Do tej pory, macedoński kryzys polityczny odbywał się za zamkniętymi drzwiami. 12 kwietnia stało się coś, co rozpętało burzę.
Ostatni rok z okładem był dla Macedonii bardzo intensywny. Przeciw ingerencji rządu w autonomię uniwersytetu jeszcze jesienią 2014 roku demonstrowali studenci. Ogłoszono strajk i odbyła się blokada kilku wydziałów. Wielotysięczne manifestacje przeszły przez ulice. Niedługo potem, kiedy ramię polityki sięgnęło również do szkół średnich, do protestów włączyli się również uczniowie liceów.
W lutym 2015 roku lider opozycji Zoran Zaew zaczyna publikować tak zwane „bomby” czyli taśmy z nagraniami rozmów telefonicznych przedstawicieli najwyższych szczebli władzy. Publikowano je w kilkudniowych odstępach, w efekcie opinią publiczną ponad kilkadziesiąt razy wstrząsnęło to, o czym wiedzieli wszyscy, ale bali się z tym zderzyć w realu. Rządząca partia dopuszczała się gigantycznych malwersacji, kumoterstwa, nepotyzmu, manipulacji podczas wyborów prezydenckich, a nawet próby zatuszowania morderstwa.
Wczesną wiosną kilka partii opozycyjnych, związki zawodowe, organizacje pozarządowe i ruchy obywatelskie rozpoczęły serię protestów, które odbywały się codziennie przed budynkiem rządowym. Na 5 maja 2015 zapowiedziano masową demonstrację antyrządową. Macedońska telewizja publiczna nie odnotowała tego wydarzenia, choć była to największa manifestacja antyrządowa w niedługiej historii niepodległej Macedonii.
Następnego dnia, kilka minut piechotą od budynku rządu, odbyła się druga manifestacja – zwolenników partii rządzącej. Tym razem telewizja publiczna sumiennie transmitowała wydarzenie. Do dziś nie wiadomo dokładnie, ile osób brało udział w wiecu, ale śmiało można zaznaczyć, że była to największa manifestacja poparcia dla rządu w krótkiej historii tego kraju.
Gdy opadł kurz, po obu stronach zaczęto rozstawiać namioty, które po kilku tygodniach będą funkcjonować, jak małe miasteczka – ze stołami do ping-ponga, stołami do biesiad i kafejką internetową, gdzie część wakacji spędzą zwolennicy dwóch wrogo do siebie nastawionych frakcji.
Ja część swoich wakacyjnych wieczorów spędziłem, grając w nogę w obozie antyrządowym. Kiedy jeden z polskich dziennikarzy zapytał mnie przez telefon: „Czy na miejscu nie brakuje podstawowych towarów?”, poczułem się zbity z tropu i pomyślałem o chlebie, wodzie utlenionej i papierosach. Ale to nie trzymało się kupy, bo protesty przypominały raczej piknik niż stan wojenny. „Nie, wszystko jest” – powiedziałem. Ale mało tego! Było więcej niż wcześniej – bo właściciel małego sklepu niedaleko od miejsca, w którym znajdowało się miasteczko, sprzedawał chłodne piwo z bagażnika starego passata do pierwszej w nocy mimo obowiązującego w Skopje zakazu sprzedaży alkoholu po 22. W upalne dni obozowisko raczej pustoszało, tylko czasem pojawiały się tu hipiski sprzedające ręcznie robione kolczyki.
Choć na ponad miesiąc zablokowano nieodległą dwupasmówkę, nie spłonęła ani jedna opona. Drzwi przed okupowanym budynkiem rządu były praktycznie cały czas otwarte. Dancingi kończono tuż po 22, żeby nie drażnić sąsiadów. Dość familijna była to forma obywatelskiego nieposłuszeństwa.
Już w pierwszej połowie czerwca pod specjalnym nadzorem Unii Europejskiej udało się podpisać umowę mającą zażegnać polityczny kryzys. Zgodnie z żądaniem opozycji premier Nikola Gruevski podał się do dymisji, w styczniu 2016 roku zainstalowano rząd techniczny i miały rozpocząć się przygotowania do przedwczesnych wyborów przewidzianych z początku na kwiecień, później przesuniętych na czerwiec.
Nie minęło wiele czasu od podpisania porozumienia, gdy opozycja oświadczyła, że zbojkotuje wybory. Okazało się bowiem, że nawet gdyby miały odbyć się w późniejszym terminie, wciąż nie jest to dość dużo czasu, by przeprowadzić aktualizację spisu wyborców. Nie uda się też do czerwca wyplenić zwyczaju poddawania zatrudnionym w sektorze państwowym naciskom ze strony partii rządzącej. Kolejnym punktem zapalnym są kontrolowane przez rząd media publiczne, które przedstawiają zmanipulowany obraz rzeczywistości.
W tak zwanym międzyczasie powołano specjalną komisję (SJO), która miała zająć się zbadaniem ciężkich dowodów przeciw politykom partii rządzącej zawartych na taśmach lidera opozycji (wymowne są same kryptonimy dotyczące poszczególnych śledztw: Twierdza, Titanic, Tortura, Transporter) – oskarżeni dalej utrzymują, że taśmy zostały zmontowane przez zagraniczne służby w celu destabilizacji państwa.
Do tej pory, macedoński kryzys polityczny odbywał się raczej za zamkniętymi drzwiami. Ale 12 kwietnia stało się coś, co rozpętało burzę.
W rozwiązanie sporu postanowił włączyć się prezydent Ǵorge Ivanov (politycznie związany z partią rządzącą). Rzadko odzywał się przez ostatnich kilka lat, ale ostatecznie stwierdził, „że nie ma wyboru” i „musi uratować sytuację”. Na konferencji prasowej oznajmił, że to zagraniczne służby maczają palce w przedłużającym się kryzysie politycznym. W ramach łagodzenia napięć pomiędzy politykami opozycji i tymi z partii rządzącej, wobec których właśnie toczy się seria procesów, on, jako prezydent Republiki Macedonii, uniewinnia 56 polityków podejrzanych o poważne przestępstwa, nadużycia i malwersacje setek milionów euro. Jego zdaniem: „Tym samym kryzys ma się ku końcowi”.
Jego kancelaria w centrum Skopje została obrzucana jajkami, a potem doszczętnie zdemolowana. Wybito w niej wszystkie szyby, a wyniesione ze środka meble spalono. Niezadowolony tłum szybko otoczony został kordonem policyjnym. Relatywnie spokojne dotychczas protesty zaczęły się przeobrażać w prawdziwe zamieszki.
Amnestia podważyła zasadność działania specjalnej komisji (SJO) i umożliwiła start w zaplanowanych na 5 czerwca wyborach osobom, wobec których jeszcze kilka dni temu toczyło się postępowanie karne.
Trwa już okupacja kilku wydziałów uniwersytetu w Skopje. Na drugi dzień po ogłoszeniu amnestii, kilka tysięcy demonstrantów znów wyszło na ulicę, domagając się dymisji prezydenta i ponownie doszło do starć z policją. Kilkanaście osób zostało rannych, jeszcze więcej zatrzymanych.
W tym samym czasie zwolennicy partii rządzącej zorganizowali własny przemarsz, manifestując na nim swoje poparcie dla rządu
Wszystko wskazuje na to, że masowe protesty i kontrprotesty znów staną się codziennością na ulicach stolicy Macedonii, a wyjście z tego impasu coraz mniej prawdopodobne. Wszystko to już nie w tak piknikowej atmosferze, jak zeszłego lata.
**Dziennik Opinii nr 110/2016 (1260)