistej sytuacji gospodarczej poszczególnych państw. A w Polsce kończy się właśnie jedna kampania, zaraz zacznie się następna – temat migracji na pewno się w niej pojawi. Polska zmuszona jest ustosunkować się do propozycji Komisji Europejskiej w bardzo trudnym politycznym momencie.
Draginja Nadaždin, Amnesty International Polska
Pierwszą reakcją Unii Europejskiej na śmierć kilkuset migrantów na Morzu Śródziemnym było trzykrotne zwiększenie budżetu operacji prowadzonych przez Frontex. Jeżeli rzeczywiście zależy nam na zmniejszeniu liczby ofiar i ratowaniu ludzi, to nie powinniśmy iść w tym kierunku. Statki Fronteksu są przystosowane do strzeżenia granic, a nie do ratowania tonących ludzi.
Zapowiedzi zwiększenia środków finansowych na kontrolę granic towarzyszyła obietnica wypracowania wspólnej polityki migracyjnej UE. Pierwsze zręby tego nowego podejścia widać w planach Komisji Europejskiej, które oceniam raczej pozytywnie. Zgodnie z tą propozycją Europa miałaby przyjąć 20 tysięcy uchodźców z Syrii i innych krajów dotkniętych konfliktami militarnymi. Komisja Europejska domaga się od krajów członkowskich stosowania zasady solidarności – nie możemy już dłużej zrzucać sprawy migracji tylko i wyłącznie na barki południowych krajów UE.
Wdrażanie tych pomysłów uzależnione jest jednak od ich poparcia przez kraje członkowskie. I to budzi mój niepokój. Bo już słyszymy, że Wielka Brytania, Węgry, ale również Polska, nie mają ochoty uczestniczyć w takim modelu przyjmowania uchodźców.
Polskie władze powinny jednoznacznie opowiedzieć się za wprowadzeniem obowiązkowych kwot przyjmowania uchodźców.
Po pierwsze dlatego, że wymaga tego solidarność z osobami będącymi w ogromnym niebezpieczeństwie. Jeżeli chcemy poważnie myśleć o wartościach, którymi się kierujemy i ocalić nasze sumienie, po prostu nie możemy postąpić inaczej. Ale Polska powinna poprzeć plany Komisji nie tylko z tego powodu. Spójrzmy na cała tą sprawę bardziej długoterminowo. W najbliższym czasie możemy spodziewać się wzrostu migracji ze Wschodu. Dlatego Polsce powinno zależeć na tym, żeby odejść od zasady, która nakazuje uchodźcy ubiegać się o azyl w pierwszym kraju Unii Europejskiej, do którego przyjechał.
**
Artykuł powstał dzięki współpracy z organizatorami
IV Forum ds. Lokalnych Polityk Migracyjnych we Wrocławiu
Fotografie: Radek Stoliński.
Czytaj także:
Draginja Nadaždin:Człowiek przeskoczy każdy mur
Katarzyna Tubylewicz: Polska homogeniczność nie jest stanem naturalnym
**Dziennik Opinii nr 143/2015 (927)