Czy Parlament Europejski będzie miał odwagę uznać racje Edwarda Snowdena, przyznając mu Nagrodę Sacharowa?
Za kilka dni Parlament Europejski przyzna prestiżową Nagrodę Sacharowa za działania na rzecz wolności myśli. Jednym z nominowanych jest Edward Snowden – człowiek, który wywołał globalną debatę o granicach dopuszczalnej inwigilacji. Podobnie jak kiedyś Andriej Sacharow, Snowden przeszedł na drugą stronę i zaryzykował wszystko, żeby rzucić trochę światła na nadużycia władzy. Snowden wybrał jednak trudniejszego przeciwnika: nie totalitaryzm, a globalny, quasi-demokratyczny system nadzoru, który legitymizują także instytucje unijne. Dlatego jego szanse na nagrodę z rąk polityków są bliskie zera. I dlatego my powinniśmy stanąć po jego stronie.
Niby niczego nowego się nie dowiedzieliśmy. Szpiedzy szpiegują. Prywatne firmy muszą z nimi współpracować, bo tak każe im obowiązujące prawo. Unia Europejska ma z USA ważniejsze interesy niż prawa człowieka, więc musi ustąpić. Świat jest zepsuty, a sam Snowden też nie lepszy, skoro uciekł przed odpowiedzialnością tam, gdzie kontrolerzy mają się najlepiej. Pewnie sam jest szpiegiem. Myśląc w ten sposób, zyskujemy podwójny komfort: moralną wyższość i zwalniające nas z odpowiedzialności poczucie niemocy. Skoro i tak nic się nie da zrobić, my też nie musimy. Koniec gry.
Edward Snowden jednak przewrócił stolik. Dzięki niemu mamy szansę rozpocząć kolejną partię na nowych zasadach. Dzięki jego bezkompromisowości mamy dowody na to, że cesarz jest nagi.
Do tej pory mogliśmy tylko szeptać lub się domyślać. Nie wiemy oczywiście, dlaczego to zrobił. Mamy więc następujący wybór: możemy oceniać go po nieznanych intencjach albo po czynach. Jeśli już musimy gdybać, większy sens miałoby zastanawianie się, gdzie byłby dziś Snowden, gdyby Polska lub inny kraj mieniący się demokratycznym zaoferowały mu bezpieczną przystań. Niestety, nie zaoferowały.
Na długo przed Snowdenem byli inni sygnaliści. Ci także opowiadali o globalnym systemie nadzoru zarządzanym przez amerykańskie służby. Najwięcej powiedział William Binney – człowiek, który sam budował programy podobne do PRISM. Przeszedł na drugą stronę z tych samych względów, co Snowden. Jednak nie posunął się tak daleko: nie wykradł i nie opublikował tajnych dokumentów. Trzeba było tego aktu odwagi, czy – jak wolą to widzieć niektórzy – głupoty, żeby wszyscy, którzy wcześniej tylko o nadzorze coś tam słyszeli, zobaczyli to na własne oczy i uwierzyli.
Przed Snowdenem mogliśmy się tylko domyślać, że największe firmy internetowe współpracują z tajnymi służbami, a służby różnych państw (też europejskich) wymieniają te zdobycze między sobą; że służby mają dostęp do naszych danych bez kontroli sądu; że nawet szyfrowanie komunikacji nie daje gwarancji bezpieczeństwa, bo każde oprogramowanie może mieć „tylne drzwi”; że dane przechowywane w chmurze po prostu nie są bezpieczne. Teraz mamy na to dowody. Co z nimi zrobimy, to inna sprawa. Czy będzie to początek globalnej afery, która niczym kiedyś afera Watergate za kilka lat doprowadzi do politycznego przełomu? W sumie to też zależy od nas. Nie musimy z tej możliwości korzystać, jednak nie możemy przejść obojętnie obok człowieka, który dużo poświęcił, żeby dać nam ten wybór.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego powinniśmy stanąć po jego stronie. To powód dla tych, którzy nie mają potrzeby zmieniać świata, bo nadal wierzą w dobre intencje rządzących. Żeby działać skutecznie, władza potrzebuje tajemnicy. Monopol na tajemnicę, podobnie jak monopol na przemoc, dostaje w umowie społecznej, która opiera się na zaufaniu i założeniu dobrych intencji. Naszą jedyną szansą na wyegzekwowanie tej umowy są sygnaliści. Potrzebujemy tysiąca Snowdenów – ludzi „z wewnątrz”, którzy będą wiernie służyli władzy aż do momentu i tylko do momentu, w którym jej logika nie zacznie się wypaczać. To ich sumienie jest naszą nadzieją na kontrolowanie kontrolujących.
10 października 2013 szefowie ugrupowań politycznych w Parlamencie Europejskim zadecydują o tym, do kogo trafi Nagroda Sacharowa – przyznawane od 1988 r. wyróżnienie za walkę o prawa człowieka, w tym wolność wyrażania opinii. Nagroda Sacharowa jeszcze nigdy nie trafiła do człowieka, który sprzeciwiłby się reżimowi uznawanemu za demokratyczny. Dotychczasowi laureaci walczyli o wolność w warunkach czarno-białego podziału na totalitarne władze i uciśnionych obywateli. Edward Snowden wykracza poza ten schemat: sprzeciwił się polityce Stanów Zjednoczonych i zakwestionował globalny system nadzoru, w dużej mierze legitymizowany również przez państwa Unii Europejskiej. Mógłby stać się wzorcem aktywisty walczącego o wartości uniwersalne, przekraczające narodowe granice i konwencjonalny podział na „świat demokratyczny” i resztę. Mógłby, gdybyśmy mieli odwagę uznać jego racje. Czy będzie ją miał Parlament Europejski? Wątpliwe.
My jednak wciąż mamy wybór. Nawet jeśli nie możemy zmienić świata, możemy pomóc Snowdenowi.
Europejskie organizacje społeczne wyraziły swoje poparcie dla Snowdena w liście skierowanym dziś do Parlamentu Europejskiego.
List do Parlamentu Europejskiego z poparciem dla Snowdena podpisali: Centrum Cyfrowe: Projekt Polska, Fundacja Nowoczesna Polska, Fundacja Panoptykon, Fundacja Wolnego i Otwartego Oprogramowania, Internet Society Poland, Sieć Obywatelska Watchdog Polska, Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego, Wolna Kultura.
Czytaj także:
Snowden: Mamy obowiązki, które wykraczają poza narodowe zobowiązania
Snowden do UE: Dyskusja o prywatności zaczyna się tu i teraz
Jakub Dymek, Apel Snowdena to za mało