Świat

Koronawirus nam nie grozi, wystarczy napić się wódy i wsiąść na traktor

Fot. Nexta.tv/Vimeo.com

Europejscy naukowcy poszukują szczepionki, a politycy – opierając się na rekomendacjach instytucji epidemiologicznych – wprowadzają działania na rzecz spowolnienia rozprzestrzeniania się wirusa. Ale prezydent Białorusi uważa, że „koronawirus jest tylko w ludzkich głowach”.

Na początku kroki podejmowane przez władzę wydawały się sensowne. W lutym, kiedy wirus rozprzestrzeniał się głównie na terenie Azji, na Białorusi przerobiono budynek dawnego sanatorium na miejsce kwarantanny dla „chińskich przyjaciół”. I rzeczywiście, studentów z Chin, którzy wracali z odwiedzin w domu, kierowano do tych ośrodków. Ale w międzyczasie wirus pojawił się również w Europie.

Koronawirus pogłębił narodowe uprzedzenia. Również wobec Europy Wschodniej, w tym Polski

Chronologia późniejszych wydarzeń wyglądała następująco:

28 lutego Ministerstwo Zdrowia potwierdziło pierwszy przypadek zarażenia studenta Politechniki Białoruskiej z Iranu. Chłopak wrócił z Baku po feriach.

3 marca pojawiły się kolejne cztery przypadki.

6 marca Ministerstwo Zdrowia wpisało koronawirusa na listę niebezpiecznych chorób w jednym rzędzie z dżumą, cholerą i ebolą.

12 marca Rada Ministrów ograniczyła wszystkie międzynarodowe wydarzenia masowe, ale w samym kraju nikt nie ogłosił kwarantanny. Nie odwołano nawet mistrzostw piłki nożnej, które przynoszą teraz zyski bukmacherom, bo cały świat zaczął się interesować białoruską piłką (a należący do holdingu Gazprom-Media kanał telewizyjny Match TV wykupił prawa do transmisji).

W czasie, kiedy cała Europa ograniczała już możliwość organizacji masowych wydarzeń, w Mińsku zaczęły się próby do parady z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja. Około 3,5 tysięcy żołnierzy będzie zbierać się na ogromnym placu i nikt nie odważy się zrezygnować z udziału. Dlaczego? Bo tak im kazano.

Na Białorusi oficjalnie zarejestrowano 81 przypadków zakażenia wirusem SARS-CoV-2, z czego 22 osoby już wyzdrowiały (stan na 23 marca). Jak to się stało, że liczba zainfekowanych rośnie tak wolno? Być może po prostu nie mamy tyle testów, żeby wszystkich sprawdzić? A może rząd nie chce ujawniać całej prawdy?

Państwowe media podążają za słowami prezydenta: nie rozpowszechniajcie paniki, koronawirus to nie u nas, patrzcie lepiej, jaki będzie siew w tym roku. Przypomina to trochę rok 1986, gdy po katastrofie elektrowni w Czarnobylu media używały podobnej retoryki.

W takich warunkach ludzie zmuszeni zostają do podejmowania samodzielnych decyzji, bez zważania na zalecenia rządu. Ale czasy są już inne. Jest internet, są niezależne media i blogerzy, którzy szybko przekazują informacje o tym, jak wygląda sytuacja w innych krajach i jakie działania są w nich podejmowane.

Jak poruszyć Białoruś w sześciu krokach

czytaj także

Niezależni dziennikarze i działacze polityczni proponują samodzielnie zastosować „narodową kwarantannę”, a studenci ogłaszają strajki i zapowiadają, że nie stawią się na zajęciach. Po pierwszym zdiagnozowanym przypadku koronawirusa u studenta rektor Politechniki Białoruskiej ogłosił, że wydział, na którym studiował Irańczyk, będzie odbywał zajęcia zdalnie. Te obietnice nie zostały niestety spełnione, a Ministerstwo Edukacji nie ogłosiło żadnych rozporządzeń w tej sprawie.

W szkołach i przedszkolach jest tak samo. Aleksander Łukaszenka powiedział, że chętni mogą zostawić dzieci w domu, ale rodzice i tak zmuszeni są do okazywania zwolnień lekarskich, bo tak nakazano nauczycielom. Po przerwie należy donieść dokument poświadczający o tym, dlaczego uczeń był nieobecny na zajęciach.

Dzień Wolności na Białorusi: siedemset osób zatrzymanych

Tymczasem lekarze – podobnie jak ich koledzy po fachu z innych krajów – nawołują, by w miarę możliwości nie wychodzić z domów. Ministerstwo Zdrowia już się tym niepokoi i prosi, by dziennikarze i blogerzy nie przeszkadzali im w pracy. Chłopak, który znajduje się w szpitalu zakaźnym, napisał na Telegramie, że wydano nakaz, by chorych zawozić do szpitala wyłącznie w godzinach nocnych. Łukaszenka zaniepokoił się tym na tyle, że w sobotę nakazał szefowi KGB, by kontrolować blogerów pod kątem fake newsów.

Wcześniej prezydent zapewniał, że trochę wódki, sauna i praca traktorem w polu uchronią od wszystkich chorób – nawet od koronawirusa. Problem jednak w tym, że – jak to mądrze ktoś powiedział – OMON-em [oddziałem specjalnym milicji – przyp. red] wirusa nie rozgoni, jak robi to z opozycją na ulicach stolicy.

Patrzcie lepiej, jaki będzie siew w tym roku.

Łukaszenka skrytykował też obywateli, którzy zostali uwięzieni za granicą. Wysyłać po nich samoloty? Po co w ogóle wyjeżdżali? Rosja już zamknęła granice? Zła Rosja. Najpierw robiła problemy z ropą, a teraz jeszcze to – niech pomoże. A może to właśnie Rosjanie puścili koronawirusa ropociągami na Białoruś?

W końcu udało się jednak zawrzeć z Rosją umowę o utworzeniu strefy tranzytowej dla obywateli Białorusi, którzy chcą wrócić do domu z urlopów. Po powrocie prawdopodobnie dostaną ulotki z zaleceniami dwutygodniowej „samoizolacji” w domu.

Na dzień 23 marca wiadomo, że gorączkę na lotniskach sprawdza się tylko ludziom, którzy przylecieli z Chin, Korei Południowej, Iranu, Włoch. Jakby rząd nie wiedział, że mapa zachorowań w ciągu ostatnich tygodni zaczęła pokrywać się z mapą świata.

Łukaszenka osobiście stara się ograniczać spotkania z innymi – odwołał tzw. „wielką rozmowę z prezydentem” [spotkania Łukaszenki z mediami i obywatelami – przyp. red.] i coraz rzadziej jeździ po kraju, a kiedy jeździ, powtarza obywatelom swoje zalecenia. Ale poza tym nie robi nic. Czyżby był aż tak zakompleksiony, że chce się w tak niebezpiecznej sytuacji wyróżnić na tle całej Europy?

Zbliża się czas wyborów. Być może Łukaszenka – jak jego kolega Putin, który szykuje się do referendum w sprawie zmiany konstytucji – chce wstrzymać się z wprowadzaniem kwarantanny do wyborów? Niewykluczone, że ogłosi termin głosowania wcześniej. Z drugiej strony jego elektorat składa się głównie z seniorów, którzy, jak tak dalej pójdzie, mogą tych wyborów nie dożyć. Kto wtedy pójdzie na paradę zwycięstwa i do urn? No chyba że karty do głosowania zapełnią się same, co nie byłoby pierwszym takim przypadkiem w historii Białorusi.

Rosja nie wchłonie Białorusi. Ale Białoruś nie wybiera się na Zachód

Całkiem możliwe, że Łukaszenka czeka, aż sytuacja wymknie się spod kontroli, by w ostatnim momencie zareagować i powiedzieć: „patrzcie, zrobiłem to sam, dla dobra ludzi, a źli biurokraci nie zrobili nic”. W takim przypadku obarczeni winą zostaną lokalni urzędnicy i źli politycy Zachodu, a Łukaszenka zdobędzie poparcie. Pytanie tylko, czy będzie miał jeszcze od kogo.

Koronawirus może się Łukaszence przydać do wyjaśniania kiepskiej sytuacji gospodarczej kraju. Znajdzie kolejną wymówkę, by odłożyć w czasie realizację obietnicy średniej pensji w wysokości 500 dolarów. Na razie prezydent zachowuje się jak dziecko, zamyka oczy na problemy i chowa się w swoim bezpiecznym pałacu. Ale przeciętna Alena z Mińska tak nie może. Alena musi załatwić dziecku zwolnienie i zapewnić mu w domu opiekę, a przy tym zadbać, by nie stracić pracy, za którą otrzymuje i tak nędzne wynagrodzenie.

**
Julia Aleksiejewa – reporterka i dokumentalistka.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij