Agata Popęda, Świat

Prezydent galareta chce marzycieli, ale tylko z Norwegii

norwegia-dzieci

Po krótkotrwałym kryzysie rząd USA znów jest „otwarty”, w przeciwieństwie do umysłu prezydenta Trumpa. Korespondencja Agaty Popędy.

W miniony piątek, po godzinach kłótni i debat, mniejszość demokratyczna w Senacie odmówiła głosowania nad dalszym finasowaniem rządu, wprowadzając chaos w królestwie Trumpa. Amerykański rząd został zamknięty.

Jak wiadomo, zamknięcie rządu to sprawa poważna i niepopularna. Choć wojsko, FBI, CIA i wszystkie „niezbędne” służby działają, to parki narodowe i urząd podatkowy już nie.

W praktyce: misia Yogi nie odwiedzisz, a jeśli kupujesz chatę, to możesz mieć chwilowy problem z uzyskaniem na nią kredytu. Poza tym amerykańscy żołnierze na całym świecie zostali odcięci od oglądania sportu w weekend, więc atmosfera grobowa, bo trwa sezon futbolowy. Najbardziej dostaje się jednak pracownikom tych części rządu, które nie są niezbędne dla jego funkcjonowania, czyli np. pracowników muzeów. Przy zamkniętym rządzie ci ludzie są na przymusowym i bezpłatnym urlopie.

Ostatni raz do zamknięcia rządu doszło w 2013 roku za prezydentury Obamy, kiedy to republikański senator Ted Cruz jak Rejtan własną piersią osłonić próbował wolny lud amerykański przed publiczną służbą zdrowia. To w ogóle była dość żałosna historia, bo nie miała prawa przynieść żadnych realnych konsekwencji – Cruz po prostu zablokował Waszyngton na siedemnaście dni w imię własnych przekonań.

Styczeń 2018 to inna sytuacja, stąd wielki spór o to, kto ponosi winę za piątkowe „zamknięcie”. Finasowanie rządu nie jest tu oczywiście przedmiotem debaty. Demokraci chcą głosować nad budżetem, ale pod warunkiem, że najpierw odbędzie się obiecane głosowanie nad kwestią Marzycieli.

5 września Trump zdradził Amerykę

czytaj także

Marzyciele (Dreamers, DACA) to program Obamy przeznaczony dla osób, które przybyły do USA nielegalnie jako dzieci, czyli nie z własnej woli. Spora grupa z nich nie pamięta kraju swojego pochodzenia i większość kończyła szkoły w USA. Jest ich około 100 tysięcy.

Program Obamy nie zagwarantował im obywatelstwa, tylko pozwolenie na mieszkanie i pracę. Trump cofnął postanowienie prezydenckie Obamy i oddał sprawę do Kongresu. Ponieważ Amerykanie generalnie uważają, że Marzyciele powinni zostać w USA, zarówno prezydent, jak i przywódcy republikanów w obu izbach twierdzą, że coś się wymyśli i coś się dla tych ludzi zrobi. Tymczasem tygodnie lecą, a Marzyciele już w marcu stracą swój status.

Demokraci, którzy stanowią mniejszość w Kongresie i mają małe pole manewru, od dłuższego czasu naciskają Trumpa i republikanów, aby dotrzymali danej obietnicy. Była nawet gotowa ustawa – reforma imigracyjna napisana wspólnie przez demokratów i republikanów. Niby się zresztą Trumpowi podobała.

Tylko, że dzień później prezydent nagle zmienił zdanie. Trudno powiedzieć jak, kiedy i pod czyim wpływem, ale nagle stwierdził publicznie, że „po co my bierzemy tych ludzi z gównianych krajów”. Dlaczego zamiast tego nie weźmiemy, proszę ja ciebie, Norwegów? – głowił się amerykański prezydent.

Przez kilka dni Amerykanie byli tak pochłonięci rozprawianiem nad wulgarnością i ignorancją Trumpa, że na Marzycielach nikt nie mógł się skupić. Projekt ustawy przepadł, nie bardzo w sumie wiadomo, dlaczego. Jak stwierdził przywódca demokratycznej mniejszości w Senacie Chuck Schumer: „Negocjowanie z prezydentem jest jak negocjowanie z galaretą”. Zdesperowani demokraci postanowili więc wykorzystać fakt, że ich głosy są potrzebne do głosowania nad dalszym finasowaniem rządu i odmówili współpracy. Nie zagłosują, dopóki nie odbędzie się głosowanie nad Marzycielami.

Jednakże już na początku tygodnia części demokratycznych senatorów zmiękła rura. Ku oburzeniu ich twardszych kolegów, którzy zdają sobie sprawę, że poparcie opinii publicznej jest duże i że trzeba było stać murem. Niestety spór o to, czy piątkowe zamknięcie należy nazwać „zamknięciem Trumpa”, czy zamknięciem „Schumera”, przestraszył co bardziej wrażliwych demokratów. Zgodzili się zagłosować nad dalszym finansowanie rządu pod warunkiem, że republikanie publicznie raz jeszcze zobowiążą się do przygotowania wspólnej ustawy imigracyjnej i to jak najszybciej. Jest nawet deadline. To 16 lutego, kiedy finansowanie rządu znów wygaśnie. Jeśli republikanie nie dotrzymają słowa, będzie następny kryzys…

Czyli niby wszystko ok, ale w tym samym czasie tysiące ludzi żyje w strachu przed deportacją. Trump po raz kolejny wyraził swoje współczucie i zapewnił, że podpisze, co tylko mu Kongres prześle. Na Wzgórzu Kapitolińskim zaś szepce się, że w całej tej akcji nie chodzi oczywiście o Marzycieli, tylko o to, że Paul Ryan, spiker Izby Reprezentantów, boi się republikańskich radykałów. Jak przepchnąć ustawę DACA przez Izbę?

Jest o co się z diabłem targować, bo nie tylko Marzyciele mają coś do stracenia. Oni co prawda dom, a może nawet swój kraj, a Paul Ryan tylko ciepłą posadkę. No ale jak wiemy z House of Cards, spiker Izby jest trzecią osobą w kraju.

Zapowiada się intensywny luty.

Wielka porażka Trumpa i republikanów

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij